|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Społeczeństwo » Laicyzacja
Między racjonalizmem a zabobonem, czyli o deistycznej większości Autor tekstu: Piotr Napierała
Pierwsze
słowo jakie przychodzi mi na myśl, gdy myślę o racjonalizmie i wolnomyślicielstwie
to „odwaga". Racjonaliści mają odwagę by chcieć postrzegać świat takim
on jest, bez stosowania umysłowych narkotyków zacierających lub sztucznie
uprzyjemniających obraz. Nie używają żadnego opium dla mas (religia,
zabobony, mody społeczne, mechaniczne kultywowanie tradycji), ani dla elit
(postmodernistyczny relatywizm moralny, socjalizm, anarchizm, libertarianizm,
New Age, nacjonalizm), dzięki czemu ich życie jest prawdziwsze. Konflikt z religią oraz z tradycją religijną jest tu nieunikniony.
Religia jak każda
ideologia domaga się naginania własnych sądów do swej ideologii oraz
pomijania szeregu tematów już na etapie myśli, tak więc racjonalizm mógł
zakwitnąć dopiero w momencie kryzysu religii (wskazałbym tu dwie daty
kluczowe: 1660 — powstanie Royal Society i 1755 — trzęsienie ziemi w Lizbonie).
Sam Harris znakomicie pokazywał jak religia odwraca uwagę od ważnych
problemów, takich jak np. głód na świece, w stronę jałowych rozważań w tzw.
kwestiach moralnych takich dotyczących aborcji, eutanazji etc.
Doskonałym
przykładem bezmyślnej obrzędowości religijnej jest oszczędzany zwykle przez
antyklerykałów judaizm. Pamiętam jak czytałem w „Wysokich obcasach" (nie
uznaję bezsensownego podziału na prasę czy literaturę „męską" i „kobiecą") wywiad z polską żydówką, która, choć wychowana
bez religii, zapragnęła zostać ortodoksyjną żydówką. Przykryła włosy
szmatą, i zaczęła rozglądać się po sklepach w poszukiwaniu tego co
koszerne. Jak sama mówiła przestawienie swego gospodarstwa domowego i nawyków
kulinarnych na koszerne tory trwało u niej rok, a szkoda, że dziennikarka robiąca
wywiad nie zapytała ile ta religijna ekstrawagancja kosztowała… Świeżo
upieczona judaistka opisywała z humorem np. koszerne ryby, są to, o ile dobrze
pamiętam, te z łuskami. Tak czy inaczej aż mnie ścisnęło, jak zauważyłem
jak inteligentna osoba sama z własnej woli ogranicza swoją przestrzeń życiową i intelektualną by dostosować się do wymyślonych przez starożytnych
ignorantów tradycji. Wrześniowa „Gazeta Wyborcza" pisała nawet o koszernym sex
shopie:
...W
sieci pojawił się pierwszy koszerny sex shop. Jak można przeczytać na
stronie koshersextoys.net: „.. Nasza strona jest pozbawiona nieprzyzwoitych
zdjęć oraz opisów. Wierzymy, że sypialnia należy jedynie do dwójki partnerów, a zdjęcia innych osób mogą jedynie zaszkodzić małżeństwu…". Żeby nie
gorszyć klientów, do opisu przedmiotów używana jest terminologia medyczna.
Wagina to „miejsce objęte penetracją", a wydłużona erekcja, to
„dłuższe chwile przyjemności dla męża i żony".
Kiedy
świętoszek nie chce rezygnować z przyjemności, wymyślać musi tysiąc
wybiegów intelektualnych. Osobiście nie mam pojęcia co złego jest w słowie
„wagina" i myślę, że człowiek, który widzi w nim coś wulgarnego ma duże
problemy ze sobą. Ostatnio sąd najwyższy w Izraelu zalegalizował
ortodoksyjne linie autobusowe, w których kobiety i mężczyźni muszą siedzieć
osobno. Do koszernych autobusów kobiety muszą wsiadać tylnymi drzwiami i zajmować wyłącznie tylną część pojazdu, nawet jeśli brakuje tam foteli.
Kobieta musi też odpowiednio ubrana, nosić długą spódnicę i zapiętą pod
szyją bluzkę. A myślałem, że Izrael to nowoczesne państwo...
