|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kościół i Katolicyzm » Historia Kościoła » Kościół w Polsce
Koła historii. Kilka kartek z Głosu Polskiego [2] Autor tekstu: Jerzy Neuhoff
Jak się
to odbić musi na stosunku do zadań obrony krajowej obywateli innych wymagań, a przedewszystkiem obywateli dojrzałych do umiłowania osobistej wolności
przekonań, wykraczającej poza wszelkie wyznania i dogmaty?
Żarliwość, z jaką kler w dobie obecnej oddał się na służbę klasom
kapitalistycznym, stając na straży stanu ich posiadania, oraz ich przywileju
społecznego, dostatecznie jest znana z wystąpień sejmowych ks. Lutosławskiego i Teodorowicza. Jakież spustoszenia czynić one muszą w szeregach armji, która w olbrzymiej swej części składa się przecież nie z synów obszarników i bankierów,
ale z synów ludu pracującego wsi i miast? Te spustoszenia stanowią olbrzymi
haracz, jaki kierownictwo spraw wojskowych, w osobie obecnego swego
przedstawiciela złożyło u stóp interesu watykańskiego. Na ten haracz składają
się wskazane wyżej uszczerbki, na jakie armję naszą narażają księża, generalskie
noszący szarże w najwyższej instytucji wojskowej.
Najgroźniejszą bodaj stroną tego stanu rzeczy jest bezpośrednie na duszę
żołnierza polskiego oddziaływanie kleru w kierunku wzmagania uwagi dla
pierwiastków cudowności, nadprzyrodzoności i wogóle fantastyczności w dziele
obrony kraju.
Dla kleru
wygrane oręża polskiego w roku 1920 nie jest dziełem męstwa polskiego żołnierza i energji dowództwa; zwycięstwo jest aktem cudu niebieskiego, a sprawcami cudu
są zasługi i modły kościoła. Tak to piękną legendę „Cudu nad Wisłą" przerabia
duchowieństwo na rzecz wzmożenia swego stanowiska w narodzie.
A czyż
ci, którzy istotnie nad bezpieczeństwem granic czuwać powinni, nie rozumieją, że
kler, egzaltując w bezkrytycznych masach czynnik cudowności, niweczy w ten
sposób wszelki w żołnierzu zmysł dla rzeczywistości, dla zagadnień konkretnych?
Na końcu
jedna uwaga, będąca małem zestawieniem. W arcykatolickiej cesarsko-apostolskiej
monarchji Habsburgów wystarczał w okresie dawnym jeden-jedyny generał w sutannie, na całą armję — jeden! U nas, w republice, niemającej żadnych
szczególnych na rzecz Rzymu zobowiązań, posiadamy aż czterech generałów-księży.
Pytamy
raz jeszcze; w imię czego Polskę obarczono tak straszliwym haraczem na rzecz
Watykanu, haraczem płaconym najistotniejszemi wartościami w zakresie jedności,
mocy i tężyzny naszej obrony krajowej? [ 2 ]
Wątpliwości autora co do lojalności kleru wobec
państwa i narodu znalazły nieoczekiwane potwierdzenie trzy lata później, o czym
będzie na samym końcu. W kolejnym artykule "Kler
polski od strony Watykanu" pisał:
Charakteryzując kwalifikacje kleru katolickiego w Polsce, kwalifikacje
obywatelskie i narodowe, miałem już sposobność zwrócenia uwagi na ich wysoce
wątpliwą wartość. Większość infuł pasterskich oraz arcypasterskich wyrosła w cieniu dworów zaborczych Petersburga, Wiednia i Berlina, poza ośrodkami
inicjatywy i woli polskiej.
Hierarchja kościoła katolickiego w naszem młodem państwie, w trzech czwartych
swego składu personalnego, stanowi puściznę, przekazaną nam przez obce i wrogie
monarchje. Z monarchji tych tylko jedna była katolicka; dwie inne stały w antagoniźmie do organizacji katolickiej i uchodziły za ostoję walki przeciwko
niej. W zaborze rosyjskim, gdzie, jak wiadomo, biurokracja chętnie utożsamiała
polskość z katolicyzmem, usiłowano ze szczególnym nakładem środków deprawować
katolicyzm aby podkopać polskość. Że usiłowania te nie zawsze pozostawały
bezskuteczne, świadczy pamiętny przykład Jasnej Góry: skoro tak wysokie progi
nie oparły się w pewnej chwili pokusie zbrodniczej, cóż za rękojmię mogły dawać
progi niższe, mniej czujną otoczone troską?
