|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Światopogląd » Irreligia
Wysoka godność smętnego ateizmu [1] Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz
Im więcej pojawia się brutalnych reakcji muzułmanów na
satyry antyislamskie, tym częściej przy naszych polskich satyrach
antyreligijnych czytam wezwania: „Jak jesteście tacy odważni, to publikujcie
karykatury Mahometa lub spalcie Koran".
Opiera się to na dziwacznym założeniu, że satyra religijna
służy wolnomyślicielom po to, by ranić lub prowokować wiernych. Kiedy zazwyczaj pojawia się satyra religijna i czemu służy
bądź czego jest wyrazem?
Być może dla niektórych będzie to zaskoczeniem, ale
najczęstszym powodem dla którego wolnomyśliciele tak chętnie śmieją się z religii jest to, że jest ona śmieszna i komiczna, a jeśli coś nas w życiu
rozśmiesza, to często się śmiejemy.
Od razu dodam, że nie przyszłoby mi do głowy formułowanie
takich banałów, gdyby tak często nie radzono mi, bym śmiał się z Mahometa, kiedy
śmieję się z Jezusa (czy mówiąc precyzyjniej — z jego fanklubu). Innymi słowy,
wielu zakłada, że kiedy wolnomyśliciel śmieje się z religii, to „coś się dzieje"
czy raczej „coś ma się dziać": krzywda, zadyma, prowokacja lub inny spisek.
Wyjaśnienie, że śmiejemy się najczęściej wtedy, kiedy nasze otoczenie daje nam
powody do śmiechu, widać nie zawsze znajduje zrozumienie.
Ponieważ żyję zdominowany przez religię
chrześcijańsko-katolicką, to ona dostarcza mi powodów do śmiechu. Naturalnie,
dostarcza też i irytacji a nawet złości, lecz można by popaść w nadmiernie złe
uczucia lub frustracje, gdyby złości nie przeczyszczać śmiechem. Nie znaczy to,
że islam wcale nie jest śmieszny, jednak nie doświadczając go bezpośrednio,
mniej daje nam on powodów do śmiechu. (Dostarcza natomiast niemało powodów do
niepokoju, dlatego całkiem sporo o nim piszemy krytycznie.)
Kwitowanie żartów z chrześcijaństwa wezwaniem do wyśmiania
islamu, sprowadza się generalnie do zachęty sprowokowania gwałtownej reakcji
muzułmanów i pretensji: śmiejesz się z chrześcijaństwa, bo wiesz, że nie spotka
cię za to realna kara. I cóż z tego? — należy rzec. Chętnie zgadzam się z domysłem, że zdecydowana większość wolnomyślicieli powstrzymałaby się od satyry
na religię, gdyby jej konsekwencją była prawie nieuchronna agresja. Nie dlatego
jednak, że jesteśmy tchórzami, którzy śmieją się z tego jedynie, co nie reaguje
agresją, lecz dlatego, że nie chodzi nam przecież o prowokowanie do głupich
zachowań.
Dlaczego jednak niektórzy doznają zatwardzenia myśli, kiedy
chodzi o śmiech z religii? Zdaję sobie sprawę z tego, że część ludzi z natury
swojej psychicznej konstrukcji bądź przejść to typy sztywne i nieczęsto się
śmiejące, wydaje mi się jednak, że nie tylko to stoi za wspomnianym zjawiskiem,
że większość to zakamuflowane bardzo silne kulturowo tabu religijne.
Satyra ateistyczna jest w dużej mierze reakcją na tabu, wyjmowanie poza
obszar krytyki bądź kwestionowania „rzeczy świętych", a religie mają skłonność
do obejmowania takim zakazem całej swej doktryny. Nie zgadzam się na tabu wobec
wierzeń religijnych i krytykując je pokazuję, że nie są niedostępne dla krytyki, a kpiąc z nich — pokazuję, że ich śmieszności mogą być obnażane. Dziś kwestia
krytyki w zasadzie nie budzi już kontrowersji i deklaratywnie uznaje się
możliwość krytyki przekonań religijnych. Tabu przetrwało jednak w szczątkowej
postaci — blokady przed śmiechem z dogmatów lub dziwacznych zachowań ludzi
religijnych.
Czasami owe pozostałości tabu manifestuje się wprost, w pouczeniach typu: „Nie powinno wyśmiewać się z przekonań religijnych".
