|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Społeczeństwo Religia i polityka [1] Autor tekstu: Radosław S. Czarnecki
Bycie wolnym to nie
tylko zrzucenie własnych kajdan, ale
życie w sposób, który
szanuje i umacnia wolność innych
Nelson Mandela
Spotykając się w niedzielne południe (26.11.2012) z grupą wrocławskich
racjonalistów (i ich sympatykami), którzy są zgrupowani w miejscowym Oddziale
Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów, pod bilbordem stanowiącym swoisty coming
out polskich niewierzących ("nie
zabijam", "nie kradnę", "nie wierzę")
naszły mnie refleksje na temat istoty religii i jej nadmiernej obecności w życiu
publicznym. Zwłaszcza współcześnie.
W
ciągu kilku ostatnich dziesiątków lat religia niepostrzeżenie wślizgnęła się w otaczający nas świat. Zarówno w Paryżu, Nowym Jorku, Bejrucie, Bagdadzie,
Stambule, Moskwie, jak i New Delhi albo Dżakarcie nagłówki gazet i magazynów
przypominają nam nieustannie o religii" [ 1 ].
Doświadczamy tego my, Polacy, także na co dzień. Nasze środowisko wie o tym
fakcie doskonale.
Dziś
człowiek we współczesnym świecie nie określa siebie jako zwolennik
laicyzacji według wzorów francuskich czy sekularyzmu na modłę przepisu
wielokulturowego (jak zaleca kultura angloamerykańska). Jesteśmy ponownie Żydami,
chrześcijanami (tu rozróżnia się z kolei katolików, protestantów, born again' Christians
czy prawosławnych podkreślając tym samym swoją religijną tożsamość
według zróżnicowania wyznaniowego), buddystami, hinduistami czy
wyznawcami islamu (tu z kolei
pradawny podział na sunnitów i szyitów emanuje żarliwością i tragizmem:
przykłady z ostatnich lat: Liban, Bahrajn czy Syria są znamienne). Emocje,
namiętności religijne, fanatyzm wkroczyły szeroko na scenę publiczną dając
upust starym (zdawałoby się wygasłym dawno) konfliktom i swarom. A religia
nie jest przecież, jak świadczy historia ludzkości, tworem moderującym różnice
inter-personalne, inter-grupowe, inter-narodowe (zwłaszcza dzieje i rozwój
religii monoteistycznych, podkreślających jedyną prawdziwość swoich
doktryn, są w tym wypadku przykładami niemalże klasycznymi).
Jak mówił celnie ponad wiek temu Fryderyk Nietzsche na temat wierzeń
religijnych: wiara
obdarza niekiedy błogością, ale błogość z żadnej idee fixe nie
czyni prawdziwej idei. Wiara nie przenosi gór, z pewnością wznosi
je tam, gdzie ich dotąd nie było. I właśnie tworzenie tych niczeańskich
gór jest tak współcześnie widoczne.
Wielu
komentatorów i znawców przedmiotu podkreśla, iż konserwatyzm w mentalności
społeczeństw i narodów na świecie to wynik np. prezydentury Georga W.
Busha jr. w Stanach Zjednoczonych. Nie jest to wniosek słuszny. Na odwrót
bowiem, to mentalność i nastroje społeczeństwa, mody i sposób postrzegania
rzeczywistości amerykańskiej (podobnie było przecież we Francji — Nicolas
Sarkozy, na Węgrzech — Viktor Orban, Włochy — Silvio Berlusconi, mamy też wyraźny przechył w stronę najszerzej
pojmowanego konserwatyzmu i tradycji w świadomości Polaków — przykłady z całego świata możemy mnożyć) generują takie, a nie inne trendy w polityce,
kreują akurat takich polityków głoszących (i realizujących) określone
idee, owocują jednoznacznymi postawami i preferencjami.
To
sytuacja ekonomiczna i kultura (czyli pieniądze i idee) są demiurgiem takiego stanu rzeczy. One stwarzają zapotrzebowanie
na taki przekaz i taką interpretację świata. A idee można zawsze wykreować
przy pomocy kapitału — w zależności jakim się dysponuje.
Niezwykłym
fenomenem — dla niektórych — jest postępująca de-sekularyzacja a nawet — lawinowa irracjonalizacja, przestrzeni życiowej w krajach do tej pory uważanych
za przykłady świeckości (o tym procesie świadczą między innymi
zainteresowanie od dwóch-trzech dekad mediów sprawami wiary religijnej,
mistycyzmem, popularność różnego rodzaju wróżb, tarotów, kabał,
chiromancji czy ezoteryki). Rozum i jego chłodne racje są jakby we współczesnym
świecie passe. W każdym bądź razie — jest to wartość przedstawiana
dziś jako podejrzana i etycznie niepewna.
