Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.478.244 wizyty
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 703 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"... w nauce istnieje potrzeba podawania rzeczy w wątpliwość; jest bezwzględnie konieczne, jeśli w nauce ma się dokonywać postęp, żeby niepewność była podstawowym stanem ducha. Żeby dokonać postępu w rozumieniu, musimy wykazać się pokorą i pogodzić się z tym, że nie wiemy. [...] Prowadzi się badania z ciekawości, ponieważ coś jest nieznane, a nie dlatego, że zna się odpowiedź. Zbierając naukowe..
 Czytelnia i książki » Recenzje i krytyki

Liberalizm w Polsce według Wojciecha Sadurskiego [2]
Autor tekstu:

Ciekawie pisze Sadurski o wolności prasy, w kontekście zapowiadanych przez Giertycha projektu kar za podanie nieprawdziwej informacji w gazecie. Zdaniem Sadurskiego takie kary spowodowałyby dławiącą autocenzurę, bowiem gazety nie dysponując technikami śledczymi np. policji, nie mogą się całkowicie ustrzec pomyłek (s. 83). Autor cytuje J.S. Milla, który w starciach przeciwstawnych opinii widział podglebie postępu społecznego. O wolności demonstracji i zgromadzeń pisze z kolei w kontekście blokowania parad gejów. Na pisowskie „argumenty" o niechęci większości społeczeństwa do opłacania z ich podatków ochrony parad, odpowiada przywołując komunikat amerykańskiego Supreme Court z 1972 roku, o tym, że wszelkie regulacje wypowiedzi publicznych muszą być niezależne od ich treści (s. 88). Tu widać przepaść między Polską a Zachodem, jak podkreśla Sadurski. Jeszcze mocniej krytykuje Sadurski bzdurną ustawę lustracyjną uznającą za przestępstwo publiczne posądzanie narodu polskiego o zbrodniczą działalność, jako szkodliwą dla wolności słowa, badań i przejrzystości prawa (czy np. masowe szmalcownictwo liczy się czy nie?).

Sadurski zauważa podobne przegięcie w polskich reakcjach na kwestie związane z karykaturami Mahometa zamieszczonymi w jednej z prawicowych duńskich gazet. Choć muzułmanie chcieli de facto wymusić autocenzurę mediów, w Polsce zwyciężyła międzyreligijna solidarność, czego wyrazem były np. wypowiedzi Kazia Marcinkiewicza (s. 99). Zupełnie odwrotnie było w przypadku wykładu Benedykta XVI w Ratyzbonie, kiedy wziął górę język starcia cywilizacji, co zawierało, zdaniem Sadurskiego, ten nieco komiczny element, że gdy papież zdał sobie już sprawę z gafy, jego „obrońcy" nie wiedzieli co mają ze sobą począć (s. 103-106). Sadurski celnie porównuje zacietrzewienie w obronie papieskiej gafy z niemrawą reakcją Polaków na poparty aktami przemocy szantaż wobec duńskiej i europejskiej prasy, lecz w jednej kwestii wydaje się iść w niewłaściwą — w mojej ocenie stronę. Próbuje bowiem zawstydzić „obrońców" gafy takich jak Terlikowski, zalecając wzorowane na polityce JP II wyciszanie sporów międzyreligijnych, i sprowadzanie ich z pola doktryn i wartości na pole czystej polityki. Nie jestem pewien czy to właściwa droga, ponieważ zdejmuje ona z religii słuszne odium siły, która dzieli i skłóca narody. Bill Maher pokazywał w swym filmie „Religulous", jak imamowie całą dyskusję o opresyjności religii zorganizowanej zbywają parsknięciem: „to tylko polityka", zaś Hitchens krytykował określanie wojny chorwacko-serbskiej jako międzyetnicznej, jako, że Serb to etnicznie prawosławny Chorwat, a ten zaś to taki katolicki Serb. Zresztą etniczność jest w przeciwieństwie do religii zorganizowanej czymś bardzo nieokreślonym, obawiam się jednak, że Sadurski należy do tych liberałów, którzy są skłonni poświęcić nieco świeckości, na ołtarzu harmonii między reprezentantami różnych poglądów. A i tak korwinowcy uważają go za tego, który „zmusza" innych do liberalizmu. Mylą oni bowiem liberalizm z permisywizmem, a neutralność światopoglądową za znak równości między liberalnymi i nieliberalnymi treściami. Trzeba było całego XIX wieku by wyplenić raka klerykalizmu, zanim można było poprzestać na neutralności światopoglądowej. Oto co pisał w 2008 roku anonimowy korwinista, który nie wie, że wyznaje zwykły neokonserwatywny multikulturalizm zamiast liberalizmu:

