Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.444.934 wizyty
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 700 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Sądzę, że religia, ogólnie mówiąc, była przekleństwem ludzkości".
 Tematy różnorodne » Na wesoło

Kryptonim POTENCJACJA [1]
Autor tekstu:

Lucjanowi Ferusowi, który ideę tej historii podsunął.

Mirosław Jasiński zasnął w Panu niespodziewanie. Położył się do łóżka zdrowy i nie obudził się rano z powodu tego, że był martwy. Lekarz stwierdził zgon naturalny spowodowany zatrzymaniem akcji serca.

Nie było to wydarzenie całkowicie niespodziewane, gdyż u zmarłego kilka miesięcy wcześniej stwierdzono stan przedzawałowy, cierpiał na nadciśnienie. Zmarły miał 55 laty, był palaczem, alkoholu nie nadużywał, ale od niego nie stronił, krytycznego wieczoru kładł się do łóżka trzeźwy, nie skarżąc się na żadne dolegliwości.

Co dla lekarza było normalnym, nie wzbudzającym żadnych podejrzeń zejściem, dla Katarzyny Jasińskiej było trudną do zaakceptowania stratą, której sprawcy powinni być pociągnięci do odpowiedzialności. Podejrzewała błąd w sztuce lekarskiej, a żyjąc w głębokim przekonaniu, że wszyscy lekarze to hieny, była pewna, że jej mąż padł ofiarą kryminalnego zaniedbania.

Najbardziej podejrzewała przepisany przez kardiologa vivacor, o którym przeczytała w ulotce, że może wywoływać skutki uboczne takie jak zwolnienie akcji serca, niedociśnienie, nasilenie objawów zastoinowej niewydolności serca, ból w klatce piersiowej, omdlenie, skurcz oskrzeli, pojawienie się lub nasilenie już istniejących zaburzeń krążenia obwodowego. To ostatnie niepokoiło ją szczególnie.

Jak wyjaśniała później policji, kardiolog nawet nie zadał mężowi pytania, czy przyjmuje inne leki, tymczasem mąż korzystał zarówno z leków przepisanych przez lekarza rejonowego, jak i przez lekarza- homeopatę.

Przyniosła na posterunek policji wszystkie leki, które zmarły brał, więc oprócz vivacoru, aspirynę, proszki od bólu głowy oraz dwa leki homeopatyczne, opakowanie leku Nux Vomica i Oscillococinum.

Te dwa ostatnie zwróciły szczególna uwagę sierżanta Marka, gdyż zbiegiem okoliczności uczestniczył w dochodzeniu zarządzonym po niedawnej kontroli w hurtowni farmaceutycznej WUPRA. Poszukując podróbek leków zagranicznych kontrolerzy znaleźli również podejrzane faktury na krajowe leki homeopatyczne. Prokuratura rozpoczęła śledztwo, mając uzasadnione podejrzenia, że ktoś mógł wprowadzić na rynek dużą partię podrobionych leków homeopatycznych. Faktury opiewały na to samo laboratorium produkujące leki homeopatyczne, ale płatności kierowane były na inne konto.

Sierżant Marek zapamiętał, że w paczkach, które zabezpieczał jako towar podejrzany, znajdowały się właśnie te specyfiki. Wiedziony policyjnym instynktem postanowił ustalić , w której aptece zmarły nabył te lekarstwa oraz źródło ich pochodzenia.

Żona zmarłego nie była pewna, ponieważ mąż dostawał zazwyczaj swoje leki bezpośrednio od lekarza-homeopaty, ale w inne leki zaopatrywał się w Aptece im. Ojca Pio. Sierżant zanotował nazwisko i adres homeopaty oraz lekarzy, z których usług zmarły korzystał, podejrzewając, że doniesienie o przestępstwie jest bezpodstawne i zastanawiając się, czy warto zawiadamiać szefa o tym zbiegu okoliczności w postaci identyczności zabezpieczonych w hurtowni podejrzanych specyfików homeopatycznych i tych, z których korzystał zmarły.

