|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Felietony i eseje Instynktowna i słuszna anglicyzacja (westernizacja) [2] Autor tekstu: Piotr Napierała
Dwa kraje — dwie postawy. Francuz, a wiec przedstawiciel kraju o kulturze wojującej aktywnie z dominującą na
Zachodzie kulturą anglosaską Frédéric Martel — socjolog,
dziennikarz, autor takich książek jak: Mainstream.
Co podoba się wszędzie na świecie i Polityka
kulturalna Stanów Zjednoczonych, tą pierwszą wspomnianą pozycję pisał
nie z zamiarem skrytykowania czy obrony kultury popularnej, dokonania rzetelnej, a zarazem przystępnej analizy kultury pojmowanej jako przemysł.
Mamy tu więc postawę człowieka, który godzi się z rzeczywistością i nie walczy z wiatrakami.
Polak dr Marek Pieniążek, adiunkt w Instytucie Filologii Polskiej
Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie, próbuje jednak zaklinać rzeczywistość.
Rozmawiałem z nim i słuchałem jego wykładu w Gnieźnie w zeszłym roku na
konferencji poświęconej kulturze Europy Środkowo-Wschodniej. W swoim wystąpieniu
mówił on o potrzebie stworzenia specyficznie polskiego modelu racjonalności, o co zabiegał już, wg niego Mickiewicz w 1832 pisząc esej o duchu narodowym.
Dr Pieniążek jest żywo zainteresowany tym, by polska młodzież nie oceniała
siebie z perspektywy anglosaskiej ponowoczesności, lecz wypracowała własne
nowoczesne spojrzenie, by pozostali Polakami, a nie Europejczykami np. spod
Grudziądza [ 8 ]. W rozmowie ze mną dr Pieniążek wyrażał się negatywnie o systemie punktacji
publikacji naukowych dającym dwakroć więcej punktów za tekst w języku
angielskim niż w jakimkolwiek innym europejskim, uważając to za dość
nachalne promowanie anglosaskiego ducha i europeizmu jednocześnie. Nie zgadzałem
się z nim wówczas, uważając język angielski za warunek komunikowania się z resztą kontynentu, a więc moje podejście było czysto praktyczne, choć może
moja sympatia dla tego co brytyjskie i (w mniejszym stopniu) tego co amerykańskie
nieco wpłynęła tu na moją opinię. Rozumiem generalnie jego racje, ale
wydaje mi się, że chce on ulepić coś z niczego i zaklinać rzeczywistość,
która jak zwykle nie posłucha.
Na
tej samej konferencji zaprezentowałem artykuł-referat dotyczący wpływów
brytyjskiej myśli politycznej na polską w czasach oświecenia [ 9 ].
Pisałem w nim m.in.: „...Polska
ma do Brytyjczyków pewien zadawniony żal. Polacy wyrzucają im, że, mimo, iż
oba narody kochają wolność, nie pomogli Rzeczpospolitej w 1939 roku, a także w 1772 i 1792 roku. W tym pierwszym przypadku mamy do czynienia z przekłamaniem;
Wielka Brytania pomogła nam na tyle ile mogła w pierwszym etapie II wojny światowej,
zaś w XVIII wieku, Wielka Brytania i Polska były dla siebie państwami zbyt
egzotycznymi by zawiązać
sojusz…", a dalej: „...Biorąc
pod uwagę ustalenia Pawła Janczewskiego można pokusić się o stwierdzenie,
że jeśli Brytyjczycy wykorzystaliby niezdecydowanie w prowadzeniu polityki
zagranicznej carycy Elżbiety (1741-1762) mogliby może zahamować lub spowolnić
wzrost wpływów rosyjskich w Polsce. Jednak w czasach
Katarzyny II taki wpływ nie byłby już skuteczny…".
Artykuł mój kończył się słowami: „...Wbrew powszechnemu krzywdzącemu
mniemaniu Brytyjczycy nieraz udowodnili, że potrafią walczyć o cudzą wolność.
Gdy w listopadzie armia gen.
Aleksandra Suworowa pojawiła się na wschodnim brzegu Wisły i rozpoczął się
szturm i rzeź Pragi, minister pełnomocny
Wielkiej Brytanii w Rzeczypospolitej (w l. 1792-1794), płk.
Gardiner, oraz nuncjusz papieski, Lorenzo Litta, ubłagali rosyjskiego
wodza o darowanie życia mieszkańcom stolicy. W czasie rzezi Pragi Gardiner
udzielił schronienia 300 osobom, co wpędziło go w długi, których spłata
zatrzymała go w Warszawie aż do 1797 roku. Problemem był więc nie brak
zainteresowania brytyjskiego, lecz fakt, że Polska, w przeciwieństwie do np. Belgii
leży zbyt daleko od Londynu…".
