|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kościół i Katolicyzm » Historia Kościoła » Kościół w Polsce
Koła historii. Kilka kartek z Głosu Polskiego [1] Autor tekstu: Jerzy Neuhoff
Od pewnego czasu media podnoszą sprawę
działalności Komisji Majątkowej oraz kosztów, jakie ponosi skarb państwa na
utrzymanie Kościoła. Nie powiem, żeby wiadomości te wywierały jakieś
wstrząsające czy choćby wielkie wrażenie. Przechodzą nad nimi do porządku
dziennego tzw. czynniki rządowe, episkopat też się specjalnie nie przejmuje, bo
wiernych w kościołach z tego akurat tytułu też nie ubywa. Wierni, w większości
wychowani w duchu ekonomii z minionej epoki, traktują skarb państwa jako coś
egzystującego poza nimi. Raczej byliby zdumieni, gdyby było inaczej i to oni
mieliby sami dobrowolnie za wszystko płacić, choć i tak płacą.
Wydaje mi się, że należy postawić sprawę jasno: — zawsze tak było, odkąd na nowo pojawiła się Rzeczpospolita. A oto przykład z przeszłości, trochę odległej, ale nie aż tak bardzo, by traktować go tylko jako
historyczną ciekawostkę. W łódzkim „Głosie Polskim" z 18 lutego 1922 znalazłem
taki oto artykuł, p.t. "Dwaj godni
siebie":
Od ściany
sejmowej odbijają się coraz dziwniejsze odgłosy. I coraz częściej w dziwnych
tych odgłosach powtarza się nazwisko generała Sosnkowskiego, ministra spraw
wojskowych. Ostatnio, przed kilku dniami wypłynęło ono znów na tle interpelacji
poselskiej, i stanęło przed obliczem sejmu w zdumiewającem, zaiste, świetle.
Dowiadujemy się, mianowicie, że gmach, w którym mieści się szpital wojskowy w
Łucku, szpital, zawierający sobie trzysta wzorcowo urządzonych łóżek, wpadł w oko biskupowi tamecznemu, księdzu Dubowskiemu. A wpadł mu w oko tak dalece, że
postanowił z gmachu tego uczynić swą arcypasterską rezydencję.
Cóż czyni
biskup polski?
Biskup
polski udaje się do polskiego ministra. Wyjawia swe żądania. Wzamian za gmach,
przez siebie upatrzony, ofiaruje dla wojska na szpital ruiny po klasztorze
dominikańskim. Biskup, jak widzimy, ma serce wspaniałomyślne. Nie chce żołnierzy
chorych wyrzucać śród zimy na bruk, na mróz, pod gołe niebo. Nie proponuje też,
by, jak ścierwo ludzkie zmartwiałe, zsypać ich na stos i wwalić do grobu, by
tam, przez drzwi szybkiej śmierci, weszli do królestwa niebieskiego. Biskup jest
szlachetny: oddaje do rozporządzenia chorych — ruiny starego klasztoru.
A cóż
czyni minister polski?
Minister
Sosnkowski nie waha się ani chwili. Postanawia wyrzucić szpital z gmachu, który
był specjalnie na ten cel zbudowany i oddać go biskupowi.
Próżno
władze lokalne bronią się przeciw rozkazowi ministra. Generał Sosnkowski dał
biskupowi słowo i chce słowa dotrzymać. Śle więc komisję za komisją, zlecenie za
zleceniem, aby szpital jak najprędzej wyrzucić z gmachu, który podobał się
biskupowi Dubowskiemu.
Oto
maleńki, lecz okropny w swej bezwzględnej wymowie obrazek stosunków,
przeżerającej wiązadło Polski, zaledwo z gruzów podźwigniętej.
