|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Światopogląd » Światopogląd naukowy
Magia rzeczywistości i jej cuda [2] Autor tekstu: Richard Dawkins
Tłumaczenie: Piotr J. Szwajcer
Dziś już to
wiemy i wiemy też dokładnie, jak działa DNA. Zawdzięczamy to Jamesowi Watsonowi,
Francisowi Crickowi i wielu innym naukowcom, którzy kontynuowali ich pracę.
Odkrywcy struktury DNA, Watson i Crick, też jednak nie mogli zobaczyć tej
cząstki na własne oczy. Oni również dokonali swojego wielkiego odkrycia, jedynie
wymyślając i wyobrażając sobie różne modele, a potem je testując. Ci dwaj uczeni
zresztą naprawdę budowali metalowe i kartonowe modele i dokładnie liczyli, jak
zmieniałyby się pewne wartości pomiarów, gdyby konkretny model był poprawny.
Wreszcie okazało się, że przewidywania jednego z modeli — słynnej podwójnej
helisy — dokładnie pasują do wyników pomiarów przeprowadzonych przez Rosalindę
Franklin i Maurice’a Wilkinsa, którzy za pomocą specjalnych instrumentów badali
kryształy oczyszczonego DNA promieniami X. Watson i Crick natychmiast
uświadomili sobie, że ich model DNA świetnie wyjaśnia również rezultaty
doświadczeń, jakie w przyklasztornym ogrodzie przeprowadzał Gregor Mendel.
Jak widać,
możemy dojść do wniosku, że coś istnieje naprawdę, na trzy różne sposoby: odkryć
to bezpośrednio, dzięki któremuś z pięciu zmysłów; posłużyć się urządzeniami
wzmacniającymi, takimi jak teleskopy lub mikroskopy, jeśli nasze zmysły są za
słabe; a wreszcie zupełnie już pośrednio — tworząc modele, które
mogą odwzorowywać rzeczywistość, i testując je, czyli sprawdzając, czy trafnie przewidują to, co w realnym
świecie, niekiedy dopiero za pomocą instrumentów, da się zobaczyć (albo na
przykład usłyszeć). Ostatecznie jednak w każdym przypadku odwołujemy się do
ludzkich zmysłów.
Czy to znaczy,
że rzeczywistość składa się tylko i wyłącznie z rzeczy, które da się -
bezpośrednio lub pośrednio — odkryć za pomocą ludzkich zmysłów i metod
naukowych? A co ze szczęściem, miłością, radością, zazdrością? Czyż one nie są
jak najbardziej realne i prawdziwe?
Oczywiście, że
są! Tyle, że ich istnienie zależy od obecności mózgów — na pewno ludzkich
mózgów, a pewnie też i mózgów innych rozwiniętych zwierząt: szympansów, psów,
wielorybów… Skały nie czują radości ani zazdrości, góry nie kochają. Uczucia są
realne — nadzwyczaj realne — dla istot, które ich doświadczają, ale nie
istniały, nim nie pojawiły się mózgi. Bardzo możliwe, że takie emocje — obok
całego mnóstwa innych odczuć, których nawet nie potrafimy sobie wyobrazić -
istnieją też na innych planetach, ale tylko na planetach, na których są też
mózgi albo jakieś ich odpowiedniki. Kto wie, jakie to dziwne czujące i myślące
organy można znaleźć gdzieś w odległych zakątkach Wszechświata?
Nauka i siły nadprzyrodzone: wyjaśnianie i jego nieprzyjaciele
Taka więc jest
rzeczywistość i wiemy już, jak rozpoznać, czy coś jest realne, czy nie. Kolejne
rozdziały tej książki poświęcę różnym aspektom rzeczywistości — na przykład
Słońcu, trzęsieniom ziemi, tęczom i mnogości różnych gatunków zwierząt. Najpierw
jednak zajmijmy się przez chwilę drugim słowem, którym posłużyłem się w tytule:
magią.
