Złota myśl Racjonalisty: Rozszerzenie zakresu swobodnych decyzji osób niewierzących w odniesieniu do ich własnego życia nie jest żadnym uszczupleniem zakresu swobodnych decyzji wyznawców takiej czy innej religii w odniesieniu do ich życia.
Na gruncie dyskusji o chrześcijańskich
umysłach padł po moim adresem zarzut, mówiący o tym, że zachwyt wobec
natury stanowi swego rodzaju newageowską religię. Nie zdziwiło mnie to,
bowiem zauroczenie naturą uznałem za siłę przeciwstawną wobec chrześcijańskiego i postchrześcijańskiego kultu męczeństwa, pesymizmu i cierpiętnictwa.
Z drugiej strony niektórzy moi
koledzy ateiści zdają się propagować kult prostoty opartej na „życiu życiem".
Skoro religijne idee są nieprawdziwe, oznacza to, ich zdaniem, całkowitą
niemożność ujęcia rzeczywistości w zdania o naturze ogólnej i głębokiej.
Lepiej się skupić na małym i cząstkowym, bo tego jesteśmy pewni i to nam
odbierały idee religijne. Zwolennicy „życia życiem" nie zauważają
jednakże, iż ważnym fundamentem idei religijnych jest całkowite skupienie się
na rodzinie i społeczności. Religie mają się bardzo dobrze, jeśli ludzie
nie postrzegają swojego otoczenia, jeśli skupiają się tylko na biografiach
swoich i innych członków społeczności. Wtedy żadna ludzka narracja nie może
być podważona, bowiem nie mamy żadnej innej skali odniesienia obok ludzkich
narracji.
Jednakże inne skale odniesienia
istnieją. Nie jesteśmy mrówkami skupionymi na swoimi mrowisku i na ścieżkach
rozlanych przez członków naszego roju feromonów. W przeciwieństwie do mrówek
świadomie widzimy, że otaczają nas skały, atmosfera, że działa na nas światło,
które pośrednio spożywamy (z niego czerpią rośliny, roślinożercy i drapieżniki — żywić się możemy każdymi z nich, gdy się nie żywimy — umieramy z głodu).
Nasi naukowcy odkryli, że w komórkach mamy geny, prawdziwe księgi życia, w których niektóre zdania są starsze niż wszystko co nas otacza i jest
widoczne gołym okiem, za wyjątkiem dawności tego, co jest dalej, w kosmosie.
Uważam, że ważne jest, aby patrzeć dalej, aby nie być mrówkami w mrowisku,
co określam mianem „życia życiem".
To, co jest dalej w makroskali i w mikroskali, to, co wykracza poza narrację ciotki, brata, czy wspomnienia z Koluszek, Lwowa etc., nazywam powodem do racjonalnego zachwytu. To jest owo
oczarowanie naturą, które Dawkins określił wręcz mianem „religijnego".
Ludziom zmęczonym różnymi wdrażanymi na siłę religijnymi mitami zdaje się,
że po stronie ateizmu nie ma żadnych zdumiewających tajemnic, ogromów, które
działają na emocje mocniej, niż cokolwiek innego. Tymczasem to nieprawda.
Dopiero, gdy uwolnimy się z mistycznych bzdur, z religijnych niby tajemnic,
ujrzymy spójny i zdumiewający obszar rzeczywistości, z której się wywodzimy i której jesteśmy częścią. To wielka, intrygująca jedność jest tak
zdumiewająca, iż Dawkins nie wahał się nazwać jej odczucia
„religijnym". Ja osobiście broniłbym się przed użyciem tego słowa.
Religia to targowisko. Człowiek
stara się wierzyć w szalone mity, nie po to, aby zaspokoić swoją ciekawość i zachwycić się prawdą, ale po to, aby ubić targ. Mocno wpojone urojenia na
temat bogów i tajemniczych sił miały zapewniać naszym przodkom deszcz,
wygraną w bitwie, urodzenie zdrowych synów i napełnienie brzucha. W trakcie rozwoju religii najatrakcyjniejszym towarem stało się urojenie życia
po własnej śmierci. Obecnie religia, która owo złudzenie postawiła w najbardziej centralnym miejscu, należy też do najbardziej popularnych, a także
najbardziej krwawych. Jest to chrześcijaństwo...
