Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
205.011.651 wizyt
Ponad 1064 autorów napisało dla nas 7362 tekstów. Zajęłyby one 29015 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy Rosja użyje taktycznej broni nuklearnej?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 15 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"To, że jesteśmy krajem katolickim, nie znaczy, że nie możemy być państwem o standardzie demokratycznym z rozdziałem od Kościoła. Inaczej zostaniemy stłamszeni przez Kościół, który coraz więcej chce, chce i chce, i będzie bronił swoich przywilejów. (...) jak lewica rządzi, to Kościół najwięcej ciągnie."
 Społeczeństwo » Laicyzacja

Wspólna gra w kręgle
Autor tekstu:

Tłumaczenie: Caden O. Reless

Jakieś dziesięć lat temu socjolog Robert Putnam napisał książkę, która zyskała spory rozgłos (jak na dzieło socjologa), a przy udziale mediów z głównego nurtu rozniósł się on na kształt jakby fali uderzeniowej. W książce pod tytułem Bowling Alone [ 1 ] (Samotna gra w kręgle, przyp. tłum)autor opisał proces stopniowego zaniku w Stanach Zjednoczonych tych powiązań społecznych, występujących w mikroskali, które są kluczowe dla przetrwania poczucia wspólnoty, takich jak spotykanie się z sąsiadami i utrzymywanie bliskich znajomości w sąsiedztwie, przynależność do działających aktywnie organizacji i udział w dyskusjach na temat różnych spraw istotnych dla wspólnoty lokalnej. Jaki stąd wniosek? Być może Amerykanie grają dziś w kręgle częściej niż kiedykolwiek wcześniej, ale nie grają już w ligach.

Owe więzi, którym nadano bardziej chwytliwe miano „kapitału społecznego", mogą być przenośnie traktowane jak rodzaj kleju, który spaja społeczności. Wcześniej (czyli dziesięć lat temu, przyp. tłum.) Putnam nie przyglądał się bliżej związkom między religią a utratą kapitału społecznego; wspominał jedynie, że ten ostatni proces postępuje wraz z zanikaniem zwyczaju uczęszczania na nabożeństwa. W swojej najnowszej książce pt. American Grace [ 2 ] (Amerykańskie Dziękczynienie, przyp. tłum.) idzie jednak o krok dalej. Religijni Amerykanie, jak podkreśla, są trzy do czterech razy bardziej zaangażowani społecznie niż niereligijni. Nie ma to jednak nic wspólnego z jakąś szczególną teologią, jakiej hołdują. Chodzi tu raczej o samo uczestnictwo w działalności kościelnej, a w szczególności o to, jak głęboko ludzie pozostają związani ze sobą siecią znajomości, nawiązywanych na podłożu religijnym, które stają się w ten sposób trampoliną do większego zaangażowania społecznego, niezależnie od specyfiki konkretnej religii.

Czy naprawdę należy to uznać za lekarstwo na wszelkie amerykańskie choroby? Czy rzeczywiście powinniśmy wzmacniać pozycję religii w celu odrodzenia lokalnych społeczności? Jeśli chodzi o mnie, to wcale tak nie uważam. Z jednego prostego powodu — dlatego że sytuacja społeczna, z jaką mamy do czynienia w Stanach Zjednoczonych, wcale nie musi dotyczyć innych części świata. W Europie socjologowie również zajmowali się zagadnieniem kapitału społecznego, a to co udało im się ustalić, składa się na nieco subtelniejszy obraz omawianych zależności.

Weźmy na przykład jeszcze świeże wyniki prac Anny Rity Mancy [ 3 ] z Instytutu Ochrony i Bezpieczeństwa Obywateli Unii Europejskiej (cóż za złowrogo brzmiąca nazwa!) w Isprze we Włoszech. Ustaliła ona, że osoby, które identyfikowały się z jakąś religią, wcale nie były bardziej zaangażowane w prywatne grupy interesów, takie jak kluby sportowe, związki zawodowe, konfederacje biznesowe, organizacje nauczycieli i rodziców czy partie polityczne. Z drugiej strony — osoby religijne rzeczywiście były bardziej społecznie zaangażowane, jednak przede wszystkim w działalność takich organizacji, dla których celem stawianym wprost jest poprawa społeczeństwa jako całości, czyli organizacji kulturalnych, organizacji działających na rzecz praw człowieka, kwestii socjalnych, pokoju na świecie, ochrony środowiska i — w końcu — w działalność organizacji typowo religijnych.

Można by sobie pomyśleć, że w przypadku europejskich narodów wraz z wyższym odsetkiem ludzi religijnych powinniśmy mieć do czynienia także z wyższym przeciętnym stopniem społecznego zaangażowania. Choć może to niejednego zaskoczyć, to okazuje się, że nic z tych rzeczy!

Gdy Manca przyjrzała się przeciętnym wynikom dla poszczególnych europejskich krajów, odkryła, że z najwyższymi wskaźnikami społecznego i prywatnego zaangażowania mamy do czynienia w krajach skandynawskich. A należą one, jak powszechnie wiadomo, do najbardziej zlaicyzowanych społeczeństw na świecie. W dodatku wskaźniki dla poszczególnych krajów doskonale pokrywają się z liniami podziałów religijnych, co oznacza ni mniej ni więcej, że obywatele najbardziej religijnych krajów (takich jak Hiszpania, Włochy, Grecja i Polska) cechują się jednymi z najniższych wskaźników społecznego zaangażowania.

