|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Filozofia » Historia filozofii » Filozofia współczesna
Człowiek wspaniały, czyli jaki mamy pożytek z gęsi [6] Autor tekstu: Małgorzata B. Jakubiak
W
mozaice istnień i zdarzeń, w ich pozornym chaosie można dostrzec dowolne układy, w zależności od punktu widzenia, nastawienia, a często także od chęci.
Myślę,
że do humanistów teoretyków, w tym także filozofów, zainteresowanych w pozbyciu się gotowych stereotypów myślenia, należałoby ukazywanie
„poziomych" relacji istnień na świecie, zauważanie, że różnorodność
to bogactwo — jak powiedział Wilhelm Dilthey, a „inne" to nie oznacza
„gorsze" albo „lepsze", (nie mam tu na myśli odmienności o charakterze
dewiacyjnym, patologicznym czy takich, których z punktu widzenia etyki nie da
się zaakceptować) zaś różnorodność może funkcjonować obok siebie i uzupełniać się nawzajem. Dobrze wiedzą i czują to ci, którzy lubią
poznawać inne kultury i innych ziemian w odległych krajach, przeżywając
przemiany i dokonując przemyśleń w trakcie poznawania odmiennych stylów życia, a także ci którzy umieją wejść w kontakt ze zwierzętami, spędzając czas
pośród jakiejś ich jednej populacji zwierząt czy ptaków, czy wielu, poznając
ich życie, nagle odkrywają rzeczy, o których im wcześniej nie śniło się.
Tylko
na takim światopoglądzie teoretycznym może bazować humanizm traktowany jako
ruch społeczny, w swoich tendencjach równościowych i pragnieniach prowadzenia
dialogu różnych opcji.
Czy
to nie utopia? Agresorzy i przywódcy prowadzący na podbój nie znikną tak łatwo.
Zawsze ktoś komuś będzie chciał coś zabrać i kogoś sobie podporządkować.
Jednak coś ulegnie zmianie, jeśli nie będzie można tak łatwo uzasadnić
tego słowami: to w końcu tylko jakiś murzyn, skośnooki, polaczek, ukrainiec,
jakiś biedak bez znaczenia, to w końcu tylko ryba, pies, czy krowa — a każdy
tu podstawi swoje uzasadnienia, w zależności od wyznawanej drabinki; coś
ulegnie zmianie, gdy niektórym bezkompromisowym przywódcom
zabraknie mas, w których światopoglądzie znajdzie gotowe podstawy do
tworzenia swojej ideologii.
5
W
większości klasyfikacji porządkujących i szufladkujących nasz świat pod
względem gatunków, rodzajów, z punktu widzenia rozmaitych światopoglądów i priorytetów, pod względem rozmaitych systemów wartości, etc., etc.,
gatunkowi ludzkiemu (nie zapominając o drabince w obrębie samego gatunku)
przypada szczególnie doniosłe miejsce na ziemi. Jedno w tym twierdzeniu na
pewno jest prawdziwe. Otóż siłą oddziaływania, nie tylko na swoje
otoczenie, ale i na rozległe obszary ziemi, (coraz większą w miarę rozwoju
techniki), wielkością piętna odciskanego swą obecnością na ziemi, zwierzętach,
roślinach i swoich pobratymcach człowiek nie ma sobie równych.
Przekonanie o szczególnej pośród innych stworzeń pozycji gatunku ludzkiego na ziemi było i jest interpretowane przeważnie tylko w kategoriach uprzywilejowania, nie zaś
odpowiedzialności i obowiązków wynikających z przewagi.
Jak
głęboko zakorzeniony jest taki pogląd w świadomości świadczy ten
wspomniany już tutaj przeze mnie rodzaj myślenia, zgodnie z którym wszyscy i wszystko istnieje na świecie ma sens i prawo do życia tylko o tyle, o ile mnie, człowiekowi może do czegoś przydać się, i który opisał Marston
Bates.
Od pewnego
czasu uczeni, w tym nie tylko ekolodzy i przyrodnicy, ale także niektórzy
filozofowie i etycy (nieliczni) zastanawiając się nad przyczynami takiego toku
rozumowania. Bardzo często jego źródeł upatrują w judeochrześcijańskich
tradycjach światopoglądowych. W pierwszym rozdziale Księgi Rodzaju mówi się
wszak o tym, że człowiek stworzony na obraz i podobieństwo Boga otrzymał
ziemię we władanie, a wraz z nią naturę. Faktem jest, że religie judeochrześcijańskie
stawiają człowieka ponad przyrodą. Zwierzęta, a tym bardziej rośliny, jako
nie posiadające duszy, nie mają wielkiego znaczenia, stanowiąc jedynie przejściową
scenerię pozwalajacą przetrwać człowiekowi zanim nie dojdzie od do życia
wiecznego. Przeciwieństwem takiego światopoglądu są na przykład niektóre
religie wschodu, zgodnie z którymi istoty pozaludzkie, jako uduchowione, zasługują
na szacunek.
