|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Światopogląd » Humanizm
O humanizmach i dwudzielnym pniu humanitaryzmu [3] Autor tekstu: Jerzy Drewnowski
Zaangażowania w cudzy interes życiowy szczere i silne
potrzebują zazwyczaj skuteczności, nie znoszą, mówiąc ewangelicznie,
drzew nieowocujących i ziem jałowych.
Dbając o dobro cudze, dbamy także o własne, także wtedy, kiedy o tym nie myślimy: unikając niepowodzenia cudzej
sprawy, unikamy poczucia własnej bezsilności, odniósłszy w cudzej sprawie
sukces, zyskujemy chcąc nie chcąc nie tylko na satysfakcji moralnej, ale też na
poczuciu własnej
mocy i godności.
Lecz
także silnie odczuwana potrzeba owocnego działania, nawet sprzężona z silną
potrzebą posiadania instruktywnej wiedzy, nie spełnia jeszcze warunków
poszukiwanej tu swoistości: wiedza odczuwana jako pewna i wystarczająca nie musi
nią być bowiem w rzeczywistości. Trudno byłoby zaprzeczyć,
że coś w rodzaju humanitaryzmu należało do czynników konserwujących
odwieczne wzorcze
tradycje. Między innymi troska o dobro
cudze i wspólne sprawiała, iż tak wielką, mało krytyczną wagę przywiązywano do
obyczaju przodków, opinii i rad
rodziców, przestróg proroków i mędrców.
Niewątpliwie także tutaj ma
jedno ze swych źródeł wysoka ocena
religijnych i innych pouczeń o siłach nadnaturalnych. Paradoksalnie, z podobnej troski i odpowiedzialności potrafi wyrastać ateizm, racjonalizm,
krytycyzm wobec tradycji etycznej. I — oczywiście - jej konfrontowanie z wynikami badań naukowych. Tak tam, jak i tutaj daje znać o sobie
przemożne zapotrzebowanie na informacyjne i doradcze narzędzia pomocy. Tutaj jednakże — i to jest chyba istotne
novum — pojawia się coraz silniejsze
wyczulenie na to, że narzędzia pomocy mogą i powinny być ulepszane.
Dokonuje się rewolucyjna przemiana, a można
ją uznać za jeden z najważniejszych
etapów rozwoju postaw humanitarystycznych. Tworzy ją zmienione poczucie
odpowiedzialności — z silnym akcentem na unikanie
fikcji i iluzji. Na unikania iluzji i fikcji wszędzie tam, gdzie
cudzy interes życiowy może z ich winy
doznać uszczerbku: trzeba rozwijać umysł i wiedzę także w taki sposób, jak gdyby
na każdym kroku groziła człowiekowi wiedza niewystarczająca, przestarzała lub
naukowo zdyskwalifikowana. W tej kardynalnej zmianie tkwi zarazem
przełomowa różnica w stosunku do większości etyk religijnych: z tego to
właśnie względu etyki takie jawią się dzisiaj nierzadko jako lekkomyślne lub
nieuczciwe. Wraz z rozwojem nauki i z
rosnącą jej oceną czynna życzliwość dla ludzi
coraz mniej ufa tradycji: w terapiach medycznych, w wychowaniu dzieci, w etycznej ocenie obyczajów. Rodzi się poczucie
odpowiedzialności nieufne i niespokojne — sceptyczna, samokrytyczna troska o ludzi i zwierzęta.
Poczuwszy się odpowiedzialna w ten sposób, staje się
czymś w rodzaju cura quaerens intelellectum. Życzliwa — ze swej pierwotnej
natury — mądrości mędrców, filozofów, poetów, proroków, przeszukuje, nie bez
nadziei na skarby, etyczny dorobek ludzkości,
stwierdzając w końcu, że sprawa jest złożona: że, niestety, cenne
wskazania etyczne i elementy rozumnej wiedzy przytłacza balast naiwności i nakazów moralnych nieużytecznych lub szkodliwych.
