Społeczeństwo » Etyka zawodowa i urzędnicza
ANAS BARBARIAE czyli Ministerstwo Uzdrawiania [1] Autor tekstu: Andrzej Gregosiewicz
Oskarżam Parlament, Ministerstwo Zdrowia i Urząd Rejestracji
Produktów Leczniczych o kłamstwo naukowe!
W kwietniu 2011 roku złożyłem do
Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów zawiadomienie o wprowadzaniu w błąd
konsumentów przez homeopatyczną firmę Boiron Sp. z o.o. Chodziło o niezgodne z prawdą oznaczanie „leku" oscillococcinum, który wg dystrybutora zawiera rzekomo
substancję czynną. W czerwcu otrzymałem odpowiedź UOKiK
(cytuję): "działania podejmowane
przez Spółkę mogą nosić znamiona praktyki naruszającej zbiorowe interesy
konsumentów, polegającej na naruszeniu obowiązków informacyjnych wynikających z ustawy 6 września 2001 r. — Prawo farmaceutyczne (Dz. U. Nr 45, poz. 271 z późn. zm.) oraz przepisów wykonawczych do tej ustawy(...)". Mimo
moich licznych próśb o przyspieszenie prac UOKiK nad tą sprawą, dopiero
13.10.2011 (po 7 miesiącach od zawiadomienia) otrzymałem enigmatyczną
informację: (cytuję): "(...) obecnie trwa
analiza i ocena materiału dowodowego zgromadzonego w toku przedmiotowego
postępowania (znak sprawy: RWA-403-22/11/JR)"
Jak widać, coś (ktoś?) przeszkadza
UOKiK w podjęciu decyzji. A ta, moim zdaniem, jest prosta, gdyż przedstawione
przeze mnie dowody są nie do obalenia. Dlatego spokojnie czekam na decyzję UOKiK
nakazującą firmie Boiron na — zgodne z prawdą — oznakowanie „leku", czyli
wyraźne poinformowanie pacjentów, że jedynym „czynnikiem leczniczym"
oscillococcinum jest niematerialny „bodziec
informacyjny". Druga opcja to wycofanie oscillococcinum z rynku leków. Powód?
Brak substancji czynnej, w związku z czym, zastosowanie miałoby oświadczenie
Głównego Inspektoratu Farmaceutycznego, uznające takie „leki" za fałszywe.
I nagle
buum! W dniu 16.12.2011
otrzymałem z Ministerstwa Zdrowia list (dołączam na końcu) dowodzący, że moje
zastrzeżenia wobec oznakowania oscillococcinum (skierowane do UOKiK!) nie mają
uzasadnienia. Zastanawiam się, skąd ta nagła inicjatywa. Czyżby oba urzędy
uzgodniły już stanowisko na korzyść firmy Boiron? Czy może MZ, które wysłało do
mnie ten list, chciało w sposób pozaproceduralny wywrzeć nacisk na UOKiK? Tego
się nigdy nie dowiem.
Wiem jednak doskonale, że
europejskie lobby homeopatyczne ma długie ręce. Czy,
aż tak długie, by wpłynąć na decyzję niezależnego, wysokiego urzędu państwowego? O tym przekonamy się wkrótce. Dlatego niektóre szczegóły sprawy
upubliczniam w niniejszym artykule.
"Żaden rząd nie ma prawa decydować, co
do prawdziwości naukowych zasad (...)"
Richard P. Feynman
Parlamentarny wstęp audiowizualny
(proszę
kliknąć)
Kłamstwo
W demokratycznym państwie każdy ma prawo do publicznego kłamania na każdy temat.
Pod warunkiem, że nie robi tym nikomu krzywdy. W Polsce karane są, i słusznie,
kłamstwa na temat holocaustu oraz zbrodni nazistowskich i komunistycznych.
Dziwne jest jednak, że wymienione akty ludobójstwa przedstawia się w sposób asymetryczny, chociaż wiadomo, że największą współczesną
katastrofą ustrojową był komunizm (100 mln ofiar). Dlatego jestem zdumiony, że
polski wymiar sprawiedliwości nie reaguje na kłamstwa młodych, lewicowych
„publicystów-humanistów" próbujących znaleźć okoliczności łagodzące dla
komunizmu.
Asymetria w traktowaniu ludobójczych ustrojów jest także zauważalna w mediach. W ciągu
ostatnich dwóch demokratycznych dekad, telewizory wykreowały wielu komunistów na
„mężów stanu", a rzeczywistych patriotów (pomijam bandytów i chuliganów) na
faszystów.
