|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Czytelnia i książki » Recenzje i krytyki
Jak Niemcy Polakom Żydów... [2] Autor tekstu: Jarosław Klebaniuk
Zupełnie
niezgodne z oficjalną „szkolną" wersją jest też udokumentowane
wielokrotnie twierdzenie, że Polacy niejednokrotnie i bez tej najpodlejszej,
wydawałoby się, materialnej motywacji, demaskowali i denuncjowali Żydów.
Wstrząsające są relacje uciekinierów z obozów koncentracyjnych, na przykład w Treblince, którzy nie tylko mieli kłopoty ze zaciągnięciem się do oddziału
partyzanckiego, aby walczyć, lecz gdy ujawnili, że są Żydami lub zostali za
takich uznani, musieli uciekać, by ocalić życie. Wielu z nich i tak zostało
zabitych przez partyzantów. Antysemityzm był przekuwany w zbrodniczy czyn nie
tylko przez Narodowe Siły Zbrojne czy Wolność i Niezawisłość, lecz także
przez Armię Krajową. Polowanie na Żydów, pomimo braku rozkazów dowództwa
AK, jak wynika ze źródeł cytowanych przez Zgliczyńskiego, miało więc
miejsce. Z niektórych relacji wynika, że w czasie wojny Żydzi bardziej
obawiali się Polaków niż Niemców.
Uciekinierów
czy wyzwoleńców z nazistowskich obozów koncentracyjnych często spotykała śmierć z rąk Polaków. Nic dziwnego, że spora część Żydów po wojnie wybrała
obozy dla bezpaństwowców w Niemczech, chcąc schronić się przed polskim
antysemityzmem. Schronienia za granicą szukać też musiały osoby, które
ukrywały i ratowały Żydów w czasie okupacji, gdyż
ostracyzm społeczny ze strony innych Polaków, z jakim się spotykały po
wykryciu swoich „niemoralnych" czynów, a niekiedy też zawistne posądzanie o wzbogacenie się kosztem ocaleńców, uniemożliwiał normalne życie,
niekiedy zaś narażał ich na zemstę ze strony zbrojnego podziemia. Bycie
„Sprawiedliwym wśród Narodów Świata" nie było powodem do dumy, a wręcz
przeciwnie — często było skrzętnie ukrywane. Nic dziwnego, skoro narażało
na nieprzyjemności i szykany, z wykluczeniem społecznym włącznie.
Z
materiałów cytowanych przez Autora wynika też jednoznacznie, że powrót
ocalałych z Zagłady Żydów do swoich domostw, próba odzyskania warsztatów
pracy czy choćby części pozostawionego w czasie wojny lub oddanego na
przechowanie mienia, nie tylko nie były możliwe, lecz wiązały się z zagrożeniem
ich życia. Polscy następcy nie cieszyli się z ich powrotu. Wręcz przeciwnie — byli sąsiedzi wyrażali zdumienie, zniechęcali do pozostania na dawnych włościach,
straszyli i uniemożliwiali ponowną asymilację. Zresztą tylko w nielicznych
przypadkach całe społeczności Żydów podejmowały próby odtworzenia swojego
przedwojennego habitatu. Na przykładzie Częstochowy
pokazane zostało w książce niepowodzenie takich przedsięwzięć.
Szokujące
wydaje się także powracające w wielu kontekstach twierdzenie, że Hitler był
dobroczyńcą Polaków w walce z Żydami i że należałoby mu postawić pomnik.
Po raz pierwszy zadeklarował takie uhonorowanie niemieckiego rasisty i późniejszego
ludobójcy przedwojenny ambasador Polski w Berlinie Józef Lipski, a później
stało się ono częścią ludowej mądrości, krążącej w wagonach kolei i na
ulicach.
Zaletą
„Jak Polacy Niemcom…" jest bogata baza źródeł. Oprócz znanych książek
Jana Tomasza Grossa czy Anny Binkot, należą do nich między innymi bardziej
specjalistyczne opracowania Aliny Całej, Barbary Engelking, Jana Grabowskiego,
Tadeusza Markiela i Aliny Skibińskiej, Haliny Zawadzkiej, a także obszerne,
wstrząsające świadectwa wrogości Polaków wobec Żydów Calka Perechodnika i Emanuela Ringelbluma — naocznych świadków, którzy nie przeżyli wojny. Pośród
kilkuset przypisów raz po raz pojawiają się także adresy bibliograficzne
zagranicznych autorów, choćby Philipa Baialowitza, Tomasza Toivi Blatta,
Christophera R. Browninga, Saula Friedländera,
Raula Hilberga, Christophera Halle, Ronalda Modrasa, Gunnara S. Paulssona,
Marcela Reicha-Ranickiego czy Samuela Willenberga. Choć sam autor deklaruje, że
ma ambicje jedynie popularyzatorskie, to trzeba dostrzec trud, jaki zadał
sobie, by w rzetelny sposób dokonać przeglądu i selekcji tekstów źródłowych i opracowań historycznych, by udokumentować tezę, którą postawił w tytule.
