|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Czytelnia i książki » Powiastki fantastyczno-teolog.
Doradztwo religijne i religioznawcze IV [1] Autor tekstu: Lucjan Ferus
Czyli dlaczego wierzący nie miałby wyrobić sobie poglądów na temat
wiary?
Motto:
"Istnieją trzy stopnie poznawcze: opinie,
co do których
mamy
świadomość, że są niewystarczające zarówno subiektywnie
jak i obiektywnie, wiara, która jest
wystarczająca tylko subiektywnie,
ale nie
obiektywnie; i wreszcie wiedza, która
jest wystarczająca zarówno
subiektywnie, jak i obiektywnie".
Wg
Krytyki czystego rozumu, Immanuela Kanta.
Dochodzi godz. 10, czas zatem zaczynać. Telefon z naładowaną baterią
jest w zasięgu ręki, także Biblia
oraz inne książki przydatne w czasie tych rozmów i co najważniejsze, swój
nieoceniony notatnik, w którym mam zapisane gdzie co mogę znaleźć. Czyli mam
wszystko czego mi potrzeba. Dzwoni pierwszy zainteresowany, a może
zainteresowana.
Doradca:
Porady religijne i religioznawcze. W czym mogę pomóc?
Kobieta:
Słyszał pan zapewne, przypomnianą ostatnio w mediach sprawę naszego nieszczęsnego
posła, który parę lat temu w jednej z galerii sztuki współczesnej
„zdewastował" dzieło jakiegoś artysty, usuwając z figury Jana Pawła II
przygniatający go meteoryt? Teraz sąd mu nakazuje zapłacić jakąś
horrendalną sumę za czyn, który powinien być obowiązkiem sumienia każdego
prawdziwie wierzącego katolika! Czy nie uważa pan tego za niesprawiedliwe? To
już w naszym katolickim kraju nie wolno unieść się słusznym gniewem, kiedy
jakiś niewydarzony „artysta" obraża nasze uczucia religijne?! Czy to nie
jest granda?!
D:
Niestety, na tak sformułowane pytania nie potrafię odpowiedzieć. Chyba, że
pani sprecyzuje problem, który panią tak zbulwersował.
K:
Chodzi mi o to, że w takich przypadkach jak ten i jemu podobne, to chyba raczej
owi artyści powinni być karani za szarganie uczuć religijnych odbiorców tej
pożal się Boże „sztuki", a nie ci, którzy próbują się temu nagannemu
zjawisku przeciwstawić. Nie uważa pan?
D:
Mam nadzieję, iż etap karania artystów i niszczenia ich dzieł za to, że
odbiegały od oficjalnej doktryny kościelnej, mamy już dawno za sobą. Teraz
jedynie karze się artystów za „obrazę uczuć religijnych", co jest „dużym
postępem" w dziedzinie obyczajowości religijnej. Z pani wypowiedzi wynika, iż
trzyma pani stronę owego posła i pyta czy podzielam ten punkt widzenia? To
zależy, od której strony na to patrzymy: od artysty czy od odbiorcy. Każdy
artysta chce być dostrzeżony, a co
lepszą robi reklamę jak nie medialny skandal wokół jego dzieła? Ironią
losu jest to, że tę darmową reklamę zapewniają mu zazwyczaj ci, którzy za
wszelką cenę pragną go zwalczyć. Artyści dobrze o tym wiedzą, dlatego
nierzadko wykorzystują w swych pracach elementy religijne, tylko po to, aby
sami wierzący pospołu ze swymi pasterzami zapewniali im rozgłos. Tak było i w tym przypadku.
K:
Jednym słowem, pochwala pan takie zachowanie artystów, którzy wykorzystując
pobożność i bogobojność niektórych odbiorców, przysparzają sobie sławy?!
D:
Wpierw małe sprostowanie: ci artyści nie wykorzystują pobożności ani
bogobojności wierzących odbiorców — bo te wg nauk Jezusa zawartych w Ewangeliach, polegają na zupełnie innego rodzaju zachowaniach. Wykorzystują
tylko ich daleko posuniętą „świętą naiwność", tak bym to określił.
Poza tym, nie przysparzają sobie sławy, a jedynie medialne zainteresowanie. A są to bardzo różne sprawy: sława trwa przez wieki dlatego dzieło musi być
wybitne, natomiast medialna wrzawa wokół jakiegoś artysty powoduje, iż
lepiej i za wyższą cenę sprzedają się jego prace. To tak, jakby porównać
„pietę" Michała Anioła do świebodzińskiego „Chrystusa Króla": to
pierwsze daje artyście nieprzemijającą sławę, a to drugie — zapewnia
jedynie nieprzerwany dopływ pieniędzy pomysłodawcy owego „dzieła". Proszę
więc nie mylić tych dwóch problemów.
