|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Religie i sekty » Religioznawstwo
Pierwotna religia wobec seksualności [1] Autor tekstu: Jerzy Adam Kowalski
Związki pomiędzy religią a seksualnością są dla nas dzisiaj czymś oczywistym.
Ale czy zawsze tak było? Czy religia od samego początku wkroczyła ze swoim
specyficznym punktem widzenia w sferę obejmującą życie intymne człowieka? Aby
rozważyć tę kwestię musimy przyjrzeć się, w największym skrócie, naszej wiedzy o genezie religii.
Animus,
czyli duch
Uważa się, że pierwotne wierzenia miały charakter animistyczny (z łac.:
animus — „duch"),
czyli wyrażały wiarę w duchy, ożywiające zwierzęta, drzewa, źródła czy skały.
Wiarę taką wyznaje zresztą do dzisiaj wiele społeczności plemiennych. Skąd mogło
wziąć się takie przeświadczenie? Wynikało to zapewne z rozumowania opartego na prostej analogii pomiędzy obserwowaną własną, ludzką
siłą żywotną a otaczającymi człowieka elementami przyrody. Jeśli człowiek
dysponuje taką siłą, to również każdą istotę, każdy twór natury w podobny sposób
musi wypełniać jakaś siła żywotna, która wywołuje ruch — czy to zwierząt czy
zjawisk przyrodniczych (deszcz, wiatr, burza), strumieni czy gałęzi drzew. Jeśli
nawet nie daje się zaobserwować jej przejawów, jak, dajmy na to, w przypadku
kamieni, to też musi ona istnieć — na inne kategorie pojęciowe w ówczesnym
umyśle nie było miejsca. Skoro jednak rzecz jest nieruchoma, to najwidoczniej
dusza jest w niej czasowo uśpiona czy też zaklęta z jakichś powodów. Postacie
zamienione w kamień są częstym motywem mitycznych opowieści czy legend, a bardzo
podobny sposób rozumowania cechuje do dzisiaj człowieka na najwcześniejszym
etapie rozwoju, czyli w dzieciństwie. Każdy twór natury ma jakiegoś duszka czy
demona, złego lub dobrego, który się nim opiekuje, a którego wstawiennictwo lub
przeciwdziałanie może ułatwić lub utrudnić człowiekowi korzystanie z odpowiednich darów natury. Duszki takie zaczęły patronować w dalszej kolejności
także różnym miejscom, plemionom czy czynnościom. Od takich przekonań wiedzie
już prosta droga do rozmaitych zabiegów o przychylność tych nadzwyczajnych sił,
czyli do działań magicznych, do magii. Te pierwotne wierzenia zwie się więc
niekiedy mago-religią.
Na późniejszym etapie człowiek pierwotny zaczął zapewne rozróżniać dwa poziomy.
Pierwszy poziom stanowiły rzeczy, które potrafił posiąść, opanować, i te
oswajał, włączał do swojego świata. Drugi poziom to były rzeczy, których nie
mógł opanować, ujarzmić; te, które pozostawały we władaniu innych niż on sił,
potężniejszych od niego i przez to budzących jego respekt lub lęk. Największe
przerażenie wywoływały zapewne groźne i często występujące żywioły — burze,
pioruny. Bał się też wielkich zwierząt — lwów czy tygrysów. Z szacunkiem odnosił się na przykład do zwierząt kopytnych,
za którymi musiał uporczywie biegać, by je upolować. Lecz jeśli je już upolował — stawały się częścią jego ludzkiego świata, mógł nimi dysponować, panować nad
nimi. Podobnie było z kamieniami. Jeśli mógł je podnieść i użyć jako swego
narzędzia — były oswojone, były rzeczą ludzką, lecz wielkie głazy czy góry były
nie do opanowania, przerastały go, były więc we władaniu sił obcych,
nadrzędnych, sił innego rodzaju. Krzak czy gałąź były częścią jego świata, ale
wielkie drzewo, którego nie potrafił wtedy jeszcze ściąć, pozostawało poza jego
mocą, było zbyt potężne i można je było tylko nabożnie czcić. Uznawał więc za
święte owe głazy, góry czy wielkie drzewa. W późniejszym czasie nazwa świętego
miejsca przyjmowała się jako imię własne bóstwa. Bóstwu nadawano już cechy
osobowe, choć jeszcze nie przypisywano mu ludzkiego kształtu. Była to tak zwana
personifikacja bóstw.
Nie od rzeczy będzie przypomnieć, że taki sposób rozumowania tkwi w zakamarkach
ludzkiej umysłowości do czasów obecnych. W znanej powieści Edwarda Redlińskiego
Konopielka czytamy o nabożnym stosunku wieśniaków do przydomowego,
wiekowego dębu, w którym zamieszkuje jakoby opiekuńczy duszek domostwa i którego
nie pozwalają ściąć. A działo się to, bądź co bądź, w drugiej połowie XX wieku w środku Europy.
