|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kultura » Historia
CHINESE PIE czyli Chiny a Zachód [4] Autor tekstu: Piotr Napierała
Niemcy starali
się dorównać Brytyjczykom w ekspansji ekonomicznej na terenie Chin. M.in. w roku 1890 powstał Deutsch-Asiatische Bank. Do 1896 roku Niemcy były
najbardziej zaangażowanym w handel z Chinami po Wielkiej Brytanii państwem Europy.
W XIX wieku wielu Chińczyków emigrowało za chlebem do
Ameryki i Australii. Pomagali m.in. budować transkontynentalne linie kolejowa w obu wielkich krajach Ameryki Północnej. Chińczycy
rzadko asymilowali (tym, co chcieli, rodacy mówili czasem : „spójrz w lustro", co miało oznaczać, że sama rasa definiuje ich chińskość, z pewnością rasa była większym
problemem, by stać się Amerykaninem niż w dzisiejszych multikulturalnych USA) i raczej tworzyli tzw. Chinatowns. Powstały takie w Londynie, Melbourne, Nowym
Jorku itd. W XIX wieku i w początkach XX wieku
nie ustawały europejskie i amerykańskie wysiłki ewangelizowania Chińczyków,
co mocno krytykowali racjonaliści i liberałowie m.in. Mark Twain, który marzył o pojechaniu do Chin, ale w końcu odwiedził tylko Indie [ 25 ].
Gen. Ulysses był w Szanghaju w roku 1879 podczas swej dwuletniej podróży
dookoła świata. Pisał m.in., że Chiny mają wielką potrzebę by rozwinąć
nowe technologie oparte na zachodnich wynalazkach [ 26 ].
W latach dwudziestych i trzydziestych Chińczycy mieli ogromne
kompleksy wobec Zachodu, ten zaś Chińczykami niemal gardził. Doskonale jest
to oddane w jednym, zapewne najlepszym i najbardziej kultowym, odcinku
belgijskiego komiksu o przygodach reportera Tintina — „Błękitny lotos",
opowiadający bardzo dokładnie, jak na komiksowe standardy, o życiu w Chinach w okresie, kiedy były one narażone na coraz częstsze przymusowe
koncesje na rzecz Japonii i państw
europejskich. Japończycy są tam przedstawieni bardzo negatywnie, zresztą
ludzie Zachodu też nie najlepiej, co ciekawe pisząc wcześniej „Tintina w Kongo", Herge raczej ośmieszał Afrykańczyków, co stanowi dowód, że wielu
Europejczyków jednak Chińczykom współczuło i ceniło ich kulturę. Jest tam
scena, kiedy rikszarz wpada na zaczytanego w swej gazecie amerykańskiego
nafciarza nazwiskiem Gibbons, który nie rozumie słów ostrzeżenia. Uderzony
ramieniem Chińczyka wścieka się i bije go laską, krzycząc: „Ty mały
brudny chińczyku, jak śmiesz wpadać na białego!?". Tintin broni rikszarza i łamie laskę gwałtownika, ten reaguje tragikomicznie, krzycząc: "Jak śmiesz
przeszkadzać mi tłuc nieużytecznego tubylca? Po czym odchodzi w pośpiechu i skarży się na Tintina w zachodnim klubie, gdzie wyraża obawy, że nie zapanują
nad miejscową tłuszczą chińską, jeśli europejskie dzieciaki biorą ją w obronę...
