Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.448.487 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 701 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
Agnieszka Zakrzewicz - Papież i kobieta
Mariusz Agnosiewicz - Zapomniane dzieje Polski

Złota myśl Racjonalisty:
System hipotez naukowych akceptowanych przez osobę w dowolnym czasie powinien być dla niej systemem prawd możliwych w tym sensie, że pomimo swych najgorętszych usiłowań, nie znalazła ona żadnej sprzeczności ani w tym systemie, ani pomiędzy nim a dostępnym jej świadectwem.
 Światopogląd » Dotyk rzeczywistości

Katolicyzm – fenomen wiary, czy postawa? [2]
Autor tekstu:

Rzeczywiście kościoły katolickie oraz, w nawet większym stopniu prawosławne, mają bardzo bogaty wystrój. Wynika to z faktu, że przesłanie katolicyzmu oraz prawosławia kierowane jest do analfabetów. Stąd nadmiar przekazu wizualnego, a także jego dosłowność i wyrazistość, ocierająca się chwilami o kicz. Surowość kościołów protestanckich ma służyć skupieniu na przekazie słownym. Tym, co mnie najbardziej zaskoczyło w jednym ze starych kopenhaskich kościołów było ustawienie ławek — część przodem, a część tyłem do ołtarza, aby wierni mogli demonstrować negatywną oceną kazania, przesiadając się tyłem do pastora. Czyż w tej swoistej „recenzji" nie pobrzmiewały już echa przyszłej demokracji? Pastor jest osobą obdarzaną ogromnym szacunkiem, ale podlega kontroli społecznej i jest niejako na cenzurowanym pod względem tak życia prywatnego, jak i kompetencji, a te muszą być wysokie, bo wierni po lekturze PŚ, miewają często trudne i kłopotliwe pytania. Stąd zapewne teologia protestancka stoi na nieporównanie wyższym poziomie, niż katolicka, a interpretacje zapisów PŚ są dość sensowne, gdyż tworzone na gruncie historii i antropologii. Teologia katolicka natomiast nadal bazuje na objawieniach, czyli wspiera się autorytetem osób żyjących bądź dawno zmarłych, nie wnikając, na ile ten przekaz jest logiczny i przystaje do poziomu wykształcenia współczesnego społeczeństwa. Nie ma tu jednak większego ryzyka, gdyż katolicy na ogół nie zagłębiają się w niuanse swojej religii, ograniczając się do regularnego (w miarę) uczestnictwa w obrzędach.

Najwięcej o różnicach w obrębie chrześcijaństwa mówi sama liturgia, której zasadniczą i najdłuższą częścią w kościele protestanckim jest kazanie, w oparciu o wybrany fragment ST. W kościołach rzymskokatolickim i prawosławnym dominuje rytuał, powtarzany bezmyślnie, wręcz machinalnie. Kilka lat temu zaskoczyła mnie informacja, że polski episkopat zamierza wprowadzić „limit długości kazań", bo wierni skarżą się na ich rozwlekłość. Z tego, co zauważyłam, kazanie katolickie to mało istotny wtręt, z reguły o niczym albo recenzja bieżącej polityki kraju. Rzadko który ksiądz posiada talent oratorski, stąd rzeczywiście — są nudne. Jednak ograniczanie długości kazań stoi w sprzeczności z tezą o nauczaniu kościoła, przecież cała reszta to głównie klepanie formułek, machinalnie wykonywane gesty oraz kawałeczek Ewangelii odczytanej przez kapłana lub jego pomocnika.

Obrzędowość w kościele rzymskokatolickim niejednokrotnie poddawana była krytyce z racji jej powierzchowności, automatyzmu zachowań, czy nawet kiczowatości, jednak bez zwrócenia uwagi na tak istotny aspekt, jakim jest kodowanie podprogowe postawy poddaństwa / uniżoności wobec kapłana, który jest nie tylko osobą centralną, ale wręcz idolem zgromadzonych. Tego typu zachowania są charakterystyczne jedynie dla kościołów katolickiego i prawosławnego. Nawet islam — również religia feudalna — kładzie nacisk na modlitwę kierowaną bezpośrednio do Allacha (twarzą do Mekki), a nie na pośrednictwo imama. W kościołach protestanckich wierni siedzą albo stoją, jeżeli zdarza się, że klęczą (w „starych" kościołach protestanckich), to klęczy również pastor.