„...Prof. Sadurski nastraszył dziś mocno sam siebie wizją zakazu rozwodów. Zakaz wprowadzić mają wychowani na "Frondzie" wyrośnięci chłopcy o twarzach ukontentowanych aniołków. Dlaczego? By oblec w prawo swoje dogmaty, przesądy i obsesje (zwłaszcza) seksualne...
Otóż, najważniejsze wydaje się tu pytanie: czy ludzie mają prawo tworzyć społeczności rządzące się regułami innymi, niż liberalne (w wersji prof. Sadurskiego)? Przypuszczam, że na tak postawione pytanie prof. Sadurski odpowie: „tak, byle nie zmuszali do funkcjonowania według owych reguł tych wszystkich, którzy sobie tego nie życzą". Gdyby więc red. Terlikowski z przyjaciółmi (czytam prof. Sadurskiego wystarczająco uważnie, by wiedzieć kto kryje się za malowniczym „określeniem wyrośnięci chłopcy o twarzach ukontentowanych aniołków") chcieli założyć sobie kolonię „Christianitas" i żyć według wzorów z XIII wieku — prof. Sadurski nie miałby nic przeciw temu. Chyba, żeby kogoś w kolonii trzymano gwałtem. A czy taką kolonię można przekształcić w państwo? Właściwie — dlaczego nie? Liberał nie powinien mieć nic przeciwko temu, o ile — powtórzmy — w państwie tym mieszkali by ci, którzy by tego chcieli … może Malta mogłaby być azylem dla wychowanków „Frondy"? Niezupełnie… Bo gdyby zapytać prof. Sadurskiego, czy Malta powinna zliberalizować swoje prawa, ten niezawodnie odpowie: „powinna"...Czy wobec tego prof. Sadurski jest liberałem? Jest — do pewnego stopnia. Mógłby — zapewne — zaakceptować istnienie ortodoksyjnie katolickiej dzielnicy w „neutralnym światopoglądowo" mieście, czy istnienie ortodoksyjnych kolonii w ramach „neutralnego światopoglądowego państwa", nie jest jednak w stanie pogodzić się z istnieniem „państwa wyznaniowego", nawet gdyby było to państwo otwarte na swobodne przepływy obywateli… Skąd wiem, że tak właśnie jest? Wynika to z tego, co prof. Sadurski napisał. „Skansen" przeraża go, choć przyznaje, że ci, którzy nie będą mieć ochoty na życie w „skansenie" będą mogli go opuścić... Wydaje mi się, że to nie jest konsekwentny liberalizm. Jest to — bo ja wiem? — rodzaj ideologicznego mesjanizmu? W każdym bądź razie jest to postawa wroga realnej różnorodności. Jak bowiem zauważa Hans Hoppe w dziełku „Demokracja — bóg, który zawiódł" świat funkcjonujący według zasad konsekwentnie liberalnych nie byłby bynajmniej światem zamieszkałym przez liberałów. Byłby to świat różnorodny — obok miejsc zamieszkałych wyłącznie przez homoseksualistów, byłyby obszary, gdzie za pederastię szło by się do kryminału, obok ateistycznych polis, kwitłyby „państwa wyznaniowe". Prof. Sadurski nie chce liberalnego świata. Chce zmuszać ludzi do liberalizmu… A to pewna różnica [ 1 ]…".

No cóż czytając takie ustępy cieszę się, że poza mrowiem liberatariańsko-konserwatywnych „liberałowie", są też w RP liberałowie tacy jak Sadurski. Libertarianie próbują pozbawić liberałów możliwości głoszenia swych ideałów, wymagając od nich permisywizmu, który notorycznie im się z liberalizmem myli. Co ciekawe czytając Michalkiewicza i Mikkego można się dowiedzieć, że ich zdaniem to socjalliberałowie popełniają tą pomyłkę, uważając, że liberalizm zwalnia od odpowiedzialności za państwo i instytucje. Zabawnie to brzmi w ustach konserwatystów, którzy zwalczają prawa gejów, i wszystkie nie dość sakralne instytucje.

Sadurski pisze też o kuriozalnym wyrażeniu „zwolennicy aborcji", jaki Terlikowski i jego koledzy wymyślili dla określenia liberałów (s. 110), tak jakby ci lubili po prostu aportować płody dla rozrywki. Poleca Sadurki liberałom by podkreślali, że aborcja jest co najwyżej złem koniecznym i nie bagatelizowali problemów, Kato-konserwatystów z kolei oskarża o hipokryzję pisząc, że gdyby na serio uważali aborcję za morderstwo powinni głosić potrzebę karania więzieniem kobiet, które aborcji dokonują, ale są za cwani by to zrobić, bo to odsłoniło by ich ekstremizm. Pod względem moralnym Sadurski określa aborcję jako problem nierozwiązywalny, lecz stan ustawowy w RP uważa za prawicową skrajność. Przytacza przykład baptystów i Żydów, którzy mają liberalniejsze podejście, a także katolików do czasu Piusa IX, którzy nie uważali, że dusza wstępuje w ciało w chwili poczęcia, by pokazać względność kulturową katolickiego fanatyzmu antyaborcyjnego (s. 115). Pisze dalej też o tym, że ochrona życia zapisana w konstytucji nie oznacza, że należy zapomnieć np. o prawie do zachowania i ochrony zdrowia. Zapomniał dodać tylko, że zakazy aborcji tylko spychają skrobanki do podziemia i niepotrzebnie penalizują dobrych obywateli.

