|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Światopogląd » Humanizm
O humanizmach i dwudzielnym pniu humanitaryzmu [2] Autor tekstu: Jerzy Drewnowski
Pozostając w jego ramach,
pozostanie „filantropią" pochodząca z ambicji
kształtowania siebie wedle przyjętych
wzorów i przykładów etyczności. Ślady tego swego pochodzenia zachowa także w tych umysłach, w których wola bycia
człowiekiem szlachetnym i uszlachetniania innych nabrała cech żarliwości:
także przy takiej intensywności nie
stanie się czynnikiem zapobiegania -egocentryzmowi.
Innymi słowy, humanistyczna życzliwość ludziom i inne ambicje etyczne — z dbałością także o „czystość obyczajów" — zwykły
wynikać przede wszystkim z troski o własny wizerunek w oczach własnych, lecz także -
innych ludzi cieszących się szacunkiem. Rodzi się niebezpieczeństwo, że
wrażliwość na potrzeby osób będących w potrzebie stopi się w jedno z programem,
by tak rzec, savoir-vivre’owej natury.
Wbrew pozorom nie
byłaby to przy tym sytuacja całkowicie
różna od tego nawet bardzo intensywnego uwewnętrznienia etyki, w którym chodzi
przede wszystkim o zgodę z własnym sumieniem. Z punktu widzenia realnej
pomocności i prospołeczności uwewnętrznienie etyki pozostaje bowiem sprawą
drugorzędną. Sumienie ukierunkowane głównie na
niełamanie obowiązujących zasad nie ma w tym aspekcie większego znaczenia.
Ponieważ zasady bywają różne i ze sobą sprzeczne, niewielki mamy z czyjegoś
czystego sumienia pożytek, jak długo nie stanie się nawykiem nieufność wobec i własnego sumienia, i ludzkiego sumienia w ogólności.
Póki się to nie stanie,
etycznie zaangażowany humanista może nie wykroczyć poza wzorczy
stereotyp: pozostać mało
różnicującym czcicielem pięknych tradycji.
Przeciwny biegun takiego etosu i umiłowania kultury
zamieszkiwałby ów relatywizujący kulturę humanitarysta. Określany tutaj tą nazwą — podkreślmy — pod warunkiem, że swoje zatroskanie o inne osoby, społeczności czy zwierzęta
łączy z etycznym uniwersalizmem czy — jeśli kto woli — z postawą równościową. Co
rzuca się w oczy wnikliwszemu obserwatorowi, to między innymi właśnie inny
stosunek do
sumienia: łatwiejsze dostrzeganie, jak często bywa ono
produktem antyhumanitarnej manipulacji lub przemocy symbolicznej. Dodajmy
do tego mniejszą na ogół
dbałość humanitarystów o takie rzeczy,
jak własna etyczność, niełamanie etycznych zakazów czy
nieskalana opinia u ludzi. Obserwacja
tych spraw bywa trudniejsza w odniesieniu do osób wyróżniających się
wykształceniem i szerokimi horyzontami myślowymi: skojarzenie z humanistą w wyeksponowanym tu znaczeniu może
się wydać atrakcyjniejsze niż
etyczno-psychologiczne swoistości.
Człowiek o humanitarystycznych pasjach, lękach i potrzebach estetycznych bywa, w skrajnych wypadkach, człowiekiem monoideowym -
ze skłonnościami do manii. Przede wszystkim jednak bywa
człowiekiem — w pewnym zasygnalizowanym
sensie -amoralnym lub
asocjalnym. Dlatego też bycie osobą kulturalną, uczciwą i szanowaną skłonny jest
uważać za rzecz w pewnej mierze użyteczną, zarazem jednak,
„w gruncie rzeczy", drugorzędną i tak też ocenia innych ludzi. Psychologia rozwojowa podsuwa tu możliwość, że w pewnym okresie życia dbał dość
mocno o postępowanie etycznie nienaganne. Jako dziecko lub w latach
młodzieńczych. Że z czasem jednak, w miarę dojrzewania zaangażowań w cudze sprawy wyrósł niejako z tej
ambicji.
Zapewne w swej zasadniczej potencji człowiek taki jest
już sobą we wczesnym dzieciństwie, z upływem czasu coraz bardziej samoświadomy. Nie można wykluczyć, iż właściwą
sobie wrażliwość i hierarchię wartości rozwinął
nagle i niespodzianie. Może dopiero w momencie jakiegoś wspólnego
zagrożenia życia, kiedy lęk o swoją własną osobę przetworzył w lęk o innych.
Albo może — po przeżyciu wielkiego nieszczęścia, kiedy to znalazł ulgę w trosce o ludzi podobnego losu. Rzecz w tym, że
znaczną część swego poczucia kruchości i niedostatecznej wiary w siebie,
lęku o przyszłość lub bólu przetransponował na lęk o inne osoby czy istoty żywe.
