|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Listy i opinie Dlaczego monarchia oświecona może lepiej chronić wolność niż demokracja [1] Autor tekstu: Piotr Napierała
Żyjemy w demokracji, dlatego zewsząd słyszymy głosy, iż jest to najlepszy możliwy
ustrój. Wielu z nas przyjmuje to twierdzenie z całym dobrodziejstwem
inwentarza. Ludzi mylą dziś powszechnie tzw. Wolność pozytywną czyli wpływanie
swym głosem na rząd, co jest raczej iluzją, z wolnością negatywną czyli
realnym zakresem swobód obywatela. Oczywiście nie twierdzę, że demokracja
musi być ustrojem fatalnym i, że nie ma żadnych zalet, niemniej jednak uważam,
że monarchia absolutna oświecona jest ustrojem znacznie lepszym, przy czym nie
mam tu na myśli typowo konserwatywnych argumentów na temat boga i tradycji,
ponieważ w monarchii typu oświeconego (Fryderyk II, Józef II, Gustaw III)
odgrywają one rolę drugorzędną wobec idei króla-"pierwszego sługi państwa",
jak nazwał się kiedyś Fryderyk II.
Samo
pojęcie „monarchia absolutna" dziś kojarzy się wielu ludziom negatywnie,
ponieważ łączą oni je zwykle z totalnością władzy. Po drugie wielu myli się
monarchia absolutna klasyczna à la Ludwik XIV, a więc ewangelizacyjno-religijna, z oświeconą, po trzecie wreszcie w Polsce panuje rozdęty kult Rzeczpospolitej
szlacheckiej, archaicznego państwa samolubnej nieuczonej szlachty, rozebranego
przez dwie monarchie absolutne i jedną despocję (Rosję). Katarzyna II i Fryderyk II musieli uzasadnić rozbiory względami humanitarnymi i czynili to,
przedstawiając konieczność uwolnienia chłopów polskich z jarzma szlachty,
warto tu wspomnieć, że np. Ignacy Krasicki się zgadzał z tą argumentacją i cieszył się z przejścia pod pruskie panowanie. Często myśląc o monarchii
absolutnej widzimy oczami wyobraźni, XVIII-wiecznych filozofów więzionych za
poglądy. Trzeba jednak pamiętać, ze Montesquieu i Voltaire byli
monarchistami, domagającymi się zamiany francuskiej monarchii absolutnej chrześcijańskiej, w monarchię absolutną oświeconą czyli humanistyczną. Czyli
domagali się mniej więcej tego od monarchii czego Janusz Palikot od
demokracji.
O
przedrewolucyjnej monarchii francuskiej krąży wiele fałszywych mitów .
Nieprawdą jest iż absolutyzm oznaczał, że król mógł zrobić co chciał z kim chciał. Absolutyzm oznaczał jedynie, że król ma wyłączność na podjęcie
decyzji w sprawach państwa, i że nikt nie może podjąć za niego, lub inaczej
niż w jego imieniu, lub za jego zgodą. Absolutyzm nie był totalitaryzmem -
monarcha wnikał w życie poddanych mniej niż dzisiejsze demokracje w życie
obywateli. Nieprawdą jest, iż władcy dbali tylko o własny dwór. Kiedy pisze
się, iż przed rewolucją dwór pochłaniał 10 % wydatków państwa, zapomina
się dodać, iż dwór był przede wszystkim siedzibą ministerstw i miejscem
pracy głównych urzędników państwa, a nie miejscem dworskich zabaw, nie tak
znowu częstych, a okresowo nawet bardzo rzadkich.
Błędem
jest też przedstawianie monarchii Ludwików jako państwa skrajnie fiskalnego
rabującego swych obywateli. W arystokratyczno-parlamentarnej i liberalnej
Wielkiej Brytanii XVIII wieku były 2 razy wyższe podatki niż we Francji, a system podatkowy był dalece lepiej zorganizowany. Fiskalizm brytyjski i centralizm administracji podatkowej (w odróżnieniu np. od niewydolnego i zdecentralizowanego systemu holenderskiego) stanowiły, według m.in. Noama
Chomsky’ego główną przyczynę wzrostu potęgi brytyjskiej w wieku Oświecenia
. Jak zobaczymy, Francuzi zazdrościli Brytyjczykom jedynie przewidywalności
ich obciążeń podatkowych, nigdy zaś ich wysokości. Nieprawdą jest także,
że we Francji, w odróżnieniu od Wielkiej Brytanii, „bogaci" nie płacili
podatków, a biedni ich utrzymywali, jak głosiła rewolucyjna propaganda,
szlachta była jedynie zwolniona z podatków bezpośrednich, przy czym była także
coraz bardziej dystansowana przez mieszczańskich finansistów i kupców na polu
bogactwa, tak iż stanowiła zaledwie pewien niezbyt duży procent ludzi
bogatych.
