|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Felietony i eseje » Felietony, bieżące komentarze
Moje wrażenia z wizyty Sanala [2] Autor tekstu: Jacek Tabisz
Następny dzień zaczął się
oczywiście od szukania insuliny uwieńczonego wreszcie powodzeniem. Poza tym
zobaczyliśmy gotycki Ratusz i dwa kościoły farne — Magdaleny i Elżbiety.
Wprowadziłem Sanala w historię konfliktów między protestantami i katolikami,
których Wrocław był polem w krwawej mikroskali. Wspięliśmy się też na
gotycką wieżę kościoła św. Elżbiety, jedną z najwyższych w Polsce, aby
podziwiać panoramę miasta.
Wykład Sanala zatytułowany
„Kontrast dwóch Indii — konflikt mentalności XVI i XXI wieku" odbył się o godzinie 16:00 w Hotelu Tumskim, w cieniu gotyckiego Ostrowia Tumskiego.
Miejsce było wspaniałe, publiczności było około 40 osób, jak we wszystkich
miejscach poza Szczecinem, gdzie było około 90 osób. Sanal przedstawił nam
Indie jako kraj z jednej strony nowoczesny i promujący naukę, z drugiej zaś
zacofany i trzymany częściowo w garści przez najbardziej niezwykłych,
fantazyjnych i bezwzględnych guru. Postaci tych guru, wspieranych niekiedy
przez najważniejszych polityków, miały pojawić się jeszcze nie raz na wykładach
Sanala. Mimo to, choć Sanal atakował „największe świętości" części
politycznych elit, nikt go nie próbował aresztować. Do czasu, kiedy nie
podpadł katolikom. Odkrycie tego, że z posągu Jezusa nie kapie niebiańska
woda, lecz brudy z pobliskiej latryny, nakazało biskupowi Maharasztry zapałać
żądzą zniszczenia Sanala Edamaruku. Płomień chrześcijańskiej nienawiści
(zwanej eufemistycznie „miłością") podsyciła debata telewizyjna, w której
Sanal ośmielił się nie zgodzić wobec stwierdzenia, iż kościół jest światły i propaguje naukę. Chęć zniszczenia wywołało też przywołanie poprzedzających
chrześcijaństwo mitów, z których żywo czerpali twórcy historii o Jezusie.
Sanal notabene nie wierzy w historyczność tej biblijnej postaci, idąc w tym
poglądzie w ślady swojego wybitnego ojca, który również był racjonalistą i pisarzem. Sanal przytoczył nam historię, w której niejako jeszcze w fazie prenatalnej wszedł w konflikt z Kościołem.
Otóż zarówno jego ojciec jak i matka byli racjonalistami, czego nie można
powiedzieć o dziadkach. Gdy zbliżał się poród matki Sanala, katoliccy
rodzice ojca Sanala chcieli ją zmusić do przyjęcia chrztu. Matka Sanala
wywodziła się z kręgów hinduistycznych, ale była agnostyczką. Brat dziadka
Sanala, który obecnie jest biskupem w Kerali, namówił jego dziadków, aby
przedstawili swym dzieciom ultimatum — albo matka Sanala się ochrzci, albo
niech wynosi się z domu. Młodzi rodzice wybrali tę drugą opcję i poród
odbył się na drodze i w deszczu.
Następny dzień powitaliśmy
nad fosą. Idąc w jej okolicach zwiedziliśmy malowniczy kościół św.
Barbary, by później zerknąć na Pałac Hohenzollernów. Okazało się, iż
Sanal, który skończył politologię, jest fanem Bismarcka, zatem owe rokokowe
początki pruskiego Breslau bardzo go zaintrygowały. Zatem zaraz obok zerknęliśmy
do niewielkiego kościoła kalwińskiego, o drewnianym, wysoce estetycznym wnętrzu,
sprzyjającym koncertom muzyki barokowej. Nieco później mieliśmy okazję
zobaczyć dwie piękne budowle sławnego klasycystycznego architekta Langhansa Młodszego
(Starszy też był niczego sobie...), operę i Synagogę pod Białym Bocianem.