Nie znaczy to wcale, wypada dodać, że stał się osobą,
która musi stale kogoś wspomagać lub ratować i, gdy nie czyni tego, czuje się
nieszczęśliwa, choć i takie zjawisko istnieje. Najczęściej, jak się zdaje — brak tu niestety odpowiednich badań -
pozostaje zwykłym pomocnym człowiekiem, w którego stylu życia i sposobie bycia,
jeśli coś rzuca się w oczy, to głównie
brak asocjalnych nawyków i trudna do
ukrycia troska o taką czy inną część zewnętrznego świata.
4. Potencjalne
konflikty z otoczeniem. Człowiek taki, odkrywszy rzeczone, właściwe mu
wzmocnienia i wykorzystując je
jako cenne znieczulenie, staje się wolny w wielu aspektach. W znacznym
stopniu niezależny od przyjętych kanonów
intelektualnych, od trendów kultury i mód etycznych, bywa też mało czuły na
uroki kariery, popularności i sławy. Nie pasując przez to do wielu środowisk,
szuka osób sobie podobnych nieraz
daleko od miejsc, w których wyrósł. Mimo to może pozostawać w bliskich relacjach z mieszkańcami owego drugiego bieguna.
Oprócz narosłych z latami więzi
osobistych — może
mieć ku temu ważne powody niepersonalne,
na przykład podobne zapotrzebowania
lub pasje badawcze.
Niezależnie od takich więzi
porozumienie między jednym i drugim
typem człowieka może być i trudne, i konfliktowe. Szczególnie wtedy,
gdy dzielące
różnice są jaskrawymi różnicami głównych
życiowych motywacji, rzecz nierzadka na przykład wśród ludzi pióra.
Człowiek ambitny, wykształcony, wrażliwy na
punkcie swoich związków z kulturą i zawartą w niej etyką, może być w oczach humanitarysty kimś w istotny sposób ubogim: w drażniący sposób
uzależnionym od ducha czasu, zafascynowanym błahostkami, niedostrzegającym
mnóstwa etycznie ważnych problemów i tematów; albo też — w swej sumienności
nadgorliwym: w bezpłodnym rozpatrywaniu własnych etycznych
mankamentów i sukcesów. Analogicznie, humanitarysta może
uchodzić za postać dość dziwaczną, budzącą podejrzenie obsesyjności,
irracjonalnego zaangażowania w sprawy, „których i tak nie zmienimy". Może
kojarzyć się także, i często nie bez racji, z brakiem tolerancji i przesadnym
krytycyzmem w każdej dziedzinie życia, dzisiejszego i w minionych wiekach.
W sumie — dwie niekiedy bardzo od siebie różne postawy
wobec świata, których notabene skrajne warianty przeciwstawiano sobie już przed
wieloma wiekami. Na przykład — przez pokazywanie napięć
między zaangażowaniem etycznym z jednej strony a kultem wiedzy i potrzebą
społecznego uznania z drugiej.
Dawniejsza i nowsza refleksja nad etosem
uczonych, filozofów i innych
intelektualnych znakomitości dostarczają tu sporej garści obserwacji i przemyśleń. Lecz nie są to z reguły
rozróżnienia te, o które tutaj chodzi głównie. Również stosowane od niedawna
odróżnianie humanizmów
eksteriorystycznych od tych, które — jako silniej pod względem etycznym
zaangażowane — nazwano
interiorystycznymi, nie znosi
przedstawionych wyżej
różnic. Owej różnicy kierunków patrzenia.
Różnice te i konflikty są na pewno bardziej złożone niż
powyższych rozważaniach. Zasługują
na ujęcia precyzyjniejsze i takie, w których wniknięto by głębiej także w zróżnicowania i podobieństwa mniej
zasadnicze. Na razie wystarczy może,
także dla owej większej precyzji, rozwinąć tytułową kwestię wewnętrznych
zróżnicowań już samego humanitaryzmu. Również tutaj charakterystyka zjawiska
zbiegnie się z potrzebą rozstrzygnięć terminologicznych.
5. Dwudzielny
pień lub dwie gałęzie. Ważność postawy humanitarystycznej jako czynnika
kultury i międzyludzkiej
koegzystencji pobudza do refleksji nad jego genezą. Ważność ta sprawia między
innymi, że podobną tematyką zajmują się od pewnego czasu zoolodzy i etolodzy.
Można mieć nadzieję, że ich ustalenia zaczną
uwzględniać w zauważalnym stopniu również etycy i teoretycy etyki. Jak się wydaje, nie należy tego oczekiwać od jej
historyków: historia i historia naturalna nie spokrewnią się już chyba nigdy.