Napisałem
to dlatego, że chciałem jakoś ustosunkować się do dominującej w polskiej
humanistyce skłonności do manifestowania obrony „polskości" przed obcymi
wpływami, i podkreślania ważności polskich dokonań w perspektywie światowej.
Nasze elity gniewa przykładowo oczywisty fakt, ze nie jesteśmy zbyt dobrym
materiałem na sojusznika militarnego, albo, że dla nowojorczyków Polska ma
znaczenie głównie jako miejsce , w którym mieszkali sławni żydowscy
adwokaci i lekarze przed holocaustem, i że polskość jako kategoria pozytywna
do USA nie dociera a jedynie odnotowano tam „Litwina" Miłosza, i anarchizującego
„internacjonalistę" Kapuścińskiego (o czym wspomina m.in. Paweł Smoleńskie w „GW"). Gniewa Polaków "ignorancja" Zachodu, np. gdy brytyjska
dziennikarka pochwaliła „Ogniem i mieczem" Hoffmana, tylko nie rozumiała
„czemu ci jedni Rosjanie walczą z tymi drugimi Rosjanami". Wiedza o tym
Zachodowi do szczęścia nie jest potrzebna. Dla Brytyjczyka to Francja, Belgia
czy Holandia są punktami odniesienia, Dla Amerykanina — są nimi Kanada,
Meksyk, Rosja i Japonia. Rosja, Ukraina i Polska wysyłają na tyle słabe sygnały
kulturowe, że w oczach Zachodu są jedną całością. I musi tak być bo te
trze kraje nie różnią się aż tak bardzo filozofią bycia i życia, a jedynie stopniem dokonanej w nich westernizacji.
Jestem
historykiem, co w warunkach polskich oznacza, że oczekuje się ode mnie
wspierania martyrologii. Pamiętam jak na informację, kim jestem z zawodu,
spytano mnie od razu co sądzę o krzyżu papieskim w Oświęcimiu i żądaniach
żydowskich by go usunąć. Nie powiedziałem wówczas prawdy, że uważam obie
strony sporu za debili, którzy myślą, że ich krzywda jest zawsze najświętsza i najważniejsza i brak im podstawowej empatii oraz, że opinia publiczna zbyt
łatwo zakłada, że ten co cierpi ma zawsze rację. Pracuję w bibliotece UAM i widzą na własne oczy jakie publikacje do niej przychodzą; prócz zatrzęsienia
prac o Janie Pawle, Unii Europejskiej, poezji podwórkowej i pewnej liczbie konkretnych wartościowych dzieł naukowych, dużo napływa
książek martyrologicznych, które np. przedstawiają wydarzenia wołyńskie,
jakby Polacy nigdy nikogo nie zlikwidowali, a wiemy przecież, że było
inaczej, dlatego tak bardzo spodobał mi się cykl „Anty-mitologia narodowa" w „Faktach i Mitach", gdzie opisywane są zbrodnie dokonywane przez Polaków
na Ukraińcach, Żydach, a nawet na jeńcach z Wehrmachtu (np. gdy w papierach
mieli — nie daj boże — wpisany udział w kampanii wrześniowej). Sam
fakt, że nasza humanistyka w ogromnym procencie
podlega polskiej polityce historycznej, pokazuje jak bardzo martwa i słaba
jest nasza oryginalna kultura. Lepiej, zachowując Kochanowskiego i Krasickiego,
przyjmijmy anglosaski dystans za swój.
1 2
Przypisy: [ 8 ] M. Pieniążek, „Gdy język ojczysty staje się coraz bardziej obcy.
Edukacja w poszukiwaniu polskiego paradygmatu humanistycznego", w: K. Święcicki
(red.), Europa Środkowa i Wschodnia jako przestrzeń spotkania. Na szlakach
tradycji kultury, Gnieźnieńska Szkoła Wyższa Milenium Gniezno 2012,
s. 123-133. [ 9 ] P. Napierała, „Stosunki brytyjsko-polskie, a zainteresowanie brytyjskimi
wzorcami politycznymi w Rzeczpospolitej w XVIII wieku", w: K. Święcicki
(red.), Europa Środkowa i Wschodnia jako przestrzeń spotkania. Na szlakach
tradycji kultury, Gnieźnieńska Szkoła Wyższa Milenium Gniezno 2012,
s. 73-83. « Felietony i eseje (Publikacja: 30-03-2012 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 7902 |
|