|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Kościół i Katolicyzm O dwóch Kościołach i jednym nieśmiałym księdzu Autor tekstu: Mirosław Kostroń
Kilka lat temu Mariusz Agnosiewicz
opublikował dwa moje teksty: Wojtyłomania i Felietonik o Bogu Musiała i bogu Rydzyka. W wersji papierowej poszły one w „Dziś" i „Forum Klubowym"
Leszka Lachowieckiego. Jeśli chodzi o pierwszy z nich, to prof. Stefan Opara,
którego uważam za jednego z moich najważniejszych przewodników w sprawach
religioznawstwa, uznał za celową zmianę tytułu na Egzotyczny polski
katolicyzm. Wydaje mi się jednak, że Wojtyłomania z Racjonalisty
lepiej oddawała sens artykułu. Po co przypominam te dwie publikacje? Otóż, w tekstach tych (i nie tylko tych) sprowadzałem działalność ojca dyrektora i polskiego papieża do wspólnego mianownika. Wojtyła i Rydzyk, wbrew przeróżnym
sofistycznym elukubracjom, których główną wylęgarnią był „Tygodnik Powszechny"
(ten Turowicza i ten Bonieckiego), to nie dwa przeciwstawne sobie bogi na
firmamencie naszego katolicyzmu, ale raczej nauczyciel i jego najwierniejszy
uczeń.
Gdy czytam wypowiedzi tych różnych
światłych katolików, w których na siłę „cywilizują" Wojtyłę, zawsze
odnoszę wrażenie, że albo w ogóle nie znają oni tego całego pisania polskiego
papieża, albo wybierają sobie to, co im pasuje i mówią o swoich wyobrażeniach
idealnego sternika nawy chrystusowej. Rydzyk et consortes, z całym
toruńsko-lubelskim ideologicznym zapleczem, są przynajmniej konsekwentni. Biorą
to, co głosił Wojtyła dosłownie i to właśnie oni najwierniej realizują jego
ideały, jakie by tam one nie były. Bajeczka o dobrym i grzecznym Wojtyle oraz
kiepskim i nieznośnym Rydzyku jest wyrazem świadomego samozakłamywania i słabo
tylko skrywanego chciejstwa.
Słusznie
więc w ostatnim numerze „Bez Dogmatu" Michał Kozłowski podkreśla rolę, jaką
odegrali u nas Stanisław Obirek i Tadeusz Bartoś: „To oni bodaj jako pierwsi
powiedzieli głośno, że przeciwstawianie ojca Tadeusza Rydzyka Janowi Pawłowi II
to w najlepszym razie uproszczenie lub po prostu myślenie życzeniowe tych
konserwatywnych elit, które lubią uważać się za oświecone. Obaj panowie trafnie
dowodzili, a w każdym razie ujawniali, że różnica, o którą chodzi, to raczej
różnica stylu niż treści".
Dalej, o paradygmacie politycznie poprawnego dyskursu dotyczącego polskiego katolicyzmu
(„Gazeta Wyborcza"), pisze Kozłowski: „Przede wszystkim chodziło o rozróżnienie
kościoła toruńskiego i łagiewnickiego, kościoła otwartego i zamkniętego,
duchownych wiernych i niewiernych uniwersalnemu przesłaniu JPII. Problem w tym,
że między tymi dwoma "skrzydłami" nigdy nie było równowagi, o ile skrzydło
„otwarte" w ogóle kiedykolwiek istniało. Pomimo całej różnicy stylu odległość
między Tadeuszem Rydzykiem a Karolem Wojtyłą nigdy nie była zasadnicza. GW
chętnie denuncjowała nieuprawnione powoływanie się torunian na autorytet JPII,
lecz w gruncie rzeczy rozgłośnia była tu bardziej w prawie niż gazeta".
W jednym z odcinków Zmienników Stanisława Barei taksówka nr 1313 przyjeżdża do
jakiejś wioski. Nazwa tej miejscowości chyba nie pada albo jest wymyślona.
Migawki: domy, ludzie, kolejka przed sklepem, później kościół i łączący się z nim budynek klasztorny. Dla tych, którzy znają okolice Siedlec, wszystko jest
jasne: to Skórzec! Piękna, malownicza wieś na Podlasiu z klasztorem ojców
marianów, jednym z najważniejszych w całej prowincji, bo właśnie tutaj od wielu
lat odbywają nowicjat wszyscy chętni do życia we wspólnocie mariańskiej. Sam
klasztor nie odegrał w opowieści Barei żadnej roli. Po prostu kilka zdjęć z samochodu i to wszystko. Dajmy więc już spokój temu zabawnemu serialowi
telewizyjnemu.