Dekonstruując myślenie pierwotne, osądom
rozumu i sprawdzającej praktyki chce poddawać także konsekwencje idei etycznych.
Nie znaczy to jednak wcale, iżby była tu nieomylna. Doświadczenie uczy, że nie
uniknie uwikłań w sprzeczne z nią
ideologie polityczne i gospodarcze. Lecz to już nieco inna sprawa,
trudna i pełna pułapek.
6. Młodsza gałąź o niedojrzałej nazwie. Zgodnie z brzmieniem tej przenośni,
wówczas to właśnie, od momentu szybszego
rozwoju nauki, na naturalnym pniu potrzeb pomocności i solidarności zaczyna
krzepnąć nowa gałąź humanitaryzmu. Ta, którą tekst niniejszy nazywa
„humanitaryzmem krytycznym", a którą trzeba by nazwać nieco precyzyjniej.
Zwróćmy w tym celu uwagę na ten czynnik nowszej
świadomości etycznej, którym jest dowartościowanie oczywistej skądinąd
obserwacji, że nie sposób wspierać ani siebie, ani innych bez
rozpoznawania koniecznych ku temu warunków. Że w życiu społecznym
niezbędne jest branie pod uwagę także uwarunkowań
takich, które wykraczają poza efekty
wychowania, poza dobrą wolę i wnętrze człowieka ku uwarunkowaniom
zewnętrznym. To ze względu na tę przecież świadomość, nie bardzo
umiejącą siebie nazywać, tak ważne staje
się zdobywanie niebałamutnej wiedzy.
Nazwawszy taką postawę „kondycjonalizmem", od
łacińskiego słowa „condicio" oznaczającego warunek, humanitaryzm dostrzegający
takie wyzwania można nazwać „kondycjonalistycznym". Kondycjonalizm — to — trzeba
by tu dodać — opisowo-postulatywna teoria budowana, przez autora niniejszych
rozważań, na potrzeby humanitarystycznej etyki niezależnej. Jako mający służyć
etyce, która w swych aspiracjach do oddziaływań jak najowocniejszych wykracza
poza nauczanie dobrych intencji, pryncypiów i cnót, wyrasta kondycjonalizm z potrzeb podobnych do tych, które zrodziły polską etycznie dowartościowaną
prakseologię: chce pobudzać do działań i zachowań jak najmniej sprzecznych ze
swymi intencjami, jak najmniej podatnych na manipulacje i oddziaływania błędnych intuicji.
Niezależnie od tego uściślenia nazwy,
doprecyzowania wymaga typ owych ważnych
dla humanitaryzmu warunków. Podkreślmy tu tylko, że humanitaryzm
kondycjonalistyczny chce dbać o uwarunkowania obu wspomnianych wyżej typów. Że
bierze pod uwagę nie tylko uwarunkowania
wewnętrzne, w ludzkiej świadomości — przez oświatę i owocną prospołeczną
edukację, lecz także zewnętrzne, o których stanowią odpowiednie układy
sił w społeczeństwie. Do tej bliższej charakterystyki należy również świadomość,
jak wiekopomne ulepszenia ludzkiej egzystencji i koegzystencji powstały w bardzo
wielu dziedzinach życia na tej właśnie
drodze.
Omawiany trend zaczął dojrzewać, jak zaznaczono,
dopiero w naszych czasach. Jednakże, podobnie jak wyżej, w owej
charakterystyce humanitarysty, by tak rzec, jako takiego, także tutaj można
mówić o pewnym, niemal ponadczasowym typie ludzkim. Jak tam, tak i tutaj szczególność rozpatrywanego typu
czy modelu funkcjonowała i funkcjonuje nie tylko jako sui generis różnica
swoista, lecz także jako wzorzec w sensie przykładu do naśladowania.