Rzeczpospolita, niepodległość swą utwierdziwszy na wyjarzmionych ziemiach,
zajęła stanowisko niezależne i odporne wobec całego systematu walorów,
ustalonych a raczej narzuconych w okresie niewoli. Odwróciła całą skalę
hierarchji narodowo-politycznej: wyjątek, jak się okazało, uczyniła tylko dla
hierarchji kościoła katolickiego.
Gdy
wszystko, co nosiło na sobie pieczęć cesarską, padło w proch i zagładę, grzebiąc
pod gruzami radę regencyjną, ten ostatni wyraz kompromisu z niewolą; gdy
wczorajsi wygnańcy i tułacze obejmowali stanowiska ministrów i generałów; gdy
wczorajszy więzień stanu stał się naczelnikiem państwa, jedynie stolice biskupie
pozostały w posiadaniu dawnych hierarchów; jedynie infuły biskupie przekroczyły
święty próg niepodległości z pieczęcią aprobaty cesarskiej.
A
przecież Rzeczpospolita, w imię swego zwierzchniczego prawa, miała wszelkie po
temu zasady, aby, bądź dokonać rozdziału kościoła od państwa, bądź też,
zatrzymując kościół w obrębie instytucji państwowych, poddać jego hierarchję
takiej samej weryfikacji, jaką przeprowadzono w innych dziedzinach życia
państwowego. Państwo, płacąc pensję biskupowi, powinno wiedzieć, komu ją płaci, i czy osobnik odpowiada próbierzom, stawianym przez godność Rzeczypospolitej;
udzielając mu cząstkę swej władzy, powinno wiedzieć, w jakie ją oddaje ręce.
Zaniedbawszy przeprowadzenia niezbędnej weryfikacji, rząd Rzeczypospolitej
dopuścił się w stosunku do kościoła i jego funkcji w państwie takiej
lekkomyślności, na jaką nie pozwolił sobie nawet wobec administracji
samorządowej, albo szkolnictwa początkowego. A tymczasem nauczyciel ludowy lub
burmistrz czyż mogą mierzyć się skalą wpływu ze stanowiskiem proboszcza,
przeora, biskupa, arcybiskupa?
Ale tu,
zapewne, niejednemu z czytelników wyrwie się zapytanie:
— A Watykan? Czyż naturalną władzą kleru katolickiego nie jest stolica rzymska? Czyż
ona nie jest zarazem najwyższą rękojmią umysłowego i moralnego doboru hierarchji
kościelnej?
Otóż na
to pytanie trzeba odpowiedzieć, że żadnego kraju duchowieństwo tak nisko nie
jest szacowane przez Watykan, jak właśnie duchowieństwo polskie. Jeżeli
kwalifikacje jego od strony państwa polskiego przedstawiają się, w trzech
czwartych, bardzo wątpliwie, to od strony Rzymu przedstawiają się bodaj jeszcze
gorzej.
Episkopat
polski znany jest w Watykanie tylko ze swego zamiłowania do intryg
djecezjalnych, z parafjańskiej zaiste ignorancji nawet w rzeczach apologetyki i dogmatyki, prawa i filozofji scholastycznej. Przedmiotem niesmaku stały się w Rzymie ustawiczne prałatów i kanoników polskich pielgrzymki do Watykanu, będące
prawdziwym popisem ambicji, wzajemnej obmowy, karjerowiczostwa i nieuctwa. Jeden
przybywa tu w tajemnicy przed drugim; chyłkiem przekrada się do kancelarji
watykańskich, by wyjednać, tytuł, zaszczyt, infułę, djecezję; poczem uchodzi
również w sekrecie, unosząc ten lub inny „gościniec" lub zgoła żegnany
ironicznem, urągliwem wejrzeniem tych, co istotną władzę kościoła sprawują.
