|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Felietony i eseje Czy współcześnie potrzebne są nam spory o Boga? Autor tekstu: Radosław S. Czarnecki
Dzięki
Bogu, już umiem kłamać !
Dobry
Wojak Szwejk
Jeden z najgenialniejszych umysłów naszej doby, brytyjski astrofizyk,
kosmolog, S.Hawking doszedł do wniosku, że "....Ponieważ istnieją takie prawa jak grawitacja, wszechświat — dlatego
że może to zrobić — stworzy się sam z niczego. Spontaniczne stworzenie jest
przyczyną, dla której istnieje raczej coś niż nic, wyjaśnia istnienie wszechświata.
Nie jest konieczne przywoływanie Boga by zapalić lont i wprawić wszechświat w ruch". Znaczenie Hawkinga w dzisiejszej, światowej nauce nie zna granic — to profesor matematyki i fizyki teoretycznej, akademik z Cambridge
University (gdzie w latach 1979-2009 kierował katedrą, którą kiedyś prowadził
I.Newton), także — z Kalifornijskiego Instytutu Technologii w Pasadenie.
Członek British Royal Society i Perimeter Institute for Theoretical
Physics (Waterloo w Ontario), a ponadto Royal Society of Arts, Manufactures
& Commerce i uwaga — dożywotni członek Papieskiej
Akademii Nauk (czy w polskim Kościele, Kościele biskupów Meringa,
Frankowskiego, Głódzia, Michalika, "Pacyfika"
Dydycza czy Rakoczego byłby taki fakt możliwym ?). Odznaczony m.in. Orderem
Imperium Brytyjskiego oraz Medalem Wolności USA (najwyższe cywilne odznaczenie w Ameryce).
To gigant na miarę Arystotelesa, Leonardo da Vinci, Newtona, Pascala, Franklina
czy Einsteina.
Lista
ateistów (czy innych niedowiarków, wątpiących, sceptyków) figurująca
na stronie racjonalisty poważnie kłóci się z atmosferą panującą w przestrzeni medialnej i publicznej (tej oficjalnej, koturnowej, nadętej i bombastycznej) — transcendencja ponad wszystko, tania mistyka, trywialna
ezoteryka, prymitywna tajemniczość, wszechogarniający i bałamutny mistycyzm — w kraju nad Odrą, Wisłą i Bugiem. To przepaść, otchłań, ocean
antynomii w interpretacji, w opisie, odbiorze realnego świata. Winno się bez
względnie powrócić do absolutnej dysjunkcji, oświeceniowego pochodzenia (choć w tej mierze wielu myślicieli, także chrześcijańskiej — i nie tylko -
proweniencji miało podobne mniemanie) stanowiącej, iż nauka i wiara
religijna- oraz to co się z nią wiąże — to dwa odrębne światy.
Ostatecznie i jednoznacznie niekompatybilne, sprzeczne, wręcz — wrogie.
Bo jak
stwierdza autorytatywny i ważny współcześnie filozof kanadyjski,
proweniencji na pewno teistycznej, Ch. Taylor "… Nauka
po prostu neguje i odrzuca samo istnienie sił
ciemności". Pod pojęciem sił
ciemności na pewno kryją się tendencje i trendy współczesności wynikające z irracjonalizmu, przeciwstawiające się empiryzmowi i racjom rozumu (w ich
rudymentarnej formie), negujące sprawczą moc jednostki ludzkiej i jej umysłu
potrzebującej, niejako — zmuszonej z tytułu swej ułomności i grzeszności wspierać się na moralnej sile bóstwa,
podpierać się na absolutu, wyższym autorytecie. Jak wspomina C.G.Jung człowiek
" … jako cząstka w masie posiada ten przywilej, że nigdy nie ponosi najmniejszej winy za swoje
polityczne i społeczne katastrofy, w które uwikłany jest cały świat".
Czy tak ma wyglądać odpowiedzialność
świadomego obywatela? Czy to jest postawa charakteryzująca nowoczesnego i rozumnego homo sapiens?
Bóg (jako
pojęcie) od zawsze wyznaczał na początku symboliczną (a później -
faktyczną) stratyfikację społeczną, jako, że samo założenie jego
istnienia sankcjonuje istnienie jakiegoś wyższego, pozarozumowego i nie
empirycznego autorytetu. Tym samym tworzy się od razu jakąś, bliżej nieokreśloną
(bez przymiotników, bez założeń — a priori) hierarchię
społeczną przeczącą społeczeństwu obywateli; równych,
solidarnych i wolnych ludzi. A wszelkie hierarchie są przecież zawsze
związane bezpośrednio z podporządkowaniem, uzależnieniem, subordynacją, posłuchem — zaś w dalszej kolejności kojarzone muszą być z kodyfikacją,
uszeregowaniem, systematyzacją; następnym etapem takiego procesu jest zawsze
wartościowanie, antynomiczność pozycji: my — oni, wybranie przez ów
autorytet, prawdziwość i odniesienie teoretyczno-praktyczne do owej prawdziwości.
Najtrafniej ujmuje ten problem stwierdzenie
papieża Bonifacego VIII (1294-1303) podkreślające, iż
".… Istnieje jeden katolicki i apostolski Kościół; poza nim
nie ma zbawienia ani przebaczenia
grzechów. Była tylko jedna arka, a Noe był jej kapitanem. Istnieją dwa
miecze: duchowy i świecki. Świecki miecz ma być używany dla Kościoła,
duchowy przez Kościół. Jeden jest w ręku kapłana, drugi w rękach królów i rycerzy, ale ma być używany
zgodnie z rozkazami kapłana".