Gdy w czasie II wojny światowej Japończycy dokonali masakry
chińczyków w Nankinie, protestował nawet rząd hitlerowski. Mimo
iż Zachód w podczas II wojny domowej chińskiej
wojny domowej popierał Czank-Kaj-Czeka i nacjonalistów, Chiny jako już państwo
maoistyczne szybko poróżniło się z ZSRR i zaczęło prowadzić własna
politykę. Rewolucja kulturalna w Chinach wystąpiło przeciw zgniłej kulturze
Zachodu (scena w jednej z odsłon filmu: „Purpurowe Skrzypce" pokazuje jak
nauczyciel muzyki próbuje w tym okresie bronić np. Beethovena, zgadzając się,
że większość muzyki Zachodu jest zgniła, ale on gra tylko utwory muzyków
rewolucyjnych, jak Beethoven właśnie. Niestety nikogo nie przekonał i odebrano mu tytułowe skrzypce (by nie było tak smutno, komunistka, będąca
skrytą melomanką zwróciła mu je potem w tajemnicy). Dziś w Szanghaju stoi
pomnik Bacha.
W chińskich
filmach okres maoistyczny przedstawia się zazwyczaj jako krok naprzód wobec
wcześniejszych malowniczych tradycjonalnych Chin, gdzie „wszyscy" uprawiali
hazard, zażywali opium i wysługiwali się Zachodowi.
Bardzo zabawną piosenkę o chińczykach ułożyli komicy z Grupy Monty Pythona, a właściwie jedne z nich Eric Idle, który również ją
wykonał:
„Lubię
Chińczyków" [tłum. P.N]
Świat wydaje się dziś szalony, Z bombami nuklearnymi do wysadzenie nas w powietrze, Idioci siedzą na spuście.
Jest to smutne i bezsensowne, dlatego...
Lubię Chińczyków.
Lubię Chińczyków.
Sięgają ci tylko do kolan,
Ale są zawsze przyjacielscy, i chętni, by ci pomóc.
Lubię Chińczyków.
Lubię Chińczyków.
Jest ich 900 milionów na świecie dziś,
Wiec lepiej ich polubić, dlatego też mówię:
Lubię
Chińczyków.
Lubię Chińczyków.
Przybywają do nas zza dalekiego morza,
Ale
są słodcy i lubią się przytulać, i ci pomagać..
Lubię chińskie jedzenie.
Kelnerzy nigdy nie są niegrzeczni.
Pomyśl o tych wielu rzeczach, jakie zrobili by zrobić wrażenie,
Maoizm, taoizm, I Ching i szachy.
Lubię Chińczyków,
Lubię
Chińczyków,
Lubie
ich małe drzewka,
Ich
Zen, their ping-pong, ich yin, i yang-is.
Lubię chińską myśl,
Mądrość
jakiej uczył Konfucjusz ,
Jeśli
Darwin miał w czymś rację,
Chińczycy przetrwają nas wszystkich, to pewne.
Lubię Chińczyków. Lubię Chińczyków. Sięgają ci tylko do kolan, Ale są mądrzy i dowcipni, i chętni, by ci pomóc.
Wo ai zhongguo ren. (Lubię chińczyków)Wo ai zhongguo ren. Wo ai zhongguo ren. (I like Chinese.) Ni hao ma; ni hao ma; ni hao ma; zaijien! (Jak sięmasz, jak się masz, jak się masz, do widzenia!) [ 27 ].
Chińczyków faktycznie jest tyle milionów (obecnie 1,4 mld),
dlatego lepiej ich lubić. Chińczycy faktycznie są grzeczni do końca, zgodnie z zasadami konfucjańskimi, dlatego niejeden Europejczyk wolałby mieć ich w Europie, niż fanatycznych muzułmanów.
W Londynie czy Paryżu Chińczycy tworzą
raczej „uśpione mniejszości", które nie afiszują się swą odmiennością,
choć oczywiście są odmienni i bywają wielkimi tradycjonalistami. Są też
gotowi wykonywać polecenie i nie uważają słuchania poleceń za ujmę jak
ludzie Zachodu. Inny zabawny żart Grupy Monty Pythona o Chińczykach, to skecz z brytyjską placówką dyplomatyczną w Smoleńsku, gdzie wszyscy urzędnicy
wyglądają jak mandaryni i — jak to Chińczycy — mają problemy z wymówieniem
"r", więc mówią np.: we blitish
heel in Smolensk like to play clicket. Szef placówki (ucharakteryzowany
Graham Chapman) kłaniając się rozpytuje głupkowatego cyklistę brytyjskiego
(Michael Palin), o to jak się mają sprawy w Kencie, Essex i ...Kentucky.