K:
To co pan właściwie o tym sądzi, bo już zgłupiałam!
D:
Otóż nie pochwalam wykorzystywania przez artystów religijnych motywów tylko w tym celu, aby zbulwersowały albo zszokowały odbiorców. Jest to moim
zdaniem ewidentne żerowanie na ludzkich ułomnościach umysłowych. A w
przypadku przez panią przytoczonym tak właśnie było: „Papież
przygnieciony meteorytem". Gdyby ten meteoryt trafił przysłowiowego
Kowalskiego, pies z kulawą nogą nie zainteresowałby się tym „dziełem".
Ale, że to papież, od razu dla co bardziej „pobożnych" to wielka obraza!
Na co zapewne liczył ów artysta, wystawiając to dzieło w Polsce.
K:
(z westchnieniem ulgi) Czyli jednak nie pochwala pan tego rodzaju sztuki?!
D:
Nie, gdyż oprócz chwilowego zainteresowania, oraz korzyści materialnej dla
owego artysty, niczego wartościowego ona nie wnosi dla odbiorców tego „dzieła".
Aby miało ono sens i coś dało do myślenia oglądającym, ta „rzeźba"
powinna nosić tytuł: „Papież przygnieciony ciężarem zbrodni i grzechów
swych poprzedników i swojego Kościoła". Wtedy miałoby to sens i historyczne uzasadnienie. Tylko, że w takim razie owa przygniatająca papieża
bryła musiałaby być ze 100x większa, aby właściwie oddać proporcje zła
jakie Kościół przez wieki wyrządzał ludzkości. Co miałoby też i dobre
skutki, bo ów gorliwy poseł nie dałby rady odrzucić tak wielkiego ciężaru i nie byłby teraz ciągany po sądach.
K:
Ee,..też pan wymyślił! To i zapewne Nergala pan w podobny sposób
„usprawiedliwi"?
D:
Owszem, gdyż zachodzi tu to samo zjawisko: szokowanie odbiorców, zamiast uświadamiania
ich na czym naprawdę polega owo zło. Wg mnie więcej by wniosło do światopoglądu
jego słuchaczy, gdyby zamiast drzeć Biblię, przeczytał im co ciekawsze z niej fragmenty i wytłumaczył przy okazji, dlaczego przez dłuższy czas była
ona zakazaną księgą dla wiernych
Kościoła katolickiego, mimo, że uważana jest za Słowo Boże? Kto wie czy nie byłoby
to dla nich większym szokiem, niż owo spektakularne darcie tej księgi. Tylko
co on by wtedy na tym zyskał? Jakie media byłyby tym zainteresowane? Dlatego
proszę się nie dziwić, że wielu artystów (jak choćby Madonna) często sięgają
do takich łatwych metod promocji swych dzieł i swojej osoby, bo doskonale
wiedzą, że na co jak na co, ale na ludzką naiwność i łatwowierność zawsze mogą liczyć. Jeśli nie ma pani więcej pytań, dziękuję.
K: A żeby pan wiedział, że nie mam, bo słyszę, iż jest pan jeszcze gorszy niż
ci głupi artyści!
D:
Ośmielę się sprostować: owi artyści nie są głupi, może tylko cyniczni.
Jedno co im można zarzucić to, że wykorzystują infantylne zacietrzewienie
wierzących, dla osiągania marketingowych korzyści. I proszę mi wierzyć, że
nawet potrafiłbym usprawiedliwić czyn owego posła, gdyby był on protestem przeciwko wykorzystywaniu symboli religijnych wyłącznie
w celach komercyjnych i głównie po to, aby prowokowały
odbiorców, nie wnosząc poza tym żadnych głębszych treści do ich światopoglądu.
Obawiam się jednak, iż pobudki, które nim kierowały wynikają z prostych
skojarzeń, które ogólnie nazywamy „obrazą uczuć religijnych". Czyli
taki kulturowy odpowiednik „odruchu Pawłowa", który wpoili swoim owieczkom
ich duszpasterze. To tyle.
***
Początek zatem zrobiony. Nawiasem mówiąc, nie potrafię wyobrazić
sobie mentalności osobnika, który nie może się powstrzymać przed takim
irracjonalnym działaniem. Widocznie niektórzy nie dostrzegają różnicy
pomiędzy żywym człowiekiem, a jego drewnianym czy też gipsowym wyobrażeniem.