Magia to bardzo
podstępne słowo, bo występuje aż w trzech różnych znaczeniach. Mamy więc magię
jako określenie zjawisk nadprzyrodzonych (tę będę nazywał dalej „magią
nadnaturalną"), mamy „magię sceniczną" (czyli pokazy iluzjonistów) i jest
wreszcie trzecie znaczenie tego słowa, najbliższe mi, nie ukrywam, i to do niego
właśnie odwołałem się w tytule mojej książki: „magia poetycka".
Z magią
nadnaturalną stykamy się w bajkach i mitach (również przy okazji „cudów", ale
cudami zajmę się dopiero w ostatnim rozdziale). Jest więc magia lampy Aladyna,
czarnoksięskich zaklęć, braci Grimm, Hansa Christiana Andersena i J.K. Rowling.
To historie o czarownicach zamieniających księcia w żabę i dobrych wróżkach,
które potrafią wyczarować z dyni lśniącą karocę. Takie opowieści wielu z nas z nostalgią wspomina z dzieciństwa i wciąż z przyjemnością do nich sięgamy,
choćby podczas spędzanych z rodziną świąt Bożego Narodzenia. Wiemy jednak, że
taka magia to tylko fikcyjne opowieści i nic takiego w prawdziwym świecie się
nie zdarza.
Magia sceniczna — przeciwnie. To coś, co dzieje się naprawdę i może być nawet świetną zabawą. No
dobrze, przynajmniej coś naprawdę się
dzieje, choć wcale nie jest tym, co myśli sobie publiczność. Prestidigitator na
scenie (nie wiem, dlaczego, ale zwykle jest to mężczyzna, choć oczywiście, jeśli
ktoś woli, może w tym momencie wyobrazić sobie panią iluzjonistkę) zwodzi nas,
byśmy myśleli, że widzimy coś nadzwyczajnego (to czary!), podczas gdy w rzeczywistości dzieje się coś zupełnie innego. Cóż, jedwabne chusteczki nie
zmieniają się w króliki, podobnie jak żaby nie zostają książętami. To, co
widzimy na scenie, to tylko sztuczki. Oczy nas zwodzą, a raczej, jak należałoby
powiedzieć, to iluzjonista czyni wszystko, by zwieść nasze oczy, na przykład
omamiając nas tak, byśmy słuchali tego, co mówi, a co ma odwracać naszą uwagę od
tego, co naprawdę czynią jego ręce.
Niektórzy
iluzjoniści — choćby „Wspaniały" James Randi, Penn i Teller czy Derren Brown -
postępują na szczęście uczciwie i uprzedzają publiczność, że cały pokaz opiera
się tylko na trikach, ale nawet oni — a mówimy tu o najlepszych — nie zdradzają
sekretów swej profesji (za to można zostać wyrzuconym z Magic Circle, elitarnego
klubu prestidigitatorów); starają się jedynie upewnić, czy wszyscy wiedzą, że
nie ma w ich pokazach żadnych nadprzyrodzonych mocy. Inni magicy nie podkreślają
już tak mocno „technicznego" charakteru swych scenicznych spektakli, ale też nie
próbują nikogo przekonać, że dysponują nadnaturalnymi umiejętnościami;
pozostawiają widzów z nawet dość przyjemnym uczuciem, że byli świadkami jakichś
tajemniczych zdarzeń; w każdym razie ich nie okłamują.
Niestety,
bywają też iluzjoniści po prostu nieuczciwi, którzy twierdzą, że naprawdę
obdarzeni są nadprzyrodzonymi (paranormalnymi) zdolnościami i na przykład
potrafią siłą woli wyginać metalowe przedmioty albo zatrzymywać zegary.
Niektórzy z tych krętaczy (szarlatani to najwłaściwsze dla nich określenie)
wyciągają nawet duże pieniądze od firm wydobywczych, udając, że dzięki swoim
„mocom psychicznym" potrafią wskazać, gdzie należy podjąć wiercenia w poszukiwaniu cennych złóż. Inni naciągają ludzi pogrążonych w żałobie,
twierdząc, że mogą ich skontaktować ze zmarłymi. Takie przypadki trudno
oczywiście nazwać niewinną rozrywką. To żerowanie na ludzkim nieszczęściu i naiwności (choć warto zdawać sobie sprawę, że część z tych „fałszywych mediów"
może nawet nie być oszustami; zdarzają się ludzie, którzy szczerze wierzą, że
potrafią porozumiewać się ze zmarłymi).