Żadna to nowina. Francesco Sarracino [ 4 ], ekonomista z Uniwersytetu Florenckiego we Włoszech, przeprowadził kilka z najbardziej szczegółowych badań nad zachodzącymi z czasem zmianami w europejskim kapitale społecznym. Sarracino ustalił, że — w przeciwieństwie do doświadczeń amerykańskich — uczestnictwo w różnych grupach społecznych wzrosło przez ostatnich dwadzieścia lat prawie we wszystkich krajach europejskich, dla których dysponował odpowiednimi danymi. Co więcej, w tym samym okresie wzrosły również w tych krajach wskaźniki poziomu społecznego zaufania i poczucia zadowolenia z życia. Wszystko to w czasie, gdy obserwujemy przyspieszony zanik wierzeń religijnych, przynależności do wspólnot religijnych czy zwyczaju uczęszczania na nabożeństwa.

Występowanie wcześniej wspomnianych zależności stwierdzono prawie we wszystkich europejskich krajach. Ale jest przynajmniej jeden europejski kraj, w którym podobnie jak w Stanach Zjednoczonych odnotowano spadek społecznego zaangażowania. Ten kraj to Zjednoczone Królestwo.

Uważam, że to mówi nam coś ważnego o tym, co napędza obserwowane zmiany w kapitale społecznym. Spośród wszystkich europejskich krajów to właśnie Zjednoczone Królestwo najbardziej przypomina Stany Zjednoczone pod względem politycznym i społecznym. Jednak kiedy pozycja religii w Stanach Zjednoczonych pozostaje stosunkowo silna, w przypadku Zjednoczonego Królestwa religia zstępuje po podobnej spirali upadku, jak dzieje się to w innych częściach Europy. Lecz w przeciwieństwie do większości Europy, oba kraje, to jest Zjednoczone Królestwo i Stany Zjednoczone, zdają się złapane dodatkowo w pułapkę upadku — pozwólcie, że tak to nazwę z braku innego terminu — „ducha wspólnoty". Widocznie coś innego niż religia musi występować jako główny czynnik prowadzący do utraty kapitału społecznego w Stanach Zjednoczonych.

Przypuszczam, że prawdziwe wytłumaczenie tego procesu leży w podstawowych różnicach w podejściu do samego społeczeństwa. Dla przykładu, kraje nordyckie w wyjątkowym stopniu są krajami różnych stowarzyszeń. Na początku dwudziestego wieku zakorzenił się tam mocno ruch socjaldemokratyczny, czego skutkiem było silne zaangażowanie państwa w zachęcanie zwykłych ludzi do zdobywania wykształcenia i poprawy własnego położenia. Skutkiem tych działań był rozkwit różnych organizacji, służących samodoskonaleniu; w pewnym momencie przekroczyły one pewną masę krytyczną, a obecnie są jednym z podstawowych elementów społecznego krajobrazu. Skutek jest taki, że dziś całe rzesze Skandynawów uczestniczą aktywnie we wszelkiego rodzaju formach społecznej działalności: są członkami orkiestr, kółek dziewiarskich, klubów sportowych i czytelniczych, stowarzyszeń miłośników pieszych wędrówek, tresury psów, kół jeździeckich i kół miłośników ptaków — zresztą nazwijcie to jak chcecie. Szwecja ma największą na świecie liczbę członków chórów amatorskich przypadających statystycznie na głowę obywatela.

Być może skandynawski model rozwoju nie jest rozwiązaniem problemu społecznego marazmu, który dotknął zarówno Wielką Brytanię, jak i Stany Zjednoczone, ale z pewnością oferuje tym narodom alternatywną receptę na lepszą przyszłość. Naprawdę nie trzeba religii, by stworzyć lepsze społeczeństwo.

Tekst ukazał się pierwotnie na łamach czerwcowo-lipcowego (2011) wydania „Free Inquiry". Publikacja przekładu za zgodą autora. Inna wersja tekstu na ten sam temat jest dostępna tutaj: Bowling together… in most of Europe, at least


 Zobacz także te strony:
Ilu nas jest? Społeczeństwo ateistów będzie lepsze
 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Świecka Polska, świecka Europa!
Zmierzch multikulturalizmu. Ile obcego jest nam ludzkie?

 Dodaj komentarz do strony..   Zobacz komentarze (4)..   


 Przypisy:
[ 2 ] Robert D. Putnam, David E. Campbell, American Grace — How Religion Devides and Unites Us. New York: Simon & Schuster, 2010.
[ 3 ] Mascherini, M., Vidoni, D., & Manca, A. (2010). Exploring the Determinants of Civil Participation in 14 European Countries: One-Size-Fits None European Sociological Review DOI: 10.1093/esr/jcq041
[ 4 ] Sarracino, F. (2010). Social capital and subjective well-being trends: Comparing 11 western European countries Journal of Socio-Economics, 39 (4), 482-517 DOI: 10.1016/j.socec.2009.10.010

« Laicyzacja   (Publikacja: 13-11-2011 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Tom Rees
Doktor biotechnologii. Zawodowo zajmuje się pisaniem o medycynie, mieszka i pracuje na południu Anglii. Publikował na łamach „Journal of Religion and Society”, „Free Iquiry” i „New Humanist”. Prowadzi również bloga „Epiphenom – the Science of Religion and Non-Belief”, na którym zamieszcza krótkie teksty z psychologii i socjologii religii.

 Liczba tekstów na portalu: 11  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Bezwyznaniowość w Wielkiej Brytanii – trzy elementy pewnej układanki
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 7529 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365