Tematy różnorodne » Na wesoło
Kruk krukowi oka nie wykole Autor tekstu: Marcin Kruk
Mówią ludzie, a mówią uczenie,
że to nie gwiazdy są, tylko kamienie i że nikt na nie nie czeka. — Cyprian Kamil Norwid
Wątpliwe, czy bóg jest matematyką, gdyż wynikałoby z tego, że dwa razy dwa jest pięć, a jak Bóg zechce to będzie więcej, bo
jego istotą jest wolna wola. Może jest kreatywną księgowością, ale nie
wolno tego mówić dzieciom, gdyż była by to demoralizacja i podważanie chrześcijańskich
wartości. Nieliczni mówią do nielicznych, że Bóg jest matematyką i proszą, żeby maluczkim tego nie powtarzać, bo maluczcy wiadomo, nawet jeśli
będą zdawać egzamin maturalny z matematyki, to przecież nie mają do niej
naturalnych skłonności, więc należy ich wdrażać raczej do prostych zasad
kreatywnej księgowości.
Ksiądz Michał uczy maluczkich, że należy dążyć do świętości.
Nie mogę powiedzieć dzieciom, żeby dążyły do świętości
podczas przerw, ale kiedy przychodzi mi pilnować porządku na korytarzu
podczas przerwy, mam na to ochotę. Ksiądz Michał codziennie wynosi się na ołtarze,
więc jemu łatwiej. Jednak o twierdzeniach, że Bóg jest matematyką,
dyskutować nie chce. Nasz matematyk, który w młodości uważał, że
matematyka jest boska, osiągnąwszy wiek męski, wiek klęski, twierdzi, że
tylko święci nadają się do uczenia matematyki dzieci od kołyski
matematycznie zaniedbanych.
To interesujące, jeśli Bóg jest matematyką, to w przedszkolach zamiast religii powinna być matematyka.
Uczenie przedszkolnych dzieci matematyki jest rozkoszą i odsłania
misterium ludzkiego umysłu.
Kruk krukowi oka nie wykole. Autor tego powiedzenia najwyraźniej
znał niezbyt sympatyczną skłonność kruków do wydziobywania oczu. Atakują
tak głównie małe sarny, które oślepione stają się ich bezbronnym łupem.
Natura jest okrutna, o czym nie należy przypominać
katechetom opowiadającym dzieciom jak Bóg stworzył świat i jak to wszystko
świetnie zaplanował. Wyznawcy tezy, że Bóg jest matematyką, wiedzą że
natura jest tak okrutna, że raczej nie mógł jej stworzyć żaden dobry Bóg.
Taka definicja pozwala jednak ominąć pewne problemy, ale w myśl zasady
„kruk krukowi oka nie wykole" nie należy z tej definicji wyciągać zbyt
daleko idących wniosków, żeby nie psuć roboty księdzu Michałowi.
Normalnie rzadko wpadamy sobie z księdzem Michałem w oczy. Chłodne skinienie głowy starcza za pozdrowienia. Wczoraj jednak były
imieniny kolegi, siedzieliśmy obok siebie i nie wiedząc najwyraźniej co począć z milczeniem, ksiądz Michał zdał mi pytanie, które musi go dręczyć. Zapytał
jak ateiści znoszą myśl o śmierci. Diabli wiedzą dlaczego, ale odpowiedziałem,
że tak jak bocian patyczki do gniazda. Pomyślałem nawet, że zachowałem się jak
jego uczniowie, nieustanie kpiący z kipiącego cudami cudaka.
Ksiądz Michał nie obraził się, dostrzegłem na jego
ustach uśmieszek, może nawet pomyślał to samo, że zachowuję się jak jego
uczniowie. Siedzący po drugiej stronie stołu Tomek podsunął nam ciastka.
Z ustami pełnymi sernika ksiądz Michał powiedział, że
pyta mnie na poważnie. Jego pucułowata
twarz wydała mi się teraz znacznie bardziej sympatyczna.
— Widzi pan — zacząłem i miałem wrażenie, że się
skrzywił słysząc słowo „pan" — ateiści nie mają świętych ksiąg,
ani jakiegoś nauczania, więc nie da się powiedzieć co ateiści myślą o śmierci.
Mogę powiedzieć o sobie, traktuję ją bez lęku, nawet z sympatią, bo myśl o życiu wiecznym byłaby przerażająca.
