|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Społeczeństwo » Laicyzacja
Wspólna gra w kręgle Autor tekstu: Tom Rees
Tłumaczenie: Caden O. Reless
Jakieś dziesięć lat temu socjolog Robert Putnam napisał książkę, która zyskała
spory rozgłos (jak na dzieło socjologa), a przy udziale mediów z głównego nurtu
rozniósł się on na kształt jakby fali uderzeniowej. W książce pod tytułem
Bowling Alone [ 1 ]
(Samotna gra w kręgle, przyp. tłum)autor opisał proces
stopniowego zaniku w Stanach Zjednoczonych tych powiązań społecznych,
występujących w mikroskali, które są kluczowe dla przetrwania poczucia
wspólnoty, takich jak spotykanie się z sąsiadami i utrzymywanie bliskich
znajomości w sąsiedztwie, przynależność do działających aktywnie organizacji i udział w dyskusjach na temat różnych spraw istotnych dla wspólnoty lokalnej.
Jaki stąd wniosek? Być może Amerykanie grają dziś w kręgle częściej niż
kiedykolwiek wcześniej, ale nie grają już w ligach.
Owe więzi, którym nadano bardziej chwytliwe miano „kapitału społecznego", mogą
być przenośnie traktowane jak rodzaj kleju, który spaja społeczności. Wcześniej
(czyli dziesięć lat temu, przyp. tłum.) Putnam nie przyglądał się bliżej
związkom między religią a utratą kapitału społecznego; wspominał jedynie, że ten
ostatni proces postępuje wraz z zanikaniem zwyczaju uczęszczania na nabożeństwa. W swojej najnowszej książce pt. American Grace [ 2 ] (Amerykańskie
Dziękczynienie, przyp. tłum.) idzie jednak o krok dalej. Religijni
Amerykanie, jak podkreśla, są trzy do czterech razy bardziej zaangażowani
społecznie niż niereligijni. Nie ma to jednak nic wspólnego z jakąś szczególną
teologią, jakiej hołdują. Chodzi tu raczej o samo
uczestnictwo w działalności kościelnej, a w szczególności o to, jak głęboko
ludzie pozostają związani ze sobą siecią znajomości, nawiązywanych na podłożu
religijnym, które stają się w ten sposób trampoliną do większego zaangażowania
społecznego, niezależnie od specyfiki konkretnej religii.
Czy naprawdę należy to uznać za lekarstwo na wszelkie amerykańskie choroby? Czy
rzeczywiście powinniśmy wzmacniać pozycję religii w celu odrodzenia lokalnych
społeczności? Jeśli chodzi o mnie, to wcale tak nie uważam. Z jednego prostego
powodu — dlatego że sytuacja społeczna, z jaką mamy do czynienia w Stanach
Zjednoczonych, wcale nie musi dotyczyć innych części świata. W Europie
socjologowie również zajmowali się zagadnieniem kapitału społecznego, a to co
udało im się ustalić, składa się na nieco subtelniejszy obraz omawianych
zależności.
Weźmy na przykład jeszcze świeże wyniki prac Anny Rity Mancy [ 3 ] z Instytutu Ochrony i Bezpieczeństwa Obywateli Unii Europejskiej (cóż za złowrogo
brzmiąca nazwa!) w Isprze we Włoszech. Ustaliła ona, że osoby, które
identyfikowały się z jakąś religią, wcale nie były bardziej zaangażowane w prywatne grupy interesów, takie jak kluby sportowe, związki zawodowe,
konfederacje biznesowe, organizacje nauczycieli i rodziców czy partie
polityczne. Z drugiej strony — osoby religijne rzeczywiście były bardziej
społecznie zaangażowane, jednak przede wszystkim w działalność takich
organizacji, dla których celem stawianym wprost jest poprawa społeczeństwa jako
całości, czyli organizacji kulturalnych, organizacji działających na rzecz praw
człowieka, kwestii socjalnych, pokoju na świecie, ochrony środowiska i — w końcu — w działalność organizacji typowo religijnych.
Można by sobie pomyśleć, że w przypadku europejskich narodów wraz z wyższym
odsetkiem ludzi religijnych powinniśmy mieć do czynienia także z wyższym
przeciętnym stopniem społecznego zaangażowania. Choć może to niejednego
zaskoczyć, to okazuje się, że nic z tych rzeczy!
Gdy Manca przyjrzała się przeciętnym wynikom dla poszczególnych europejskich
krajów, odkryła, że z najwyższymi
wskaźnikami społecznego i prywatnego zaangażowania mamy do czynienia w krajach
skandynawskich. A należą one, jak powszechnie wiadomo, do najbardziej
zlaicyzowanych społeczeństw na świecie. W dodatku wskaźniki dla poszczególnych
krajów doskonale pokrywają się z liniami podziałów religijnych, co oznacza ni
mniej ni więcej, że obywatele najbardziej religijnych krajów (takich jak
Hiszpania, Włochy, Grecja i Polska) cechują się jednymi z najniższych wskaźników
społecznego zaangażowania.