Lecz w pierwszej kolejności potrzebny jest projektujący namysł nad samym pojęciem
humanitaryzmu. Konkretnie — namysł nad możliwością
pełniejszego wykorzystania tego pojęcia czy raczej
jego poszerzenia. Chodzi tu zwłaszcza o to, by nie wyłączać zeń tego wszystkiego, co wyrastając z troski jednostki o inne istoty zdolne do cierpienia i przyjemności, wykracza poza tę troskę i poza
inne związane z nią emocje -ku
światu zewnętrznemu: by mieścić w humanitaryzmie
także poddane weryfikacyjnej dyscyplinie realizacje humanitarystycznych
emocji i postaw; realizacje zwłaszcza w formie tego, co nazywamy społecznym lub
jednostkowym „dobrostanem". A objęte tymi realizacjami byłoby zarówno
budowanie dobrostanów, jak też
rozpoznawanie ich mechanizmów i warunków funkcjonowania. Pojęcie humanitaryzmu
połączyłoby się z pojęciem dobrostanu naturalną więzią — na drodze od
emocji, przez cele i zadania do realizacji celów.
Zapotrzebowanie człowieka na wiedzę o tych związkach,
czyli o warunkach dobrostanów, można wywieść z najgłębszych korzeni postawy
humanitarystycznej. Nie chodzi tu przy tym o ewolucyjne korzenie wrażliwości na
cudze zagrożenia i cierpienia, wspólne częściowo człowiekowi i innym zwierzętom.
Chodzi tu o owo wspomniane wyżej zakorzenienie tej troski — czy raczej
jej szczególnej intensywności u niektórych osób — w ludzkim lęku. W lęku
zwłaszcza o własne życie, ale
też — o akceptację przez społeczne otoczenie. Jeśli przekształcił się on, jak wyżej
skrótowo naszkicowano, w lęk i w troskę o innych, dla realizowania ich dobra
trzeba wiedzy nie mniejszej niż wtedy,
kiedy dbamy jedynie o siebie
samych. Lecz nie jest to chyba
cała prawda. Wiele wskazuje na to, że człowiek troszczący się szczególnie o innych znajduje pobudki do tego, by wiedzieć i rozumieć więcej, niżby
potrzebował dla siebie samego wyłącznie. Jego motywacja bywa tu w każdym razie
nie mniej silna niż ta, którą zdradza inteligentny narcystyczny egocentryk
zafascynowany rozwijaniem swej wiedzy i przenikliwości.
Gdyby słowo „miłość" nie chciało się tu zaraz skojarzyć z „wymiarem transcendentalnym" lub z czymś podobnym, można by powiedzieć, że
wyjaśnianie problemu trzeba by zaczynać
od jej relacji do odpowiedzialności. Ponieważ miłość jest i w innych aspektach
pojęciem zwodniczym, trzeba by mówić raczej o zaangażowaniu w cudzy interes
bytowy, generującym poczucie odpowiedzialności, i to często dość szczególne.
Szczególność ta — to nawyk takiego myślenia o innych, które można by nazwać
poczuciem odpowiedzialności na wyrost. Chodzi tu przede wszystkim o to, że nie
brak ludzi, u których poczucie odpowiedzialności dochodzi do głosu
także tam, gdzie ich wsparcie lub pomoc
są zupełnie niemożliwe. Tu kryje
się zapewne główny powód, dla którego troska o innych potrafi stawać się
permanentną troską o całość rzeczy. Jednakże dość daleko stąd
jeszcze do różnicy swoistej, do której zmierzamy.
Daleko do niej zwłaszcza z tego powodu, że istnieje także troska o innych
pięknoduchowska,
marzycielska, oderwana od życia.
1 2 3 4 5 Dalej..
« Humanizm (Publikacja: 17-02-2013 )
Jerzy DrewnowskiUr.1941, historyk nauki i filozof, były pracownik PAN, Akademii Lessinga i Uniwersytetu Technicznego w Cottbus, kilkakrotny stypendysta Deutsche Forschungsgemeinschaft i Biblioteki Księcia Augusta w Wolfenbüttel. Współzałożyciel Uniwersytetu Europejskiego Viadrina we Frankfurcie nad Odrą. Pracował przez wiele lat, w Polsce i w Niemczech, nad edycją „Dzieł Wszystkich” Mikołaja Kopernika. Kopernikowi, jako uczonemu czynnemu politycznie, poświęcił pracę doktorską. W pracy habilitacyjnej zajął się moralną i społeczną samoświadomością uczonych polskich XIV i XV wieku. Od 1989 r. mieszka w Niemczech, wiele czasu spędzając w Polsce - w Jedlni Letnisku koło Radomia, gdzie wraz ze Stanisławem Matułą stworzył nieformalne miejsce spotkań ludzi duchowo niezależnych z kraju i zagranicy. Swoją obecną refleksję filozoficzną zalicza do „europejskiej filozofii wyzwolenia”. Nadaje jej formę esejów, wierszy i powiastek filozoficznych. Strona www autora
Liczba tekstów na portalu: 24 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Niezapomniane oko Polifema. Opowiadanie dla licealistów | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 8754 |
|