|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Społeczeństwo » Społeczeństwo informacyjne
Kompleks Herostratesa Autor tekstu: Lucjan Ferus
Czyli
zamiast bazgrolić bez sensu na parkanie...
Motto: "Błogosławieni, którzy nie mając nic do powiedzenia,
trzymają
język za zębami".
Oscar Wilde
Nie jestem pewien czy temat nie był już poruszany na tym portalu.
Znalazłem w jednej z gazet (bodajże „Wyborcza") bardzo ciekawy tekst dotyczący
Internetu. Nosi on tytuł: „Wyśmiej trolla na śmierć", a napisał go p.
Robert Siewiorek. Artykuł jest obszerny, zacytuję więc z niego najciekawsze
moim zdaniem fragmenty, starając się nie zatracić jego wymowy (wytłuszczenia
są moje).
Początek owego tekstu nawiązuje do filmu „Pokłosie" Władysława
Pasikowskiego i wypowiedzi Macieja Stuhra, broniącego swoich umiarkowanych poglądów.
Dalej Autor pisze:
"Z
dnia na dzień z popularnego i powszechnie lubianego aktora dla
patriotyczno-narodowych (w większości anonimowych) dyskutantów z Internetu
Stuhr stał się Maciejem Szczurem, Żydem, szmatą, szowinistą, nieukiem, upadłym
celebrytą i wioskowym głupkiem. Hordy grasujących po Internecie trolli
sponiewierały go, a potem rozpięły na drzwiach swej wirtualnej stodoły
/../".
„Dzisiejszy internetowy cham tym się różni od dawnego chama
wioskowego czy miejskiego żula, że godność odbiera swej ofierze nie kłonicą
lub biciem po gębie, lecz wyzwiskami, oszczerstwami i publicznym szyderstwem. Różni
się także tym, że jego poczucie władzy nad ofiarą jest nieporównywalnie większe
/../ Ośmielone bezsilnością ofiar trolle obnoszą się więc ze swoim
chamstwem i agresją już ostentacyjnie, czyniąc prostactwo modnym stylem bycia w sieci".
"Użytkownicy sieci zaczęli używać pojęcia troll
już pod koniec lat 80. Wtedy oznaczało ono kogoś, kto tylko zakłóca
komunikowanie się online. Pierwsze trolle były poczciwe, mieszkały w małych
grupach dyskusyjnych. Judith Donath z Massachusetts Institute of Technology
nazwała tę taktykę „pseudonaiwną", bo polegała na zadawaniu prowokujących, z pozoru głupich pytań i czekaniu, aż ktoś połknie przynętę. Na początku
trolling był przewrotną zabawą, dlatego istnieją dziś tacy, którzy bronią
trolli, zapewniając, że te prawdziwe nie mają nic wspólnego ze znęcaniem się w sieci. Bo hating, czyli
nienawidzenie, to nie trolling. Trolling to forma sztuki, stworzenie prawdziwego
trollowego posta wymaga inteligencji i umiejętności. Poza tym nazwa „trolling"
nie pochodzi od wrednego skandynawskiego gnoma, lecz od techniki łowienia ryb,
polegającej na zarzucaniu przynęty z płynącej łodzi".
"Troll jest mistrzem fałszowania tożsamości. Sprawia, że inni wierzą,
że jest kimś, kim w rzeczywistości nie jest — piszą Scott A. Golder i Judith Donath /../ — Troll próbuje wchodzić do danej społeczności
internetowej jako jej wartościowy członek, a wszedłszy, zaczyna niepostrzeżenie
prowokować innych członków, tworząc wpisy z pozoru wyglądające na próbę
zaaranżowania poważnej konwersacji, ale w rzeczywistości obliczone na
marnowanie czasu grupy poprzez wywołanie jałowej
kłótni". Sprawny troll jest niebezpieczny dlatego, że jego prawdziwe
intencje stają się jasne dopiero wtedy, gdy jest już za późno.