To
stąd — z tej irracjonalizacji — wyrósł post-modernistyczny chaos pojęciowy,
predylekcja do podważania wszystkich tez i prawd (modna i wszechobecna
dekonstrukcja), skłonności ku transcendencji czy „niesamowitości", miłość
do spraw tajemnych i nie wyjaśnionych, fascynacja (na nowo) okultyzmem i magią. Z jednoczesną deprecjacją nauki i poznawczych możliwości człowieka.
Czy
potwierdzeniem tych tendencji i prądów myślowych nie jest dyskusja nad
zapowiadanym końcem świata (proroctwo kalendarza Majów jest tu tylko tłem,
ważniejszym w tym całym zamieszaniu i dyspucie — często traktowanej niesłychanie
poważnie — jest ilość ludzi jaka w ten news
uwierzyła oraz jak poważne zdawałoby się media traktują ów humbuk).
Ten
chaos, zamęt pojęciowy (wynikłe między innymi ze wspomnianej totalnej
dekonstrukcji) oraz postępująca irracjonalizacja, sprzyjają z kolei powstawaniu klimatu dla odradzania się wszelkiego rodzaju szamaństwa
(w złym tego słowa znaczeniu), religianctwa czy fundamentalizmu
religijnego. Niepewność i brak stabilizacji powodują ucieczkę właśnie ku
religii i najszerzej pojmowanej transcendencji.
To
jest efekt bezwzględnej krytyki Oświecenia i osiągnięć (niezaprzeczalnych)
Rewolucji Francuskiej, która jest absolutnie związana z tą epoką w dziejach
historii i kultury Europy — mimo widomych elementów wysoce negatywnych ( jak
zawsze w życiu). Bo sytuacji czystych nie spotyka się w realności. A przecież
już nawet Kościół w okresie Vaticanum
II stwierdził, iż
...Słuszność (...) wymaga aby zawsze odróżnić błędy od osób wyznających
błędne poglądy, chociażby ci ludzie kierowali się albo fałszywym
przekonaniem, albo niedostateczną znajomością religii czy moralności. Człowiek
żyjący w błędzie nie przestaje posiadać człowieczeństwa ani nie wyzbywa
się swej godności osoby, którą to godność zawsze trzeba mieć na uwadze"
[ 2 ].
Jaki to diametralny
„skok jakościowy" w retoryce i optyce Stolicy Apostolskiej, porównując
ten passus do minionych, przed soborowych czasów (zwłaszcza pontyfikaty Piusów — od IX do XII). To też wpływ „ducha" tamtych czasów.
A jak ten stosunek do nauki, człowieka, wiedzy ma się współcześnie. Gdy najwyższy
kapłan z Rzymu mówi, iż
...Negacja Boga pozbawia
osobę jej fundamentu, a w konsekwencji prowadzi do
takiego ukształtowania porządku
społecznego, w którym ignorowana jest godność i odpowiedzialność
osoby [ 3 ].
Gdzie tu myśl o błędzie, pomyłce , nawet grzechu (co w retoryce Kościoła
jest dopuszczalne) z równoczesnym
jednak szacunkiem dla odmienności, będącej nieusuwalną wartością
pluralizmu oraz demokracji i cechą immanentną wolnej woli człowieka, jako
osoby ludzkiej?
Nie
trzeba przypominać, że są to podstawy kultury oświeceniowej i tego co
kojarzy się bezpośrednio z cywilizacją Zachodu. Bo przecież nie trzeba
przypominać (odnośnie papieża i jego nauk), iż "... Duchowny
zwierzchnik niemal 1/5 ludności
świata dysponuje jednak niesłychaną władzą"
[ 4 ].
Owa
krytyka Oświecenia miała nie tylko naukowe i poznawcze uzasadnienia oraz
konotacje. Była to przede wszystkim polityczna ofensywa środowisk
konserwatywnych, tradycjonalistycznych i religianckich (każda z tych grup miała
inne cele takiej krytyki i ofensywy, ale w pewnym miejscu ich zamierzenia się
zbiegły — chodziło o zatrzymanie, a nawet — cofnięcie, zmian wynikających z modernizmu, wolności obywatelskich i demokracji).