Klasycystyczna żydowska bożnica przypomniała Sanalowi smutny los europejskich
Żydów, z którym zapoznał się już po części w warszawskim muzeum
powstania. Wyjaśniłem, iż synagoga przetrwała dlatego, iż była mocno
wpisana w zabudowę, zaś naziści nie chcieli ryzykować spalenia własnych
budynków, poza tym zapewne cenili mimo wszystko dzieła Langhansów. Przy kościele
Bożego Ciała i pięknej modernistycznej Renomie dołączył do nas Bogdan
Wojak, zapowiadając Sanalowi żeglarskie atrakcje. Nasz gość jednak nie słuchał,
będąc wciąż pod wrażeniem wnętrza kościoła św. Doroty, które w końcu
XVII wieku zamieniono w mauzoleum jednego z najbardziej skutecznych generałów
sił katolickich podczas wojny 30 — letniej. Opowiedziałem Sanalowi o morzu
trupów, jakie wypluła z siebie ta chrześcijańska
maszynka do mielenia ludzkiego mięsa, napędzana Biblią z obydwu stron. Nasza
wyprawa przez Wrocław łączyła w sobie różne czasy — reliktom średniowiecza
obficie występującym w moim mieście towarzyszyła równie obficie nowoczesność,
wspaniałe początki modernizmu, kontynuowane do dziś za sprawą zdolnych
architektów z całego świata. Na Ostrowiu Tumskim zapoznał się Sanal z zabobonem „kłódek miłosnych", który chyba wystartował we Francji, gdzie
nakazano zdjąć kłódki z jednego z mostów, którego konstrukcja groziła po
prostu zawaleniem (o ile miłość uskrzydla, o tyle kłódki w dużej ilości są
dość ciężkie...). Również zabytkowe, z okresu początku konstrukcji żelaznych
mosty staromiejskie we Wrocławiu są też przez miłosne kłódki coraz
bardziej zagrożone. Przed wieżą katedry zapewniliśmy Sanala, iż tym razem
jest winda, wjechał zatem na górę, aby podziwiać stare miasto i okolice z innej perspektywy.
Następnie wskoczyliśmy w tramwaj, aby zobaczyć wspaniale modernistyczną Halę Stulecia, zabytek UNESCO z 1913 roku. Sanal zdaje się nie docenił urody tej nowatorskiej budowli, myląc
ją z indyjskimi obiektami tego typu wzniesionymi na planie centralnym. Oczywiście,
również w Indiach zdarzają się ciekawe przykłady modernizmu, od dzieł le
Corbusiera zaczynając… Idąc dalej szlakiem modernizmu przez romantyczny Park
Szczytnicki, zobaczyliśmy Ogród Japoński, wspaniały hotel Sharouna i obserwatorium astronomiczne, gdzie powitał nas Zbyszek, demonstrując zabytkowy
już teleskop, na którym szkolą się pierwsze roczniki studentów. Pijąc piwo w kawiarni przy Hali Stulecia zastanawiałem się, na ile gust mieszkańca
Subkontynentu różnić się może od europejskiego. Sanal, podobnie jak ja,
chce, aby racjonalizm wyrażał się również poprzez sztukę, pytanie jednak
jak, i jaką? Brak powszechnego szacunku dla materialnych przejawów sztuki jest
niestety mocno wpisany w hinduizm, dla którego każdy obiekt jest tylko
„materialną skorupą", zaś podlegające reinkarnacji istoty żywe niejako
są skazane na ciągły pobyt wśród zmieniających się, jak w kalejdoskopie
ruin. Oczywiście Sanal nie wierzy w reinkarnację, ale czy potrafi nie być w 100% hinduistą gdy patrzy na świat? To samo pytanie dotyczy każdego
ateistycznego mieszkańca Europy — czy rzeczywiście mamy umysły wolne od
chrześcijańskich filtrów i uprzedzeń?
Następny dzień zaczęliśmy
zatem w Ogrodzie Botanicznym, starym i niezwykle malowniczym. Następnie udaliśmy
się do Panoramy Racławickiej, którą przedstawiłem jako zabytek techniki
przedstawiający „powstanie polskich sipajów". Wielkie malowidło rodem z Lwowa wywarło na naszym gościu piorunujące wrażenie. Aby iść za ciosem,
weszliśmy do wynajętej przez Bogdana łódki, aby popływać sobie trochę po
Odrze i zobaczyć, jak ładnie Wrocław komponuje się z rzeką. Pływając
sobie tak pod licznymi mostami gubiliśmy czasem drogę, co motorówka oznajmiała
nam chwiejąc się podejrzanie na tajemniczych mieliznach. Pocieszałem jednak
Sanala, że w naszych wodach nie ma ani rekinów, ani nawet krokodyli, jeśli
nie liczyć tych zwierzątek, które niekiedy uciekają sobie z ZOO. Na zakończenie
zwiedzania udaliśmy się do Studio Wrocław, aby porozmawiać z laureatem
Oscara i racjonalistą, Zbyszkiem Rybczyńskim. Rozmowa była udana, choć
Zbyszek nie szczędził trudnych pytań na temat współpracy pomiędzy
cywilizacjami.
Wieczorem udaliśmy się do
Wojtka, aby podpisać umowę o współpracy, której szczegóły omawialiśmy
przez ostatnie kilka dni. Tam też spotkaliśmy się rano, aby pojechać
samochodem do Katowic.
W Katowicach powitali nas Psyk,
Ania i kilka innych, przesympatycznych osób. Mieliśmy okazję zobaczyć
niezwykłą galerię sztuki naiwnej mieszczącą się w dawnych łaźniach górniczych,
będących wysokimi pomieszczeniami gdzie pod sufitem biegły rury z wodą
zapewniające „deszczowy efekt". Sanala ogromnie zainteresowały różne
wiejskie i niewiejskie ceremonie zawarte w tej naiwnej sztuce, na przykład wróżby
andrzejkowe, noc świętojańska itp. itd. Na godzinę przed wykładem Sanal
zamknął się z internetem, aby odebrać przygotowaną przez sekretarkę
prezentację do wykładu. Owa godzina na materiały stała się rychło swego
rodzaju zwyczajem, co nie dziwi, gdy pomyśleć, że Sanal czmychnął z Indii
przed nową inkwizycją nagle i w ostatniej chwili. 4 lipca w jego domu zjawiła
się policja, aby go aresztować. Tak szybkie przeniesienie sprawy z Maharasztry
do Delhi w normalnych warunkach nie byłoby w żaden sposób możliwe. Jak widać
2% indyjskich katolików nie na darmo ma wsparcie ze strony najpotężniejszej
światowej religii.
