|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Społeczeństwo » Młodzież, szkoła, studia
Gdy nauczanie ogranicza odkrywanie Autor tekstu: Ed Yong
Tłumaczenie: Krzysztof Achinger
Nie
posiadam formalnego dziennikarskiego wykształcenia. Największe szkolenie, jakie
kiedykolwiek otrzymałem, pochodziło z dwudniowego kursu dotyczącego przekazywania
informacji naukowych, gdy byłem jeszcze pełnym nadziei studentem w laboratorium
biologii molekularnej. Ów kurs był przeprowadzony w zawrotnym tempie i prowadził
przez elementy dobrego pisania o nauce — unikanie żargonu, czytelna budowa
zdania, dobre wyrazy wprowadzające i tak dalej. Wszystkiego innego nauczyłem
się sam w ciągu siedmiu lat regularnej praktyki, eksperymentowania z nowym
podejściem i podglądania, co inni robią dobrze.
Dwudniowy kurs może wydawać się trywialny w obliczu wszystkiego, co stało się
później. Ale odzwierciedlał to, co zawsze uważałem za najefektywniejszy styl nauczania.
Zostałem zarażony bakcylem w wystarczającym stopniu, aby iść i uczyć się na własną rękę, a jednocześnie otrzymałem wystarczająco dużo informacji, aby zacząć praktyczne
próby od ręki.
Uruchomiło to wyścig eksperymentowania,
uczenia się i zabawy. To doświadczenie ma związek z odwieczną debatą dotyczącą
najlepszego sposobu nauczania dzieci, w szczególności tych najmłodszych.
Jeden
obóz wierzy, że dzieci ogarniają najwięcej poprzez naukę i bezpośrednie
instrukcje. Inni twierdzą, że dzieci uczą się najwięcej poprzez badanie i rozwiązywanie problemów samodzielnie. Dla nich, same instrukcje są nazbyt
bierne i powodują że dzieci odbierają wiedzę bez angażowania się w nią. Z drugiej strony zwolennicy tej metody
argumentują, że dzieci wymagają szczegółowych wskazówek. Pozostawianie dzieciom
możliwości, aby
odkrywały wszystko samodzielnie poprzez tak zwane „nauczanie odkrywcze", jest niewydajne i nieefektywne. Są to oczywiście stanowiska skrajne, a sama dyskusja jest
bardziej subtelna.
Oba podejścia mają swoje zalety, a dobrzy nauczyciele stają w obliczu
poszukiwania złotego środka.
Nigdy
nie było to jaśniejsze niż w badaniu Elizabeth Bonawitz z Uniwersytetu
Kalifornijskiego w Berkeley. W dwóch eksperymentach z przedszkolakami Bonawitz odkryła, że nauczanie może być „mieczem obosiecznym". Gdy nauczyciele
przekazywali określone polecenia dotyczące nowej zabawki, dzieci uczyły się jak
się nią bawić bardziej efektywnie. Ale lekcje pozbawione zostały elementu
eksploracyjnego. Mniej prawdopodobnym było, aby dzieci zaczęły się bawić zabawką w nowy sposób. Ostatecznie nie udało im się odkryć wszystkich jej sekretów.
Bonawitz użyła jasno pokolorowanych rurek PVC, aby stworzyć swoją własną zabawkę
posiadającą cztery interaktywne cechy. Dzieci mogły wyciągnąć żółtą „piszczącą"
rurkę z większej fioletowej rurki, co powodowało śmieszny odgłos. Przy pomocy innych
rurek mogły one włączać światło, odtwarzać muzykę lub podziwiać odwrócony do
góry nogami obraz własnych twarzy.
85
dzieci w wieku 4-6 miały kolejno szansę bawienia się zabawką.
Niektórym z nich Bonawitz po prostu pokazała urządzenie, mówiąc: „Jej, widzisz tą
zabawkę? Popatrz na to"! A następnie pozostawiała je samym sobie. Innym udzieliła
więcej wskazówek. „Zobacz moją zabawkę! Pokażę wam, jak ona działa. Patrzcie!" -
mówiła, pociągając za piszczącą rurkę.
Gdy
dzieci zaczęły same się bawić, te, które widziały, jak działa piszczałka,
skupiły się na tej cesze kosztem odkrywania innych możliwości (mimo, że wszystkie zachęcono do
badania nowej zabawki). W porównaniu do drugiej grupy, bawiły się zabawką krócej, robiły z nią mniej rzeczy i odkryły mniej cech.
Nie
oznacza to, że uczenie automatycznie staje się przeciwieństwem badania. Bonawitz
odkryła, że wszystko to sprowadza się do stylu. W niektórych przypadkach
pokazała dzieciom, jak działa głośnik,
aby nagle zostawić je udając, że o czymś zapomniała. Czasami udawała, że właśnie
odkryła zabawkę i udawała zaskoczenie wyciągając piszczącą rurkę. W obu
przypadkach dzieci badały zabawkę dokładniej niż te, które doświadczyły
nieprzerywanej i wyczerpującej instrukcji.
Kontekst oczywiście ma znaczenie. Gdy, najwyraźniej, znający przedmiot nauczyciele
podają podczas eksperymentu informacje dotyczące zabawki, które wydają się
kompletne, dzieci
wnioskują, że nic więcej nie można się już nauczyć. Jeżeli lekcja jest przerwana
lub instruktor wydaje się być nowicjuszem, dziecko zakłada, że zostało jeszcze
coś do odkrycia. Bonawitz uważa, że zdolności te zaczynają się w bardzo młodym
wieku, gdy dzieci ciągle są w przedszkolu.
Dzieci
mogą także wnioskować w ten sposób, gdy podglądają swoich rówieśników. W drugim
eksperymencie Bonawitz pracowała z tą samą zabawką i z 64 nowymi
przedszkolakami. Pokazała każdemu dziecku, jak działa piszczałka, ale za każdym
razem w trochę inny sposób. Do jednej grupy dzieci mówiła bezpośrednio. Druga
grupa obserwowała, jak pokazuje zabawkę jednemu z dzieci. Trzecia oglądała, jak
pokazuje zabawkę ich rodzicom. A czwarta oglądała, jak bawi się piszczałką sama i mówi do siebie.
Gdy
dzieci zabrały się do zabawy, były bardziej skore do odkrywania innych cech
zabawki, gdy widziały Bonawitz pokazującą zabawkę dorosłym lub, gdy sama się nią
bawiła. Gdy mówiła do nich bezpośrednio lub do innego dziecka, skupiały się na
piszczałce kosztem samodzielnego odkrywania różnych możliwości zabawki.
Wyniki
nie mogłyby być bardziej istotny dla nauki, w której zawsze jest coś do
odkrycia. Bonawitz cytuje słynnego badacza dzieci Jeana Piageta, który
powiedział, że: „nadrzędnym celem edukacji było kreowanie ludzi, którzy są
zdolni do robienia nowych rzeczy, a nie powtarzania tego, co inne generacje już
osiągnęły". Jeżeli chcemy to zrobić, musimy znaleźć sposoby na pobudzanie tego
naturalnego instynktu badania, zabawy i odkrywania, a nie zaskakiwać go (jak w świetnym przykładzie
w podanym tu linku).
Źródło: Bonawitz,
Shafto, Gweon, Goodman, Spelke oraz Schulz.
2011. The double-edged sword of pedagogy: Instruction limits spontaneous
exploration and discovery.
Cognitionhttp://dx.doi.org/10.1016/j.cognition.2010.10.001
Tekst
oryginału.
« Młodzież, szkoła, studia (Publikacja: 27-01-2011 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 863 |
|