Kościół w Skórcu ufundowała, o ile pamiętam, rodzina Buynów. Zaprojektowano go i wykonano
wedle obowiązującej wówczas barokowo-klasycystycznej mody. Skórzec, Góra
Kalwaria (dawniej Nowa Jerozolima) i Puszcza Mariańska (wcześniej Korabiewska),
to miejsca, w których marianie rozpoczynali swoją działalność umoralniającą
polski lud. Pijar Stanisław Papczyński założył w 1673 roku męskie zgromadzenie
zakonne marianów i na cześć Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny
przywdział biały habit. Czasy były barokowe i mocno kontrreformacyjne.
I co by
nie mówić o marianach, po dziś dzień pozostali wierni
barokowo-kontrreformacyjnym przesłaniom swego założyciela. Bo przecież marianie
to nie tylko etyk — komentator Jana Pawła II, Andrzej Szostek (były rektor
KUL-u), ani Adam Boniecki (były redaktor naczelny „Tygodnika Powszechnego"), a nade wszystko w społecznej świadomości Licheń, Licheń i jeszcze raz Licheń. Kto
nie wierzy, że dla marianów barok i kontrreformacja nie skończyły się jeszcze,
niech jedzie do Lichenia. Tam najlepiej można przekonać się, w jaki to sposób
zgromadzenie szerzy kult Niepokalanego Poczęcia. W Licheniu wiek XVII wciąż
trwa. Niepotrzebny wehikuł czasu. Wystarczy wykupić bilet na pociąg do Konina, a stamtąd już tylko krok do Lichenia. Aby się rozeznać w tych wszystkich
cudownościach licheńskich (wymyślił je w dużej mierze ksiądz Eugeniusz
Makulski), polecam zabrać ze sobą książeczkę Władysława Smoleńskiego Wiara w życiu społeczeństwa polskiego w epoce jezuickiej. Rzecz jest o wieku XVII,
ale że w Licheniu czas się zatrzymał, to i dzieło naszego wybitnego
dziewiętnastowiecznego historyka wciąż jest jak najbardziej aktualne.
Licheń był
też oczywiście nawiedzony przez samego Jana Pawła II. Gdy myślę o nim, to jakoś
trudno wyobrazić mi go sobie, jako kontemplującego z dala od zgiełku w zacisznej
kaplicy. Wciąż mam go w oczach jako
uczestnika wieców religijnych, tego targowiska próżności i bezwstydnego
ekshibicjonizmu. Jestem przekonany, że Jan Paweł II czuł się doskonale w licheńskim sanktuarium maryjnym. Karol Wojtyła to nieodrodne dziecko polskiego
katolicyzmu barokowo-kontrreformacyjnego, który najdoskonalej symbolizuje dziś
Licheń z gigantycznych rozmiarów bazyliką Matki Bożej Bolesnej Królowej Polski.
Jak to już wcześniej było powiedziane najwierniejszym uczniem Wojtyły jest
redemptorysta Tadeusz Rydzyk, twórca polityczno-religijnego kombinatu
toruńskiego.
Rozumiem
doskonale całą wymowę artykułu Obrońcy nadmiernie szminkowanych wartości
Andrzeja Koraszewskiego z Racjonalisty. Pamiętam, co prof. Andrzej Nowicki mówił o „Tygodniku Powszechnym": „Oprócz tego prymitywnego, szerzonego przez
radiostacje i przywódców prawicowych partii politycznych klerykalizmu, istnieją
pewne ośrodki katolickie, które są ośrodkami kulturalnymi i z którymi dialog
jest możliwy. W sytuacji kiedy transformacja zniszczyła wszystkie świeckie
tygodniki kulturalne (jednym z "sukcesów" transformacji jest, że zniszczyła
„Argumenty" i inne tygodniki kulturalne), pozostał jeden jedyny „Tygodnik
Powszechny". Odnoszę się z wielkim szacunkiem dla tego czasopisma. Stwierdzam,
że jest ono najlepsze z tych czasopism, które istnieją. Jest czasopismem, które z konieczności musi zaspokajać
potrzeby kulturalne i świeckich czytelników, skoro świeckich pism kulturalnych
już nie ma" („Res Humana" nr 4-5/2004).
Koraszewski i Nowicki mają rację, ale sprawy zaszły już chyba tak daleko, że
jedyną konsekwentną i uczciwą postawą jest to, co uczynili Tomasz Węcławski,
Stanisław Obirek i Tadeusz Bartoś. Andrzej Koraszewski zwrócił też uwagę na
pewną niekonsekwencję, zatrzymanie się w połowie drogi przez Hansa Künga, który
wciąż nie może się zdecydować na odejście z Kościoła rzymskiego. A przecież
środowisko „Znaku" było modernistyczne tylko na naszą nadwiślańską miarę.
Przykładając kryteria zachodnie modernizm „Tygodnika Powszechnego", „Znaku", a nawet „Więzi" jest już bardziej wątpliwy. Gdzie na przykład takiemu Bonieckiemu
do Künga.