Zaczyna taki człowiek lub typ człowieka, jak każdy
ulepszyciel, od emocjonalnego
sprzeciwu i krytyki. Na przykład — od
kwestionowania rodowych sentymentów i rodzinnej zemsty, etycznego partykularyzmu i szkodliwego prawodawstwa, wiary w straszydła i w
strasznych bogów. Wpływa niekiedy na poglądy wielu pokoleń, jako -na
przykład — antyczny filozof czy filozofujący poeta, antykościelny średniowieczny
mistyk, religijno-społeczny heretyk, teoretyzujący rewolucjonista czasów
niedawnych. W naszym czasie — to bodaj najczęściej krytyk religii,
autorytarnej etyki, asocjalnej ekonomii politycznej, „czarnej
pedagogiki", nadmocy rządzących, motłoszenia rządzonych przez wielkie media.
Jeśli jest miłośnikiem myśli dawnej — i może nie tylko
wtedy — czyta chętnie o swych poprzednikach, zwykle oświeceniowych, lecz w zasadzie z każdej epoki. Cieszy się też zapewne, jeśli natrafi przypadkiem na
twierdzenie, na przykład u wcześniejszych masonów, iż takie etyczne tendencje są
prastare. Nie musi tu mieć wyrobionego zdania, lecz nie przegapi dodawanej tu
tezy, że humanitarystyczna, „projektująca" krytyka społeczeństwa istniała zawsze
jako „niejawny" nurt kultury.
7. Konflikty w rodzinie. Humanitaryzm krytyczny, im bardziej świadomy siebie, tym większe
ma trudności ze swym starszym konarem lub bratem: z jednej strony docenia jego udział w niezliczonych
aktach pomocy, z drugiej — nie godzi się z jego brakiem dociekliwości, trudno mu
też akceptować jego podatność na działania manipulantów. Odgrywanie podejrzanych
ról nie jest tu przy tym problemem
przejściowym.
Nie ma przecież takich czasów, w których by ten starszy
brat lub konar nie był pożądanym i chętnym, choć zwykle nie bardzo tego
świadomym, partnerem dobrych
interesów — lub jeśli kto woli — akumulacji władzy i majątku. Nie może być też
inaczej — jest od młodszego nie tylko znacznie tańszy, ale też — nawet w funkcji wspomagania
upośledzonych i wyzyskiwanych — przynosi panującym raczej zysk niż szkodę: nie
wymaga drogich infrastruktur społecznych, powszechnie dostępnej oświaty i służby
zdrowia, społeczeństwa obywatelskiego ani
jakiejkolwiek rzeczywistej demokracji,
tandetną dobroczynnością ma zastępować realizację ekonomicznych, socjalnych i kulturowych praw człowieka; bez większych oporów gotów jest zwalniać państwo od służenia ludziom, niekiedy głosi nawet
szczególną moralną wyższość pomocy, której
udzielamy dobrowolnie i z potrzeby
serca. Zapotrzebowanie na taką swoją
rolę zawdzięcza nie tylko ideologicznym
indoktrynacjom, lecz także poziomowi
edukacji etycznej w świecie.
Mimo znacznych, w ostatnich dwóch stuleciach, postępów
oświaty oraz wiedzy o społecznych
dobrostanach, ton nadaje po dziś
dzień wychowanie moralne prehistoryczne. Zastanawiająco
niedaleko
odbiegające od bezrefleksyjności, z jaką
młode zwierzęta uczą się od starszych członków stada, co jadalne i zdrowe, a co
szkodliwe i trujące. Uzupełnia taką niewerbalną edukację skupioną
na sprawach bytowych zazwyczaj
tylko nauka moralna o tym, na jaką
aktywność można sobie pozwolić bez narażania się na gniew i sankcje ze strony
innych osób. O satysfakcjach mogących płynąć ze świadomego harmonizowania
własnych interesów z interesem cudzym ewentualne nauczanie wychowawców jest z reguły ogólnikowe i mętne.