— I nie przeraża pana pustka, bezsens życia, po którym
nic już nie ma?
Zastanawiałem się, który z nas powinien napisać książkę
„Jak zostałem kosmitą?" Ten młodszy prawie o dziesięć lat mężczyzna w sutannie wydawał mi się przybyszem z innej planety. Jedyną właściwą
odpowiedzią mogło być wzruszenie ramion.
Już miałem się nachylić i szepnąć mu do ucha, że wiem, iż go w dzieciństwie porwali kosmici, kiedy mnie olśniło i powiedziałem, że zgadzam
się z teologami twierdzącymi, że Bóg jest matematyką, i że życie jest
tylko jedną skończoną wartością w nieskończonym szeregu liczb.
Kto tak mówi, zaniepokoił się ksiądz Michał.
Zauważyłem, że rozmowy w pokoju ucichły i że jesteśmy
obserwowani. Powiedziałem, że
wielu teologów tak mówi, że jest nawet taki jego imiennik, ksiądz, profesor,
astronom, członek Papieskiej Akademii. Na wszelki wypadek dodałem że papież
go bardzo cenił, wiedząc że dla księdza Michała w całej historii Kościoła
był tylko jednej Papież, więc nie trzeba mówić który.
Milczał, sięgnął po kolejny kawałek sernika, a oczy
grona zawisły na jego ustach. Usta mieliły sernik na przemieszaną z śliną
masę. Połknął.
— To jak ateiści znoszą myśl o śmierci — zapytał.
Oczy grona przeniosły się na moje usta i zastanawiałem
się czy sięgnąć po sernik, czy raczej rzucić jakąś kwestię.
— Ateiści
to
nie jest karna armia wyznawców, to banda heretyków, z których każdy szuka własnych
myśli.
— Ale cel? Jaki jest cel życia bez celu — wykrzyknął
tryumfalnie ksiądz Michał.
Grono znieruchomiało, przerzucając ponownie wzrok na
mnie.
Carpe diem
— palnąłem i sięgnąłem wreszcie po ten sernik.
— Czyli moralny nihilizm — zagrzmiał młody kapłan,
spoglądając na grono, czy zaliczyło punkt na jego korzyść.
— Przeciwnie, człowiek to zoon politykon (widziałem, że nie łapie, ale obawiałem
się, że i grono może mieć trudności), dobry
dzień to dobre towarzystwo, życzliwe i bez głupców. Dobre życie ma wiele
dobrych dni.
— Nie rozumiem pana — mruknął — powiedział pan, carpe
diem, czyli życie dla samej przyjemności.
— Bo pan (tym razem podkreśliłem słowo pan) nie rozumie
jak wiele przyjemności czerpiemy z obcowania z innymi, to inni są naszym
sensem życia.
— Czyli akceptuje pan chrześcijańskie wartości, tylko
bez Boga?
— Broń boże.
— Jak to?
— Inni są dla mnie wartością samą w sobie, a nie tylko
jako bracia w Chrystusie Panu.
Grono zamarło odrobinę bardziej, zastanawiałem się, czy
ktoś się wtrąci, ale nie było z nami dyrektora i publiczność nie była
spięta.
— Więc śmierć jest dla pana po prostu końcem przyjemności? A co jeśli jest Bóg, co jeśli zapyta pana, co uczyniłeś dobrego w życiu?
Wzruszyłem ramionami -
Odpowiem prawdę i tylko prawdę,
że żyłem dla przyjemności dobrego obcowania z innymi.
— I jak Mu pan wytłumaczy swoją niewiarę?
— Normalnie, jak człowiek człowiekowi, on też w siebie
nie bardzo wierzy, więc kruk krukowi oka nie wykole.
Połowa grona parsknęła śmiechem, zapewne raczej ze względu
na moje nazwisko niż na treść wypowiedzianej kwestii.
— A co jeśli Bóg jest
matematyką — zapytała Marta.
— Wtedy może się okazać, że matematyka sama w sobie nie
posiada świadomości i to jest właśnie to, co podejrzewam.
Ksiądz Michał gwałtownie odsunął krzesło i wyszedł z pokoju. Publiczność powróciła do ciastek.
« Na wesoło (Publikacja: 28-04-2012 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 7985 |