|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Religie i sekty » Islam » Dysydenci
Umiarkowanie w okowach cenzury Autor tekstu: Aisha Ashraf
Na
początku tego roku przyłączyłam się do tysięcy innych stron internetowych
sprzeciwiających się Protect IP Act i Stop Online Piracy Act — ustawom sporządzonym w celu ograniczenia wolności wypowiedzi. Byłam przekonana, że są to moje
pierwsze doświadczenia z cenzurą.
Jednak
faktycznie byłam jej poddawana przez ostatnie dziesięć lat — odkąd tylko
stałam się muzułmanką.
Wychowano
mnie w duchu chrześcijańskim, uczęszczałam nawet do szkoły przyklasztornej,
jednak siostry zakonne uznały moje nieustające pytania za irytujące i zamiast
udzielania odpowiedzi stwierdziły, że jestem nad wiek rozwinięta. Uznałam więc,
że religie są dla mięczaków.
Jestem
jednak typem ciekawskim i chcę wszystko wiedzieć (zaczynacie rozumieć moje
siostry zakonne, prawda?...) więc przeczytałam kilka książek i znów się
okazało, że w mojej głowie rodzą się pytania. Tym razem jednak pojawiły się
sensowne odpowiedzi. Byłam całkowicie zaskoczona. Rok później wypowiedziałam
wyznanie wiary, szahadę, i przeszłam na islam.
Z
niesłabnącym zapałem nowo nawróconej osoby pochłaniałam różne książki,
żeby poszerzyć swoje horyzonty. Po wyczerpaniu się możliwości mojej
lokalnej biblioteki udałam się do księgarń islamskich i to właśnie tu
napotkałam książki, które wprowadziły mnie w zakłopotanie. Znalazłam w nich rozdziały sugerujące, żebym unikała kontaktów z niemuzułmanami; inne
traktowały o powinnościach żony wobec jej męża: ciągłe proszenie go o pozwolenie na wszystko, nie zwracanie się do niego po imieniu, bezwarunkowe
zaspokajanie jego pragnień w łóżku… Potem pojawiły się książki nakazujące
mi zakrywanie głowy i pozbycie się odtwarzacza CD, oraz zakazujące depilacji
brwi.
Uzmysłowiłam
sobie, że nie jest to ten islam, który znałam, i próbowałam tłumić rodzące
się niepokoje, kładąc je na karb nieprzekładalnych różnic kulturowych. Ale
chodziło tu o coś więcej, szły bowiem za tym programy polityczne. Wertując
Koran w poszukiwaniu dowodów na to, że faktycznie powinnam przywdziać hidżab,
znalazłam tylko sugestie, żeby ubierać się skromnie. To było zastanawiające.
Czy coś przeoczyłam? Wszystkie te kobiety męczące się z zakrytymi głowami w czasie letnich upałów… przecież wszystkie nie mogą się mylić!
Noszenie
okryć było początkowo trendem kulturowym z czasów przedislamskich.
Dzisiejsze kobiety zakładają hidżab żeby dać wyraz polityczno-religijnym
przekonaniom i określają ten gest mianem „religijnej powinności", ku
powszechnej rozpaczy starszych kobiet, które cieszyły się, gdy wreszcie mogły
się od tego uwolnić. Islam uznawał prawa kobiet na długo przed ruchami
feministycznymi, jednak w społeczeństwach partriarchalnych konwencje kulturowe
pozostały skostniałe i wciąż były przyczyną ucisku. W jaki sposób Koran mógł
1400 lat temu zabraniać kobietom prowadzić samochód? W Arabii Saudyjskiej wciąż
grozi im za to kara więzienia.
Nie
jest łatwo znajdować odpowiedzi. Na szczęście posiadam wykształconych
przyjaciół muzułmańskich, którzy pomogli mi rozpoznać wiele twarzy
radykalizmu i nauczyli mnie zaufania do własnego rozumu, jednak nie każdy ma
tyle szczęścia. W teokracjach, dyktaturach i krajach o wysokim stopniu
analfabetyzmu, ludzie chcąc coś zrozumieć muszą polegać na zdaniu imamów,
szejków i muftich, pomimo tego, że w islamie nie ma miejsca na duchownych, którzy
mieliby prawo nakazywać innym przestrzeganie religijnych przykazów. Wielu
ludzi nie ma dostępu do Koranu napisanego w ich ojczystym języku. Chociaż
zdolność zapamiętania i recytowania całego Koranu po arabsku jest rzeczą
nader chwalebną i kto tego dokona zasługuje na tytuł hafiza, nie przywiązuje
się dużej wagi do zrozumienia zawartych tam słów. Powiedziano mi, że tłumaczenie
nigdy nie odda prawdziwego znaczenia i zamiast tego powinnam skupić się na
nauce arabskiego i na doskonaleniu wymowy. Ale w ten sposób wierna wykładnia
islamu jest poza zasięgiem wielu ludzi.
Cenzura
zawsze idzie w parze z jakąś formą propagandy, a świat muzułmański jest
przesycony obydwiema. W pogoni za autopromocją, organizacje islamskie napędzane
przez petrodolary i potężnych sprzymierzeńców politycznych, których można
za nie kupić, utrudniają zwykłym muzułmanom zrozumienie swojej własnej
religii, nie mówiąc już o ludziach innych wyznań.
Dysydenci
uciszani są przez radykałów. Zapytajcie o to Hanzę Kaszgariego (choć to może
być trudne), który odsiaduje właśnie wyrok w saudyjskim więzieniu za „bluźniercze
tweetowanie". Mentorski palec radykalizmu dosięga nawet krajów
demokratycznych, chrześcijańskich i świeckich krajów. Salman Rushdie i Tarek
Fatah stale doświadczają jego jadowitości za wyrażanie swych opinii.
My,
umiarkowani muzułmanie, znajdujemy się dziś między młotem a kowadłem. Zachód
przygląda się nam podejrzliwie z uwagi na terroryzm ekstremistów i biurokratyczne krzewienie „poprawności politycznej". Jeżeli jednak
zabieramy głos, żeby wyjaśnić nieporozumienia, spotykamy się z groźbami i potępieniem ze strony ludzi podających się za naszych braci i siostry w wierze.
Milczenie
okazuje się jedynym rozwiązaniem. Jeśli to nie jest cenzura, to co nią jest?
(p)
Tekst oryginału
Tekst ukazuje się równolegle na portalu Eurosilam.
Expatlogue,
1 marca 2012r.
« Dysydenci (Publikacja: 25-04-2012 )
Aisha Ashraf Irlandka, która przeszła na islam. Mieszka z mężem, Pakistańczykiem i trójką dzieci w Kanadzie. Prowadzi blog Expatlogue. Strona www autora
| Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 7977 |
|