W 1999
roku dość dużo mówiło się o przejściu marianina z Lichenia, ks. Tadeusza
Kwietnia, do Bractwa św. Piusa X. Nie to jest ważne, że urzędowy Kościół określa
to Bractwo jako schizmatyckie. Ważne jest natomiast to, na czym ów schizmatyzm
polega, a jest to próba zawrócenia Kościoła na pozycje sprzed Vaticanum II, a więc skrajnie integrystyczny konserwatyzm, potępienie ekumenizmu i zasady
wolności religijnej. Zaraz po przejściu ks. Kwietnia do zwolenników Marcela
Lefebvre’a, ks. Boniecki, podówczas przełożony generalny marianów, wydał
eufemistyczne oświadczenie, w którym ni to krytykował, ni to starał się
zrozumieć postępek młodego zakonnika. A ilu w Polsce jest kapłanów, którym
bardzo po drodze jest z Bractwem Piusa X, ale milczą, bo choćby ze względów
materialnych muszą pozostawać w Kościele rzymskokatolickim. Zresztą i sam
Kwiecień niedługo wytrwał w rzeczonym Bractwie. Jeszcze szybciej niż wyszedł,
wrócił do wspólnoty mariańskiej. Wrócił, ale nie sądzę, aby zmienił poglądy.
Dziś coraz
wyraźniej zarysowuje się podział na dwa Kościoły w ramach rzymskiego
katolicyzmu. Lepiej byłoby, aby drogi integrystycznych konserwatystów i „otwartych" katolików rozeszły się raz na zawsze. Inaczej jest tak, że ks.
Boniecki przymyka oko na harce w brunatnej „Frondzie" innego marianina ks.
Krzysztofa Paczosa, a jego współbracia ze zgromadzenia usiłują zakneblować usta
byłemu naczelnemu „TP". Notabene, ów ks. Paczos z jakimś maniackim uporem
propaguje od lat tzw. "białe małżeństwa". Co się z nim teraz dzieje, nie wiem,
rzekomo wyjechał do Francji. Czy również i tam będzie propagował swoje dziwne
poglądy?
"Tygodnik
Powszechny" jest w dużym stopniu odpowiedzialny za rozpętanie owej obłąkańczej
wojtyłomanii. Zawsze był niekonsekwentny i asekurancki w krytyce
barokowo-kontrreformacyjnego katolicyzmu polskiego. Jak długo można jeszcze
siedzieć okrakiem na barykadzie oddzielającej dwa Kościoły? Katolicyzm Jana
Pawła II, Tadeusza Rydzyka i ten licheński nie mają już nic wspólnego z katolicyzmem tych, którzy dostrzegają potrzebę wyciągnięcia ostatecznych
wniosków z Vaticanum II. Te wnioski to: odejście od feudalnej struktury Kościoła z instytucją papieża w pierwszym rzędzie, odrzucenie w sferze doktrynalnej
ustaleń encykliki Pascendi dominici gregis ze wszystkimi jej
konsekwencjami, przyznanie, że rację mieli moderniści a nie Pius X, no i skończenie z celibatem.
Jakie jest
praktyczne znaczenie tego wszystkiego, o czym powyżej pisałem? Za teorią idzie
praktyka, a więc represyjne wobec kobiet prawo aborcyjne, klerykalizacja
publicznej edukacji i ochrony zdrowia, ekspansja materialna Kościoła. Dobrze się
stało, że ks. Boniecki, choć tak nieśmiało, ale poruszył kwestię krzyża na sali
sejmowej. Mówienie jednak dziś o tolerancji i poszanowaniu dla poglądów innych,
nie wyłączając ateistów, to bardzo mało. Jest to jakiś warunek niezbędny, ale
trzeba też zająć stanowisko w całym szeregu innych spraw. Kto mówi o tolerancji i wolności, a milczy w kwestiach prawa kobiet do aborcji czy klerykalizacji
szkolnictwa, jest kunktatorem bądź hipokrytą. Ks. Boniecki wypowiedział dopiero
pierwsze słowo. Czy stać go będzie na więcej? Szczerze mówiąc wątpię, gdyż
musiałby wypowiedzieć wiele krytycznych słów o swojej wcześniejszej postawie.
« Kościół i Katolicyzm (Publikacja: 19-11-2011 )
Mirosław Kostroń Publicysta, studiował polonistykę i filozofię, publikował głównie w prasie lewicowej ("Dziś", "Forum Klubowe", "Przegląd Socjalistyczny", "Trybuna Robotnicza") oraz na portalach internetowych Racjonalista i Antybarbarzyńca. Przekonania: ateista i socjalista, hobby: jazz (od bebopu do jazz-rocka), sztuka drugiej połowy XX wieku (od abstrakcjonizmu do konceptualizmu). Liczba tekstów na portalu: 14 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Dlaczego dzisiaj należy być bardziej Europejczykiem niż Polakiem | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 7550 |
|