|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Nauka » Nauka i religia
Era dualistycznego myślenia Autor tekstu: Eric S. MacDonald
Tłumaczenie: Monika Kasińska
Lata temu czytałem
książkę autorstwa Artura Koestlera pt. Lunatycy: Historia zmiennych poglądów człowieka na wszechświat.
Zatrzymałem się w miejscowym antykwariacie, natknąłem na ten egzemplarz i kupiłem go. Teraz, po pięćdziesięciu latach, ponownie zabrałem się za jego
lekturę. W dalszym ciągu jest to fascynujące opracowanie, niezależnie od
tego, jak kto podejdzie do kwestii wiarygodności Koestlera jako historyka.
Przejdźmy
jednak do rzeczy. Gdy przyjrzymy się wczesnym latom dominacji chrześcijaństwa w Europie, czyli czasom, które Koestler nazywa „ciemnym interludium",
dojdziemy do koestlerowskiej „Ery Dualistycznego Myślenia" (s. 102).
Interesujący jest tutaj podział chrześcijańskiego umysłu, jaki dokonał się w tamtym okresie. Mimo iż heliocentryczna teoria wszechświata, tj. że Słońce
ma wpływ na orbity planet, była powszechnie uznawaną koncepcją wśród
greckich naukowców i dość dobrze znaną wśród średniowiecznych uczonych,
chrześcijańska wizja wszechświata w dalszym ciągu opierała się na
geocentryzmie. Ponadto, jak zauważył Koestler, podczas gdy astronomowie tacy
jak Ptolemy stworzyli geometrię nieba w oparciu o idee Platona, że ruch na
niebie odbywa się po idealnych okręgach, kosmologia Kościoła stanowiła
jakby naiwniejszą wersję arystotelianizmu, aby w ten sposób zachować pozory.
Koestler pisze:
Wyjątkowo
pomysłowe systemy pięćdziesięciu pięciu sfer Arystotelesa lub czterdziestu
epicyklów Ptolemy’ego zostały zapomniane, a złożona machina zredukowana do
dziesięciu obracających się sfer — rodzaj zubożonej wersji Arystotelesa, która
nie miała nic wspólnego z jakimikolwiek zaobserwowanymi na niebie ruchami.
Aleksandryjscy astronomowie przynajmniej próbowali zachować te zjawiska,
podczas gdy średniowieczni filozofowie całkowicie je zignorowali. (s. 103)
Jednak nie można
było całkowicie zapomnieć o tych pozorach, więc dokonano podziału średniowiecznej
filozofii czy raczej teologii, aby by być dokładniejszym. Zaczęły więc współistnieć
dwie całkowicie różne wizje Ziemi i kosmosu. Na przykład, mapy Ziemi mogły
się zupełnie od siebie różnić i służyć do zupełnie innych celów. W jednym przypadku stanowiły święte przedstawienia Ziemi oparte na
interpretacji Pisma Świętego przez pierwszych Ojców Kościoła — gdzie np.
Ziemia nie była płaska, lecz przekrzywiona z północnego-zachodu w południowo-wschodnim
kierunku, ponieważ w Księdze Salomona 1.5 napisano, że „Słońce wschodzi i zachodzi, i na miejsce swoje spieszy z powrotem, i znowu tam wschodzi". W rezultacie wierzono, że rzeki płynące w kierunku południowo-wschodnim, jak
Tygrys i Eufrat, były szybsze, ponieważ płynęły w dół, podczas gdy Nil
miał być wolniejszy, gdyż rzekomo płynął pod górę! Jednocześnie dostępne
były bardzo szczegółowe mapy używane w celach nawigacyjnych. Koestler zauważa
również, że:
Kształty państw i mórz na dwóch typach map tak bardzo się od siebie różniły, jak średniowieczne
wyobrażenie kosmosu i to, co rzeczywiście można było zaobserwować na
niebie. (s. 103-104)
Tak wyglądała
mapa Ebstorf Mappa Mundi
(1235 r.). Zauważcie, że Jerozolima znajduje się w samym centrum, głowa
Chrystusa na górze, stopy na dole, a dłonie po obydwu stronach mapy. Ta mapa
jest naprawdę bardzo dużych rozmiarów, gdyż ma blisko 4m2. Nie da się ukryć,
że została stworzona na potrzeby Kościoła, ponieważ niewiele ma wspólnego z rzeczywistą geografią świata.