Tego rodzaju
poglądy padały z ust wielu uczonych, głosił je wyznawca buddyzmu zen Daisetz
Suzuki (C.J.Glacken. Traces on the Rhodian Shore.Uniwersity of California
Press. 1967, s. 494). Profesor Uniwerytetu Kalifornijskiego w Los Angeles Lyn
White jr poświęcił im wykład zatytułowany: The Historycal roots of Our
Ecologic Crisis, opublikowany potem w wielu czasopismach (Sciense, 1967).
Niejednokrotnie także pojawiały się głosy, że pozbawione skrupułów
wykorzystywanie zasobów Ziemi i stosunek do zwierząt, roślin ma swoje źródło
nie tylko w naukach biblijnych. Odpowiedzialny
jest za to jest także późniejszy, podporządkowany religii stan nauki dający
zniekształcony obraz świata. Wspomniany już tutaj Marston Bates pisząc o przyczynach utylitarnego traktowania przez człowieka wszystkich istot i zasobów
Ziemi stwierdza, że „pozostało ono w spadku po średniowieczu, gdy wszystko w niewielkim i przytulnym świecie miało na celu służenie człowiekowi (...)
straciło jednak rację bytu, gdy teoria Kopernika usunęła Ziemię z centralnego położenia w Układzie Słonecznym, kiedy Newton odkrył prawa rządzące
ruchem gwiazd, kiedy Hutton odkrył bezmiar czasu, który przeminął, a teoria
Darwina ustawiła człowieka we właściwych proporcjach w stosunku do reszty
organizmów żywych. (...) Nauka postawiła człowieka na właściwym miejscu,
jest to jeden z milionów gatunków istot żywych rojących się na powierzchni
niewielkiej planety dookoła mało ważnej gwiazdy. W gruncie rzeczy wcale nie
jesteśmy w stanie przyjąć wszystkich wynikających stąd konsekwencji. Może
tak być powinno, ja jednak myślę — pisze
Marston Bates — że skromność wpływa na uszlachetnienie charakteru (...)
Pozostajemy nadal ważni — i ja i ty i cała ludzkość. Ale motyl również — nie dlatego, że nadaje się do jedzenia czy wyrobu lekarstw, albo że jest
szkodliwy, gdyż niszczy drzewa cytrusowe. Jest ważny sam dla siebie, jako część
składowa przyrody" (Marston Bates. Człowiek i jego środowisko.
Warszawa 1967 r.).
Upatrywanie w Biblii źródeł negatywnego stosunku człowieka do przyrody ma, jak wszystkie
poglądy na świecie, swoich przeciwników. Posługują sie oni różnymi
argumentami. Wskazują oni, między innymi, na drugi rozdział Księgi
Rodzaju, w którym mówi się, że bóg umieścił na Ziemi raczej jako
gospodarza aniżeli pana. Czy różnica jest aż tak istotna? Jedno i drugie ujęcie,
czy jako gospodarz czy też jako pan, prowadzi do utylitarnego wykorzystywania
co jest na Ziemi. Wprawdzie „gospodarskie" wykorzystywanie zasobów jest
bardziej rozsądne i przezorne, ale przecież nie o ekonomiczna oszczędność
tu tylko idzie.
Innym
argumentem przeciwko obwinianiu tradycji judeochrześcijańskiej za zło wyrządzane
całej przyrodzie i poszczególnym jej gatunkom i przedstawicielom jest
stwierdzenie, że takie negatywne zjawiska jak wyniszczanie całych gatunków
zwierząt, erozja ziemi, rabunkowa eksploatacja bogactw naturalnych miały
miejsce w okresach i miejscach, w których o wpływach Biblii mowy być nie mogło.
