|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Prawo » Prawa wolnomyśliciela
Rodzinne wojny światopoglądowe Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz
Doświadczenia wielu par mieszanych światopoglądowo,
zwłaszcza katolicko-ateistycznych, wskazują że, światopogląd jest częstym
czynnikiem dysharmonii, a nawet rozpadów związków. Harmonię udaje się zachować
na ogół za cenę podporządkowania się strony ateistycznej lub dystansu do
własnych przekonań, czyli de facto uznania, że nie muszą się one za bardzo na
życie przekładać. Nie znam sytuacji w których to strona katolicka ze względu na
niewierzącego małżonka rezygnuje z zapisywania dziecka do Kościoła (chrzest) czy
jego późniejszej indoktrynacji i religijnego znakowania (katecheza, sakramenty). Aby zaoszczędzić sobie tych realnych problemów i frustracji, których doświadcza wielu niewierzących w Polsce, warto wyjaśnić te
kwestie przed przekroczeniem małżeńsko-prokreacyjnego Rubikonu. W przeciwnym
razie, uparty katolik lub chociażby konformista niemal na pewno postawi na
swoim, np. w zakresie chrztu dziecka czy poddania go wieloletniej katechizacji.
Kazus nr 1
„Matka mojego syna zamierza go ochrzcić wbrew mojej woli.
Ma oczywiście wsparcie zdewociałej rodziny. Nie mamy ślubu kościelnego, jestem
nieformalnym apostatą od 20 lat. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że w tym kraju
prawa to posiada matka, a ojciec jedynie obowiązki, ale wydaje mi się, że trzeba o tym mówić głośno zamiast podpierać ściany. Pierwsze co zrobiłem to zapisałem
się do Stowarzyszenia Obrony Praw Ojca. Gdzie jeszcze mógłbym ten temat
poruszyć?"
Formalnie jest to sytuacja braku porozumienia w wykonywaniu
władzy rodzicielskiej o której stanowi art. 97 kodeksu rodzinnego i opiekuńczego:
1.
Jeżeli władza rodzicielska przysługuje obojgu
rodzicom, każde z nich jest obowiązane i uprawnione do jej wykonywania.
2.
Jednakże o istotnych sprawach dziecka rodzice
rozstrzygają wspólnie; w braku porozumienia między nimi rozstrzyga sąd
opiekuńczy.
Zapisanie niemowlaka do organizacji religijnej jest bez
wątpienia „istotną sprawą". Cóż jednak począć może wolnomyśliciel przeciwko
któremu sprzysięgnie się religijna rodzina? Gdyby doszło do arbitrażu sądu
opiekuńczego, zapewne znajdzie on legion racji na rzecz chrztu. Jest to jedynie
realistyczne przypuszczenie, gdyż nie znam tego rodzaju spraw sądowych.
Patrząc jednak perspektywicznie, uważam, że dalszy rozwój
cywilizacyjny prawa (zwłaszcza praw i wolności człowieka) powinien — o ile nie
nadejdzie nowe średniowiecze — prowadzić do delegalizacji tej praktyki jako
naruszającej prawa człowieka do samostanowienia. Zapisanie do organizacji
religijnej, tym bardziej jeśli jej zasady stanowią, że sam akt tegoż zapisania
wiąże nieodwracalnie nieświadome póki co niczego dziecko z tąż organizacją i przewidują wobec niego wieloletni proces indoktrynacji fantazyjnymi treściami,
jest formą zarówno przemocy symbolicznej, jak i psychicznej, która narusza
wolność sumienia i autonomię związania się z określoną grupą światopoglądową.
Sądzę, że prawo to mogłoby się wykuwać w sporach o wykonywanie władzy rodzicielskiej w rodzinach mieszanych światopoglądowo. Jeśli
spory w tej materii mają być rozstrzygane zgodnie z art. 97 krio, zdecydowanie
lepiej jeśli odbywają się one właśnie wkrótce po urodzeniu dziecka a nie
wówczas, kiedy pójdzie ono do szkoły.
W sytuacji tej istotny jest również. art. 95 par. 3 krio:
„Władza rodzicielska powinna być wykonywana tak, jak tego wymaga dobro dziecka i interes społeczny". Są to odesłania pozaustawowe w ramach których miejsce
tradycyjnych przesądów społecznych na temat „dobra dziecka", które środowisko
prawnicze wciąż jeszcze w dużej mierze podziela, winny zająć prawa dziecka i prawa człowieka kształtowane w ramach nowoczesnej doktryny europejskiej.