Dopiero trzeci
rodzaj magii to ta, do której nawiązuję w tytule książki — magia poetycka. Bywa,
że do łez porusza nas jakiś utwór muzyczny. Mówimy wtedy, że to było wprost
„magiczne" wykonanie. Niekiedy, gdy w ciemną noc z dala od miejskich świateł
spoglądamy w rozgwieżdżone niebo, czujemy, że aż zapiera nam dech w piersiach -
to również „czysta magia". To samo słowo ciśnie nam się na usta, gdy
obserwujemy wspaniały zachód słońca, górski pejzaż albo tęczę rozciągającą się
na niebie. W tych kontekstach „magiczny" znaczy po prostu „głęboko
poruszający", „wprawiający w zachwyt" — to coś, co wywołuje gęsią skórkę, a człowiek wtedy czuje, że naprawdę warto żyć. W tej książce zamierzam pokazać,
że rzeczywistość — czyli fakty otaczającego nas świata wyjaśniane przez naukę -
jest właśnie magiczna w tym trzecim, poetyckim sensie; tym, który sprawia, że
człowiekowi chce się żyć.
Wróćmy jednak
do zjawisk nadprzyrodzonych, chciałbym bowiem wyjaśnić, dlaczego, odwołując się
do nich, nigdy nie zdołamy wyjaśnić, co dzieje się w otaczającym nas świecie. Po
prostu, twierdząc, że coś można wytłumaczyć siłami nadprzyrodzonymi, uznajemy
tak naprawdę, że tego czegoś nie umiemy — a co gorsza, nigdy nie będziemy
potrafili — wyjaśnić! Dlaczego? W końcu „nadprzyrodzone" to to samo, co
„nadnaturalne", a więc niejako z definicji niemożliwe do normalnego, naukowego
wyjaśnienia! Inaczej mówiąc, to coś, co znajduje się poza zasięgiem nauki, czyli
całego wielkiego zespołu wyrafinowanych i przetestowanych narzędzi składających
się na metodę naukową — tę metodę, której ludzkość od jakichś czterystu z grubsza lat zawdzięcza olbrzymi rozwój i postęp. Uznać, że coś jest zjawiskiem
nadprzyrodzonym, to nie tylko stwierdzić, że tego nie rozumiemy. To przyznać, że
nigdy nie będziemy w stanie nawet próbować tego zrozumieć!
Naukowe
podejście polega natomiast na czymś dokładnie odwrotnym. Nauka rozkwita dzięki
temu, że nie potrafi — przynajmniej jak dotąd — wyjaśnić wszystkiego. To właśnie
niewiedza jest warunkiem stawiania wciąż nowych pytań, tworzenia kolejnych
modeli i testowania ich, co krok po kroku przybliża nas do prawdy. Coś, co
przeczy naszemu dzisiejszemu rozumieniu świata, dla badaczy jest wyzwaniem
zmuszającym do porzucania albo przynajmniej poprawienia stosowanego modelu.
Właśnie poprzez takie ciągłe dopasowywanie oraz testowanie hipotez i modeli
naukowcy stopniowo zbliżają się do poznania prawdy.
Zresztą, co
można powiedzieć o detektywie, który, zetknąwszy się z trudnym przypadkiem
morderstwa, okazuje się zbyt leniwy, by sprawę rozwikłać, i w raporcie pisze, że
„tu musiały zadziałać siły nadprzyrodzone". Cała historia nauki uczy nas, że
różne rzeczy, o których kiedyś tak myślano i które przypisywano (szczęśliwym lub
rozgniewanym) bogom i bóstwom, demonom, czarownicom, czarom i zaklęciom, w rzeczywistości ma najzupełniej naturalne wyjaśnienia; wyjaśnienia, które dziś
potrafimy zrozumieć i zweryfikować i których jesteśmy pewni. Nie ma żadnego
powodu, by myśleć, że rzeczy, dla których nauka
jeszcze nie znalazła naturalnych
wyjaśnień, miałyby się brać z jakiegoś innego, nadnaturalnego porządku, podobnie
jak dzisiaj nikt już nie myśli — choć niegdyś powszechnie w to wierzono -
że wulkany wybuchają, a ziemia się trzęsie, bo bogowie się rozgniewali.
