|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Światopogląd » Dotyk rzeczywistości
Retoryczne pytanie [2] Autor tekstu: Lucjan Ferus
Zacznę od fragmentu, w którym autor eseju pisze: „Na placu boju
ze złem człowiek pozostał sam. Ziemię spowija smutek. Człowiek nie jest już
na obraz i podobieństwo Boga. Stał się zwierzęciem. Tyle, że zwierzę
zabija, kiedy jest głodne lub przerażone. W Auschwitz człowiek zabijał, choć
nie musiał. Zabijał, bo chciał zabijać". Ależ mylisz się drogi autorze!
(teolog, który nie zna Pisma Św.?!). Przecież z Biblii wyraźnie wynika, iż
człowiek zabijając z własnej woli jest jak najbardziej podobny do swego Stwórcy.
Tak, tak! Oto jej fragmenty, które to potwierdzają:
„Kiedy zaś Pan widział, że wielka jest niegodziwość ludzi na ziemi i że usposobienie ich jest wciąż złe, żałował, że stworzył ludzi na
ziemi i zasmucił się. Wreszcie Pan rzekł: "Zgładzę ludzi, których
stworzyłem, z powierzchni ziemi /../ bo żal mi, że ich stworzyłem". /../
Gdy Bóg widział, iż ziemia jest skażona, że wszyscy ludzie postępują na
ziemi niegodziwie, rzekł do Noego: „Postanowiłem położyć kres istnieniu
wszystkich ludzi, bo ziemia jest pełna wykroczeń przeciw mnie; zatem zniszczę
ich wraz z ziemią" (Rdz 6, 5-8, 12,13).
Można więc przyjąć, że swoje dzieło Bóg zaczął bez mała od
wielkiej spektakularnej, zagłady wszystkiego co żyło wtedy na ziemi: „..spuszczę na
ziemię deszcz, który będzie padał czterdzieści dni i czterdzieści nocy,
aby wyniszczyć wszystko, co istnieje na powierzchni ziemi — cokolwiek stworzyłem"
(Rdz 7, 4).
Potem też nie było lepiej, a motyw zabijania
swych stworzeń przez Boga powtarza się często:
„Zgotuję zagładę wszystkim narodom, miedzy którymi cię rozproszyłem".
Albo: „Gdy Pan, Bóg twój wytępi narody, których ziemię ci daje /../
wszystkich mężczyzn wytniesz ostrzem miecza /../ niczego nie pozostawisz przy
życiu" (Pwt 19,1,16).
Lub słowa skierowane przeciwko poganom:
„Ukarzę Ja świat za jego zło i niegodziwców za ich grzechy /../ Każdy
odszukany będzie przebity, każdy złapany polegnie od miecza, dzieci ich będą
roztrzaskane w ich oczach, ich domy będą splądrowane, a żony zgwałcone /../
wszyscy chłopcy będą roztrzaskani, dziewczynki zmiażdżone, nad noworodkami
się nie ulitują, ich oko nie przepuści także niemowlętom" (Iz 13,11-18).
Lub to:
„To mówi Pan Zastępów, Bóg Izraela: /../ Sprawię, że padną
od miecza przed swoimi wrogami, z ręki tych co nastają na ich życie. Ciała
ich wydam na pożarcie ptakom /../ I uczynię z tego miasta przedmiot zgrozy i pośmiewiska /../ Sprawię, że będą jedli ciało swych synów i córek, jeden
będzie jadł ciało drugiego /../ Tak samo zniszczę ten naród i to
miasto.." (Jr 19,7-11).
„Tak mówi Pan Zastępów: /../ Dlatego teraz idź, pobijesz Amaleka i obłożysz klątwą wszystko, co jest jego własnością; nie lituj się nad
nim, lecz zabijaj tak mężczyzn, jak i dzieci, woły, owce, wielbłądy i osły"
(1 Sm 15,2,3).
Itd., itd., można by jeszcze wiele podobnych przykładów
przytoczyć.
W Biblii jest ich mnóstwo, jakby jej autorzy szczycili się tym
barbarzyńskim sposobem rozwiązywania problemów społecznych. Czy można więc
mieć za złe stworzeniu, które bierze przykład ze swego Stwórcy, dla którego
jest On wzorem do naśladowania?
Zatem autor eseju (przypomnę: teolog i filozof) rozmija się z prawdą
eufemistycznie mówiąc, gdy pisze, iż człowiek zabijając „bo chciał
zabijać" nie jest już podobny do swego Stwórcy. Prawda jest zupełnie inna:
człowiek zabijając z własnej woli jest jak najbardziej podobieństwem i obrazem swego Boga, który też zabijał choć nie musiał (jest wszechmocny).