Deprecjacja i uderzenie w Oświecenie — oraz wszelkie jego efekty -
to przede wszystkim próba ponownej sakralizacji (w wymiarze transcendentalnym)
doczesnego świata, ubóstwienie władzy jako takiej (pamiętamy — władza w epokach przed-nowoczesnych była powierzona przez boga namaszczonym wybrańcom,
cesarzom, królom, książętom, których podporę — podporę systemu władzy — stanowił stan duchowny jako wybrani pośrednicy między rzeczywistością
widzialną, a niewidzialną). Oświecenie przeniosło władze z niebios na
Ziemię, ubóstwiło człowieka i dokonało sakralizacji, ale w wymiarze
realnym, doczesnym, ziemskim, społeczeństwa
(jako zbiorowiska obywateli, demiurga ziemskiej władzy — demokracja). Próba
powrotu do czasów przed-modernistycznych to w zasadzie chęć uświęcenia
polityki i włączenie do niej instytucji religijnych jako aktywnych podmiotów. A także przywrócenie znaczenia argumentacji, symboliki i retoryki religijnej w przestrzeni politycznej oraz publicznej. Oczywiście wiąże się to bezpośrednio z zadekretowaniem określonej jednoznacznie prawdy religijnej (obowiązującej
jako kanon i dogmat także w wymiarze politycznym czyli coś co jest przeciwne pluralizmowi
politycznemu). To coś na kształt uzgodnień z 1555 r. — pokój augsburgski — gdzie zadekretowano: cuius
regio, eius religio.
Nie
jest błędem stwierdzenie, iż okrucieństwa i przemoc czasów Średniowiecza i Reformacji — wojny religijne, wyprawy krzyżowe, prześladowania innowierców
(wszystkich bez wyjątku katolików rzymskich, zwolenników Lutra i Kalwina,
zwinglian, anabaptystów czy menonitów etc.)
-a także ubóstwienie władzy i doktryny panującej jako sacrum legło u podstaw na wskroś świeckich ideologii, funkcjonujących
jednak na kształt wierzeń religijnych, w XX wieku: faszyzmu i komunizmu [ 5 ].
Mit
jako rzeczywistość żywa i przeżywana podlega podobnie jak zjawisko wierzeń
religijnych deformującym procesom historycznym,
społecznym, kulturowym itp. Sporo religioznawców uważa, że w ostatnim
stadium owej deformacji (lub jak chcą niektórzy: degradacji — co jest
nadinterpretacją, w świetle lektury wielu opracowań i badań) mit stapia się z opowiadaniami folklorystycznymi, klechdami, baśniami. Wtapia się w codzienność i chowa za wielostopniowymi zasłonami kulturowych czy społecznych doświadczeń
lokalnych społeczności, gmin, wspólnot, narodów czy grup ludzkich. Ale mity
uporządkowane i zebrane w jedną całość istnieją realnie w ludzkiej
mentalności, świadomości, w mowie, kuchni, smakach, zachowaniach, śpiewie,
rzeźbie i malarstwie czy w recepcji politycznej rzeczywistości wpływając tym
samym na codzienność, na realność, na życie jednostek i zbiorowości. Powrót
do nich, żerowanie na ich obecności w pamięci i tożsamości, są więc
stosunkowo proste.
1 2 3 Dalej..
Przypisy: [ 1 ] G.Corm, Religia i polityka w XXI
wieku, Paryż 2006, s.
7 [ 2 ] Jan XXIII, encyklika: Pacem
interris, tekst [w];
ZNAKnr 7-9/1982, VII/158, s.
865 [ 3 ] Jan Paweł II, encyklika; Centesimus annusa, Wrocław 1991, s. 31 [ 4 ] D.Yallop, W imieniu Boga?
Warszawa 1993, s. 11 [ 5 ] G.Corm,
Religiai
politykaw
XXI wieku, dz. cyt., s. 97 (i następne) « Społeczeństwo (Publikacja: 13-12-2012 )
Radosław S. CzarneckiDoktor religioznawstwa. Publikował m.in. w "Przeglądzie Religioznawczym", "Res Humanie", "Dziś", ma na koncie ponad 130 publikacji. Wykształcenie - przyroda/geografia, filozofia/religioznawstwo, studium podyplomowe z etyki i religioznawstwa. Wieloletni członek Polskiego Towarzystwa Religioznawczego. Mieszka we Wrocławiu. Liczba tekstów na portalu: 129 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Return Pana Boga | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 8565 |
|