|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Felietony i eseje » Felietony, bieżące komentarze
Moje wrażenia z wizyty Sanala [4] Autor tekstu: Jacek Tabisz
Na nas czekał jednak Poznań.
Zobaczyliśmy wpierw ratusz, piękny zabytek renesansu. Na samej górze była
ciekawa wystawa związana z rewolucją przemysłową w Wielkopolsce. Urzekł nas z Sanalem fakt, że w XIX wieku ludzie generalnie cieszyli się z postępu. Nie
tak jak w XXI, kiedy tylu tęskni za barokiem. Nie myć się, być chłopem pańszczyźnianym,
umrzeć w połogu, być łamanym na kole — świetna sprawa ten barok… W Indiach wtedy bywało znacznie milej niż w Europie, choć też zdarzały się
przejawy okrucieństwa na tle religijnym. Choćby wtedy, gdy po tolerancyjnych
rządach swoich poprzedników cesarz Auranghzeb kazał zadeptać słoniami sporą
grupę hinduistycznych możnych. Sanal lubił odsłaniać takie mniej znane
fakty w historii Indii. Mało kto zauważa, iż na przykład cesarz Asioka musiał
wprowadzić pacyfistyczny pierwotnie buddyzm siłą. Albo to, że hinduiści
odzyskawszy po wielu wiekach władzę nad subkontynentem mieli niekiedy zwyczaj
wbijania buddystów na trójzęby, symbole boga Sziwy… Nie ma pokojowych
religii — kwitował te fakty Sanal. Bogata i doskonała artystycznie
jezuicka fara stała się dobrym potwierdzeniem tych słów. Następnie odbyliśmy
spacer w stronę Ostrowia Tumskiego. Po drodze minęliśmy most, na którym
zaczynał się kłódkowy zabobon, dużo bardziej rozwinięty na wrocławskich
mostkach w okolicach wrocławskiego Ostrowia Tumskiego. Sanal się żywo tym
zainteresował. W jego kraju tego typu zabobony są dużo bardziej głośne,
granica między nimi, a instytucjonalnymi zabobonami „autoryzowanych"
religii jest dużo bardziej rozmyta. Po niedługim czasie weszliśmy do katedry
mającej najstarsze w Polsce tradycje. Tu zaczęto prać umysły na sposób
monoteistyczny — wyjaśniłem Sanalowi, a on pokiwał współczująco głową.
Spacer skończyliśmy na Malcie.
Po przerwie, w samym centrum
Starego Miasta, w gmachu Fundacji ZaCzyn odbył się wykład Sanala pod tytułem:
„Czy indyjski racjonalizm może pokonać falę rosnącej religijności w Indiach". Sanal przedstawił w nim różne indyjskie fanatyzmy przeciwstawiając
im działalność swoich racjonalistów. Po raz kolejny wróciliśmy w lata
osiemdziesiąte, kiedy Sanal wraz z grupą młodych demaskował guru i świętych,
pokazując ich „mistyczne sztuczki", po czym przyznając się do oszustwa.
Indyjscy wieśniacy odebrali to życzliwe, dając młodym pieniądze na dalszą
drogę. Niektórzy dziękowali im za wyzwolenie. Było to kolejne potwierdzenie
faktu, iż pozycja finansowa i wykształcenie nie gwarantują uczciwości
intelektualnej pozwalającej wyzwolić się ze złudzeń religii. Najważniejsza
jest uczciwość i otwartość na prawdy o rzeczywistości, występująca u ludzi biednych i niewykształconych tak samo często, jak wśród wyrafinowanych
elit. Na zakończenie Sanal powiedział nam, iż rozpaleni pobożnością
katolicy indyjscy idą coraz dalej w swoich groźbach. Ksiądz z kościoła, w którym Sanal zdemaskował rzekomy cud, stwierdził iż Sanala powinno się
ukrzyżować za obrazę krzyża. Sanal odciął się mówiąc, iż nie tylko nie
wierzy w zmartwychwstanie Chrystusa, ale wątpi w jakąkolwiek historyczność
rzekomego twórcy religii chrześcijańskiej. Mimo to zapewnia, iż jeśli go
ukrzyżują, to zmartwychwstanie i to nie tylko jako jeden Sanal, ale jako mnóstwo
Sanali, którzy zmienią Indie na kraj pozbawiony wpływu tej czy innej
religii."Daliśmy sobie na to 50 lat" — zapewnił nas na koniec.
Po wykładzie, tak samo jak
poprzedniego dnia, udaliśmy się na piwo do prowadzonej przez racjonalistę,
Wojtka „Polonusa" Stajenki Pegaza. Tam miałem okazję trochę porozmawiać z innym poznańskim racjonalistą, znanym bardzo dobrze z Racjonalisty.pl
Piotrem Napierałą. Jako miłośnicy Haendla zapomnieliśmy zapytać, co sądzi o nim Sanal — w końcu z muzyki klasycznej Europy najlepiej znał zapewne tę
angielską...
Następnego dnia, odprowadzeni
przez Tomka i Marka udaliśmy się na dworzec. Tym razem nie mieliśmy szczęścia
do pociągów — nasz był spóźniony sześć godzin, wsiedliśmy do innego,
spóźnionego o cztery, który połączono jeszcze z innym pociągiem.
