|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Czytelnia i książki » Powiastki fantastyczno-teolog.
Doradztwo religijne i religioznawcze IV [2] Autor tekstu: Lucjan Ferus
M:
Oczywiście, że nie! To nie o to chodzi. Dziękuję już panu i do widzenia (mężczyzna
niespodziewanie szybko zakończył rozmowę).
***
Jak to ujął Karol Darwin?: „Wielka jest potęga uporu, która każe
trwać w błędzie". Oj miał chłop rację i to chyba ponadczasową. Taki
przekonujący przykład znalazłem, a tu za grosz wdzięczności. Trudno. Na
szczęście zadzwonił telefon.
Doradca:
Porady religijne i religioznawcze. W czym mogę pomóc?
Uczeń:
Chciałbym się dowiedzieć — bo różne opinie słyszałem na ten temat -
jak to właściwie jest z tą Biblią? Powinno się ją odczytywać dosłownie, czy można ją interpretować?
Pytam dlatego, że jeśli miałby być ten egzamin z religii na maturze, to
kto wie czy ten temat nie będzie poruszany, prawda?
D:
Nie można tego wykluczyć,.. ale wpierw chciałbym wiedzieć co sam o tym myślisz?
U:
No właśnie nie wiem, bo nawet od księży można usłyszeć, że niektóre jej
fragmenty należy traktować jako alegorie, metafory, przypowieści lub inne
formy literackie. W związku z tym nie powinno się ich rozumieć dosłownie.
Ale z drugiej strony; skoro to jest autentyczne Słowo Boże — a za takie
przecież Biblia jest uważana — to chyba każdy
w niej wyraz powinien być jednakowo
ważny i w sposób jednoznaczny odczytywany, prawda?
D:
Otóż to! Prawdopodobnie tak samo rozumował Michael Faraday, będący członkiem
chrześcijańskiej sekty sandemanian, którzy w ten sam sposób pojmowali ten
teologiczny problem. To, że owa sekta już nie istnieje i że była tylko sektą,
też daje dużo do myślenia, ale wracajmy do tematu. Jeśli już przyjmuje się
za niepodważalną prawdę, iż Bóg w swej nieskończonej mądrości zechciał
komunikować się z człowiekiem poprzez słowo
pisane, i że tym jego przesłaniem do ludzi jest wyłącznie Biblia — to
nie pozostaje nam nic innego, jak tylko każde zawarte w niej słowo odczytywać
dosłownie i jednoznacznie. Innej możliwości
nie powinno się brać pod uwagę, gdyż byłoby to wywyższaniem się
stworzenia ponad autorytet Stwórcy. Kimże
jest człowiek w porównaniu z Bogiem aby mógł decydować, które
fragmenty Pisma św. rozumieć dosłownie, a które uznawać za jeden z literackich gatunków i wg własnego widzi mi się interpretować je? Tak to
wygląda od strony religijnej, a ściślej biorąc, tak powinno to wyglądać,
jeśliby stosować logikę do prawd wiary.
U:
Dlaczego zatem księża podchodzą do tego problemu w zupełnie inny sposób?
D:
Bowiem sami przyznali sobie prawo do wyłącznej
interpretacji Słowa Bożego, dlatego Sobór Watykański II mimo, że „poleca
jego studium i medytację w prywatnym czytaniu", to „Przypomina jednak, że
to poznawanie, rozważanie i interpretowanie Biblii powinno dokonywać się z Kościołem i w Kościele, czyli w łączności z jego żywym Urzędem Nauczycielskim, który
"autorytatywnie działa w imieniu Jezusa Chrystusa" (KO 10). /../ Możemy czytać każdy tekst biblijny, ale
„naszym" tekstem świętym powinna być Biblia podana nam przez Kościół
/../ Kościół nauczający jest w tym wypadku gwarantem właściwego
zrozumienia tego, co „jest napisane".
U:
Czyli można jednak interpretować Biblię?
D:
Można, ale na zasadzie: „Co można wojewodzie, to nie tobie".. itd. Dla
nieuprawnionych „interpretatorów" Pisma św. Sobór Trydencki dał taką światłą
radę: „Ponadto dla powściągnięcia (niektórych) zuchwałych umysłów (Sobór)
oświadcza, by nikt, kto polega na własnej roztropności w rzeczach dotyczących
wiary i moralności, a wchodzących w skład doktryny chrześcijańskiej i kto
nagina Pismo święte do swoich poglądów, nie ośmielił się dawać objaśnień
Pisma świętego wbrew sensowi, który utrzymywała i utrzymuje święta Matka
Kościół. Rzeczą bowiem Kościoła jest sądzić o prawdziwym sensie i tłumaczenia
Pisma świętego" (Najtrudniejsze
stronice Biblii, Zenon Ziółkowski).