Żadna to nowina.
Francesco Sarracino [ 4 ], ekonomista z Uniwersytetu Florenckiego we Włoszech,
przeprowadził
kilka z najbardziej szczegółowych
badań nad zachodzącymi z czasem zmianami w europejskim kapitale społecznym.
Sarracino ustalił, że — w przeciwieństwie
do doświadczeń
amerykańskich — uczestnictwo w różnych grupach społecznych wzrosło przez
ostatnich dwadzieścia
lat prawie we wszystkich krajach europejskich, dla których
dysponował odpowiednimi danymi. Co więcej, w tym samym okresie wzrosły również w tych krajach wskaźniki poziomu społecznego zaufania i poczucia zadowolenia z życia. Wszystko to w czasie, gdy obserwujemy przyspieszony zanik wierzeń
religijnych, przynależności do wspólnot religijnych czy zwyczaju uczęszczania na
nabożeństwa.
Występowanie wcześniej wspomnianych zależności stwierdzono prawie we wszystkich
europejskich krajach.
Ale
jest przynajmniej jeden europejski kraj, w którym
podobnie jak w Stanach Zjednoczonych odnotowano spadek społecznego
zaangażowania.
Ten kraj to Zjednoczone Królestwo.
Uważam,
że
to mówi nam coś ważnego o tym, co napędza obserwowane zmiany w kapitale
społecznym. Spośród wszystkich europejskich krajów to właśnie Zjednoczone
Królestwo najbardziej przypomina Stany Zjednoczone pod względem politycznym i społecznym. Jednak kiedy pozycja religii w Stanach Zjednoczonych pozostaje
stosunkowo silna, w przypadku Zjednoczonego Królestwa religia zstępuje po
podobnej spirali upadku, jak dzieje się to w innych częściach Europy.
Lecz w przeciwieństwie
do większości
Europy, oba kraje, to jest Zjednoczone Królestwo i Stany Zjednoczone, zdają się
złapane dodatkowo w pułapkę upadku — pozwólcie, że tak to nazwę z braku innego
terminu — „ducha wspólnoty".
Widocznie coś innego niż religia musi występować jako główny czynnik prowadzący
do utraty kapitału społecznego w Stanach Zjednoczonych.
Przypuszczam, że prawdziwe wytłumaczenie
tego procesu leży w podstawowych różnicach w podejściu
do samego społeczeństwa.
Dla przykładu, kraje nordyckie w wyjątkowym stopniu są krajami różnych
stowarzyszeń. Na początku
dwudziestego wieku zakorzenił się tam mocno ruch socjaldemokratyczny, czego
skutkiem było silne zaangażowanie państwa w zachęcanie zwykłych
ludzi do zdobywania wykształcenia i poprawy własnego położenia. Skutkiem tych działań był
rozkwit różnych organizacji, służących samodoskonaleniu; w pewnym momencie
przekroczyły one pewną masę krytyczną, a obecnie są jednym z podstawowych
elementów społecznego
krajobrazu. Skutek jest taki, że dziś całe rzesze
Skandynawów
uczestniczą aktywnie we wszelkiego rodzaju formach społecznej
działalności:
są członkami orkiestr, kółek dziewiarskich, klubów
sportowych i czytelniczych,
stowarzyszeń miłośników pieszych wędrówek,
tresury psów, kół jeździeckich i kół miłośników ptaków — zresztą nazwijcie to
jak chcecie.
Szwecja
ma największą
na świecie liczbę członków chórów amatorskich przypadających statystycznie na
głowę obywatela.
Być może skandynawski model rozwoju nie jest
rozwiązaniem
problemu społecznego
marazmu, który
dotknął zarówno
Wielką Brytanię, jak i Stany Zjednoczone, ale z pewnością oferuje tym narodom
alternatywną
receptę na
lepszą przyszłość.
Naprawdę nie trzeba religii, by stworzyć lepsze społeczeństwo.
Tekst ukazał się pierwotnie na łamach czerwcowo-lipcowego (2011) wydania „Free
Inquiry". Publikacja przekładu za zgodą autora. Inna wersja tekstu na ten sam
temat jest dostępna tutaj:
Bowling together… in most of Europe, at least
Przypisy: [ 3 ] Mascherini, M., Vidoni, D., & Manca, A. (2010). Exploring the Determinants of
Civil Participation in 14 European Countries: One-Size-Fits None
European Sociological Review DOI:
10.1093/esr/jcq041 [ 4 ] Sarracino, F. (2010). Social capital and subjective well-being trends:
Comparing 11 western European countries
Journal of Socio-Economics, 39 (4), 482-517 DOI:
10.1016/j.socec.2009.10.010 « Laicyzacja (Publikacja: 13-11-2011 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 7529 |
|