Mapa
Ebstorfu: 1235
Oto przykład XVI-wiecznej
Mapy Śródziemia (zwróćcie uwagę
na skomplikowane i dokładne detale, które są tak istotne podczas żeglugi):
XIV-wieczna mapa:
Śródziemie
Jak zauważa
Koestler, takie samo dualistyczne podejście zastosowano w przypadku ludzi. Mimo
iż, nieład i cierpienie dość mocno zaakcentowały swoją obecność wśród
średniowiecznego społeczeństwa, pewien kronikarz tamtego okresu i tak
postanowił stworzyć archetyp idealnego rycerstwa i cnoty, które miały pomóc w rozprawieniu się z prawdziwym chaosem. Koestler pisze, że „skromne
odmawianie wejścia pierwszemu przez drzwi trwało kwadrans, a o to samo prawo
pierwszeństwa potrafiono przecież toczyć krwawe spory" (s. 105).
Skomplikowany świat surowej etykiety i władzy współistniał z chaotyczną
rzeczywistością zwaśnionych baronów, religijnej histerii, biedy, chorób, głodu,
wojen, zawierając jednocześnie idealistyczną wizję rycerstwa i czystą,
niczym nieskalaną miłość.
Jednak odstawmy
już na bok ten drobny szkic rywalizujących ze sobą wizji kosmosu, świata i ładu społecznego. Moim celem było zwrócenie waszej uwagi na fakt, że tak
samo jak ludzie żyjący w dzisiejszych czasach obstają przy tym, że nie ma żadnej
sprzeczności pomiędzy nauką a religią, dokładnie tak samo twierdzili ludzie
żyjący w średniowieczu. Chodzi bowiem o dwie, całkowicie różniące się od
siebie i pełniące całkowicie odmienne funkcje wizje świata. W jednym
przypadku mamy do czynienia z zamrożonym wodospadem przedstawiającym Świętą
Trójcę, przed którym ktoś pochyla się w skromnej czci i podziękowaniu, by
za chwilę, myśląc racjonalnie, odrzucić to kuriozalne zjawisko przyrody,
jakie ma przed sobą. Także sam Koestler odkrywa pewną formę dualistycznego
myślenia, gdy opisuje dwuznaczność czystości i erotyki w przedstawieniach
kobiet:
Gdy umysł jest
podzielony, obydwie jego połówki zostają upodlone: ziemska miłość wpływa
na poziom zezwierzęcenia, a mistyczny związek z Bogiem nabiera erotycznej
dwuznaczności. (s. 104)
Jednak
dlaczego upodlone? Ziemska miłość
jest przynajmniej częściowo formą zezwierzęconej erotyki, a mistycyzm,
niezależnie od tego jak bardzo będziemy się starali odseparować go od tego,
co ziemskie i ludzkie, nadal pozostanie ziemski i ludzki. Rola, jaką zatem pełni w erotycznej dwuznaczności polega na tym, że jest związany z człowiekiem.
Dlatego właśnie
uważam, że książka Christophera Hitchensa pt. Bóg nie jest wielki jest taka ważna. Zaraz zrozumiecie, gdy
wam to
pokażę. Jednak muszę to pokazać naprawdę wyraźnie, ponieważ ludzie mają
tendencję do pomijania istotnych rzeczy, jakie Hitchens nieustannie powtarzał
na temat zwykłego „ludzkiego pierwiastka" religii — chodzi o to, jak
oczywista i niekiedy niepokojąca bywa ludzka religia, zwłaszcza gdy wymaga, by
przypisywać jej doktrynom i praktykom boskie źródło. Koran, podobnie jak
Biblia, na każdej stronie wypiera się swych ludzkich korzeni. Może i jest tam
parę doniosłych momentów, lecz większość tekstu świętych ksiąg z całego
świata jest ludzka i ziemska, a nawet bluźniercza, gdyż niewarta samego człowieka.
Chrześcijanie czasami powołują się na przykazanie Jezusa, by kochać bliźniego,
tak jakby było to coś charakterystycznego tylko dla religii chrześcijańskiej.
Oczywiście, miłość jest ważna, ale pod wieloma względami nacisk położony
na miłość w Nowym Testamencie odnosi się jedynie do miłości
braci zakonnych, czyli miłości i troski o osoby wyznające tę samą wiarę.
Na przykład, Paweł — jeśli faktycznie to on napisał List do Galatów — nie
miał w sobie zbyt wiele uczucia dla tych, którzy twierdzili, że aby zostać
chrześcijaninem trzeba być jednocześnie Żydem. Co więcej, pragnął, by
podczas obrzezania nóż omsknął się w taki sposób, żeby ich wykastrować! Z kolei Koran stanowi, że nie powinno być żadnego przymusu, jeśli chodzi o religię, a i tak praktycznie każdą jego stronę szpecą obrzydliwe groźby
tortur, jakie czekają na tego, kto nie przyjmie przesłania zesłanego przez
Proroka.