Nie ma więc potrzeby szukanie zbliżenia bądź
wzajemnych uzasadnień między nowoczesnym sposobem myślenia, modernistycznej
proweniencji i racjonalistycznie zorientowanej nauki, takim też odbiorem świata
oraz religią (i tym wszystkim co się z nią wiąże). W jakichkolwiek sposób.
Irracjonalizm jest bowiem ciemną stroną
racji rozumu, ich nie tyle alter ego
lecz zaprzeczeniem, negacją, antynomią, anty-kompatybilnością. To nie jest
lustro, to nie jest nawet zjawisko podobne do albedo: to są dwa odmienne, diametralnie przeciwstawne sobie
stanowiska światopoglądowe, moralno-etyczne, antynomia na zasadzie chińskiego
jing — jang, jak światło i cień,
biel-czerń.
Czy w takim razie
pojęcie bóg (lub Bóg) to byt nam
racjonalistom potrzebny, nawet w świetle dyskursu toczonego z fideistami-teistami-deistami? Czy warto toczyć spory nad jego istotą i istnieniem? Zwłaszcza w świetle naszych, ateistycznych, agnostycznych,
sceptyczno-racjonalistycznych doświadczeń wynikłych ze sporów na ten temat?
Obecnych na tym także portalu. Bo przecież "...Teizm oznacza takie ujęcie Boga,
zgodnie z którym jest On bytem
najwyższym i działającym osobowo. Bóg jest stale i aktywnie obecny w świecie, ale
równocześni niezależnym
odtego świata i wyższym od niego"
(K.Rahner — bodajże najznakomitszy teolog katolicki XX wieku). Dyskusja jest
więc w takim momencie skończona .......
Zwłaszcza gdy za Janem Pawłem II słyszymy, iż
"...Negacja Boga pozbawia
osobę jej fundamentu, a w konsekwencji prowadzi do takiego ukształtowania
porządku społecznego, w którym ignorowana jest
godność i odpowiedzialność osoby".
Czy jednostka bez godności i pozbawiona odpowiedzialności jest jeszcze człowiekiem
bądź osobą ludzką (wg katolickiej nomenklatury)?
Ostatnim elementem tych rozważań o bogu jest kwestia panowania (i tym
samym wolności, niezbicie związanej z panowaniem). Mówiąc o absolucie, bogu,
sile sprawczej, demiurgu rzeczywistości musimy wziąć pod uwagę następujące
zagadnienia: wolność, odpowiedzialność (vide — sumienie), empatia, solidarność interpersonalna. Nie bez kozery F.
Dostojewski stwierdzić miał onegdaj, że "...Nad
wolnością ludzi zapanuje ten kto uspokoi ich sumienie". Bo tak
na prawdę wolność może zaistnieć jedynie tam ".....gdzie ograniczone
jest
panowanie. I tak przed
ludzkością od dawien dawna
stawało pytanie; jak możliwe jest ograniczenie
panowania?"
(H.G.Gadamer).
Jeśli bóstwo jest wszechmocne, wszech-panujące, pozostawać ma źródłem
wszelakich prawd i praw, moralności i zasad współżycia społecznego to gdzie
pozostać ma jednocześnie przestrzeń dla wolności jednostkowej, osobowej,
indywidualnej (i jednocześnie — odpowiedzialności; bo te dwie kategorie są
zarówno w filozofii i prakseologii irracjonalistycznej proweniencji jak i materialistycznego
chowu zarezerwowane dla tego samego splotu osobowych uwarunkowań.
Na zakończenie warto poruszyć jeszcze jeden aspekt niezwykle istotny
dla tych krótkich refleksji o bogu — czy miłość jest immanentnym elementem
pojęcia bóstwa. Nie, tak na pewno nie jest. Bo jeśli większość wyznawców
religii monoteistycznych uważa, iż bóg (obojętnie który i jak wyobrażany)
jest osobowym demiurgiem bezpośrednio władającym na co dzień światem, i jednocześnie jest źródłem miłości (tudzież siły sprawczej), to warto za
niezwykle wrażliwym katolikiem, intelektualistą chrześcijańskim, osobą -
instytucją egzemplifikującej charytatywną i humanistyczną postawę jednostki
wobec Innego człowieka
Al. Schweitzerem, powtórzyć iż prawdziwa "...religia
miłości, może istnieć bez osobowości
władającej światem". A poza tym — albo "bóg jest wszechmocny i wtedy jest niemiłosierny, albo jest miłosierny i wtedy nie jest wszechmocny" (J.S,Mill).
To tyle tych krótkich acz refleksyjnych (i na pewno subiektywnych) rozważań o bogu.
« Felietony i eseje (Publikacja: 03-11-2011 )
Radosław S. CzarneckiDoktor religioznawstwa. Publikował m.in. w "Przeglądzie Religioznawczym", "Res Humanie", "Dziś", ma na koncie ponad 130 publikacji. Wykształcenie - przyroda/geografia, filozofia/religioznawstwo, studium podyplomowe z etyki i religioznawstwa. Wieloletni członek Polskiego Towarzystwa Religioznawczego. Mieszka we Wrocławiu. Liczba tekstów na portalu: 129 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Return Pana Boga | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 7505 |
|