Choć
książkę Zgliczyńskiego uznać można za niezwykle wartościową, a na
polskim rynku unikalną, nie jest pozbawiona wad. Poszczególne jej części krążą
wokół tych samych spraw, bo w każdej
znajdujemy informacje o podobnego rodzaju niegodziwościach Polaków wobec Żydów.
Już w pierwszej podane zostały informacje o złym traktowaniu, dyskryminowaniu i mordowaniu rodaków innego wyznania czy tylko pochodzenia etnicznego. W dwóch
następnych, zatytułowanych „Kolaboracja" i „Mord" właściwie nie ma
wyraźnego rozgraniczenia między tytułowymi zjawiskami. Choć największe
pogromy — w Jedwabnem, w Radziłowie i w Wąsoczu opisane są, z charakterystycznymi dla całej książki obszernymi, niekiedy parustronicowymi
cytowaniami zeznań świadków, w jednym rozdziale, to poczucie, że pewne
wydarzenia powracają raz po raz, na przykład te z dwóch warszawskich powstań,
wyzwala pragnienie większego porządku w relacjach. Być może pewnym rozwiązaniem
umożliwiającym jego zaspokojenie byłoby ściślejsze trzymanie się
chronologii, jednak jej brak, czy też jedynie szczątkowa obecność, nie jest
minusem jakoś poważnie utrudniającym lekturę.
Trudno
też, wobec natłoku bardzo rzetelnie wprawdzie przytoczonych, konkretnych
relacji ze zdarzeń i wyrywkowych danych, wyrobić sobie zdanie o skali udziału
Polaków w Holokauście. Wydawałoby się, że w ogóle nie byłby on możliwy
bez pomocy miejscowej ludności i lokalnej policji. Jeśli tak, to liczba 120
czy 150 tysięcy śmierci, do których aktywnie (a nie tylko przez zaniechanie)
przyczynili się Polacy, byłaby zaniżona. Zestawienie liczb żydowskich ofiar,
których śmierci winni byli polscy współobywatele z całkowitą ich liczbą
pozwoliłoby zachować jakąś szerszą perspektywę. Kłopot z tym, że takich
szczegółowych danych, poza bardzo ograniczonymi terytorialnie, brakuje.
Szczegółowo opisywane sceny tortur, znęcania się,
poniżania, okaleczania i powolnego konania przypominają te, które przywoływane
były przez świadków ukraińskiego ludobójstwa na kresowych Polakach. Tyle,
że tutaj sprawcami byli nasi przodkowie, a ofiarami rodacy wykluczeni z narodowej i kulturowej społeczności. Niełatwo jest się tym pogodzić nawet
komuś, kto, jak ja, nie przykłada
do swojej narodowej tożsamości zbyt dużej wagi.
Tytuł,
który lewicowy publicysta nadał swojej książce w pierwszej chwili wydaje się
szokujący, jednak po lekturze całości nie tylko przestaje, lecz domaga się
korekty: „Jak Niemcy Polakom Żydów…"
Stefan
Zgliczyński: Jak Polacy Niemcom Żydów mordować pomagali. Wydawnictwo
Czarna Owca, Warszawa 2013, ss. 270.
1 2
« Recenzje i krytyki (Publikacja: 08-07-2013 )
Jarosław KlebaniukDoktor psychologii; adiunkt w Instytucie Psychologii Uniwersytetu Wrocławskiego; autor ponad pięćdziesięciu artykułów naukowych z zakresu psychologii społecznej; redaktor pięciu książek, w tym „Fenomen nierówności społecznych” i „Oblicza nierówności społecznych”; w latach 2007 – 2010 członek Komitetu Psychologii PAN; pisuje także prozę; publikował m. in. w „Akcencie”, „Bez Dogmatu”, „Kresach” i „Lampie”. Liczba tekstów na portalu: 14 Pokaż inne teksty autora Poprzedni tekst autora: Spełnione życie psychologa społecznego | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 9089 |
|