Znany polski religioznawca Andrzej Wierciński dwie pierwsze fazy rozwoju religii
nazywa szamanizmem pierwotnym oraz szamanizmem totemicznym. O ile pierwszą fazę
można utożsamiać z klasycznym animizmem, to ten ostatni wiąże się z
totemizmem, czyli przybieraniem sobie przez plemiona duchowych opiekunów -
na ogół pewnych gatunków zwierząt lub roślin, z którymi silnie związane były
losy danej społeczności.
W
stronę systemu
Na następnym etapie rozwoju myślenia religijnego dokonuje się różnicowanie
kultów na ważniejsze i mniej ważne, czyli ich
hierarchizacja. Było to związane
bezpośrednio z życiem codziennym ówczesnego człowieka. Z hierarchią społeczną
miał do czynienia w swoim otoczeniu, natomiast z pewnymi żywiołami czy siłami
przyrody spotykał się w swoim życiu częściej, z innymi znacznie rzadziej. Na
czoło zaczęły się wysuwać najważniejsze bóstwa, zwłaszcza te, które uznano za
rodowe czy plemienne. Inną ważną grupą bóstw stały się bóstwa astralne, czy -
jak je zwą niektórzy — uraniczne lub telluryczne. Najważniejszymi z nich były
bóstwa Słońca oraz bóstwa Księżyca, ponieważ z nimi człowiek miał nieustannie do
czynienia na nieboskłonie. Bogowie tego typu długo obecni byli na przykład w panteonach wielu amerykańskich kultur przedkolumbijskich, dajmy na to Majów czy
Azteków.
Żywy był u plemion pierwotnych kult
zmarłych przodków, co wynikało zapewne z rosnącej roli wyobraźni i myślenia
symbolicznego. Bliskie osoby po śmierci pojawiają się często w snach, w których
wyglądają jak żywe, jakby nadal były obecne, stąd więc wzięło się wyobrażenie,
że nie odeszły one całkowicie i bezpowrotnie. Wiara w życie pozagrobowe, w opiekę sprawowaną z zaświatów przez duchy osób bliskich nie opuściła nas zresztą
jeszcze do dzisiaj.
Nie wiadomo, kiedy pojawiły się specjalne osoby upoważnione do wykonywania
oficjalnych czynności magiczno-religijnych, do sprawowania
kultu. Najprawdopodobniej pierwszymi
takimi osobami byli szamani. Pierwotnie szamankami mogły być również kobiety, co
mogło mieć związek z omawianymi wcześniej kultami płodności zwierzyny łownej.
Sztuka paleolityczna pokazuje nam, jak mogła kształtować się postać takiej
szamanki. Na jednym z malowideł z jaskini Chauveta widzimy dziwnego stwora: ni
to zwierzę, ni to człowieka — ciało bizona z kobiecymi rękoma, trójkątem łonowym i sromem.
Wizerunki podobnych hybrydowych istot są wówczas nierzadko
spotykanym motywem plastycznym. Wygląda na to, że obrzędy religijno-magiczne
wykonywane były pierwotnie przez ludzi przebranych w skóry zwierząt i trofea
zwierzęce, co wskazuje na wybitnie myśliwski rodowód szamanizmu. Nie można
wykluczyć, że zaczęło się to od praktykowania zwykłego fortelu polegającego na
podszywaniu się przez myśliwego pod zwierzę podczas polowań. Jest to metoda
łowiecka znana jeszcze do niedawna Indianom Ameryki Północnej. Polega to na tym,
że jeden z łowców przebiera się w wypreparowaną skórę zwierzęcia i stara się
naśladować jego głos i zachowanie. Pierwsi prawdziwi mistrzowie tej techniki
zażywali zapewne szczególnej sławy wśród ziomków. Po udanym polowaniu w obozowisku starali się opowiedzieć przebieg łowów, by pochwalić się bohaterskimi
czynami. Wywoływało to żywiołowy aplauz całej społeczności. Wobec braku
rozwiniętego słownictwa opowieść była zapewne snuta przy pomocy sugestywnego
przedstawienia mimicznego. Po takim występie mistrz łowów zyskiwał prawo do
stałego przywdziewania elementów swego przebrania na szczególne, świąteczne
okazje. Był to gotowy strój czarownika. Przedstawienia te i towarzyszący im
miarowy aplauz publiczności mogły przy okazji dać początek tańcom łowieckim i wojennym, a także muzycznym rytmom. Poprzez analogię czarownikowi przypisano
następnie szereg innych nadzwyczajnych zdolności, już nie tylko łowieckich, ale ogólnoprzyrodniczych, takich jak znajomość ziół, umiejętność opatrywania ran czy
poskramiania sił przyrody. Wszystko to złożyło się na rozbudowaną funkcję
szamana.