Wnioski z powyższego są oczywiste: tylko Kościół katatolicki ma monopol na właściwe
rozumienie Boga i bez jego światłego pośrednictwa
„poznawcze" wysiłki wiernych skazane są na niepowodzenie.
U:
Czy to nie jest jednak dziwne, że Bóg tak mocno się związał z jednym Kościołem?
D:
Nie, jeśli się uwzględni kto kogo naprawdę stworzył. Katolicyzm, czy też
ogólnie pojmowane chrześcijaństwo jest typową religią sacerdotalistyczną,
czyli taką w której kontakt z bóstwem — pozyskanie jego łask, ułagodzenie
gniewu, zyskanie przebaczenia, zapewnienie sobie jego przychylności itd.,
odbywać się może wyłącznie za pośrednictwem kapłanów. W świetle tej
doktryny akty religijne dokonywane przez nieupoważnione do tego osoby, są
nieskuteczne. Co więcej; każda próba pomijania przy tym kapłanów jest
traktowana jako zuchwalstwo, świętokradztwo, obrazę bóstwa, które nie wysłuchuje
tak zaniesionych próśb i nie przekazuje uświęcających sakramentów. Siłą
rzeczy te religie są zarazem rytualistyczne,
czyli akt religijny aby był miły bóstwu, musi być wykonany wg
ustanowionego rytuału, który celebruje wyszkolony i upoważniony do tego kapłan
(kapłani). ( wg Biblia w ręku ateisty,
Helena Einstein, rozdz. Biblia kłamców).
To najlepiej pokazuje jak starannie kapłani zabezpieczyli się, aby nikt
ich nie pominął podczas „kontaktów" z Bogiem (ich Bogiem). Jeśli ta
odpowiedź cię satysfakcjonuje, pożegnam się, a wnioski zapewne już sam
potrafisz wyciągnąć z powyższych informacji.
***
No tak! Dopiero teraz przypomniała mi się adekwatna do powyższego
sentencja Ludwika Feuerbacha: „Litera Biblii jest oczywiście niezmienna; ale
jej sens jest równie zmienny jak sens ludzkości. Każda epoka czyta Biblię
tylko dla siebie; każda epoka ma własną, tylko przez siebie zrobioną Biblię"
(Wybór pism). Szkoda. Minęła dłuższa
chwila, nim odezwał się sygnał telefonu.
Doradca:
Porady religijne i religioznawcze. W czym mogę pomóc?
Mężczyzna:
Jestem już starszym człowiekiem i od zawsze uważałem się za wierzącego,
aczkolwiek bez przesady. Dlatego niedawno doznałem swoistego „szoku
poznawczego", kiedy z diabelskiego chyba podszeptu przeczytałem Kryminalną
historię chrześcijaństwa, Karlheinza Deschnera. Do dziś nie mogę się z tego otrząsnąć! Wynika z niej bowiem, iż chrześcijaństwo, a w szczególności
Kościół katolicki pod przewodnictwem papieży, popełnił w swej historii
niesamowitą ilość zbrodni przeciwko ludzkości, jak i pospolitych przestępstw,
wyrządzając ludziom niewyobrażalną wręcz ilość krzywd i cierpień, nie
tylko fizycznych ale też i psychicznych. I nie było takiego zła i podłości,
której nie dopuścili by się kapłani i wyznawcy tejże religii, w imię swego
„miłosiernego" Boga. Czy to wszystko nie jest szokujące w najwyższym
stopniu?!
D:
Owszem jest, dlatego tego rodzaju lektury nie są polecane przez duszpasterzy
swym owieczkom.
M:
No, nie dziwię się! Ale zastanawia mnie pewien problem teologiczny związany z powyższym: przecież wszechwiedzący Bóg musiał już nieskończenie wcześniej
wiedzieć, że te wszystkie zbrodnie i ta niewyobrażalna ilość zła, zostaną
kiedyś popełnione przez ludzi w imieniu jego Syna, prawda? A jednak nie wycofał
się z tego soteriologicznego pomysłu i nie zechciał w inny sposób zbawić
ludzkości, czy to nie dziwne? Przecież Bóg jest ponoć miłością,
dlaczego zatem dopuścił do tego wszystkiego? Zaczynam się zastanawiać — i to mnie też przeraża, bo kiedyś nie miałem wątpliwości nawet — kto tu
komu powinien w tej sytuacji wybaczać: Bóg ludziom, czy ludzie Bogu?