Rytuał w kościele rzymskokatolickim, jak i duża część symboliki, wywodzi się wprost ze starożytnego Egiptu, w którym faraon był traktowany, jak żyjący bóg. Trudno wyzbyć się wrażenia, że takie „zapożyczenie" było celowe, skoro mimo kilkunastu wieków trwania państwa kościelnego, ani razu nie podjęto próby jego zmiany. Wszelkie „reformy", dokonywane z reguły pod presją sytuacji zewnętrznej, dotyczą jedynie doktryny, która nawet dla wielu członków kościoła jest niezrozumiała, a dla osoby postronnej po prostu nieistotna.

Owa uniżoność wobec osób stojących wyżej w hierarchii społecznej nie jest bynajmniej tożsama z szacunkiem. Jest to raczej podrzędne samookreślenie się w danej strukturze i nie licuje z pojęciem godności osobistej. Ponadto drugą stroną tej postawy jest z reguły pogarda dla osób o niższym statusie, prawdopodobnie forma odreagowania poczucia deprywacji społecznej.

Uniżoność wobec klas wyższych również podszyta jest silną, aczkolwiek ostrożniej artykułowaną niechęcią, która w określonych warunkach może przekształcić się w otwartą wrogość. Taki model relacji zdecydowanie utrudnia, jeśli wręcz nie uniemożliwia budowanie rzeczywistej „wspólnoty", ponieważ istnieje zbyt silny konflikt interesów, aby wykształcił się wspólny system wartości. Stąd KRK może być określany jedynie, jako wspólnota wyznaniowa, natomiast trudno tu znaleźć cechy wspólnoty w sensie społecznym. Przekłada się to na jakość życia publicznego, przede wszystkim brak poczucia solidaryzmu grupowego i chęci współpracy. Te cechy, najbardziej charakterystyczne dla grupy dominującej w polskim społeczeństwie stwarzają wrażenie, jakby faktycznie były cechami narodowymi.

Specyficzny stosunek do kapłanów, zakodowany we wczesnym dzieciństwie utrzymuje się często do końca życia, bez względu na deklarowaną wiarę, czy regularność praktyk. Przekłada się on także na stosunek do tak zwanych autorytetów. Jeżeli ów autorytet nie wynika z osobistych zasług, lecz jest „odgórnie zadekretowany", pojawia się pokusa do rozszerzania go na każdego, kto byłby aktualnie wygodny w tej roli. Stąd wysyp różnego rodzaju wzorów do naśladowania, a także „charyzmatycznych" polityków. Nie da się też ukryć, że wiele osób publicznych mniej lub bardziej świadomie naśladuje sposób bycia kapłanów, przydając sobie w ten sposób dostojeństwa. Zadęte, puste treściowo wystąpienie, wzmocnione przekazem niewerbalnym — wzorowaną na kaznodziejskiej modulacją głosu i wyrazem twarzy, mającym sprawiać wrażenie „uduchowionego", nieodmiennie przywodzą na myśl wygłaszanie homilii. Ten sposób komunikacji ze społeczeństwem, naturalny w obrębie KRK, dla osób nienawykłych do takich form ekspresji może irytować, gdyż kojarzy się ze zwykłą bufonadą.

Niestety owa, wdrukowana w dzieciństwie i utrwalana w dorosłym życiu, zasada traktowania duchownych, jako niekwestionowanych autorytetów, jest narzucana ogółowi, jako coś oczywistego. Przyznam, że ja w osobie kapłana KRK widzę jedynie przeciętnego mężczyznę, przeważnie z nadwagą, ubranego w dziwną sukienkę, a niekiedy również w śmieszną czapeczkę. Ponadto mam poczucie dysonansu poznawczego, gdy przedstawiciel grupy zawodowej, która wielokrotnie skompromitowała się swoim postępowaniem, tak obyczajowo, jak i w świetle prawa, występuje w roli autorytetu moralnego oraz eksperta w dziedzinie, o której nie ma pojęcia, chociażby z uwagi na niekierunkowe, a przy tym powierzchowne wykształcenie.

Nie ukrywam również, że bardzo obniża moje zaufanie do osób publicznych świadomość, że bezkrytycznie uznają kompetencje duchownych. Poza całą absurdalnością sytuacji, gdy w szczególnie uprzywilejowanej sytuacji znajdują się ludzie kompletnie bez właściwości i przeważnie bez jakichkolwiek zasług społecznych, poraża mnie nieskrywana niechęć i pogarda, jaką manifestują owi przewodnicy duchowi, wobec wszystkiego, co wymyka się ich władzy.

Relacje pomiędzy hierarchią oraz pozostałymi członkami kościoła opierają się na niepisanej umowie wzajemnego okłamywania, przy zachowaniu pozorów przestrzegania zasad. Prawie wszyscy, poza jednym wyjątkiem, znani mi katolicy stosują antykoncepcję. Również aborcja nie jest postrzegana jako coś złego ani nawet niewłaściwego. Rozpoczynanie współżycia seksualnego przed ślubem jest normą, a statystyki wskazują, że wzrasta liczba związków niesakramentalnych. Z drugiej strony mamy pozorny szacunek do dziewictwa, przejawiający się w kulcie Maryi Zawsze Dziewicy, rzekomej aseksualności duchowieństwa oraz instytucji dziewic konsekrowanych.