Różnica między kłótnią a wysyłaniem wściekłych obelg, ma według
rzeczników tradycji, odpowiadać różnicy między klasycznym trollem a haterem
— nienawistnikiem w postaci czystej. Temu drugiemu chodzi głównie o to,
by upokorzyć, zastraszyć, obrażać, zadawać ból i wpędzać w poczucie
bezsilności. To: flamerzy, grieferzy i ranterzy. /../ Flamerzy to koczownicy zła, ponieważ zwykle nie są członkami
żadnej sieciowej społeczności, wędrują od jednej do drugiej, szukając
nowych ofiar. Troll to snajper szukający
pojedynczych, najsłabszych przeciwników.
Flamer to bombiarz, który w jednej chwili chce dopaść i zranić jak najwięcej
cywilów — ostrzegają Golder i Donath. Jednak najgorszy jest griefer
— ten, który wpędza w rozpacz. To pojęcie wywodzące się z gier
komputerowych, gdzie grieferem jest gracz zaginający parol na jednego i tego
samego przeciwnika, eliminujący go z rywalizacji za każdym razem, kiedy
pechowiec zechce zagrać. Griefing, czyli
trapienie, to powtarzające się dręczenie konkretnego człowieka w sieci, np.
przez nękanie go groźbami czy wyzwiskami /../.
Ranterzy z kolei traktują
siebie bardzo serio i to, co inne trolle robią dla zabawy, oni czynią w poczuciu misji. Dlatego przez pozostałych trolli są nazywani dziwakami czy świrami.
Zachowując się jak sieciowy celebryta, snob ranter nie weźmie udziału w dyskusji, której sam nie wznieci. Ale kiedy już taką stworzy, bryluje, poucza i przedstawia swój punkt widzenia jak objawienie, często używając słów
takich jak „prawda", „kłamstwo", „zło", „zdrada" itp. Dlatego
pełno go na stronach politycznych i w miejscach, w których — jak wierzy -
decydują się losy narodów, wartości i innych spraw ostatecznych. Ranterzy ze
swoim misjonarstwem to wyjątki w trollowym świecie. Główną ideą porządkującą
amorficzny świat trolli jest bowiem "lulz"-
stan podobny do tego, co w młodzieżowym slangu określa się jako "LOL"
(od ang. laugh out loud, czyli uśmiać
się). „Lulz" oznacza ubaw, zadowolenie — tyle, że nie przyjazne,
pozbawione agresji jak „LOL", ale takie, które czerpiesz z odbierania
spokoju drugiemu człowiekowi. "Lulz to obserwowanie jak ktoś, siedząc przy
komputerze 2 tys. mil od ciebie traci rozum, podczas gdy ty się śmiejesz i czatujesz z przyjaciółmi" — mówi ekstroll zacytowany w tekście „Trolle
wśród nas" /../.
Za sprawą trolli, haterów, grieferów, flamerów, ranterówi innych
nienawistników w Internecie, który jeszcze niedawno był przystanią
przyjaznego dyskursu, plantacje nienawiści rozrosły się po horyzont. To, co
niegdyś było samotną, ironiczną prowokacją, przerodziło się w nagonkę,
publiczne znęcanie się nad ludźmi. Trolle z czasów pionierskich się
zdeprawowały, bo kameralny świat znajomych i wtajemniczonych napuchł do
rozmiarów społecznościowego kosmosu z miliardami rezydentów. Skoro pielęgnowanie
facebookowych profili zabiera dziś więcej czasu niż rozmowy z bliskimi, skoro
sieciowe awatary stają się naszymi alternatywnymi osobowościami — Internet
przestał być forum dyskusyjnym, a stał się przestrzenią, która nas
definiuje" /../.
"Kontrolę nad Internetem przejęła anonimowa mniejszość mająca
poczucie bezkarności i wyższości /../ Komercjalizując kulturę, niszcząc
społeczeństwo i naruszając nasza prywatność, Internet ośmielił i podjudził
niedoinformowanych dyletantów do
wpychania się w publiczny dyskurs prowadzony dotychczas tylko przez myślących
profesjonalistów. Tę ekspansywną rzeszę niedouków Siegel nazywa "elektroniczną
gawiedzią". To właśnie ona najchętniej, a zwykle też najgłupiej i najbardziej agresywnie, wypowiada się na blogach i forach. To ona rzuca się łapczywie
na wszystko co popularne — bez względu na jakość — i rozprzestrzenia to
za pomocą sieci po całej kulturze. W rezultacie zawłaszczona przez gawiedź
kultura nie jest już w stanie udzielić odpowiedzi na pytanie, co to znaczy być
człowiekiem.