Oczywiście,
dziś nikt już tak naprawdę nie wierzy, że można zmienić żabę w księcia (albo
księcia w żabę, nigdy tego nie potrafiłem zapamiętać) lub dynię w karocę, ale
czy zastanawialiście się kiedyś, dlaczego coś takiego jest niemożliwe? Cóż,
można to wytłumaczyć na wiele sposobów, a oto mój ulubiony:
Żaby i karoce
to twory bardzo skomplikowane i złożone z wielu elementów uporządkowanych w szczególny sposób, nie do osiągnięcia na drodze przypadku (albo za pomocą
wymachiwania czarodziejską różdżką). Na tym właśnie polega złożoność — bardzo
trudno „zrobić" taką skomplikowaną rzecz jak żaba, a nawet znacznie prostszą od
niej karocę. Żeby zbudować karetę, wszystkie części trzeba połączyć we właściwy
sposób, a do tego potrzebny jest zdolny cieśla i jeszcze paru innych
rzemieślników. Karety nie robią się same, ot, przez przypadek, nie da się też
ich zbudować, strzelając palcami i wypowiadając zaklęcie. Taki pojazd ma złożoną
strukturę i dużo składowych: koła i osie, drzwi i okna, resory i wyściełane
siedzenia… W drugą stronę jest prościej i całkiem nietrudno przerobić coś tak
złożonego jak kareta w coś bardzo prostego, na przykład kupkę popiołu. Do tego
dobrej wróżce wystarczyłaby nawet niewielka lampa lutownicza wbudowana w różdżkę, a choćby i zwykłe zapałki. W zasadzie wszystko łatwo przemienić w popiół, ale niestety nie da się wziąć garstki popiołu (ani dyni) i zrobić z tego karocy, ta bowiem jest konstrukcją zbyt złożoną i to jeszcze złożoną w bardzo szczególny, „użytkowy" sposób — tak, by dało się nią podróżować.
1 2 3 Dalej..
« Światopogląd naukowy (Publikacja: 12-09-2012 Ostatnia zmiana: 13-09-2012)
Richard Dawkins Wybitny ewolucjonista, profesor Uniwersytetu w Oxfordzie. Urodził się w 1941 roku w Nairobi. Autor książki Samolubny gen, w której nadał nazwę i spopularyzował koncepcję George’a C. Williamsa, a która rzuciła nowe spojrzenie na przyczyny i sposoby ewolucji. Koncepcja ta umożliwiła lepsze niż kiedykolwiek wcześniej zrozumienie i wytłumaczenie motywów ludzkich (i zwierzęcych) zachowań, na gruncie zarówno biologii molekularnej, jak i psychologii ewolucyjnej. Najważniejsze jego publikacje: Samolubny gen (The Selfish Gene, 1976); Ślepy zegrarmistrz (The Blind Watchmaker, 1986); Fenotyp rozszerzony. Dalekosiężny gen (1982); Rzeka genów (River Out of Eden, 1995); Wspinaczka na szczyt nieprawdopodobieństwa (Climbing Mount Improbable, 1996); Rozplatanie tęczy (Unweaving the Rainbow, 1998), The Ancestor’s Tale (2004), Bóg urojony (God Delusion, 2006), The Greatest Show on Earth (2009) Więcej informacji o autorze Więcej informacji o autorze Strona www autora
Liczba tekstów na portalu: 75 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Wykorzystywanie seksualne dzieci i nieporozumienia wokół moich wspomnień | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 8338 |
|