Wracając
do uczciwości mediów. Od 10 lat jestem zapraszany do dyskusji z kłamcami
naukowymi przed kamery TV. Od 6-7 lat zawsze odmawiam i zawsze wyjaśniam
dlaczego. Zdumieni dziennikarze nie mogą pojąć, że nie rozumiem zasady
konieczności wysłuchania racji obu stron. Jednak przez 10 lat walki z oszustami
leczniczymi nabyłem sporego doświadczenia i wiem doskonale, że dla widzów nie
mają znaczenia argumenty werbalne. Liczy się sama obecność oszusta w telewizorze, gdyż zdaniem widzów, TV nie mogłaby być tak cyniczna, żeby
zapraszać kłamców do dyskusji. Moja tam obecność uwiarygodniałaby więc jedynie
hochsztaplerów. Zwłaszcza, gdyby dziennikarz podsumował dyskusję standardową
konkluzją, że „prawda leży pośrodku".
Na
zakończenie tego tematu jedno pytanie. Co Państwo sądzą o tych najbardziej
postępowych, zwłaszcza całodobowych stacjach TV, dla których pedofil zwykły to
monstrum, zaś — Daniel Cohn-Bendit (przyjaciel Adama Michnika), również
pedofil, chwalący się publicznie swoją dewiacją, to bohater walki o „sprawiedliwość społeczną"?
Co Państwo
sądzą o dziennikarzach zachwyconych tym „intelektualistą", jednym z twórców
komunistycznego Ruchu 22 Marca, który (jako Czerwony Dany) swoje pierwsze
znane publiczne wystąpienie poświęcił walce o swobody seksualne?
Kłamstwo naukowe
Jeżeli
kłamstwa na temat przyczyn wojny jaruzelsko-polskiej odchodzą powoli w niepamięć, a Czerwony Dany zamiast do więzienia trafia do polityki i jest
postrzegany jako „autorytet moralny", to, co dopiero mówić o tym, by opinia
publiczna interesowała się kłamstwami naukowymi.
Sądzę, że
prawie 100% Polaków nie ma pojęcia, czy kłamstwo naukowe ma jakiekolwiek
znaczenie dla jednostki. Nie budzi to mojego zdziwienia, gdyż nawet prokuratura
prezentuje totalne desinteressment tym tematem.
Kłamstwo naukowe medyczne (indywidualne)
Jedyną
dziedziną, w której kłamstwo naukowe budzi dość wyraźne emocje w społeczeństwie,
jest medycyna. Nie muszę wyjaśniać, dlaczego.
Na
szczęście, kłamliwe wyniki naukowych badań medycznych, zwłaszcza tych
spektakularnych, podważających całą dotychczasową wiedzę o leczeniu chorób, są
wielokrotnie sprawdzane i raczej prędzej niż później, kłamca naukowy zostaje
zmuszony do zmiany zajęcia na mniej prestiżowe (mop zamiast mikroskopu).
Kłamstwo naukowe medyczne (instytucjonalne)
Gorzej
przedstawia się sprawa, gdy w sprawach metod leczniczych kłamie nadrzędna
instytucja państwowa, czyli Ministerstwo Zdrowia (szczegóły dalej).
Jest to
ten rodzaj instytucji, której funkcjonowanie wymaga bezwzględnej uczciwości; od
każdej bowiem decyzji może zależeć zdrowie całego społeczeństwa.
Istnieje
jednak pewien problem. Instytucjonalne
kłamstwo naukowe jest bezkarne. A gdy przypadkiem jest ono zgodne z wadliwym prawem — mamy do czynienia z prawdziwym dramatem. Kierownicza rola Ministerstwa
Zdrowia staje się wtedy podobna (w niepodważalności decyzji) do kierowniczej
roli partii w państwie totalitarnym i oczywiście groteską oraz kpiną z ludzi
chorych.
Zrozumiałe, że bezpośrednią przyczyną jest oportunizm urzędników; łatwiej (i
bezpieczniej) jest popełnić kłamstwo naukowe będąc w zgodzie z prawem, niż
próbować wadliwe prawo zmienić.
Propozycja penalizacji kłamstwa naukowego
Jeden z członków-założycieli Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów oraz członek British
Humanist Association, proponuje uzupełnić polski Kodeks Karny o
nowy artykuł, z którego dwa punkty cytuję niżej. Autora przepraszam, że pozwoliłem sobie na
śladowe przestawienie akcentów.
Oto ta
propozycja:
1. Kto publicznie i ze szkodą dla innych podaje nieprawdziwe dane naukowe
podlega karze grzywny, ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności do 6
miesięcy.
2. Tej samej karze podlega, kto w tym celu posługuje się świadomą manipulacją
lub zaprzecza faktom naukowym.
Pomysłodawca tego prawa uważa, że nada ono nowe wartości społeczeństwu
demokratycznemu i trafnie konkluduje, że „demokracja bez wartości zamienia się w jawny lub zakamuflowany totalitaryzm" . Ma oczywiście rację, gdyż kłamstw
naukowych pochodzących z ustawodawczych lub rządowych instytucji nie ma jak
zawetować.