Niesprawiedliwe
jest również osądzanie królów francuskich interesującego nas okresu, w tym
zwłaszcza Ludwika XIV o to, że „za bardzo kochali wojnę" — jak rzekł
Ludwik XIV na łożu śmierci. Warto tu odwołać się do argumentacji
libertarianina Hansa Hermanna Hoppego, który uznał, iż monarchia jest lepszym
ustrojem od demokracji, jest to bowiem rząd quasi-prywatny (król uważa się
za swego rodzaju właściciela państwa), a więc dba o jego długoletni
dobrobyt, a nawet nie stara się specjalnie zaszkodzić wrogim prowincjom,
ponieważ ma nadzieje, że kiedyś będą one jego własnymi. Wojny trwały więc
krócej, gdyż prowadziły ją zawodowe ochotnicze oddziały. Nie każdy władca
tak postępował, ale takie postępowanie leżało w jego dobrze pojętym
interesie. W interesie demokratycznych polityków, którzy tylko opiekują się
państwem przez 4-8 lat leży powiększenie własnego majątku i nawiązanie
znajomości, które mają zapewnić dalszy rozwój kariery politycznej. Wojny
„królewskie" w odróżnieniu od religijnych i demokratyczno-
nacjonalistycznych nie angażowały całego społeczeństw (Laurence Sterne
odwiedzając Francję nie wiedział nawet, że wojna jeszcze się nie skończyła
) i miały jasno sprecyzowany cel (zmiany terytorialne), nie wymagały
anihilacji lub totalnego poniżenia przeciwnika. Lud zaś nie żyjąc w demokratycznej iluzji, iż sam jakoby sobą rządzi, patrzył monarsze na ręce i krzyczał, gdy podatki były zbyt wysokie . Jedyną skazą na monarchii
francuskiej tego czasu są słynne lettres
de cachet i ustawodawstwo anty-protestanckie, które jednak jest porównywalne z współczesnym mu angielskim ustawodawstwem antykatolickim.
Kolejny
mit to mit o rozdętej biurokracji królewskiej tego okresu. Według Pierra
Chaunu już w roku 1665 monarchia miała 46.247 urzędników „królewskich", w tym 8.648 sądowych 4968 skarbowych 4245 poborców-płatników i ich kontrolerów,
27.327 niższych urzędników sądowych (woźni, strażnicy notariusze). W XVIII
wieku urzędników królewskich było 60.000 (dla porównania pod koniec wieku
XIX było ich 600.000, a więc 10 razy więcej ). Parlament Paryża, czyli najwyższy
sąd stanowił szczyt tej urzędniczej grupy dlatego jego opozycja wobec decyzji
królewskich mogła być bardzo poważna . W samych ministerstwach pracowników
było wręcz kilkuset Podobnie wyglądała równie słynna i równie w rzeczywistości skromna XVIII-wieczna biurokracja pruska .
Francuzi
byli pod władzą Ludwików dość zadowoleni, dlatego filozofom-reformatorom
nie chodziło o żadną tam rewolucję, lecz o korektę i reformę ustrojową.
Montesquieu i Voltaire fascynowali się myślą polityczną Locke’a, a zwłaszcza
ideą „sfery prywatnej" i neutralności światopoglądowej państwa, jednak
Francja była monarchią i to monarchią absolutną (przynajmniej nominalnie, bo
jak dowodzili Tocqueville i Pierre Gaxotte wpływ króla na politykę poszczególnych
prowincji i na życie codzienne poddanych był niewielki, m.in. z przyczyn
technicznych — ograniczenia komunikacyjne i kadrowe), dlatego myśl wolnościową
Anglika trzeba było zmodyfikować tak by pasowała do francuskich realiów.
Montesquieu i Voltaire’a, mimo ich wspólnych fascynacji Locke’iem wiele dzieliło.