Wyznawca takiej opinii jest pewnie przekonany, że wygłasza jakąś głęboką mądrość
moralną, choć poproszony o uzasadnienie, niemal zawsze sprowadzi tę „mądrość" do
irracjonalnego tabu. Podstawowym sprawdzianem na tabu jest pytanie o to, czy
wygłaszający takie tezy jednocześnie uważa, że analogicznie nie można wyśmiewać
poglądów politycznych. Satyra polityczna jest jednak uważana wręcz za zdrowy
element demokratycznego państwa, więc mało komu z naszego kręgu politycznego
przyszłoby do głowy wygłaszać tego rodzaju pouczenia. Także i satyra religijna
powinna być jak najszybciej uznana za element pożądany demokracji. Telewizja
publiczna powinna sprawiedliwie umieścić w ramówce, powiedzmy: 30 minut kpiny z głupot politycznych, 30 minut kpiny z głupot religijnych i ateistycznych — „iżby
pośród walących się bałwanów zostało to, co naprawdę jest szanowane", ujmując
rzecz Boyowo.
Część osób przekształca tabu religijne z mało skutecznego
pouczenia pseudomoralnego, w pouczenie o dobrym smaku, dobrym wychowaniu lub
godności mędrca. Osoby takie wyrażają tabu niewprost, gdyż nie twierdzą, że nie
można śmiać się z religii, lecz głoszą formuły typu: „Niech się gawiedź i prostaki wyśmiewają z wierzeń, ludziom mądrym to nie wypada". Czy taki mędrek
nie drwi w życiu z niczego czy akurat religia wydaje mu się nieodpowiednia dla
drwiny?
Osobiście uważam, że nader trudno byłoby uzasadnić
racjonalnie zakaz antyreligijnego śmiechu. Czy np. refleksja filozoficzna nad
światem skłania nas do opinii, że patos jest atrybutem jakiejś mądrości? Wydaje
mi się, że mało kto byłby tak skłonny do drwiny jak szczery filozof. Wobec
milczącego bezmiaru wszechświata nasze ziemskie krzątaniny i troski
mało kiedy nie wydają się żałosnymi błahostkami. Tego rodzaju postawa
jest jednak na ogół mało użyteczna, więc minimalizujemy ją i budujemy własny
świat sensów i wartości, który ma nam pomóc w dążeniu do stanów przyjemności,
radości i szczęścia.
Naturalnie to, że zakaz drwiny nie wynika z jakiejś
filozoficznej mądrości, nie oznacza, że drwina nie może być idiotyczna. Idiota
może wyśmiewać to, czego nie rozumie.
[ 1 ] Jeśli jednak drwina nie chybia celu, to trudno wprowadzać dla niej standardy
estetyczne czy jakościowe. Można mówić o standardach etycznych wobec tych drwin,
które obierają za cel wrodzone upośledzenia. Ale znów: to ograniczenie bardzo
względne, gdyż jeśli owe upośledzenia są jakoś instrumentalizowane do
szkodliwych społecznie celów lub jeśli drwina ma służyć obronie większego dobra
społecznego lub indywidualnego niż poczucie krzywdy psychicznej z niej wynikłe,
to można ją obronić.
Jeśli jakiekolwiek uczucia należałoby respektować, to nie
religijne lub polityczne, lecz estetyczne. Najtrudniej bowiem znaleźć sens i usprawiedliwienie dla deptania czyichś gustów. Trudno narzucić komuś za
pośrednictwem jakich środków i form trafiają do niego określone wrażenia i odczucia. Rozmawiając o gustach bardzo często myli się „nie podoba mi się" z „to
jest głupie". Badania mogą przykładowo wskazać, jaki typ urody podoba się
typowemu Janowi Kowalskiemu, czyli jaki podoba się najczęściej, ale przecież nie
wskażą urody, która podoba się każdemu, ani tym bardziej jaki typ powinien się
podobać. Nie doprowadzą również do konkluzji:
Jeśli taka uroda ci się podoba, to jesteś
idiotą.
Kiedyś sądziłem, że stygmatyzacja disco polo to pochodna
głupawych bądź naiwnych tekstów utworów tej muzyki, dziś sądzę, że zapewne kryje
się za tym wiele arbitralności. Jeśli bowiem komuś do weselnego podskakiwania ,
dostateczną radość sprawiają nieskomplikowane rytmy disco polo, to czy jest
tutaj miejsce na jakiekolwiek oceny?
— Bawię się przy
rocku, wiec nie jestem prymitywem! — Ja nie bawię się przy rocku, bo nie jestem satanistą!