Kolejne rozdziały książki Sadurskiego poświęcone są UE, która kłopocze opinię w krajach europejskich, ponieważ, nie jest ani suwerennym państwem (jedynie od dołu przypomina państwo), ani organizacją międzynarodową (bo państwa UE o wiele ściślej współpracują niż klasyczni sojusznicy). Chwali pomysł patriotyzmu „konstytucyjnego" (idea Habermasa — s. 128) opierającego się o zaufanie obywateli UE do instytucji UE, nie kolidującego z historycznym patriotyzmem lokalnym. Pisze o kontekście jaki dla projektu UE stanowią USA, i o kłamstwach karykaturalnie proamerykańskiego „Wprostu" na temat liczy urzędników UE — dziennikarze pisali o 400 tysiącach, choć jest ich mniej niż 30 tysięcy (s. 136). Nie znaczy to jednak, że Sadurski jest wrogiem wartości reprezentowanych przez USA; niektóre amerykańskie rozwiązania uważa za lepsze. Pokazuje różnice, między amerykańską demokracją indywidualistyczną, laicką, ale na co dzień religiancką, a świecką de facto UE (choć nie zawsze de iure), demokracją walczącą, która zakłada, że państwo nie tylko kradnie wolność, ale też ją potrafi zapewnić (s. 141, 151-153). Dalej przechodzi nasz autor do kwestii nieszczęsnej niedostatecznie chrześcijańskiej preambuły do konstytucji i o dramatycznych apelach katolika Aleksandra Halla (czerwiec 2003), o nieustępowanie w tej kwestii (s. 155). Sadurski uważa, że te apele były chybione, nie tylko dlatego, że uznano je w Brukseli za obciachowe, ale także dlatego, że preambuła 1) nie stanowi zapisu o historii Europy2) miała zawierać tak uniwersalne wartości jak to tylko możliwe; by wytłumaczyć po co UE jest zakładana. Dalej pisze Sadurski o UE jako o organizacji powstałej dla i z celów politycznych a nie gospodarczych; chodziło o modernizację i poszerzanie strefy dobrobytu i pokoju (zob. cytowaną wypowiedź Christophera Hilla z 2002 roku — s. 178), i zastanawia się nad jej skutecznością w kontekście demokracji walczącej i wybryków np. Heidera. Przyjęcie Turcji do UE, w przypadku, gdy Turcy faktycznie się starają sprostać wygórowanym wymaganiom prawnym, uznaje Sadurski za sprawdzian liberalizmu i uniwersalizmu UE (s. 197-198). Kwestionuje dalej określanie UE jako mniej chrześcijańskiej od USA, przypominając, że mieszkańcy UE miłosiernie dają krajom najbiedniejszym 3 razy tyle co USA (s. 203), krytykując wynurzenia Halla o rzekomym „kryzysie duchowym Europy", jej hedonizmie itd.

Ciekawie podchodzi Sadurski do problemu rozpanoszonego w RP manii prawdziwego polactwa i nacjonalizmu, poszukując ich źródeł w wynurzeniach Dmowskiego o kolaborantach i konformistach czasów zaborów, jako o „pół-Polakach", których „prawdziwi" patrioci musieli nijako zbawiać (s. 209). Co się tyczy liberalnego patriotyzmu, Sadurski przypomina o dwóch nurtach liberalizmu; kosmopolitycznym (David Held, Jeremy Waldron — s. 217), i patriotycznym (Yael Tamir, David Miller, Neil MacCormick), z których pierwsi bardziej boją się nacjonalizmu i szowinizmu, a drudzy kolonializmu i imperializmu (s. 220). Ja - Piotr Napierała — kompletnie nie pojmuję tych drugich,… ale cóż. Zgadzam się natomiast z Sadurskim, że dla konserwatysty z jego sztywnym przywiązaniem do tradycji lokalnej, to w sumie żadna sztuka być patriotą, dopiero uniwersalizm np. liberalny czyni patriotyzm wartościowym. W rzeczy samej czyż nie więcej wart człowiek, który stara się pogodzić swe motywy ogólnoludzkie z ojczystymi, od jednowymiarowego człowieka, który mechanicznie wyznaje i wielbi to co zna? Swoje chwalicie, cudzego nie znacie, chciałoby się takim powiedzieć.


1 2 3 Dalej..
 Zobacz komentarze (4)..   


 Przypisy:

« Recenzje i krytyki   (Publikacja: 07-06-2013 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Piotr Napierała
Urodzony w 1982r. w Poznaniu - historyk; zajmuje się myślą polityczną oświecenia i jego przeciwników i dyplomacją Francji i Anglii XVIII wieku, a także kwestiami związanymi z ustrojem państw (Niemcy, Szwecja, W. Brytania, Francja) w tej epoce.
 Strona www autora

 Liczba tekstów na portalu: 74  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Bernard-Henri Lévy American Vertigo
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 9009 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365