Stosunek do antykoncepcji i seksualne kontakty pozamałżeńskie są czasem podawane, jako przykład swoistego wyzwolenia katolików z dotychczasowego rygoryzmu obyczajowego - rzekomej nowoczesności w podejściu do życia. Czyż nie jest to jednak właśnie, tak silnie piętnowany przez hierarchię KRK (u innych!), relatywizm moralny? Katolicy nie czują się bynajmniej winni i nie spowiadają się z takich drobiazgów, o czym duchowni doskonale wiedzą. Z drugiej strony księża sami łamią głoszone przez siebie zasady — posiadanie stałych kochanek, a nawet dzieci jest właściwie normą. Uderza przy tym podejście parafian, którzy nie dopuszczają tych oczywistych faktów do świadomości, twierdząc, że księża są ofiarami nagonki, głównie medialnej. Oczywiście zdarzają się wyjątki, tak wśród samych księży, jak i pozostałych członków KRK, którzy piętnują takie zachowania. Przeważnie jednak to te właśnie osoby narażają się na krytykę i ostracyzm społeczny, a krytycznie wypowiadający się duchowni są po prostu „wyłączani" z dyskursu społecznego, przy zastosowaniu wewnętrznych procedur kościoła instytucjonalnego. Sprawia to wrażenie, że łamanie zasad, a nawet prawa nie jest czymś nagannym, naganne jest natomiast ujawnienie takich przypadków. Jest to „dulszczyzna" w klasycznej postaci prezentowana, niestety, przez znaczną część członków kościoła.

Nie ukrywam, że największym wyzwaniem jest dla mnie stosunek katolików do przemocy, w tym seksualnej, zwłaszcza wobec dzieci. Z jednej strony mamy bowiem wybuchy świętego oburzenia, gdy media donoszą o kolejnym przypadku pedofilii, czy skatowania dziecka, z drugiej natomiast nie słyszałam, aby rodzice, którzy zapisują dzieci na religię, domagali się weryfikacji katechety pod kątem predyspozycji do pracy z dziećmi, a większość osób akceptuje wymierzanie kar cielesnych. Może więc w tym przypadku oficjalnie deklarowane przekonania są również jedynie elementem strategii wizerunkowej. W innym przypadku musiałyby być dowodem kompletnego braku wyobraźni.

Z tym ostatnim mamy na pewno do czynienia w przypadku poparcia dla kary śmierci. Mimo wielu pomyłek wymiaru sprawiedliwości oraz udokumentowanych przypadków skazywania na karę śmierci niewinnych osób w różnych krajach, najbardziej radykalne środowiska katolickie optują za rozwiązaniem, które stawia społeczeństwo demokratyczne w roli oprawcy. Najbardziej przerażający jest w tym jednak brak poczucia odpowiedzialności, nawet przy uświadomieniu tego faktu. Sprawia to wrażenie lekceważącego stosunku do życia, które mamy tylko jedno i nie przekonuje mnie jakoś argument o rzekomym — przyszłym zadośćuczynieniu.

Pozycja kobiet w KRK stanowi swoiste kuriozum. Z jednej strony, zgodnie z oficjalną doktryną (aczkolwiek nie artykułowaną dosłownie) kobieta jest zaledwie częścią inwentarza, mającą porównywalną wartość do zapłodnionej komórki jajowej. Na zewnątrz zaś jej pozycja prezentowana jest, jako szczególnie uprzywilejowana i samodzielna, gdyż często to kobiety wystawiane są na pierwszą linię walki. Po dokładniejszej analizie widać jednak dokładnie, że owa aktywność nie wykracza poza ramy zakreślone przez doktrynę kościelną. Jeżeli kobieta ustawi się po drugiej stronie barykady lub choćby odważy się wypowiedzieć publicznie własne zdanie, spotyka się ze zmasowanym atakiem, dużo bardziej agresywnym, niż mężczyzna. Tak to również wygląda w życiu codziennym — jeżeli kobieta katolicka zabiera głos, to z reguły po to, aby przytaknąć mężczyźnie.


1 2 3 4 Dalej..
 Zobacz komentarze (42)..   


« Dotyk rzeczywistości   (Publikacja: 06-07-2013 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Anna Salman
Publicystka

 Liczba tekstów na portalu: 13  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Przebudzenie
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 9085 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365