Profesor uniwersytetu Rockefellera w Nowym
Yorku, Rene Dubois, upatruje początków zagłady wielu gatunków wielkich ssaków i ptaków w okresie sprzed dziewięciu tysięcy lat. Daje on przykład faraonów i egipskiej arystokracji urządzającej obławy na dziką zwierzynę, Asyryjczyków z zaciekłością prześladujących lwy i słonie i inne pradawne praktyki łowieckie,
które przyczyniły się nie tylko do przetrzebienia pewnych gatunków zwierząt,
ale i do ich wytrzebienia. Rene Dubois, zwraca także uwagę na działalność
australijskich nomadów, którzy poprzez wzniecanie pożarów w warunkach
tamtejszego klimatu, przyczynili się do erozji ziemi, zmiany pokrywy wegetacji i zniszczenia dużej części rodzimej fauny i flory (Rene Dubois. Pochwała
różnorodności, Warszawa 1986).
Niewątpliwą
prawdą jest, że traktowanie roślin i zwierząt i zasobów ziemi jako materiałów
do własnego użytku nie zaczęło się od momentu rozpowszechniania Biblii.
Wszystko to było prawdopodobnie od zarania dziejów. Jednak wątpię czy istniało
kiedykolwiek coś, co na taką miarę stworzyło podwaliny światopoglądowe,
dające uzasadnienie, usprawiedliwienie i prawo do przekonania, że „gęś
istnieje tylko po to, by dać człowiekowi pierze i mięso". W końcu dlaczego
też przekonaniu, że wszystko co żyje i rośnie
na ziemi zostało stworzone przez Boga dla zaspokojenia potrzeb człowieka nie
miałoby towarzyszyć przekonanie, że dobra zesłane dla człowieka nigdy nie
wyczerpią się, a nawet gdyby, to pojawia się nowe, bo niebiosa nie pozwolą
gatunkowi ludzkiemu zginąć.
Ten sam światopogląd
pozwolił uwierzyć, że zwierzęta nie mają znaczenia, nie mają
czucia, bo nie mają duszy. "Nawet Chrystus nie zatroszczył się o świnie
Gergezeńczyków. Pierwsze argumenty przeciwko szczuciu niedźwiedzi psami,
walkom kogutów i innym tego rodzaju praktykom nie były spowodowane tym, że
krzywdzi się i zadaje ból zwierzętom, ale że demoralizuje to charakter
ludzki ucząc hazardu i złodziejstwa — napisał Marston Bates we wspomnianej
już książce.
Albert
Schweitzer, lekarz i filozof, powiedział, że największym błędem wszystkich
systemów etycznych jest zajmowanie się jedynie stosunkami międzyludzkimi; sam
był twórcą „etyki szacunku dla życia" — wszelkiego życia, nie tylko
ludzkiego. Także Marston Bates uważał, że zmiana światopoglądu z panującego
na taki, zgodnie z którym ludzie są jednymi z wielu na planecie, a z ich
przewagi wynikają raczej obowiązki niż prawa, jest jednym z najważniejszych
zadań współczesnych filozofów, którego, niestety, unikają oni,
„marnotrawiąc czas w gajach Akademosa".
Oczywiście,
że pragnienie dominacji nad innymi i egoistyczna bezwzględność nie zaczęły
się wraz z rozpowszechnianiem Biblii. Ale światopogląd taki, oświetlony
aureolą religijnych autorytetów, otrzymał rangę prawa danego przez Boga.
Twierdzenia
, że nie ma co przejmować się corridą i współczuć zwierzętom zabijanym
dla uciechy gawiedzi, ponieważ byki i tak stworzone zostały by ludzie mieli,
mięso, że szkoda zachodu by oszczędzić cierpień zwierzętom w rzeźni,
prowadzić na zwierzętach doświadczenia bez postawienia żadnych granic,
zapakować żywego karpia w plastikowa torbę i spokojnie patrzeć jak dusi się,
bo święta noc wigilijna..., to wszystko jeśli nie wyrasta z opisywanego tu światopoglądu,
to znajduje w nim rozgrzeszenie.
Humanizm
tradycyjny utwierdził wiele takich przekonań. Bo skoro chrześcijański człowiek,
choć marny i grzeszny, ale jednak pan nad wszelkim innym stworzeniem, stojącym w założeniu jeszcze niżej od niego, to tym bardziej wyjątkowy, rozumny twórca — jakim był zgodnie z renesansową i porenesansową wizją, ma prawo zapanować
nad „zwierzęciem tępym i bez czucia", a zresztą nie są to tematy dla
humanisty.
1 2 3 4 5 6 7 8 Dalej..
« Filozofia współczesna (Publikacja: 11-06-2012 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 8104 |
|