Stary Testament w wielu księgach spływa krwią tysięcy ofiar, które były
przeszkodą na drodze realizacji bożych planów.
Czy z powyższego nie wynika zupełnie
inny wizerunek Boga, niż ten, który nieustannie wmawiają nam kapłani tejże
religii, jak i wielu jej odłamów? Dopiero teraz można sobie uświadomić na
czym polega ta wyrafinowana obłuda zastosowanej w tym eseju argumentacji. Otóż w zależności od potrzeb, teolodzy, kapłani i apologeci przedstawiają różny
wizerunek Boga; raz jako Absolut, który wszystko może i wszystko wie o swym dziele, mając przez to nad nim absolutną
władzę. Boga, "który dokonuje wszystkiego zgodnie z zamysłem swej woli" (Ef 1,11), Boga, którego plany
realizowane są w naszym świecie z żelazną konsekwencją: „Jeśli kto do niewoli jest przeznaczony, idzie do
niewoli. Jeśli kto na zabicie mieczem — musi być mieczem zabity" (Ap
13,10). A
raz jako Boga miłującego ponad wszystko swe grzeszne stworzenia, do tego
stopnia, iż gotów był poświęcić dla nich swojego jedynego Syna, jednakże
nie mogącego nic dla nich uczynić,.. gdyż za bardzo szanuje ich wolną
wolę (nie szanując jednak wolnej woli ofiar), aby móc ingerować w jakikolwiek sposób w ich doczesną rzeczywistość.
Ponieważ ten pierwszy wizerunek Boga w tym konkretnym przypadku
(tragedia ludobójstwa) nie sprawdziłby się — wina leżałaby po stronie Stwórcy
tego dzieła -zastosowano
argumentację opartą na tym drugim wizerunku, co daje opisany efekt: nasz Bóg w obliczu tej niewyobrażalnej ludzkiej tragedii, mógł tylko identyfikować się z jej ofiarami „przemawiając głosem umęczonych i zabijanych". Nic to, że
od Stwórcy, który posiada nieskończone możliwości działania i który wiedział
o tym wszystkim nieskończenie wcześniej, można by oczekiwać czegoś więcej
jak tylko litościwą bierność, przejawiającą się jedynie w obłudnym współczuciu
ofiarom ich okrutnego losu. Ważne, iż wg teologów i niektórych filozofów,
ta argumentacja wystarczająco dobrze tłumaczy Boga. I to na tyle dobrze, by można było w obliczu tej
tragedii zachować wiarę i nadzieję, czyli
zostać osobnikiem wierzącym, nie popadając broń Boże w zgubny ateizm.
Na
mnie jednak takie tłumaczenia nie robią pożądanego przez owych pasterzy wrażenia.
Jestem zbyt świadomy ich infantylności, ale przede wszystkim obłudy posuniętej
do granic absurdu; nie wierzę bowiem, aby ci uczeni i utytułowani mężowie,
nie zdawali sobie sprawy z tego, że wypisują ewidentne bzdury, sprzeczne nie
tylko z rozumem i logiką, ale także z samym Pismem Św., które chyba powinno
być im doskonale znane. Jednakże zawsze górę bierze w takich przypadkach ich
zapobiegliwość o swoje „być albo nie być". Dlatego i w tym przypadku
(jak i w każdym podobnym) przesłanie jakie jest zawarte w tym eseju musi
być tego rodzaju: Boga należy tłumaczyć w taki sposób, aby nie naruszać
istniejącego status quo (czyli
wspomniana na początku zasada).
Poza tym, grzeszny człowiek jest dla Boga tak cennym stworzeniem, iż
samo już uświadomienie sobie tego radosnego faktu, powinno zrekompensować mu
wszelkie niewygody życia i usunąć z jego grzesznych myśli jakiekolwiek
roszczenia pod adresem swego Stwórcy. W czym oczywiście pomogą mu (nie
bezinteresownie) sami kapłani, powodowani troską o stan jego ducha. Można to
odczytać prościej? A jakże! Wystarczy tylko w miejsce naszego Boga wstawić
jego prawdziwych twórców i stwórców — kapłanów, a wymowa będzie jeszcze
bardziej oczywista:
Religie od zawsze żyły z grzechu
i na „walce" z nim stworzyły swoją potęgę i swoje uzasadnienie
(usprawiedliwienie). Dlatego ten nasz bóg „robił co mógł" aby naprawić
swe ułomne stworzenia, oprócz tego koniecznego co powinien: nie pozwolić
aby rodzaj ludzki rozmnażał się z ułomnych protoplastów, albo (jeśli już
do tego doszło) zmienić naturę człowiekowi
zaraz na samym początku jego historii. Bowiem wszystko co robił potem
jakoby dla dobra ludzi, jest bezsensowne i nielogiczne w obliczu powyższego
„zaniedbania". Ponieważ kapłani nie byli w stanie zmienić człowiekowi
grzesznej natury, wymyślili boga, który miał ważne powody, aby również
tego nie robić. I wszystko (na pozór) jest w porządku, gdyż wiernych całkowicie
satysfakcjonuje taka prawda, a nawet
podobno czują się dzięki niej wyzwoleni.