Gdy
bowiem episkopat polski wędruje do Rzymu po to, aby sycić swą próżność lub
kłócić się między sobą o stanowiska i prebendy w kraju, duchowieństwo innych
narodów tymczasem dzieli między siebie te olbrzymie kościelne obszary rządu i władzy, których stolicą, mimo wszystko, nie przestaje być wzgórze watykańskie.
Mówią tu, rzecz prosta, o władzy politycznej, o potędze wpływów i oddziaływań
społecznych, o sile sugestji, jaka na świat cały idzie z centrali katolicyzmu.
Polska
płaci olbrzymią dań roczną do centrali rzymskiej; ale wpływ polityczny, jakim
rozporządza, ustępuje wpływom Kolumbji lub Hondurasu. Maleńka Belgja, przeważnie
protestancka Holandja ma w sferach rządu papieskiego stanowisko dziesięćkroć
mocniejsze, niż największe państwo katolickie wschodu Europy — Polska. Ale bo
też kler tych państw przybywa do Rzymu nietylko po kapelusze kardynalskie i szambelanje dworskie, ale po to, aby swą wiedzą, pracą, talentem, nieustępliwą
żarliwością służby wejść, wedrzeć się w instytucję najwyższego urzędu kościoła;
by zająć tam doniosłe posterunki wpływu; by narodowi swemu i swemu państwu
zapewnić w ogólnej kościoła polityce poszanowanie jego odrębnych interesów,
spraw dążeń i postulatów. Idą oni w służbę Watykanu, aby tam, w centrali stać na
straży swoich praw narodowych; aby nie oddać narodu swego na narzędzie, ale
przeciwnie, wpływy kościoła spożytkować na rzecz swego kraju. To też na wysokich i najwyższych urzędach kościelnych w Rzymie spotykamy niemców i anglików, belgów i brazyljan, Irlandczyków, chińczyków, obywateli Jawy, Sjamu, Patagonji, Kanady,
Ziemi Ognistej: z pośród kleru polskiego znajdziemy jedną jedyną tylko
osobistość, o której rzec można, że piastuje pewien urząd poważny w państwie
watykańskiem; w mechaniźmie władzy papieskiej. Nie wspominam, rzecz prosta, o takich polakach, którzy zachowali jedynie nazwę swego narodu, ale utracili
całkiem związek swój z ojczyzną i znaleźli nowa ojczyznę w Watykanie. Poza nimi
wszakże, i poza tą samotną jednostką, o której nadmieniłem, możecie nietylko ze
świecą, ale ze świecznikiem w ręku szukać sutanny albo infuły polskiej śród
jedenastu tysięcy sal Watykanu, śród rozległych jego instytucji i urzędów: w poczekalniach petentów lub w przedpokojach znajdziecie tego lub owego; w ośrodkach władzy — nikogo.
Znaczy
to: kościół katolicki w Polsce rządzony jest w Rzymie przez włochów, przez
niemców, przez holendrów, przez wszystkich — tylko nie przez polaków.
Łatwo
wysnuć stąd konsekwencje, bezpośrednio już, na gruncie czysto politycznym,
dotyczących interesów Rzeczypospolitej i odbijające się w zakresie jej
suwerenności.
Można
bowiem, oczywiście, zająć stanowisko absolutnej negacji Watykanu, uchylić
polityczne z nim stosunki i iść drogą konsekwentnej laicyzacji państwa; taką
drogę wybrała Francja przedwojenna; do takiej zda się powracać obecna Francja
Herriota, Poincarego i Bluma.
Ale
nawiązywać z Watykanem konkordat, dopuszczać go do współudziału w rządach
społeczeństwa, a jednocześnie nie mieć w jego instytucjach najmniejszego
czynnika, wpływu i oparcia dla siebie, gdy mają go wszyscy nasi sąsiedzi i nasi
otwarci wrogowie, jest to samo, co zasiadać do gry, z góry atuty wszystkie
ustąpiwszy partnerowi.
Oto, jak
pomściło się na Rzeczypospolitej zaniedbanie tego, co było obowiązkiem jego
rządu nazajutrz po wielkim dniu Zmartwychwstania: zaniedbanie zdarcia ze siebie
tych strzępów i łachmanów pleśni, które były szczątkami stuletniej niewoli.
[ 3 ]
1 2 3 Dalej..
Przypisy: « Kościół w Polsce (Publikacja: 31-05-2013 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 8990 |
|