Pierwszy z nich był zwolennikiem thèse nobiliaire, nie rozróżniając
czy ma rządzić cała szlachta czy tylko noblesse de robe do której sam się
zaliczał. Autor ten wpisywał się w tradycję arystokratycznej myśli
anty-absolutystycznej, którą tworzyli tacy autorzy jak: Fénelon, Saint-Simon i Boulainvilliers przedstawiający absolutyzm jako formę ukrytego despotyzmu
zagrażającego wszelkim „wolnościom", czyli przywilejom np. szlachty czy
miast . Charles Louis de Secondat baron de la Brède et de Montesquieu
urodzony w 1689 roku w La Brède w Akwitanii, kształcił się w latach
1700-1705 uczył się u ojców oratorian w Juilly pod Paryżem. Następnie
(1705-1713) studiował prawo w Bordeaux i Paryżu. W 1715 roku ożenił się w obrządku katolickim z hugentotką (od 1685 roku oficjalnie hugenotów we
Francji już nie było) Jeanne Lartigue. Od 1714 roku był rajcą parlamentu w Bordeaux, a w latach 1716-1728. Już w 1716 uzyskał niezależność majątkową,
dzięki spadkowi po stryju, wtedy też napisał pracę o polityce starożytnych
Rzymian względem religii. W 1728 sprzedał urząd prezydenta parlamentu.
Choć
powszechnie uważany za (pra)liberała, Montesquieu, jako myśliciel polityczny,
miał wiele cech typowego arystokratycznego konserwatysty, który wprawdzie pisał o wolności, lecz rozumiał ją na sposób szlachecki. Był przykładowo niechętny
mieszaniu się warstw społecznych, uważając, że każdemu najlepiej jest w tej, w której przyszedł na świat , (zupełnie inaczej niż Voltaire, który
jako mieszczanin aspirował do stanu arystokratycznego).
Montesquieu
wyraźnie rozróżniał między monarchią a despocją; otóż pierwsza szanuje
prawo, a więc i wolność poddanych; a więc i nierówności między nimi, tzn.
przywileje niektórych warstw/stanów; a despocja, w której prawem jest jedynie
okazjonalny kaprys władcy; czyni wszystkich równymi sobie … niewolnikami.
Mając taki ogląd sprawy, „liberał" Montesquieu szykował grunt pod
XIX-wieczne idee konserwatysty Louisa de Bonalda (1754-1840) i jego „ciał
pośredniczących" (jak cechy i gildie) między ludem a władcą, które
hamowały jego despotyczne inklinacje. Według Pierre’a Manenta, Montesqueiu
był jednak prawdziwym twórcą doktryny liberalnej, który wyzwolił liberalizm z oków Locke’owskiej absolutnej suwerenności ludu i oparł swoją myśl
liberalną na realnym zakresie swobód jednostki, uzyskanym przez wzajemne
ograniczanie się konkurujących ze sobą władz: wykonawczej i ustawodawczej .
Montesquieu dostrzegł fundamentalną dla dalszego rozwoju myśli liberalnej
rzecz, mianowicie, że typ ustroju politycznego nie ma aż tak wielkiego
znaczenia. Najważniejszy jest stopień nie wtrącania się rządu
(monarchicznego czy republikańskiego) do życia codziennego obywateli. Nieważny
nawet jest powód dla jakiego wtrącanie to zostanie ograniczone.
Voltaire
był i jest postacią tak sławną, że wszystkie możliwe ideologie starają się
odnaleźć swe fundamenty w jego myśli. Według francuskiego historyka André
Mauroisa, był on typowym konserwatystą i monarchistą , mającym niezamierzony
udział (walka z Kościołem) w przygotowaniu gruntu pod rewolucję, której by z pewnością nie poparł. Inny historyk Pierre Gaxotte — konserwatysta i monarchista — nie dostrzega śladów tych idei w poglądach Voltaire’a, którego
atakuje za jego deizm i „nieuzasadnione" pretensje do naukowości. Rosyjski
biograf Voltaire’a, K.N. Dzierżawin stara się wyraźnie „umniejszyć"
fascynację filozofa Anglią i jej systemem politycznym, z kolei Brytyjczyk
Richard Butterwick uważa wpływy brytyjskie za najistotniejsze dla ukształtowania
się jego poglądów, (tak samo jak dla poglądów Montesquieu). Kolejny
biograf, Jean Orieux kreuje swego bohatera na miłośnika feudalizmu, który
najlepiej czuł się na niemieckich dworach (najmniej na pruskim !), jego babka
ze strony matki była pochodzenia niemieckiego co mogłoby tłumaczyć
proniemieckie sympatie filozofa i "pewne zniecierpliwienie w stosunku do welszów
", Anglię zaś podziwiał, ale się tam nudził . Tej proniemieckiej postawy
Voltaire’a nie dostrzega. lub przynajmniej nie omawia historyk niemiecki
Joachim Leithäuser, który w myśli wolteriańskiej akcentuje przede wszystkim
wpływy angielskie.
1 2 Dalej..
« Listy i opinie (Publikacja: 29-11-2011 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 7575 |
|