Te przesądy estetyczne najwyraźniej zaobserwowałem na
przykładzie muzyki hip-hop. Wiele osób jest uprzedzonych do hip-hopu ze względu
na skojarzenia społeczne z tą muzyką i uważa sam gatunek za
obciachowy lub
prostacki. Mnie osobiście hip-hop
estetycznie nigdy nie porywał, lecz publikowałem go niejednokrotnie na stronie
fb Racjonalisty ze względu na treść niektórych utworów. W ostatnim bowiem czasie
pojawiło się sporo interesujących światopoglądowo kawałków. I choć utwory te
podobały się wielu naszym czytelnikom, to jednocześnie za każdym razem odzywał
się chórek inkwizytorów estetycznych, którego przekaz sprowadzał się do
stwierdzenia, że to jest złe, bo to jest hip-hop.
Niektórym racjonalizm myli się z racjonalizowaniem.
Racjonalista to nie jest przecież postawa, która polega na tworzeniu
racjonalizacji i wyższych sensów dla wszystkich naszych zachowań i wyborów.
Można oczywiście rozwijać własne gusta. Ignorancja może być
bowiem barierą w dostrzeganiu piękna. Nie możemy jednak ani nie powinniśmy
oczekiwać, by inni podzielali nasze gusta.
To samo dotyczy satyry antyreligijnej. Kpienie z religii
jest jednym z wielu, ale istotnym środkiem wyrazu w wolnomyślicielskim
rozbrajaniu religijnych zatorów rzeczywistości. Nie spotkałem się jeszcze z sensownym uzasadnieniem dlaczego wolnomyślicielowi nie wypada się śmiać z religii. Naturalnie, gdyby jego jedyną reakcją wobec religii była satyra, można
by mu zarzucić, że jego postawa jest mało konstruktywna. Jeśli jednak satyrą
jedynie uzupełnia się a nie wyczerpuje krytykę religii, a samą krytykę religii
traktuje jako światopoglądowy punkt wyjścia a nie dojścia, to wówczas satyra w niczym nie ogranicza racjonalizmu — przeciwnie!
Drwina z irracjonalnych wierzeń i zachowań jest podejmowana
nie tylko po to, by obalić tabu, jakkolwiek samo funkcjonowanie religijnego
tabu, jest dostatecznym jej usprawiedliwieniem. Jestem przekonany, że
społeczeństwa wysoko rozwinięte muszą odrzucić tabu jako potencjalną barierę
dalszego rozwoju. Dopóty w naszym kręgu kulturowym w kodeksach będzie się
wyjmować uczucia religijne przed wszystkie inne, dopóty tabu religijne powinno
być celem wolnomyślicieli.
Niemniej jednak satyra antyreligijna może mieć różne motywy i cele. Myślę, że często jest ona konsekwencją znużenia polemiką. Formujący się
światopogląd ateistyczno-racjonalistyczny jest o wiele bardziej złakniony przede
wszystkim polemiki na temat religii aniżeli uformowany. Ateista, który jednak
przerobił w polemikach i dyskusjach okołoreligijnych większość sensownych
argumentów apologetycznych trojako reaguje na religijne impulsy otoczenia:
obojętnieje na nie, podejmuje misję przekonywania wierzących o złudności ich
racjonalizacji lub śmieje się z nich. Patetyczny irracjonalizm religijny jest
bowiem tyleż szkodliwy, co i komiczny.
Widzisz oto, że chrześcijanie zabiegają o przysięgę na
Biblię. Otwierasz tę książkę a w środku Bóg nawołuje: Chrześcijanie, nie
przysięgajcie ani na niebo, ani na ziemię! Jeśli jesteś
nowonarodzonym ateistą, to oczywiście
podejmiesz się środka dyskursywnego: „Moi drodzy, ale Kazanie na Górze…".
Wkrótce jednak twój dyskursywny zapał z wyznawcami dozna pierwszego zawodu, gdy
dowiesz się, że wszyscy postulujący doskonale zdają sobie sprawy, że w książce
na którą chcą przysięgania, zakazuje się przysięgania. Taka jest natura
irracjonalizmu: nieustannie
generuje absurdy i komizmy.
1 2 Dalej..
Przypisy: [ 1 ] Tak, wiem, że paranormalni często
mają taką taktykę obrony swoich wierzeń, że zarzucają racjonalistom, że
śmieją się z cudowności, gdyż ich nie rozumieją; jakkolwiek oni sami
również tego nie rozumieją, ulegają jedynie wrażeniu, że doświadczają
czegoś niewytłumaczalnego, co jednak zawsze chowa się, ilekroć trafi na
laboratorium bądź warunki kontrolowane. « Irreligia (Publikacja: 01-10-2012 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 8400 |
|