Swoistym pierwiosnkiem może być tutaj orzeczenie sądu
apelacyjnego w Kolonii, kryminalizujące „odwieczny" rytuał obrzezania dziecka.
Wprawdzie przez pryzmat naruszenia integralności cielesnej dziecka, jednak
sędziowie sformułowali rewolucyjną konkluzję w świetle praw i wolności
człowieka, która winna stać się banałem prawa przyszłości: [praktyka ta]
„narusza prawo dzieci do samookreślenia się co do religii, którą wyznają". Nie
tylko obrzezanie narusza to prawo, ale i chrzest katolicki, który wiąże się z „niezmazywalnym wszczepieniem człowieka w Ciało Chrystusa". Początkowo raban
przeciwko orzeczeniu podnieśli zgodnie muzułmanie i żydzi, którzy praktykują
obrzezanie. Polscy katolicy częściej cieszyli się, że orzeczenie zdenerwowało
Żydów, aniżeli dostrzegali perspektywiczne zagrożenia wobec ich własnych
„odwiecznych praktyk". Semka trzeźwo zauważył jednak: nie ma się z czego
cieszyć, bo to
„Groźne memento dla wierzących". Przywołał opinię dr. Holma Putzkego z Uniwersytetu w Passau, który napisał, że potępienie obrzezania to przypomnienie,
że „prawa człowieka obejmują też dzieci", po czym sformułował obawę: „Czy
podobnie jak obrzezanie nie zostanie kiedyś przez jakiś kolejny sąd potraktowany
chrzest małego dziecka z woli rodziców?" Jest to właściwe rozumowanie, w tym
bowiem kierunku zmierza ewolucja cywilizacyjna prawa europejskiego. Dotąd
stymulowała ją głównie francuska myśl prawna; jeśli i w Niemczech, kluczowym
eurofundamencie, zaczynają się wyłaniać podobne tendencje, to ewolucja ta
powinna przyspieszyć.
Kazus nr 2
Kolejną okazją konfliktu o wykonywanie władzy
rodzicielskiej jest na ogół początek katechizacji dziecka. Od strony prawnej
sytuacja ta dla niewierzącego jest jeszcze większym wyzwaniem, lecz życiowo może
się okazać prostsza: w przypadku bowiem konfliktu pomiędzy rodzicami, dziecko
nie może zostać przez szkołę zapisane na religię. Jedno z rodziców musiałoby
złożyć wniosek do sądu o rozstrzygnięcie. Nieczęsto, jednak sytuacje takie się
zdarzają:
"W zeszłym roku moja żona zapisała córkę na lekcje religii
bez mojej zgody. Chciała, aby córka miała komunię (też nie skonsultowała się ze
mną czy ja się na to zgadzam). Na początku roku szkolnego napisałem list do
szkoły o tym, że się nie zgadzam, aby córka miała lekcje religii, i że proszę o zapisanie jej na etykę.
Dyrektor szkoły zaprosiła mnie na spotkanie wraz ze
szkolnym psychologiem. Zostałem wtedy poinformowany, że szkoła nie ma środków
finansowych na zatrudnienie nauczyciela etyki, zatem nie mogą jej zorganizować.
Dyrektorka wraz z psycholożką starały się mnie przekonać, że powinienem się
zgodzić na to, aby córka uczestniczyła w lekcjach religii — ze względu na dobro
dziecka. Jeśli nie będzie bowiem uczestniczyć w lekcjach religii, będzie się
czuła odseparowana od reszty dzieci, co może wpływać negatywnie na jej psychikę.
Poza tym moja córka byłaby jedyną w szkole, która nie chodzi na religię, w konsekwencji czego musiałaby zostawać sama z opiekunką szkoły w czasie kiedy
inne dzieci będą katechizowane.
Ponieważ nie uległem ich perswazji, dyrektorka stwierdziła,
że bez mojej zgody dziecko nie może być zapisane na lekcje religii, chyba że sąd
rozstrzygnie konflikt pomiędzy rodzicami.
Moja żona złożyła wniosek do sądu i w listopadzie odbyła
się rozprawa na którą niestety nie mogłem się stawić. Wysłałem usprawiedliwienie
do sądu, lecz pomimo tego rozprawa się odbyła i moja żona została przesłuchana.