Rozbestwioną internetową ciżbę napędza i motywuje „uniwersalne
zniecierpliwienie autorytetami, jakimkolwiek rodzajem zwierzchnictwa wynikającego z doskonałości i znawstwa". Ten „nowy, brutalny egalitaryzm" pozwala w imieniu demokracji na wyrzucanie poza publiczny dyskurs, eliminowanie
najwybitniejszych i najbardziej oryginalnych ludzi. Internet jest wylęgarnią
miernoty wrogiej kulturze i demokracji, ponieważ ignoruje parę
kardynalnych prawd:
- Niewielu
ludzi ma cokolwiek sensownego i oryginalnego do powiedzenia.
- Tylko
garstka potrafi dobrze pisać.
- Większość
zrobi nieomal wszystko, by ich lubiano.
"Wszystkie
systemy społecznościowe muszą się zmagać z podstawowym problemem, jakim są
idioci w Internecie. To fakt: kiedy
tylko jakaś wirtualna grupa osiąga określony rozmiar, nadchodzą kretyni i zaczynają przeszkadzać, oszukiwać i degradować publiczność" -
pisze bloger Russel Beattie. /../
Facebook i Google wprowadziły do Internetu ogromną liczbę ludzi, którzy
wcześniej z niego nie korzystali, a to zmieniło nastawienie do kwestii
anonimowości /../ Czy Twitter i Facebook, choć oparte na wymagającym jawności
systemie identyfikowania i rekomendacji, są wolne od nienawistnych idiotów?
Nie są. Dlatego kluczem do sukcesu w wojnie z trollami zdaje się być nie
rewolucjonizowanie systemu, lecz zmiana nastawienia każdego z nas do
rozpanoszonej sieciowej hołoty".
„Do tych wszystkich natomiast wypisujących bzdury i popisujących się
niewiedzą, ignorancją i nienawiścią mam propozycję, aby adresowali swoje
pretensje i pretensyjki do mnie bezpośrednio. Ja i tak tego nie czytam" -
napisał w ostatnich dniach Władysław Pasikowski. Przychodząc w sukurs
zaszczuwanemu Stuhrowi /../.
„W podobnej sytuacji Keith Richards z Rolling Stonesów ujął rzecz krócej: — Dlaczego miałoby mnie obchodzić to, co jakiś dupek na drugim końcu świata
myśli o tym czy tamtym? To sensowna strategia, choć wymaga dyscypliny w nie
oglądaniu się za siebie i pewności własnych racji. Szarpanina z anonimowym
trollem — wyjąwszy, że nie przynosi niczego poza wyniszczeniem — jest
przecież walką z kimś, kto w rzeczywistym świecie nie istnieje. A jeśli już
istnieje, to może być kimkolwiek lub czymkolwiek. Jak w słynnym komiksie
Petera Steinera /../ w którym siedzący przed komputerem Burek mówi do
drugiego Burka: "W Internecie nikt nie wie, że jesteś psem".
Opinia może mieć znaczenie tylko wówczas, jeśli wypowiada ją
realnie istniejący człowiek, a nie troll czy pies. — Pamiętaj, że haterzy
będą nienawidzić, trolle będą trollować, więc jedyne co można z nimi
zrobić, to ich wszystkich zagłodzić
— radzi Craig Newmark, założyciel internetowego serwisu Craigslist. Według
niego najważniejsze jest to, by nie dać się wciągnąć trollom w "pułapkę
oburzenia" — czyli „komunikat zawierający fałszywą informację
spreparowana po to, by wywołać oburzenie, które sprzyja celom tego, kto
zastawił pułapkę".