Słusznie
fakt, wyżej opisany, piętnują w złożonym sejmowi wniosku interpelanci. Jeżeli
szpital nie ma być nadal wojskowości potrzebny — czytamy w interpelacji — to
gmach należy przekazać ministerstwu zdrowia na pożytek całej Polski, nie zaś
biskupowi, — ku wygodzie i komfortowi jednego, samotnego kawalera w fjoletowej
sukni. Wiadomo, że napływająca fala reemigrantów z Rosji przynosi ze wschodu
straszliwe epidemje, którym należy z całą przeciwstawić się energją, urządzając
właśnie na kresach szpitale dla chorych zakaźnych, aby nie zachodziła potrzeba
transportowania tyfusu i cholery w głąb kraju, w ośrodku ludnych miast. Wiadomo
również, jak trudno umiejscowić zarazę, gdy trzeba pracować w warunkach
nieodpowiednich, nie dających gwarancji izolowania chorych od środowiska i zapewnienia im należytej kuracji. Pisano niedawno w „Głosie", jak fatalnie
przedstawiają się warunki sanitarne większości miast polskich, zwłaszcza zaś
miasta naszego, zmuszonego pić wodę ze ścieków i oddychać powietrzem z oparów
gnojowych. Jakiemż wdzięcznem dla najścia zarazy podścieliskiem są tego rodzaju
miasta i miasteczka. Do miast takich można epidemji nie dopuścić. Ale skoro się
ją dopuści, wówczas nic jej nie powstrzyma w straszliwym, śmiercionośnym
pochodzie.
Wystarcza
wziąć to okropne niebezpieczeństwo pod uwagę, aby pojąć, że posterunek szpitalny
w Łucku, jak wogóle posterunki sanitarne na kresach stanowią kwestję zdrowia
nietylko na terenie swych najbliższych okolic, ale na terenie całej Polski.
Rozstrzygają o zdrowiu, życiu i bezpieczeństwie ludności całej Rzeczypospolitej.
Kto więc dobrowolnie zamyka w pasie pogranicznym szpital, aby do gmachu, przezeń
zajmowanego wprowadzić biskupa, ten, w gruncie, otwiera drzwi, przez które do
kraju wstęp wolny mieć będzie choroba i śmierć.
Ten
porozumiewawczy uścisk rąk, zamieniony między biskupem a ministrem, znaczy
tyleż, co wymiana serdeczności między gruźlicą a tyfusem, pochylonych nad
wezgłowiem polskiej, opuszczonej ludności, wydanej na łup zarazy i śmiertelnej
nędzy, a przedewszystkiem nad losem i służbą lekarzy.
Czyż
generałowi Sosnkowskiemu nieznany jest zastraszający wprost odsetek
śmiertelności wśród personelu lekarskiego i pomocniczego składu sanitarnego przy
dozorze chorych epidemicznych?
Gdzież
jest pióro w Polsce dzisiejszej, które uchwyci i przekaże pamięci te dwa wzory
pierwszych dostojników Rzeczypospolitej: tego generała, który nie dba o zdrowie
powierzonych sobie żołnierzy i tego sługi bożego w infule, który po ciałach
schorowanych, a może konających ludzi toruje sobie drogę do luksusowej siedziby w gmachu, wydartym posterunkowi sanitarnemu?
Zaiste,
obaj — są godni siebie! [ 1 ]
| 1. Bp Ignacy Dubowski |
Ks. bp Ignacy Dubowski znalazł się w Łucku w czerwcu 1920 roku, kiedy to musiał opuścić swoją dotychczasową siedzibę w
Żytomierzu, która dostała się pod inne władanie, stąd i jego kwaterunkowe
problemy. Nie był on jedynym, obarczonym takimi troskami. Ponieważ na początku
1920 roku powzięta została decyzja o utworzeniu w Łodzi biskupstwa, pojawiła się
sprawa znalezienia dla niego odpowiedniej siedziby. Wybór padł, a jakże, na
budynek ówczesnego szpitala św. Aleksandra wraz z przylegającymi gruntami.
Wartość nieruchomości oszacowano na 5 milionów ówczesnych marek polskich. W zamian, dekanat, a właściwie to dziekan ks. prałat Wincenty Tymieniecki, miał
zakupić działkę w Julianowie, na której zamierzano wybudować nowy szpital.
Budowę miało sfinansować miasto, a do czasu jego otwarcia, chorzy ze szpitala
św. Aleksandra mieli być przeniesieni do budynku wynajętego i opłacanego przez
dekanat. Po drobnych przepychankach na forum sejmiku, a chodziło głównie o wyceny wartości gruntu, budynek szpitalny został przekazany nowemu biskupstwu.
Wróćmy jednak do rzeczy. Postawa gen.