Tylko co jakiś czas (jak np. w przypadku Holocaustu i jemu podobnych
tragedii) „budzą się z ręką w nocniku" i udając, że podejmują ten
„drażliwy" temat (problem istnienia zła w dziele bożym), przytaczają
argumenty, które chyba tylko zadowalają osobników nie używających rozumu
zgodnie z przeznaczeniem. Więc może byłoby rozsądniej, aby owi teolodzy i apologeci zaniechali obłudnych prób odpowiedzi, na takie (i podobne mu) jak
tytułowe pytanie eseju,
------
// ------
Jednakże można też zupełnie inaczej zrozumieć przesłanie tego
eseju, spoglądając na przedstawiony w nim problem teologiczny z szerszej niż
proponowanej tam perspektywy. Jeśli mamy zamiar naprawdę
dotrzeć do przyczyn zła (w kontekście religijnym oczywiście), którego
tyle skumulowało się w tragedii Holocaustu, to powinniśmy podążyć za
tropem wiodącym nas dzięki owemu tytułowemu pytaniu „Gdzie był Bóg?".
Myślę, iż jest ono właściwym kluczem do zrozumienia tego bolesnego
problemu, wyrażonego jednak nie jako obrona Boga, lecz jako jego zakamuflowane oskarżenie. Skoro już padło to bardzo trafne pytanie (które
notabene jest bezsensowne z pozycji teologii, przypisującej Bogu atrybut wszechobecności
w swym dziele), to skorzystajmy z tej nadarzającej się okazji i pochylmy
się nad wcześniejsza historią naszej cywilizacji. Spytajmy zatem wzorem
autora eseju:
Gdzie był Bóg, kiedy "w
imię Ewangelii wymordowano i spalono
miliony niewinnych ludzi? Sam fanatyczny Torquemada posłał na śmierć ok. 9
tys. osób! Zaś owoce działania „świętej" inkwizycji są przerażające.
Gdzie był Bóg, kiedy z pobudek
religijnych "wytępiono katarów, albigensów, waldensów, husytów, hugonotów i wiele innych odłamów chrześcijaństwa. Paląc na stosach (a przedtem ich
torturując) wielu wybitnych myślicieli, jako heretyków czy też kacerzy.
Gdzie był Bóg, kiedy
„konkwista ze znakiem krzyża odbywała się tak brutalnie, że liczba ludności w Ameryce Południowej i Środkowej spadła z 60 mln. na pocz. XVI w. do 19 mln. w końcu XVIII w. Przed podbojem hiszpańskim Meksyk liczył 25 mln., a w latach
70-tych XVI w. zaledwie 4,5 mln. ludności".
Gdzie był Bóg, kiedy
„papież Urban II ogłosił pierwszą krucjatę przeciwko poganom (pod hasłem
"Bóg tak chce!"), nazywając ją „Chrystusowym wyzwaniem" i obiecując
jej uczestnikom — mocą otrzymaną od św. Piotra — udzielić odpustu zupełnego".
Gdzie był Bóg, kiedy „podczas
dziewięciu krucjat ( w tym dwie tzw. "krucjaty dziecięce", w których zginęło
ok. 50 tys. niewinnych dzieci) wymordowano miliony innowierców i wyrządzono
niewyobrażalną wręcz ilość zła?
1 2 3 Dalej..
« Dotyk rzeczywistości (Publikacja: 11-12-2012 )
Lucjan Ferus Autor opowiadań fantastyczno-teologicznych. Na stałe mieszka w małej podłódzkiej miejscowości. Zawód: artysta rękodzielnik w zakresie rzeźbiarstwa w drewnie (snycerstwo). Liczba tekstów na portalu: 130 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Słabość ateizmu | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 8559 |
|