|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Felietony i eseje Kazanie palmowe Autor tekstu: Wojciech Terlecki
Jako niewierzący katolik (tak, tak są i tacy -
prawdopodobnie najliczniej reprezentowani wśród duchowieństwa) realizuję się
wchodząc w rolę niewierzącego praktykującego i udaję się z rodziną do kościoła.
Musi być ku temu specjalna okazja związana z mocno zakorzenionymi kulturowo,
tradycyjnymi świętami. W takich momentach, w świątyniach gromadzi się więcej
niż zazwyczaj ludzi, co pozwala mi przypuszczać, że wzrasta w domach bożych
reprezentacja agnostyków wszelkiej maści. Staram się z życia brać jak najwięcej
dobrego maksymalnie korzystam z czasu spędzonego w kościele. Zaletą udziału
we mszy świętej jest możliwość śpiewania bez żadnego zażenowania własnymi
możliwościami wokalnymi (osobiście uważam, że mam dobry głos, chociaż
tego twierdzenia dawno nie konfrontowałem z innymi). Zadanie znacznie ułatwia
możliwość czytania tekstu wyświetlanego na specjalnej tablicy, bo przecież
dla tak okazjonalnych wizyt uczenie się na pamięć pieśni byłoby
nieekonomiczne. Ponieważ przychodzę tam z własnej woli, jako jeden z niewielu uważnie wsłuchuję się w kazanie. Przesłanie do wiernych, jakie
zostało wygłoszone w Niedzielę Palmową, było szczególnie dla mnie inspirujące.
Po tradycyjnym przecenianiu cierpienia Jezusa, przyszedł czas na interpretację
słów wypowiedzianych na krzyżu. Refleksja o skali poniżenia Jezusa i bólu,
jakiego doświadczał, nasuwa mi się po porównaniu wydarzeń z piątku zwanego
Wielkim, do codziennych problemów ludzi, których możemy spotkać w naszym życiu.
Doświadczanych przez choroby, niedołężnych w wyniku starości, lub żyjących w zdecydowanie mniej przyjaznych miejscach niż my, gdzie głód tortury i prześladowania,
poniżanie i inne nieszczęścia zdają się nic nie robić z tego, że mamy XXI
stulecie.
Przejmując się losem zbawiciela, zdecydowanie mogę
stwierdzić, że ani on jedyny, ani pierwszy lub ostatni. "Nie
dała mu matula sukienki". Unikając nadmiernego wzruszenia, mogłem wsłuchać
się w treść kazania dotyczącego zdania, jakie Jezus wypowiedział tuż przed
śmiercią: "Eloi, Eloi, lema sabachthani?".
Któryś z ojców kościoła przepuścił przez cenzurę ten wyraz bezsilnej
rozpaczy i teraz trzeba się gęsto i pokrętnie tłumaczyć z tych oczywistych w sytuacji skazańca słów.
Bez wnikania w szczegóły długiej przemowy kapłana,
chodziło o to, że człowiek-bóg, w tej właśnie chwili przyjął na siebie
wszystkie grzechy ludzkie i stał się bardziej ludzki. Grzechy tak strasznie go
zabolały, że poczuł się bardzo samotny i zstąpił do piekieł po jeszcze więcej
grzechów, w końcu nie wytrzymał i powiedział, co powiedział. Mistrzostwo świata w owijaniu w bawełnę. Nie za darmo teologowie nadają sobie tytuły naukowe.
Ja też poczułem się samotny, bo mam uzasadnione
podejrzenie, że tylko ja wśród tłumów to zauważyłem. Gdybym był w Hyde
Park'u, mógłbym zawołać: „Kto uważa, że ten facet wygaduje kosmiczne
farmazony?", licząc na kilka rąk wzniesionych do góry, ale tu okoliczności
nie sprzyjały spontanicznym wystąpieniom. Nie ma co narzekać, na szczęście
teologowie pojawiają się czasami w mediach i dają popisy logiki i przywiązania
do tematu.
Niedawno pan profesor z Uniwersytetu Kardynała S. Wyszyńskiego,
na pytanie zadane przez dziennikarza radiowego, dotyczące możliwego motywu
mordu we Francji, opowiadał coś w stylu, że każdy chrześcijanin powinien
poczuć w sobie żyda… . Dużego czy małego?
Zauważyliście, że dziennikarze, a właściwie prowadzący audycje, z komercyjnych stacji radiowych mówią cały czas uśmiechając się?
To sztuczne kreowanie sympatycznego i przyjaznego nastroju,
da się wyraźnie wychwycić w głosie. W opozycji do szczerzących się
prezenterów, można postawić starsze panie uczestniczące we mszy świętej.
Posiadają one niezwykłą i pewnie zanikającą umiejętność śpiewania zaciśniętym
gardłem naturalnym falsetem, którego
nie powstydziliby się wokaliści Modern Talking. W wyniku tych zabiegów
wokalnych, bez względu na treść pieśń brzmi ona jak zawodzenie i lamet, co
znakomicie wpisuje się w klimat widowiska. "Nie
ma kolebeczki, ani poduszeczki".
No to wracam do szykowania koszyczka ze święconką.
« Felietony i eseje (Publikacja: 04-04-2012 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 7918 |
|