Dlatego
też, Richard P. Feynman, geniusz
fizyki teoretycznej — już wiele lat temu sformułował zasadę, która powinna być
traktowana, jako demokratyczny dogmat:
"żaden rząd nie ma prawa decydować, co do prawdziwości naukowych zasad
(...)".
Kłamstwo globalne
Ktoś
mógłby wspomnieć o zwróceniu się po radę do Światowej Organizacji Zdrowia.
Przestrzegam. WHO uważana jest powszechnie za najbardziej skorumpowaną
międzynarodową organizację, zatrudniającą medycznych ignorantów. Dowód jest
oczywisty: trwająca kilkadziesiąt lat akceptacja leczenia malarii (także
gruźlicy i AIDS) „lekami" homeopatycznymi. Ilu dokładnie ludzi zabiło tego
typu leczenie trudno jest ustalić, ale pamiętając, że
rocznie zapada na malarię
300-500 milionów osób, z których 3 miliony (najczęściej dzieci do 5 r.ż.) szybko
umiera,
można w przybliżeniu ustalić ogólną liczbę ofiar WHO. Pamiętając,
że postępowi lekarze, powołując się na WHO, już od wielu lat zakładają w Afryce i Azji mnóstwo klinik homeopatycznych, ich
ofiary możemy liczyć w setkach tysięcy (szacunek b. ostrożny) lub raczej w milionach.
Obliczono,
że w tylko w RPA zmarło przedwcześnie z powodu różnych chorób leczonych
homeopatycznie 365 tysięcy pacjentów.
Teraz
widać, jak silne jest lobby homeopatyczne, skoro do dzisiaj WHO utajnia przed
opinią publiczną dokładne dane na temat liczby zgonów w Trzecim Świecie po
„leczeniu homeopatycznym".
A w Anglii, do dzisiaj, ludziom wyjeżdżającym na tereny endemicznie zagrożone
malarią, apteki proponują antymalaryczne „leki" homeopatyczne.
Kłamstwo naukowe w polskich instytucjach państwowych
Przykro mi
to mówić, ale polskie władze publiczne bez żadnych zahamowań ingerują w Naukę
(przez duże N). Kilka lat temu ustawodawca zakpił sobie z polskich naukowców i ustalił przez głosowanie, że w Polsce przestało obowiązywać prawo Avogadra,
II zasada termodynamiki i kilkanaście innych uniwersalnych praw naukowych.
Związane to było bezpośrednio z legalizacją homeopatii.
Technologia bowiem produkcji tzw. „leków" homeopatycznych jest sprzeczna ze
wszystkimi (!) prawami nauk podstawowych.
Nic więc
dziwnego, że gdy przedstawiałem na wykładzie dla studentów IV roku Wydziału
Lekarskiego Uniwersytetu Medycznego szczegóły tej technologii (wraz z filmem)
oraz cytowałem rozporządzenie Pani Ewy Kopacz o leczeniu poważnych chorób wysoko
rozcieńczonymi „lekami" homeopatycznymi, 200 osób wyło ze śmiechu przez 1,5
godziny. Oczywiście upominałem ich ostro, że nie należy obrażać urzędującego
Marszałka Sejmu Rzeczypospolitej, ale zakrzyczano mnie. Epitetów nie powtórzę.
1 2 3 4 Dalej..
« Etyka zawodowa i urzędnicza (Publikacja: 15-01-2012 )
Andrzej GregosiewiczProfesor zwyczajny, kierownik Katedry i Kliniki Ortopedii Dziecięcej Uniwersytetu Medycznego w Lublinie. Od 2001 roku prowadzi walkę z oszustwami leczniczymi typu homeopatii, bioenergoterapii, radiestezji i innymi rodzajami tzw. "medycyny alternatywnej". Opublikował na ten temat ponad 80 artykułów w mediach papierowych i elektronicznych. Jest „ojcem chrzestnym” akcji medialnej przeciwko homeopatii. W 2008 roku, głównie na skutek Jego konsekwentnej działalności publicystycznej oraz wygrania procesu sądowego z Izbą Gospodarczą Farmacja Polska oraz producentami "leków" homeopatycznych, rozpoczęła się szeroka debata publiczna na temat wartości leczniczych tego sposobu terapii. Jest członkiem-założycielem Klubu Sceptyków Polskich. W 2011 roku Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, na wniosek prof. Andrzeja Gregosiewicza, rozpoczął - bezprecedensową w Europie - procedurę wyjaśniającą, czy homeopatyczny koncern Boiron (filia w Polsce) nie prowadzi praktyk niezgodnych ze zbiorowym interesem konsumentów. Liczba tekstów na portalu: 26 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Jasnowidzenie czy ciemnomyślenie? | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 7688 |