Wokół nas pogoda się zmieniała.
Upały wynoszące około 33 stopni w cieniu ustąpiły miejsca deszczom. Wiele z moich koleżanek i kolegów zakładało, iż Sanal musi się cieszyć z tak ciepłej
aury. Nie była to jednak prawda. Sanal wyjaśnił mi, że gdy w Indiach robi się
ciepło, siedzi w klimatyzowanym biurze, albo w domu. Westchnąłem wspomniawszy
moje letnie, indyjskie badania nad muzyką, kiedy to przez dwa miesiące z okładem
temperatura w cieniu nie spadała znacząco poniżej 40 stopni. Sanal jednakże
tłumaczył dalej, iż wszyscy tak robią, w czym dopatrzyłem się echa
przyzwyczajeń kastowych, bowiem oczywiście również latem w Delhi wiele osób
pracuje poza klimatyzacją, szczęśliwych z tego, że mają co włożyć do garnka. Sanal mimo to podkreślał, że jako
pierwszy w szkole nie wypełnił rubryczki „kasta".
Ta rubryczka to notabene swego rodzaju paradoks — oficjalnie
konstytucja Indii, a z nią wielu polityków, nie uznaje systemu kastowego.
Jednakże dla wyrównania szans zaczęto stosować w instytucjach publicznych, w szkołach i na uniwersytetach parytety dla niższych kast, zwłaszcza dla Dalitów,
czyli nie dotykalnych. Za Sanalowym niewypełnieniem ankiety kastowej w szkole
poszło wielu innych młodych ludzi i trwa to w stanie Kerala do dziś.
O 19:00 w katowickim budynku NOT
odbył się wykład pod tytułem: „Kościół w Indiach — rosnąca
nietolerancja". Sanal sam w sobie był najlepszą ilustracją do tego wykładu,
jako bluźnierca — banita. Na wykładzie dowiedzieliśmy się o dawnych początkach
indyjskich chrześcijan, o ich myleniu przez nie do końca obiektywnych naukowców
zachodnich z manichejczykami, oraz o krwawym wejściu na indyjski rynek
religijnych złudzeń portugalskich katolików. Ich siedziba — Goa, była
miejscem z którego usunięto przejawy czegokolwiek innego niż katolicyzm.
Katoliccy inkwizytorzy lubili tworzyć galerie konających, beznogich i bezrękich
kadłubków z umęczonych na torturach „niewiernych". Również z innymi
indyjskimi chrześcijanami obrządku syriackiego nie dogadywali się najlepiej,
mordując ich emisariuszy. Co ciekawe, legenda o św. Tomaszu apostole, który
rzekomo zginął śmiercią męczeńską w Indiach została wymyślona przez
Portugalczyków, zaś inni indyjscy wyznawcy biblijnych złudzeń, mimo
animozji, chętnie ją sobie pożyczyli od katolików. Echo inkwizycji w Goa
powróciło, gdy Sanal wspomniał o dyskusjach na indyjskich forach katolickich, w których wraca temat złapania Sanala choć na dwa dni i zabicia go w więzieniu
po przekupieniu strażników. Biskup Mumbaju pochwalił klimat owych dyskusji,
ciesząc się z żarliwej wiary swojej trzódki. Wrócił też temat listu do
Sanala od przewodniczącego indyjskiego związku świeckich katolików (coś jak
nasz KIK), który odciął się od fanatyzmu swoich współwyznawców. Jednakże
owo odcięcie nie było pełne. W dalszym trakcie wizyty Sanala mieliśmy okazję
widzieć, jak ewoluuje sytuacja. Kler indyjski zażądał od Sanala przeprosin, w zamian za wycofanie oskarżenia o bluźnierstwo. Sanal oczywiście nie chce się
na to zgodzić. Przywódca świeckich
katolików wyraził w tym względzie opinię zawierającą się w jednym zdaniu:
„Przecież Galileusz przeprosił…".
1 2 3 4 Dalej..
« Felietony, bieżące komentarze (Publikacja: 24-07-2012 Ostatnia zmiana: 25-07-2012)
Jacek TabiszPrezes Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów. Historyk sztuki, poeta i muzyk, nieco samozwańczy indolog, muzykolog i orientalista. Publikuje w gazetach „Akant”, „Duniya” etc., współtworzy portal studiów indyjskich Hanuman, jest zaangażowany w organizowanie takich wydarzeń, jak Dni Indyjskie we Wrocławiu. Liczba tekstów na portalu: 118 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Klerykalizacja, czy sekularyzacja? | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 8213 |
|