To dualistyczne
myślenie jest charakterystyczne dla religii, ponieważ wszyscy jesteśmy ludźmi i dzielimy pewne ograniczenia oraz nakazy, które cechują rodzaj ludzki. Z jednej strony nasze spojrzenie na świat jest ograniczone. Możemy bowiem
dostrzec zaledwie niewielką jego część i tylko z jednej perspektywy. Z kolei z drugiej strony, jako osoby religijne, staramy się postrzegać świat z punktu
widzenia boga. Boskie przykazania zostały jednak w całości stworzone przez człowieka, a mimo to usilnie i w jednoznacznym celu są przedstawiane jako zesłane przez
boga. Postrzegamy świat nie tylko z własnego punktu widzenia, lecz także w pewnym sensie z perspektywy wieczności, więc nasze osobiste cele stają się
celami uniwersalnymi, a nasze drobne podarunki urastają do rangi wielkich darów
zesłanych za sprawą wyimaginowanej mocy tego, kto napełnia nas swym duchem.
Wszyscy stajemy się posłańcami wielkiej mocy, której cel jest nieskazitelny, a wynik wieczny. Wiara, że jesteśmy takimi posłańcami może sprawić, że
naturalne pragnienie dobra stanie się bardziej naglące i intensywniejsze, co z kolei może przyczynić się do gestów hojności i humanitaryzmu, lecz może
także, i często tak właśnie się dzieje, doprowadzić do niewyobrażalnego
okrucieństwa i bestialstwa.
Chodzi bowiem o to, że umysł religijny jest i musi być podzielony. Skoro wszystkie religie
zostały stworzone przez człowieka, a mimo to pretendują do boskich korzeni i tym samym przekazują wiedzę niedostępną dla człowieka bez tzw. objawienia
(koncepcja, która sama w sobie jest nie do obrony) oraz skoro większość
takich objawień została wymyślona wieki temu, gdy nasza wiedza o świecie była
ograniczona, religijna wizja tego świata, natury człowieka i związków międzyludzkich
również musi być ograniczona w odpowiednim zakresie. Aby podtrzymać
religijny obraz świata wobec stale postępującej wiedzy, zarówno naukowcy jak i historycy, musieli zinterpretować go w sposób czysto metaforyczny lub
podzielić umysł tak, aby móc dokonać rozdziału pomiędzy rzeczywistym światem,
jaki znamy, a światem widzianym z perspektywy opowieści religijnych.
Wszelkie próby
podejmowane w celu ukształtowania poglądów religijnych w taki sposób, aby były
one spójne z nauką i odkryciami naukowymi dotyczącymi świata przyrody są z góry skazane na porażkę. To trochę tak, jak gdyby próbować udowodnić, że
dwie powyższe mapy można stosować zamiennie, gdyż rzekomo niczym się nie różnią.
Nasza wiedza naukowa o świecie stale się rozwija i zmienia. Z kolei religia ze
względu na swoją naturę jest zakorzeniona w przeszłości. Jest oczywistym
fakt, że wszystkie religie ewoluowały, lecz nie potrafią tego przyznać.
„Wiara przekazana niegdyś świętym" jest w dalszym ciągu, w pewnym
sensie, wiarą podtrzymywaną przez wierzących dzisiaj. Natomiast każdy moment
zmierzający ku zmianie religii jest postrzegany jako konserwatywny ruch ku
przeszłości, gdyż właśnie tam mieści się źródło objawienia.
Dualistyczne myślenie
to stały stan umysłu wierzącego, który z jednej strony musi żyć w świecie
takim, jakim on jest, a z drugiej w świecie objawionym przez jakiegoś boga lub
bogów, którzy leżą u podstaw tradycji religijnej, z którą taki wierzący
się utożsamia. Jest to szczególnie trudne w czasach, gdy nasza wiedza na
temat świata stale się rozwija i zmienia. Taka osoba nieuchronnie wpadnie w stan dualizmu, zwłaszcza gdy jest to przewodnik duchowy, który próbuje
zastosować starożytne przesłanie do współczesnych czasów tak bardzo różniących
się od czasów, gdy powstawały różne religie.
Tekst oryginału.
Choice in
Dying, 31 października 2011r.
« Nauka i religia (Publikacja: 29-11-2011 )
Eric S. MacDonald Były pastor anglikański. Jego żona po długiej chorobie, w 2007 roku zdecydowała się na eutanazję, w czym Eric McDonald ją popierał i jej pomagał. Po jej śmierci porzucił kapłaństwo i porzucił religię. Mieszka w Kanadzie. Od grudnia 2010 roku prowadzi niesłychanie ciekawy blog, Choice in Dying, poświęcony głównie eutanazji. Strona www autora
Liczba tekstów na portalu: 71 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Spojrzenie na Mahometa w konkretnym kontekście | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 7579 |
|