"Jak zagłodzić trolla? Nie można odpowiadać na jego zachęty czy
prowokacje, bo to go tylko ośmiela. Troll karmi się twoim bezsilnym gniewem, a każda twoja riposta dostarcza mu paliwa. Jeśli już nie potrafiłeś się
powstrzymać i przeczytałeś co napisał, nie daj tego po sobie poznać. I wiedz, że niektóre trolle, to w rzeczywistości jedna i ta sama osoba. Albo grupa osób używających wielu
tożsamości. Ale najlepiej… zabij go
śmiechem. Tak jak swojego trolla zabiła Isabel Fay w piosence „Thank You,
Hater":
"Nazywają cię nienawistnikiem, ale po prostu ci zazdroszczą.
Perły
twojej twórczej mądrości budzą we mnie dreszcze, nie przeczę.
Skąd
moglibyśmy się dowiedzieć, gdybyś nam nie powiedział.
Że
możemy wzbogacić You Tube’a „pieprzeniem i umieraniem"? /../
Więc
mogłabym powiedzieć, że jesteś...
Seksualnie
agresywny, jesteś rasistą, homofonem, mizoginem.
Tchórzem,
analfabetą, śmieć w ludzkiej skórze.
Ale
powiem: dziękuję, piękny nieznajomy".
Koniec artykułu.
Czytając powyższy tekst odniosłem wrażenie, że i Racjonalistę nie
ominął ten problem, choć może nie w aż tak drastycznym stopniu jak odczuli
go inni. Cóż mogę dodać od siebie? Przede wszystkim chciałem poruszyć ten
ważny moim zdaniem temat, dlatego nie będę się wysilał na jakąś
skomplikowaną psychoanalizę tych „wyjątkowych" użytkowników Internetu.
Zakończę go dwoma opowiastkami o Buddzie, który — poprzez przestrzeń i czas — udzielił mimowolnie dobrej rady, jak zachowywać się w takich
sytuacjach:
„Budda zdawał się być niewzruszony obelgami, rzucanymi na niego
przez gościa. Kiedy później uczniowie zapytali go o sekret jego pogody,
powiedział: — Wyobraźcie sobie co by było /../ gdyby ktoś wysłał wam list,
którego byście nie otworzyli; jego treść nie miałaby na was wpływu,
nieprawdaż? Róbcie tak za każdym razem gdy was lżą, a nie stracicie swej
pogody".
„Jedyny rodzaj godności, który jest prawdziwy, to ten, którego nie
zdoła pomniejszyć brak szacunku innych. Nie pomniejszysz majestatu wodospadu
Niagara, plując na niego".
Jak
to kiedyś zgrabnie ujął nasz prymas: „Kundelki ujadają, a karawana idzie
dalej", czy jakoś tak.
„Pewnego razu zagroził Buddzie śmiercią bandyta zwany Angulimal.
"Bądź zatem łaskaw spełnić moje ostatnie życzenie", powiedział Budda.
„Odetnij gałąź z tego drzewa". Jedno cięcie mieczem i było zrobione!
„Co teraz?" zapytał bandyta. „Przyłóż ją z powrotem", powiedział
Budda. Bandyta roześmiał się: „Musisz być szalony, jeśli uważasz, że
ktokolwiek może to zrobić".
"Wprost
przeciwnie! To ty jesteś szalony jeśli sądzisz, że jesteś potężny, bo możesz
ranić i niszczyć. To jest zadanie dla
dzieci. Wielcy wiedzą jak tworzyć i leczyć".
„Taran oblężniczy może zburzyć mur, nie może jednak naprawić wyłomu".
(Modlitwa żaby, Anthony de Mello).
« Społeczeństwo informacyjne (Publikacja: 22-12-2012 )
Lucjan Ferus Autor opowiadań fantastyczno-teologicznych. Na stałe mieszka w małej podłódzkiej miejscowości. Zawód: artysta rękodzielnik w zakresie rzeźbiarstwa w drewnie (snycerstwo). Liczba tekstów na portalu: 130 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Słabość ateizmu | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 8591 |
|