Religia
rości sobie pretensje do monopolu na moralność, choć zajmuje się głównie
pierdołami, zaś moralność z religia ma niewiele wspólnego, gdyż ta powstaje
na drodze procesu historycznego. Drogi moralności oznaczają czasem nawet
konkretne daty: 1660, 1755, 1789, 1918 [ 1 ],
1945, 1968 etc. Społeczność, której członkowie traktują się nawzajem
niesprawiedliwie nie ma szansy przetrwać — jak mówił Kant: „postępuj
tak, jakbyś chciał by twoje postępowanie stały się obowiązującym
prawem". Moralność ma sprzyjać zapotrzebowaniu społecznemu, dlatego musi
zawierać domieszkę utylitaryzmu. Na co komu moralny asceta czy eremita, który
ani z nikim nie porozmawia, ani nie ma uczniów. Na co komu modły, lepiej, jak
pisał Hume, zaangażować się w dobroczynność. Religia w tym procesie raczej
przeszkadza niż pomaga, tworząc sztuczne problemy i dostarczając sztucznych
wydumanych „rozwiązań". Religia dzieli też ludzi na lepszych i gorszych w zależności od stopnia natchnienia przez ducha św., o czym nawet wprost mówi
red. Adam Wielomski w ostatnim wywiadzie z nim na konserwatyzm.pl. Racjonalista
skazany jest na konflikt z religią
Osobną
kategorię ludzi zawieszonych między racjonalizmem a zabobonem stanowią
liberalni wierzący i deiści. Osobiście uważam, że Richard Dawkins nie ma
racji atakując w swym filmie: „Root of all Evil?" — liberalnych wierzących
jako tych, którzy: „zdradzają i rozum i wiarę". Słowa te wyrzekł po
rozmowie z przedstawicielem umiarkowanego
Church of England, który np. nie potępia gejów, gdyż za dzisiejszą
psychologią uważa, że homoseksualizm nie jest jedynie kwestią wyboru czy
stylem życia, lecz jest wrodzony. Dlatego umiarkowani anglikanie uważają
starożytny pogląd o homoseksualizmie jako o stylu życia za przestarzały i nieaktualny, podobnie postępują w wielu innych kwestiach. Uważam, że w tym
przypadku, Dawkins powinien raczej współczuć ludziom zawieszonym między wiarą a rozumem, niż ich atakować i ewentualnie wspomagać ich życzliwą radą.
Wykonali oni bowiem już pierwszy najtrudniejszy krok — uwolnili się od
tyranii zabobonu, choć nadal są pod jego silnym wpływem, ich wiara utraciła
już jednak zęby fanatyzmu, a to jest najważniejsze.
Deiści
nie stanowią grupy precyzyjnie określonej. Jest ich dużo wśród tych, którzy
nadal uważają się za „dobrych" katolików i protestantów, jak i wśród
tych, którzy z religią są raczej na bakier, lecz cenią religię jako część
tradycji, lub też po prostu mają do niej słabość. Są też w końcu deiści
balansujący na granicy ateizmu lub agnostycyzmu. Są deiści ceniący sobie
wielką część lub nawet większość nauk biblijnych (jak Thomas Paine),
przekonani o jej wielkim moralnym ładunku, i tacy, którzy ją zupełnie
odrzucają, tacy, którzy czują się „kulturowo" chrześcijanami i tacy, którzy
traktują boga (nigdy nie wiem czy pisać „Bóg" czy „bóg" — szczęśliwi
Niemcy nie maja takich problemów) jako pewną ideę filozoficzną, jak to
czynili Toland, Voltaire, Bolingbroke, Hume czy Einstein, odrzucając wiarę w boga osobowego.
Osobiście jestem deistą radykalnym. Biblię uważam za
kiepskie dzieło literackie, które nie ma dla mnie większej wartości niż
„Mały książę", bóg dla mnie to synonim kosmicznego ładu, nie nazwę się
więc wierzącym, bo nie oczekuję niczego ani od boga ani jakiegoś mesjasza,
Chrystus dla mnie to jeden z wielu sekciarzy starożytnych, a zwątpienia w mojego boga-filozofa nachodzą mnie każdego dnia. Z jakiejś przyczyny jednak mój
umysł „woli myśleć", że ten ład istnieje, widać nie zawsze mamy władzę
nad naszymi przekonaniami, ważne byśmy umieli je tolerować (szanować nie, bo
to niemożliwe). Jak trafnie
spostrzegł Dawkins w Bogu urojonym, w XVIII wieku kościoły zwalczały
deistów na równi z ateistami, dziś natomiast łaszą się do nich, by zawrzeć z nimi sojusz antyateistyczny. Moim jednak zdaniem deiści są naturalnym
sprzymierzeńcem nie religii, lecz ateistów, ponieważ odrzucają moralną
urawniłowkę religijną, i czynienie na ziemi przygotowań do wyimaginowanego
życia w raju. Jako deista chciałbym więc zapewnić 10% społeczeństwa, czyli
ateistów najjaśniejszej
RP, że nie są sami w swej walce z fanatyzmem i ciemnotą, deiści też z tym
fanatyzmem walczą, choć często nie do końca świadomie. Obecna wolność
religijna jest pochodną triumfu deistycznej większości nad 30-35 %
katolickich talibów a la Terlikowski czy Hołownia.
Przypisy: [ 1 ] Polecam przemyślenia Zygmunta Kałużyńskiego na temat roli religii w zaganianiu ludzi do okopów w 1914 roku, m.in. pisze on o tym dlaczego
rekruci niemieccy 1914 roku częściej śpiewali religijny hymn: Gott
Tief im Herz a nie hymn państwowy: Heil
Dir im Siegenkranz. « Laicyzacja (Publikacja: 20-11-2011 Ostatnia zmiana: 21-11-2011)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 7551 |
|