Sąd wydał wówczas postanowienie zabezpieczające uczestnictwo córki na lekcjach
religii. Niestety nie otrzymałem z sądu odpisu postanowienia. Stawiłem się w sądzie na drugie posiedzenie i zostałem przesłuchany. Sąd jednak podtrzymał
pierwotne orzeczenie zapisujące dziecko na lekcje religii.
Sąd uznał, że lekcje religii nie zaszkodzą dziecku, podczas
kiedy ich brak może spowodować negatywne konsekwencje psychiczne dla rozwoju
dziecka, w związku z izolowaniem od grupy poprzez nieuczestniczenie w katechezie i nie przystąpienie do komunii. Sąd stwierdził nadto, że uczestnictwo w katechezie w żaden sposób nie ograniczy jej wolności wyboru w odniesieniu do
wyznania katolickiego po osiągnięciu dojrzałości.
Znajomi oraz specjalista od prawa wyznaniowego odradzili mi
kontynuowanie tego trudnego sporu jako że mam raczej nikłe szanse na wygranie."
Kuriozalna jest sytuacja w której szkoła wykorzystuje
podwładnego psychologa, aby łamał ateistyczny opór. Równie jednak absurdalne
jest orzeczenie sądu, który wywodzi, że pozbawianie dziecka religii może
negatywnie wpłynąć na jego psychikę w związku z izolacją. Jeśli bowiem sąd
opiekuńczy traktowałby poważnie taki wniosek, to winien regularnie ograniczać
prawa rodzicielskie tych rodziców, którzy jako nieliczni wyrywają się do
„wypisywania" swego dziecka z zajęć religijnej indoktrynacji, zaś „powiatowe
centra pomocy rodzinie" winny polować na nieposyłających do „pierwszej komunii".
Błędny jest też wniosek o nieszkodliwości wieloletniej
indoktrynacji religijnej i zmuszania do praktyk religijnych dziecka, dla jego
późniejszej, dojrzałej już, wolności sumienia i swobody wyboru światopoglądu.
Informacji na ten temat udzielić może współczesna psychologia. Znany brytyjski
psycholog,
Richard Wiseman, przywołuje badania naukowe, które wskazują na to, że
sprawienie, by ktoś zachowywał się (praktykował) tak jakby w coś wierzył, ma
wpływ na to, że osoba ta o wiele łatwiej przyjmie to wierzenie jako własne.
Zjawisko to obserwowano nawet przy praniu mózgów jeńców wojennych, w sytuacjach
silnego przymusu. W przypadku płynnej tresury religijnej dzieci występuje ono z jeszcze większym natężeniem. „Egzekwowanie na dzieciach codziennej modlitwy,
zwiększa prawdopodobieństwo przyjęcia przez nie religijnych przekonań",
podkreśla prof. Wiseman.
Znów więc całkowitą rację ma Semka, który przeklina
skrupuły wobec religijnej indoktrynacji i nonszalanckie pozostawienie wyboru
światopoglądu dojrzałemu dziecku, gdyż „jest to nawrót do doktryny
komunistycznej z czasów ZSRR, zgodnie z którą chrzest mógł nastąpić dopiero po
osiągnięciu przez dziecko pełnoletności. Ludzie religijni odrzucają takie
stanowisko przekonani, że jeśli dziecko wychowane zostanie z dala od religii, to z pewnością wyrośnie na ateistę". Pewna część nietresowanych religijnie dzieci
daje się w dojrzałości przekonać do chrztu, lecz jest to margines, a dla
większości jest to zadanie tak niewykonalne jak przekonanie go, by szczerze
nawrócił się na religię Jedi.
Religijna indoktrynacja dzieci jest więc i kluczowa dla
religii i nie bez konsekwencji dla wolności sumienia i wyboru światopoglądu
przez młodego człowieka, jak naiwnie przyjął sąd w powyższym rozstrzygnięciu.
Istnieją wprawdzie przesłanki dla wniosku, że przeciąganie
katechizacji ponad podstawówkę, niweczy niemałą część wcześniejszego dorobku
indoktrynacyjnego, niemniej jednak znaczenie tego jest raczej przecenione i nie
tyle produkuje ono ateistów, co hybrydę „katolickiego ateisty" (zwanego przez
ludzi kościoła „kulturalnym ateistą"), który w głębi niewierzący, sumiennie
jednak poddaje się katolickim obrządkom, a swe potrzeby światopoglądowe
ogranicza do pohukiwań internetowych.
« Prawa wolnomyśliciela (Publikacja: 04-07-2012 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 8165 |
|