W związku z opóźniony
transportem w Warszawie mieliśmy czas tylko na pójście na koncert w Zamku Królewskim,
który załatwili nam Nina i Stanisław. Były to kompozycje Mozarta, grane
przez utworzony z artystów Warszawskiej Opery Kameralnej zespół instrumentów
dawnych. WOK jest zagrożony usunięciem, mimo swoich ogromnych zasług dla
polskiej kultury muzycznej. Niestety, tym koncertem muzycy nie wyrazili jasno
sprzeciwu wobec tego barbarzyństwa — grali tak sobie. Choć mam nadzieję, że
Mozart i tak przemówił do Sanala, zwłaszcza, że wnętrze było naprawdę
stylowe… Sanal z dumą twierdził, iż w Delhi codziennie rozbrzmiewa podobna
muzyka, ale ja wiem z własnej autopsji, że europejska muzyka klasyczna
rozbrzmiewa w Delhi zaledwie kilka razy na rok, ustępując na co dzień swej
indyjskiej siostrze i bardziej popularnym formom muzyki Subkontynentu.
Następnego dnia Sanal zwiedził
Muzeum Historyczne i znów przeszedł się Krakowskim Przedmieściem, które
bardzo polubił. O 18.00 odbył się jego wykład w Klubie Podróżnika pod tytułem:
„Wpływa religii na sytuację i status kobiety w Indiach". Temat ten
zasugerowała Nina, chcąc aby był w wykładach Sanala feministyczny akcent.
Niestety, zaproszone na wykład feministki nie zjawiły się w dużych ilościach.
Ale frekwencja nie była zła. Na sali zjawili się licznie członkowie PSR
Warszawa, z prezesem, Andrzejem Wendrychowiczem na czele. Był też przewodniczący
Towarzystwa Humanistycznego Andrzej Dominiczak, który pomógł nam znaleźć to
miejsce na wykład. Marek robił jak zwykle zdjęcia, pouczając mnie
nieskutecznie, iż lepiej zamieścić parę dobrych zdjęć, niż 200, które z pewnością znudzą widza.
Tym razem mieliśmy dzielnego tłumacza,
Jacka Kursę i Kaja mogła niemal odpocząć od tłumaczenia. Wykład zaś był
ponury w treści, bowiem sytuacja kobiet w Indiach rzeczywiście nie jest do
pozazdroszczenia. Podobnie jak z kastami i zabobonem religijnym, konstytucja
Indii walczy o zupełnie inne standardy, ale rzeczywistość skrzeczy… Oczywiście
nie zabrakło kilku przykładów kobiet sukcesu, wśród nich zaś Indiry
Gandhi, córki Jawaharlala Nehru, premierki Indii, racjonalistki, która zginęła z rąk fanatyków wyznających — tym razem — sikhizm.
Sanal przytoczył też historię o uratowaniu bangladeskiej wolnomyślicielki,
która ośmieliła się powiedzieć swoim muzułmańskim współobywatelom, iż
chciałaby, aby islam równie dobrze jak mężczyzn traktował kobiety. Czyli,
chciałaby mieć czterech mężów, a gdy jakiś jej się znudzi, wypowiedzieć
trzy razy „talak" (czyli rozwód) i wziąć sobie następnego. W odpowiedzi
na tę uwagę jej społeczność spaliła jej dom, ona zaś ledwo uratowała się
przed linczem dzięki interwencji zachodniego ambasadora i indyjskich
racjonalistów.
Następnego dnia zwiedziliśmy
multimedialne Muzeum Chopina, co zamknęło chopinowski wątek wizyty Sanala.
Podobnie jak Krakowskie Sukiennice i wrocławska Hala Stulecia, tak i tym razem
nowoczesna w stylu ekspozycja zachwyciła naszego indyjskiego gościa. Później
zostawiliśmy na moment Sanala przy kawie i dziennikarce „Przekroju", po
czym udaliśmy się zakupić dla niego na pamiątkę parę płyt z muzyką
Chopina (udało się też znaleźć III Symfonię Góreckiego po atrakcyjnej
cenie). Później wsiedliśmy z Kają i jej mamą do samochodu Niny i udaliśmy
się z naszym gościem na lotnisko. Zjawiło się jeszcze trochę osób, a byliby wszyscy, gdyby Sanal nie bał się trochę tego, iż katolicy z Maharasztry jakimś cudem przekupili naszych katolików i mogą go pochwycić na
naszym lotnisku. W związku z czym Sanal bardzo wcześnie przedostał się przez
bramki, aby upewnić się, że wszystko jest w porządku i nadal może się
cieszyć wolnością. Gdy już odszedł uświadomiłem sobie, że to dopiero
początek długiej i owocnej współpracy, która zależy od zaangażowania nas
wszystkich. Wielu z nas, wychowanym na „W pustyni i w puszczy" Sienkiewicza
nie zdaje sobie sprawy z tego, że świat to nie tylko Europa i USA, że dla
jego dobrej przyszłości trzeba współpracować z koleżankami i kolegami z Indii, Sri Lanki i wielu innych krajów. Zresztą, osiągnięcia indyjskich
racjonalistów i odwaga ich przewodniczącego, mówią same za siebie...
1 2 3 4
« Felietony, bieżące komentarze (Publikacja: 24-07-2012 Ostatnia zmiana: 25-07-2012)
Jacek TabiszPrezes Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów. Historyk sztuki, poeta i muzyk, nieco samozwańczy indolog, muzykolog i orientalista. Publikuje w gazetach „Akant”, „Duniya” etc., współtworzy portal studiów indyjskich Hanuman, jest zaangażowany w organizowanie takich wydarzeń, jak Dni Indyjskie we Wrocławiu. Liczba tekstów na portalu: 118 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Klerykalizacja, czy sekularyzacja? | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 8213 |
|