W efekcie zagęszczania się ludności i nasilania się kontaktów pomiędzy różnymi
grupami ludzi dochodziło do nakładania się na siebie, a potem
scalania wielu podobnych
kultów i bóstw. Ważne bóstwo
zyskiwało wiele wcieleń, imion lub funkcji. Na przykład w mitologii
miasta-państwa Ugarit bóg Asztar posiadła umiejętność irygacji i nawadniania
pól, a wcześniej stanowił ugarycką nazwę planety Wenus. Jeszcze w Biblii nazywa
się gwiazdy poranne synami Boga albo sławiącymi Jego imię.
[ 1 ]
Ważną przemianą w systemie wierzeń religijnych było zjawisko antropomorfizacji
bóstw, nadawania im ludzkich kształtów. Powstało wiele teorii próbujących
wyjaśnić to zjawisko. Stewart E. Guthrie, amerykański antropolog religii,
wyraził pogląd, że skłonność człowieka do antropomorfizacji bóstwa jest w ogóle istotą religii. Jest nieświadomą
strategią percepcyjną mającą na celu dopasowanie pozaludzkich
zjawisk do pojęć ludzkich; strategią ułatwiającą nam zrozumienie otaczającego
nas świata. [ 2 ]
Koncepcja Guthriego dobrze tłumaczy powody, dla których przyjęła się
antropomorfizacja bóstw, w niedostateczny sposób wyświetla chyba jednak przebieg
tego procesu. A mógł to być dość prosty proces utożsamiania wybitnych, długo
wspominanych dawnych kapłanów lub innych osób znaczących dla kultu bóstwa z samym bóstwem, proces ich stopniowego ubóstwienia. Ze zjawiskiem podobnym
spotykamy się w czasach późniejszych, gdy ubóstwiano na przykład faraonów
egipskich czy cesarzy rzymskich. W religii chrześcijańskiej takim na wpół boskim
kultem otacza się świętych czy tak znaczącą dla tej religii postać jak Matka
Boska. Innym sposobem personifikacji i antropomorfizacji bóstwa mógł być proces,
jaki obserwowaliśmy wcześniej w przypadku figurek paleolitycznych Wenus -
skojarzenie pewnych specjalnych właściwości człowieka z jakąś życiowo ważną,
ogólną ideą, w tym przypadku z ideą płodności.
Religia a seksualność
Z naszego krótkiego przeglądu najwcześniejszych dziejów religii wynika, że
pierwotne wierzenia religijne nie zawierały istotnych odniesień do seksualności
człowieka. Dlaczego były one tak aseksualne? Wiąże się to zapewne z przyrodniczym i kosmologicznym nastawieniem tych wierzeń. Najważniejszymi
problemami, z którymi uporać się musiała pierwotna umysłowość, było zewnętrzne
otoczenie człowieka, od niego bowiem w największym stopniu zależały jego losy. Z podobnym zjawiskiem mieliśmy do czynienia w znacznie późniejszym okresie antyku,
kiedy pierwsi filozofowie w racjonalny sposób próbowali najsamprzód zrozumieć
otaczającą ich przyrodę i trzeba było czekać dopiero na pojawienie się
Sokratesa, by przedmiotem zainteresowania uczynić samego człowieka oraz
społeczeństwo. Jak nadmieniliśmy już wcześniej, pierwsze znane nam wizerunki
antropomorficzne mogące mieć znaczenie religijne, czyli paleolityczne figurki
Wenus, odnoszą się do kultu płodności zwierząt i zdają się nie mieć w ogóle
charakteru erotycznego.
1 2 Dalej..
Przypisy: [ 1 ] Szarzyńska K., Łyczkowska K.,
Lipiński E., Popko M., Miłość i seks w kulturach Wschodu Starożytnego,
Agade, Warszawa 1996, s.
98. [ 2 ] S. E. Guthrie, Dlaczego
religia istnieje, tłum. Łukasz Nysler, Bez Dogmatu. « Religioznawstwo (Publikacja: 15-01-2012 )
Jerzy Adam KowalskiUr. 1958. W latach 1977-84 studiował nauki polityczne oraz psychologię na Uniwersytecie Warszawskim, a także - podyplomowo - dziennikarstwo na tymże Uniwersytecie. W 1980 roku uzyskał nagrodę Sekretarza Naukowego PAN im. A. Frycza Modrzewskiego. W latach 1975-77 był współpracownikiem, a następnie dziennikarzem "Trybuny Opolskiej" oraz "Sztandaru Młodych". W latach 1979-80 był sędzią piłkarskim Warszawskiego OZPN. W latach 1984-90 menedżer w firmach studenckich i akademickich w Warszawie. Następnie właściciel niewielkiego wydawnictwa. W latach 1994-95 wydawca i redaktor naczelny prasy lokalnej na Opolszczyźnie. W 1997 roku ukończył Studium Podatkowe Wyższej Szkoły Bankowej w Poznaniu i rozpoczął praktykę jako doradca podatkowy. Od 2008 roku jest szefem administracji Instytutu Badań Seksualnych w Opolu oraz współpracownikiem działu popularyzacji wiedzy tego Instytutu. Liczba tekstów na portalu: 5 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Mickiewiczowska zagadka: "A imię jego czterdzieści i cztery" | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 7685 |
|