Obecnie Chiny są tematem raczej poważnym, niż przyczynkiem
do zakładania zajęczych zębów i słomkowego kapelusza na bal maskowy, jak to
jeszcze było jak byłem dzieciakiem. Chiny się przebudziły (Napoleon mówił o nich jako o śpiącym olbrzymie) znów
zaczęły grać ważną rolę w świecie, proporcjonalną do ich potencjału
terytorialnego i ludnościowego. Jest to raczej powrót, niż pojawienie się
nowej jakości [ 28 ].
Najbardziej Chin obawiają się obecnie Amerykanie, którzy boją się stracić
swą dominująca pozycję głównej gospodarki, modelu kulturowego i żandarma
świata. Niektórzy jak Fareed Zakaria uważają, że to już się stało [ 29 ].
Inni jak neokonserwatystci Robert Kagan czy Paul Wolfowitz tylko ostrzegają
przed hegemonią Chin. Samuel Huntington napisał swą książkę; Zderzenie
cywilizacji, której głównym przesłaniem wydaje
się być teza, że Zachód powinien zrozumieć, że po raz pierwszy w ciągu
kilkuset lat wśród mocarstw światowych są państwa niezachodnie, a wiec
kultura zachodu nie może już głosić swej uniwersalności, lecz dostosować
się do wielobiegunowości cywilizacyjnej, zwłaszcza w kontekście
obudzenia się Chin i islamskiego boomu demograficznego [ 30 ].
Słusznie Huntington prezentuje dwie wizje Zachodu, który totalnie dominuje na
świecie i Zachodu upadającego. Podaje rozmaite wskaźniki mocarstwowości
(np. w 1750 roku Chiny wytwarzały ok. 1/3 światowej produkcji, Indie -
¼ a Zachód niespełna 1/5 świtowej produkcji. W 1830 Zachód
już nieznacznie wyprzedzał Chiny — vide str. 129, industrializacja Zachodu
postępowała równocześnie z deindustrializacją Indii o czym pisał
m.in. N. Chomsky). Pisze Huntington, że w 1919 roku trzech ludzi Zachodu
rządziło wspólnie całym światem [ 31 ],
co potem już było niemożliwe. Widać pewien podziw Huntingtona dla chińskiego
przebudzenia.
Co chwilę u Huntingtona natykamy się na „azjatycki
optymizm" pochodzący z odrzucenia „dekadenckiego Zachodu", co
ma dowodzić i istotnie dowodzi, że Azja nie jest już zapatrzona na Zachód
[ 32 ],
ale tekst pisany jest w taki sposób, jakby Huntington się z tą opinią
zgadzał, co jest raczej absurdem. Nigdzie Huntington nie precyzuje na czym owa
dekadencja Zachodu ma polegać i czym ona się mogłaby różnić od
dekadencji Rosji (alkoholizm), elit Chin (szalone zakrapiane przyjęcia) itd.
Ale można się domyślać, że chodzi o odejście od mitów religijnych i masowego
płodzenia dzieci. Bardzo ciekawe są rozważania na temat europejskiej równowagi
sił jako podstawy Zachodniej praktyki dyplomatycznej, skonfrontowanej z azjatyckim
„równaniem do silniejszego", mimo to ma autor nadzieję, że w razie
czego Japonia poprze jednak Stany przeciw ewentualnej hegemonii Chin
[ 33 ], w kontaktach z Rosją, Huntington proponuje uznać jej status jako
kraju-matki prawosławia i gwaranta spokoju w Azji Centralnej (s 417)
bez dociekań dotyczących przestrzegania praw człowieka przez moskiewskich
decydentów. Amerykanie boją się chińskiego specyficznego nacjonalizmu (m.in.