Zachwyt nad naturą, nad
rzeczywistością, nad możliwościami odkrywania sił rządzących wszechświatem
zdecydowanie nie ma w sobie nic z targowiska. Jest bezinteresowny. Może oczywiście
służyć tworzeniu nowych technologii i poprawianiu jakości naszego życia,
ale jego główną siłą jest bezinteresowna ciekawość. Można by rzec, że w postaci wyewoluowanych po miliardach lat ludzi natura zaczęła spoglądać na
samą siebie i samą siebie okrywać. Brzmi to być może jak jakaś niezwykła,
baśniowa wręcz koncepcja, ale, gdy się nad tym zastanowić, tak właśnie
jest. Miliardy lat temu na Ziemi były tylko jednokomórkowe organizmy. Jeszcze
dawniej nie było życia na naszej planecie, a jeszcze dalej w przeszłości nie
istniało ani Słońce, ani Ziemia, choć wiele gwiazd istniało już od miliardów
lat. Do dziś mamy okazję podziwiać płynące ku nam przez eony światło
wiele z nich.
Zachwyt nad naturą nie ma w sobie nic religijnego, ani teologicznego. Jest przeciwstawny tym postawom. Nie
jestem natomiast pewien, czy w prostocie „życia życiem", zwłaszcza, gdy
ta prostota jest nihilistyczno — pesymistyczna, nie skrywa się echo ciągle
obecnych w podświadomości nosiciela wierzeń religijnych. Bo czy jest
racjonalnym nie zauważania gwiazd i ptaków istniejących ponad głowami
naszych bliskich i sąsiadów? Czy jest racjonalnym nie przejmowanie się naszą
rzeczywistą, przedludzką genezą? I jej śladami w nas samych, w naszych ciałach i umysłach? Moim zdaniem znacznie bardziej racjonalną postawą jest zachwyt
nad tym wszystkim, co nas tworzy i otacza.
Ktoś mógłby stwierdzić, że
przecież nie wszyscy ludzie są w stanie zainteresować się nauką na tyle
mocno, aby nadać jej implikacjom sens emocjonalny. Moim zdaniem zdecydowana większość
ludzi jest w stanie zrozumieć informacje z jakimi kończy się szkołę
podstawową. A one zdecydowanie wystarczą, aby z uśmiechem zadumać się nad
naukowymi zagadkami istnienia. Jeśli coś w tym przeszkadza, to popularność
religijnych mitów. Na lekcjach biologii, również w Polsce, sprawia ona na
przykład, iż wielu nauczycieli stara się pomijać tematykę ewolucji jako głównego
procesu, dzięki któremu można zrozumieć życie na naszej planecie. Na
lekcjach fizyki z kolei bardzo często pomijana jest astronomia. Obydwie
te dziedziny wiedzy mogą już w podstawówce wybić zarówno uczniów, jak i nauczycieli z religijnego transu, a przecież nie wszyscy tego chcą… Ale
dlatego też być może również niektórzy ateiści są podejrzliwi wobec
racjonalnego zachwytu nad naturą i z dumą, zagłębieni w mięciutkich
fotelach, „żyją życiem"...
To jeszcze nie koniec. Zapraszam
na filmik z cyklu „Bezbożna pogadanka", gdzie ująłem więcej przemyśleń
na ten bardzo ważny, moim zdaniem, temat:
Prezes Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów. Historyk sztuki, poeta i muzyk, nieco samozwańczy indolog, muzykolog i orientalista. Publikuje w gazetach „Akant”, „Duniya” etc., współtworzy portal studiów indyjskich Hanuman, jest zaangażowany w organizowanie takich wydarzeń, jak Dni Indyjskie we Wrocławiu.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.