Sierżant Marek przekazał dalej notatkę o doniesieniu pani Katarzyny Jasińskiej  i przypomniał sobie o tej sprawie w tydzień później, kiedy dowiedział się, że podejrzane faktury znaleziono w kilku innych hurtowniach, zaś dochodzenie przeprowadzone w laboratorium produkującym te specyfiki ujawniło, że mają dokumenty na dostarczenie zaledwie jednej trzeciej towaru znajdującego się w hurtowniach. Odpowiedzialni pracownicy laboratorium twierdzili zgodnie, że jest to afera z podróbką ich specyfiku, jednak otrzymawszy próbki z różnych partii towaru, nie byli w stanie wskazać, które były podrobione. Hurtownie składały zamówienia przez telefon, laboratorium wysyłało towar własnym transportem lub przez firmy kurierskie. Czy hurtownie mogły nie orientować się, że wysyłają pieniądze na różne konta? Jak się okazał właściciel drugiego konta podał nieznacznie różniący się adres, który okazał się fikcyjny. Konto było puste, po każdym przelewie, pieniądze były niemal natychmiast przerzucane elektronicznie dalej. W proceder musieli być zatem zamieszani albo pracownicy laboratorium, albo pracownicy hurtowni, albo jedni i drudzy. 

Prowadzący śledztwo był przekonany, że w sprawę zamieszane jest tylko laboratorium i że raczej jest to oszustwo podatkowe niż kolejna afera z podrabianiem leków. Sierżant Marek zadzwonił do prowadzącego sprawę porucznika Michalskiego, informując go, że było takie doniesienie i dwa takie specyfiki zostały zabezpieczone. Michalski roześmiał się — Człowieku, nawet jeśli to są podróbki, to nikt na świecie nie jest ich w stanie odróżnić od produktów markowych. Są jak dwie krople wody.

Sierżant Marek przypomniał sobie nazwisko i adres lekarza homeopaty. Katarzyna Jasińska powiedziała, że jej mąż dostawał leki bezpośrednio od niego. Leki miały jednak fabryczne opakowania, więc homeopata musiał je kupować w hurtowni lub bezpośrednio u producenta. Jak wygląda księgowość homeopaty, czy ktokolwiek kiedykolwiek sprawdza jego działalność gospodarczą?

W domu zajrzał do Internetu i stwierdził ze zdumieniem, że mieszkają z homeopatą po sąsiedzku. Homeopata reklamował się jako wybitny specjalista z międzynarodową praktyką. Twierdził, że ma sukcesy w leczeniu depresji, nadciśnienia, trądziku, alergii, nowotworów i innych chorób. Twierdził również, że wyleczył tysiące chorych i obficie cytował ich wyrazy wdzięczności. Prowadził stronę porad i odpowiedzi na pytania. Sierżant Marek uśmiechnął sie, kiedy zobaczył odpowiedź na pytanie, czy leki homeopatyczne można przedawkować: „Nie da się tego zrobić. Nie mają oddziaływań toksycznych, są to leki całkowicie bezpieczne."

Pacjenci nie mieli jednak tak entuzjastycznych opinii o homeopacie jak homeopata o samym sobie. Na innym forum zrozpaczona matka pisała , że po roku leczenia u tego lekarza-homeopaty jej synek czuje się coraz gorzej. Inna matka polecała jej nawet, żeby zmieniła homeopatę.

Te studia przerwał dzwonek do drzwi i sierżant dobrze wiedział kto przyszedł. A jednak Michalina zaskoczyła go. Stała przed drzwiami w czarnym kapeluszu, na szpilkach, których nigdy nie nosiła i w niebieskiej sukience, która wydała mu się obietnicą poranka. Kochali się gwałtownie, niemal natychmiast po zamknięciu drzwi, a potem ponownie po zjedzeniu wędzonej makreli i wypiciu piwa. Michalina siedziała w kuchni w jego koszuli i opowiadała o wizycie na wsi u swoich rodziców. Sierżant Marek musiał potem odpowiedzieć na wszystkie pytania o swoim życiu między ostatnim piątkiem, a dniem dzisiejszym. Plątał się w zeznaniach, nie mogąc oderwać wzroku od siedzącej po drugiej stronie stołu postaci pochłaniającej rybę i trawionej ciekawością najdrobniejszych szczegółów z jego życia.

Kiedy zapytał co wie o homeopatii, Michalina zmarszczyła brwi i odpowiedziała pytaniem, czy to jakaś nowa dziewczyna? Kiedy powiedział jej o aferze podróbek leków homeopatycznych Michalina wybuchła śmiechem i opowiedziała jak na studiach uczyli studentów jak robi się takie leki, a nawet zrobili im ćwiczenia praktyczne.