Kuehnelt-Leddin twierdził, że Chińczycy w zasadzie zawsze byli nacjonalistami i nie zaliczyli jak Europa przed XIX wiekiem etapu uniwersalizmu typu
religijnego czy świeckiego) [ 34 ] chińskiej doktryny „Imperium zewnętrznego" i, każącej Pekinowi uważać
takie kraje jak Wietnam jako część Chin.
A co o Zachodzie i swoich relacjach z nim sądzą
sami Chińczycy? Są zazwyczaj dumni ze swych osiągnięć i chwalą to, że na
osiedlach widać tylko starych ludzi odpoczywających na ławkach, bo wszyscy
inni są w pracy. Na Youtube karierę zrobił filmik, gdzie właśnie w ten ton
uderza chiński biznesmen czy też radny, który nazywa Europejczyków w tym
Francuzów, nierobami [ 35 ].
Mark Leonard chciał przełamać modę na mówienie o Chinach bez Chińczyków i oparł swą książkę na przemyśleniach chińskich przedstawicieli elity, z którymi miał okazję rozmawiać [ 36 ].
Ten brytyjski analityk fascynuje się chińską koncepcją „pokojowego
wzrostu" i chińskim regulowanym państwowo kapitalizmem. Pisze, że maoizm w sensie dbałości o sprawiedliwość, konfucjanizm i wolnorynkowość wcale się w Chinach nie wykluczają. Zauważa, że Chiny panicznie boją się przestraszyć
Zachód, Japonię i Indie swą coraz silniejszą pozycją, popiera ONZ i inne przedsięwzięcia dyplomatyczne, pomagając jednak czasem
dyktatorom, których Zachód chciałby zgnieść. Ludzi Zachodu niepokoi chiński
brak demokracji i nacjonalizm. Dziwią się oni temu, jak można połączyć
maoizm Patrii komunistycznej Chin z kapitalizmem (Leonard porównuje to do świętopietrza
pobieranego przez zwolenników Lutra) [ 37 ]. Fascynują Europejczyków podobne paradoksy, oraz chińskie
eksperymenty ze strefami ekonomicznymi. Zachód nagle odkrył, że Chiny
nie przestały być potęgą, że co druga para butów na świecie jest made in China, choć często powinny się nazywać: made
by Americans/Europeans in China, jako, że zachodnie inwestycje to ok. 40 %
tego co Chiny wytwarzają [ 38 ] i że co roku w delcie Rzeki Perłowej powstaje miasto wielkości Londynu
[ 39 ].
Pieter de Haan, przedstawiciel holenderskiego Philipsa zauważa, że coraz więcej
mieszkań chińskich jest oświetlonych ich świetnym produktem [ 40 ].
1 2 3 4 5 Dalej..
Przypisy: [ 25 ] J.N.Wasserstrom,
Chiński nowy wspaniały świat i inne
opowieści czasów globalizacji, Universitas Kraków 2010, s. 43. [ 28 ] R.
Meredith, Chiny i Indie. Supermocarstwa
XXI wieku, Nadir Warszawa 2009,s.
9. [ 29 ] F.
Zakaria, Koniec Hegemonii Ameryki. [ 30 ] S. Huntington, Zderzenie
cywilizacji, s. 16. [ 34 ] E. von
Kuehnelt-Leddin o chińskim nacjonalizmie. [ 36 ] Vide:
M. Leonard, Zrozumieć Chiny [ 38 ] R.
Meredith, Chiny i Indie. Supermocarstwa
XXI wieku, s. 103-129. [ 40 ] R.
Meredith, Chiny i Indie. Supermocarstwa
XXI wieku, s.103. « Historia (Publikacja: 11-09-2012 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 8331 |
|