Musi to być prawdą, biorąc pod uwagę emocjonalny stosunek wierzących do „świętych"
obrazów, figur i posągów. Sygnał telefonu przerwał te rozmyślania.
Doradca:
Porady religijne i religioznawcze. W czym mogę pomóc?
Mężczyzna:
Jestem kreacjonistą i nie wstydzę się do tego przyznać. Jestem też pewien,
że jeszcze kiedyś historia przyzna nam rację. Mam nadzieję, że nie
przeszkadzają panu moje poglądy?
D:
Dlaczego miałyby mi przeszkadzać? Zetknąłem się w swoim życiu z dużo
gorszymi. Skoro panu nie przeszkadzają, to mnie tym bardziej.
M:
Rozumiem, a zatem do rzeczy. Kieruję się dewizą Kurta Wise’a: „gdyby
wszystkie dowody świata przemawiały przeciw kreacjonizmowi, przyznałbym to
jako pierwszy, ale pozostałbym kreacjonistą, bo tak mówi Słowo Boże. Tu
stoję i inaczej nie mogę". Pragnę w związku z tym, zwrócić się do pana z następującą prośbą: czy jest może panu znany jakiś bardzo przekonujący
przykład zaczerpnięty z Pisma Św., który by udowadniał, że Słowo Boże
zawarte w Biblii jest ponadczasowe i
że poglądy w niej zawarte — choć niektórym mogą wydawać się
anachroniczne — są o wiele bardziej wiarygodne niż te, które propagowane są
pod postacią niedoskonałej i pełnej luk teorii ewolucji? Mam zamiar z takim
referatem wystąpić dla studentów biologii, a oni są wyjątkowymi sceptykami w tych sprawach. Dlatego przydałby się jakiś mocny i niepodważalny przykład,
który potwierdziłby powyższą tezę. Czy jest pan w stanie zaproponować mi
coś takiego?
D: Z wielką przyjemnością! Tak się szczęśliwie składa, iż znam taki wyjątkowy
przypadek, który w sam raz nadaje się do tego rodzaju demonstracji. Słyszał
pan może o fenomenalnym pomyśle Jakuba, wypróbowanym na owcach Labana?
M:
Prawdę mówiąc, nie kojarzę tego przypadku...
D:
Nie szkodzi! Zacytuję to panu. Otóż w biblijnej Księdze Rodzaju jest opisana
taka historia: „Jakub nazbierał sobie świeżych gałązek topoli, drzewa
migdałowego i platanu, i pozdzierał z nich korę w taki sposób, że ukazały
się na nich białe prążki. Tak ostrugane patyki umocował przy korytach z wodą,
czyli przy poidłach, aby je widziały trzody, które przychodziły pić wodę.
Gdy bowiem zwierzęta przychodziły pić wodę, parzyły się. I tak parzyły się
zwierzęta z trzód przed tymi patykami i wskutek tego dawały przychówek o sierści prążkowej, pstrej i cętkowanej" ( Rdz 30,37-40).
Wystarczy więc powtórzyć ten eksperyment, opisać w rzetelnym raporcie
jego wynik i ma pan najlepszy dowód, jaki może pan sobie wyobrazić: historia
jest zaczerpnięta z Biblii i pokazuje jej ponadczasowość. Poza tym daje
„prztyczka w nos" ewolucjonistom, gdyż darwinowska zasada doboru
naturalnego nie przewiduje mechanizmów dziedziczenia cech na podstawie
„zapatrzenia" się podczas kopulacji osobników. A tu, proszę! Będzie dowód
czarno na białym, że „naukowa" teoria się myli! Cieszy się pan?
M:
Hmm,.. no, nie wiem,.. muszę to przemyśleć..
D:
No, wie pan?! Myślałem, że z większym entuzjazmem przyjmie pan ten wyjątkowy
pomysł! Chyba nie wątpi pan w ponadczasową Prawdę Słowa Bożego?!
1 2 3 4 Dalej..
« Powiastki fantastyczno-teolog. (Publikacja: 05-03-2013 )
Lucjan Ferus Autor opowiadań fantastyczno-teologicznych. Na stałe mieszka w małej podłódzkiej miejscowości. Zawód: artysta rękodzielnik w zakresie rzeźbiarstwa w drewnie (snycerstwo). Liczba tekstów na portalu: 130 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Słabość ateizmu | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 8796 |
|