— Podrabianie leków homeopatycznych polega na tym, żeby gówno było podobne do gówna, smakowało jak gówno i było gównem, ponieważ jedyną właściwością sprawczą tego gówna jest wiara pacjenta w gówno - powiedziała świeżo upieczona magister farmacji, dopijając piwo i wstając od stołu, żeby umyć ręce.

Michalina zdjęła koszulę i założyła kapelusz, dając jednoznaczny sygnał, że są ciekawsze sprawy na świecie niż homeopaci oraz podrabiane leki homeopatyczne.

Kochali się teraz inaczej, w pozycji umożliwiającej Michalinie pozostanie w kapeluszu, co najwyraźniej było jej ambicją. Sierżant Marek wpatrywał się intensywnie w jej twarz, rozumiejąc teraz lepiej dlaczego powiedziała kiedyś, że mózg jest najważniejszym organem seksualnym. Kiedy przeszli w stan spoczynku pomyślał, że ma więcej szczęścia niż rozumu, bo takie dziewczyny nie rodzą się na kamieniu. Michalina, która w momencie uniesienia odrzuciła kapelusz w kąt pokoju, leżała obok wsparta na łokciu i stwierdziła z zadowoleniem, że nie była to miłość homeopatyczna. Zapewnił ją, że nigdy, żadna kobieta w kapeluszu nie podobała mu się tak bardzo. Michalina roześmiała się, jakby nagle zawstydzona i przyznała się, że wiedziała, że tak zrobi zabierając ten kapelusz z domu rodziców.

— Jakim cudem Krezus i sierżant policji mieszkają na tej samej ulicy — zapytała wodząc palcem po jego torsie.

Odpowiedział jej, że dzielnica zwykłych ludzi kończy się po tej stronie ulicy, po drugiej zaczynają się apartamentowce z widokiem na park i rzekę.

— Widoki kosztują, chociaż ja nie narzekam, bo przynajmniej w tej chwili mam najlepszy na świecie, ale kilka minut temu był jeszcze lepszy.

Michalina uderzyła go w rękę i wyskoczyła z łóżka. Po wyjściu z łazienki stwierdziła, że musi zrobić rewizję w lodówce, bo jest przekonana, że znajdują się tam wyłącznie jajka, kiełbasa i piwo. Nie myliła się, chociaż nie doceniła miłości sierżanta do bananów. Sierżant Marek stanowczo zaprzeczył jakoby jego lodówka nie pamiętała, kiedy ostatni raz była porządnie zaopatrzona, gdyż jego zdaniem było to niedocenianie pamięci jego lodówki. Ponadto — dodał — było to zaniedbanie z premedytacją, ponieważ jestem zboczony i uwielbiam patrzeć jak wrzucasz różne rzeczy do koszyka.

Po wyjściu z domu Michalina zapytała, czy wie, który samochód należy do homeopaty. Odpowiedział, że nie ma zielonego pojęcia, ponieważ, po pierwsze nigdy nie próbował tego ustalić, a po drugie samochód homeopaty wjeżdża do podziemnego garażu, w odróżnieniu od samochodu sierżanta policji, który moknie na deszczu.

Michalina obejrzała dom w którym mieszkał homeopata, i postanowiła, że muszą zacząć inwigilację.

— Pani magister raczy zapominać, że jest to najnudniejsze zajęcie pod słońcem, że nie mam nakazu, że najprawdopodobniej pan homeopata nie ma żadnego związku z tamtymi podróbkami, że kocham panią magister i wolę z nią przebywać pod dachem i w pobliżu łóżka, a w każdym bądź razie daleko od lekarza-homeopaty.

— Pójdę do niego z wizytą — postanowiła Michalina.

— Gdybym dostał sto złotych — zaczął sierżant Marek — wydałbym je na książkę, na wino, na bilety z moją miłą na kino...

-Skąd wiesz, że wizyta kosztuje sto złotych?

— Facet ma w Internecie cennik.


1 2 Dalej..
 Zobacz komentarze (12)..   


« Na wesoło   (Publikacja: 08-08-2012 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Marcin Kruk
Nauczyciel, autor książki Człowiek zajęty niesłychanie

 Liczba tekstów na portalu: 63  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Co szatan potrafi zrobić z człowiekiem?
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 8243 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365