Jak w przednaukowych czasach, zdaje sie
nie zawierać wiedzy na przykład o tym,
jak umiejętnie wzmacniana wiara w siebie
nie tylko zapobiega resentymentom, lecz skutkuje także rozwojem postaw
prospołecznych. Trudno zaprzeczyć, że w ostatnich dziesięcioleciach
nabiera globalnego zasięgu nauczanie tolerancji. Zderza się ono jednak z uprawianą przez sporą garść polityków, duchownych, dziennikarzy
edukacją ku wartościom partykularnym, wyznaniowym i narodowym lub
egoistycznie rodzinnym, a dopełnia ludzkiej wzajemnej nieżyczliwości wychowanie
do konkurencji i sukcesu. Aż dziw
bierze, że mimo to postawa humanitarna
nie zanika w świecie, a trudno się dziwić, iż humanitaryzm krytyczny rozwija się dość ospale.
Bez specjalnej, korekcyjnej oświaty wiele względnie
prostych spraw pozostanie hermetycznie zamkniętymi przed większością ludzi. Tym
bardziej koncepcje etyczne nazywane tutaj kondycjonalizmem mogą pozostawać mało
zrozumiałe. Nie bez znaczenia może być także słaba
recepcja ogólniejszej wiedzy o człowieku i najprostszych konstatacji
filozoficznej antropologii.
Ilu nauczycieli zechciałoby, na przykład, nauczanie
etyki zaczynać od tej — zdawałoby się — elementarnej obserwacji, iż główną
etyczną swoistość człowieka w stosunku do innych zwierząt stanowi szczególna
zdolność do akumulacji zasobów
materialnych i władzy? A przecież nie skądinąd, jak stąd
właśnie wynikają podstawowe
szkody, które czyni człowiek człowiekowi. Przede wszystkim przez to, że skutkiem
owej akumulacji są skrajne różnice mocy między ludźmi i społecznościami. I że
rodzi się z nich
samoczynna tendencja do budowania
pionowych układów władzy. Zdziwienie z powodu nieupowszechniania
takich teoretycznych podstaw etyki
byłoby jednak naiwne: niezależnie od siły odwiecznych tradycji równościowych
także tutaj owe naturalne hierarchizujące tendencje mają coś do powiedzenia.
Swego rodzaju grzech pierworodny!
1 2 3 4 5 Dalej..
« Humanizm (Publikacja: 17-02-2013 )
Jerzy DrewnowskiUr.1941, historyk nauki i filozof, były pracownik PAN, Akademii Lessinga i Uniwersytetu Technicznego w Cottbus, kilkakrotny stypendysta Deutsche Forschungsgemeinschaft i Biblioteki Księcia Augusta w Wolfenbüttel. Współzałożyciel Uniwersytetu Europejskiego Viadrina we Frankfurcie nad Odrą. Pracował przez wiele lat, w Polsce i w Niemczech, nad edycją „Dzieł Wszystkich” Mikołaja Kopernika. Kopernikowi, jako uczonemu czynnemu politycznie, poświęcił pracę doktorską. W pracy habilitacyjnej zajął się moralną i społeczną samoświadomością uczonych polskich XIV i XV wieku. Od 1989 r. mieszka w Niemczech, wiele czasu spędzając w Polsce - w Jedlni Letnisku koło Radomia, gdzie wraz ze Stanisławem Matułą stworzył nieformalne miejsce spotkań ludzi duchowo niezależnych z kraju i zagranicy. Swoją obecną refleksję filozoficzną zalicza do „europejskiej filozofii wyzwolenia”. Nadaje jej formę esejów, wierszy i powiastek filozoficznych. Strona www autora
Liczba tekstów na portalu: 24 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Niezapomniane oko Polifema. Opowiadanie dla licealistów | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 8754 |
|