D:
Zanim odpowiem, pozwoli pan, że spytam: zwracał się pan może z tym problemem
do jakiejś osoby duchownej?
M: A żeby pan wiedział! Kiedy ksiądz chodził po kolędzie, zapytałem go o to i wie pan co mi powiedział? Że Kościół to społeczność ludzi grzesznych i ułomnych,
obarczonych tymi samymi wadami i przypadłościami co inni ludzie. I tu mi
przytoczył jakiś cytat o Jezusie lekarzu, który nie potrzebny jest zdrowym
lecz chorym osobnikom. Nie można więc winić Boga za ten stan rzeczy, gdyż to
sami ludzie są winni temu, że mimo zbawicielskiej ofiary z jego Syna, mimo
nieustającej misji ewangelizacyjnej jego Kościoła — oni nadal pozostają
pod wpływem zła i czynią zło, zamiast dobra. No i co miałem mu odpowiedzieć?
Miał przecież rację, prawda?
D:
Otóż niekoniecznie! Zależy z jakiego punktu widzenia na to patrzeć. To
znaczy, jaką wiedzę może pan przeciwstawić temu poglądowi, ..nawiasem mówiąc
faryzejsko obłudnemu.
M:
Naprawdę?! Zna pan inne wytłumaczenie tego problemu? Chciałbym je poznać, bo
przyznam się, że zaczyna mnie to wciągać,.. choć boję się co z tego może
wyniknąć.
D:
Owszem znam. Tylko czy jest pan gotów przeżyć następny — jak pan to określił — szok poznawczy?
M:
To aż tak?! A co tam, zaryzykuję! Raz kozie śmierć! Słucham z uwagą.
D:
Historia obarczania winą człowieka a
nie jego Stwórcy, za zło istniejące w dziele bożym, jest długa jak ta religia i ma początek w biblijnym
epizodzie, opisującym upadek człowieka w rajskim ogrodzie. Potem jeszcze wielokrotnie ten temat powraca w Biblii, np.
czy naczynie może mieć za złe garncarzowi, iż je wykonał wadliwe, albo: kimże
ty jesteś człowieku abyś oceniał swego Boga itp. Nie wspominając o poglądach
późniejszych chrześcijańskich myślicieli, którzy po mistrzowsku
„logicznie" dowiedli, iż to nie Bóg, ale człowiek jest winien istnieniu zła w dziele bożym. Jednakże jest pewien rodzaj wiedzy religijnej — tak, tak,
religijnej! — która przeczy temu
poglądowi i wyraźnie wskazuje na prawdziwego sprawcę
wszelkiego zła, jakie dotknęło rodzaj ludzki.
M:
Ma pan na myśli szatana, czy też diabła? Bzdura! Też się nad tym zastanawiałem,
ale musiałby on być mocniejszy od Boga, aby wbrew jego woli mógł tego
wszystkiego dokonać.
D:
Otóż nie jego mam na myśli! Nie zastanawiała pana taka paradoksalna prawda
religijna, wyrażona w orędziu wielkanocnym?: "Bezużyteczny dla nas byłby
dar życia, gdyby nie stało łaski Odkupienia. O, jak przedziwna łaskawość
Twej dobroci dla nas! O, jak niepojęty wybór miłości: aby wykupić
niewolnika, wydałeś Syna! O, zaiste, konieczny był grzech Adama, który został
zgładzony śmiercią Chrystusa! O szczęśliwa
wino, któraś zasłużyła mieć takiego i tak potężnego Odkupiciela!" (Mszał rzymski). Nie wydaje się to panu dziwne? Czy wina nie
powinna być nieszczęsna? Może
być szczęśliwa? Otóż może, jeśli jest zgodna
z planem Opatrznościowym Stwórcy tego dzieła. I to właśnie jego mam na
myśli, a nie jedno z jego stworzeń — szatana.
1 2 3 4 Dalej..
« Powiastki fantastyczno-teolog. (Publikacja: 05-03-2013 )
Lucjan Ferus Autor opowiadań fantastyczno-teologicznych. Na stałe mieszka w małej podłódzkiej miejscowości. Zawód: artysta rękodzielnik w zakresie rzeźbiarstwa w drewnie (snycerstwo). Liczba tekstów na portalu: 130 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Słabość ateizmu | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 8796 |
|