Sosnkowskiego i jego działalność jako ministra spraw wojskowych, wyróżniała się
daleko posuniętym serwilizmem wobec kleru, co stało się przedmiotem
zainteresowania prasy oraz sejmu. Ten sam autor, J. Przemyski, który opisał
zabiegi biskupa Dubowskiego, w artykule p.t. "Straszliwy
haracz", dał wyraz swoim obawom, co do roli duchowieństwa w szeregach
armii. Pisał on:
(...) Któż
stoi na czele każdej armji w czasie pokoju? Każdy laik odpowie:
— Sztab
generalny. Sztab, złożony z najwyżej ukształconych wojskowo; z najwytrawniej
doświadczonych, z najwybitniej uzdolnionych specjalistów.
Otóż
napewno niemało zdziwi się każdy, gdy się dowie, że do grona tych specjalistów
wojskowości zaliczono w Polsce pokaźną liczbę czterech osób duchownych, które
dygnitarzują w sztabie w randze… generałów. Trzech generałów brygady i jeden
generał dywizji.
Tak jest.
Rzeczpospolita nasza dostąpiła tego w obliczu Europy wyróżnienia, że na
wierzchołku jej wojskowości błyszczy gromadka tonsur, nakrytych czapkami
generalskiemi.
Ksiądz -
generał! Historia powszechna słyszała to połączenie w związku ze wskroś duchowną
organizacją zakonu jezuitów; to ma określone znaczenie.
Ale co
znaczy, w języku wojskowości, ksiądz Niewiarowski — generał brygady?
Co, w języku żołnierskim, znaczy ksiądz Gall, generał dywizji?
Co, w pojęciu każdego obywatela, oznaczać mają czysto wojskowe szarże tak wysokiego
stopnia, oblekające sługę bożego, powołanego w armji przecież do udzielania
pociech i wijatyków religijnych, ale nie do błyszczenia odznakami generalskiemi, a tem mniej do rządzenia, do przewodniczenia w świecie wojskowym?!
Niestety,
jest rzeczą aż nadto oczywistą, że kler opanował godności naczelne w sztabie, że w korpusie generalskim zyskał aż cztery stanowiska, nie po to jedynie, aby na
czczych, formalnych poprzestawać honorach. Te cztery generalskie w rękach
duchowieństwa szarże są rękojmią władzy i stanowczego w łonie armji wpływu
kościoła: księża-generałowie, z pewnością, nie są generałami od parady. Znamy
działalność duchowieństwa w sejmie. Snadnie domyśleć się możemy, jaką szerzy ono
działalność w szeregach armji.
Przedewszystkiem, aby ocenić całą doniosłość niebezpieczeństwa, jakiem jest
powierzanie godności generalskich księżom, trzeba przypomnieć, że duchowieństwo
rzymsko-katolickie stanowi armję Watykanu, armję, która ma interesy i cele
całkiem odrębne od interesów i celów obrony krajowej państwa polskiego.
Rzym stoi
ponad państwami; z istoty swej jest organizacją międzynarodową. W chwili
obecnej, trzeba dodać, Rzym papieski usilnie zabiega o pozyskanie dla
katolicyzmu Rosji, i w zabiegach tych nie gardzi szukaniem oparcia u rządu
Lenina i Trockiego. Że zabiegi te odbywają się poza plecami rządu polskiego i w
tajemnicy przed Polską, świadczy to, że misja watykańska, w celach propagandy
wysłana do Rosji, ominęła terytorjum polskie i obrała drogę do Moskwy okólną,
przez Dardanele i Odessę. Powstaje pytanie: czy w korpusie generalskim armji
polskiej powinno być miejsce dla przedstawicieli obcej potęgi politycznej (bo
Rzym papieski jest potęgą polityczną), na domiar takiej, która poza nami, a więc
wbrew nam, wchodzi w stosunki z wysoce dla nas niebezpiecznym sąsiadem
wschodnim?
Ale
księża-generałowie, w sztabie zasiadający obok innych generałów, piastujących
tajemnice wojskowe, są przewodnikiem nietylko dla niebezpiecznych obcych wpływów
zagranicznych; są oni niemniej groźnym czynnikiem waśni religijnej i waśni
społecznej w armji, która stać winna ponad antagonizmami wyznaniowymi i klasowymi.
1 2 3 Dalej..
Przypisy: « Kościół w Polsce (Publikacja: 31-05-2013 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 8990 |
|