|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Państwo i polityka » Ekonomia, gospodarka, biznes
Małachowski: Byliśmy jak barany czyli Prywatyzacja.PL [1] Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz
Prymitywny kapitalizm, który się wyłonił po wiekach
nierówności społecznych, bardzo łatwo dryfował ku ekonomii ekskluzywnej,
oligarchicznej, która zmierzała do tego, co miała w zamyśle porzucić, co niewiele się różniło od zniesionego ustroju gospodarczego.
Naturalnie oznaczał on sukcesywne ograniczanie wolnego rynku, szybko więc uznano
konieczność regulacji antymonopolowych. Tyle że brak monopolu nie oznacza
automatycznego dobrodziejstwa dla rynku i konsumenta. Co innego przecież monopol
za którym stoi jeden właściciel a co innego taki za którym mamy sto tysięcy
współwłaścicieli.
Kazus polski:
Bellona dla deweloperaCzasami atrakcyjniejszym kąskiem przedsiębiorstwa jest
nie ono samo, lecz jego dobra oboczne,
jak np. w Bellonie, która dysponuje bardzo atrakcyjnymi nieruchomościami w Warszawie o pow. ok. 10 tys. m kw. W maju 2011 Bellona SA została sprzedana (85%
udziałów w spółce akcyjnej)
egzotycznemu
konsorcjum dwóch firm: Wydawnictwo Bellona Sp. z o.o. oraz Creditero
Holdings Ltd z Cypru za zaledwie 47 mln zł. Za tą pierwszą spółką stoją ppłk
Zbigniew Czerwiński (z zarządu Fundacji Archiwum Dokumentacji Historycznej PRL)
oraz płk Józef Skrzypiec (oficer polityczny wojska ludowego, którego w 1991
Bronisław Komorowski uczynił dyrektorem Bellony). Za drugą: belgijski deweloper
Ghelamco. Pytanie o to dlaczego deweloper nie wstawił do konsorcjum swej
polskiej spółki zoo tylko
limited z Cypru wydaje się
retoryczne, ale może warto jednak zadać inne pytanie: czy dobry gospodarz oddaje
wydawnictwo deweloperowi?
Od ekonomii
ekskluzywnej do inkluzywnej
| 1. Fot. Jason Alden |
Co bardziej wizjonerscy właściciele już w pierwszej
połowie XX w. dostrzegli, że upodmiotowienie i uwłaszczenie pracowników daje
firmie wielki potencjał rozwojowy. Brytyjska firma John Lewis Partnership już od
1920 zaczęła uwłaszczanie pracowników. Na ten krok zdecydował się młody John
Spedan Lewis po przejęciu biznesu swojego ojca. Transfer na rzecz pracowników
został dokonany finalnie w roku 1950, kiedy przejęli oni kontrolę nad firmą.
Spedan Lewis w 1954
podsumował dzieło swego życia w książce
Fairer Shares: A Possible Advance in Civilisation and Perhaps the Only
Alternative to Communism. Dziś firma ta jest największym brytyjskim
przedsiębiorstwem opartym o własność pracowniczą (85 tys. pracowników), trzecią
największą firmą prywatną Wielkiej Brytanii (2010), należy do niej m.in. sieć
domów towarowych John Lewis (43) oraz sieć supermarketów Waitrose (291). Zarówno
John Lewis jak i Waitrose mają zaszczytny tytuł dostawców królewskich. W 2010
John Lewis został uznany najlepszym internetowym centrum handlowym UK. Udziały
pracownicze wyrażają się corocznych premiach od zysków, które wynoszą ok. połowy
zysków i kształtują się na poziomie 10-20% rocznego wynagrodzenia pracownika -
dość dynamicznie rosnąc (np. o ile w 2000 roku w ramach 15% premii pracownikom
przypadło do podziału ok. 78 mln funtów, o tyle w 2013 premia 17% oznaczała 211
mln funtów do podziału). JLP bardzo łatwo zniosła tzw. kryzys finansowy
ostatnich lat.
Spółki pracownicze to jeden z przejawów ekonomii
inkluzywnej, opartej na sile synergii, która dla wilczego kapitalizmu jest
śmiertelnym zagrożeniem. W drugiej połowie XX w. w rozwój ekonomii inkluzywnej z różnym zaangażowaniem włączyły się rządy poszczególnych krajów. Gruntowna
deregulacja ustabilizowanych gospodarek jest znacznie trudniejsza niż planowa
transformacja całej gospodarki. Teoretycznie w 1989 staliśmy przed wielką
szansą: można było sprawnie przeprowadzić to, nad czym biedziły się rządy krajów
kapitalistycznych. Szansa była jedynie teoretyczna, ponieważ taki wariant nie
wchodził w grę dla architektów układu. Stronie rządowej chodziło o oligarchizację, a strona opozycyjna była
asekurowana przez czołowych spekulantów świata z dziedziny „bankowości
inwestycyjnej", którzy byli bohaterami największych tzw. kryzysów finansowych
(1929, 2008) i którzy grali na neokolonializm.
„Byliśmy jak barany",
usprawiedliwił się po latach marszałek Małachowski.
Kazus polski:
Growag
Ekonomiczni katechumeni Wyborczej głoszą dziś, że spółki
pracownicze jak najbardziej mają swoje miejsce w ich systemie, ale do
prywatyzacji muszą startować na równych
zasadach. Jest to oczywiście nonsens, gdyż nawet z konstytucji wynika, że
taka forma własności powinna być uprzywilejowana, pierwotna, i tak też realizuje
się to w krajach rozwiniętych, wprowadzając dla takich spółek szereg ułatwień
(m.in. kredytowych, podatkowych), by mogli oni przejąć przedsiębiorstwo w drodze
kupna czy leasingu. Jeśli nowe spółki pracownicze nie otrzymują wsparcia
państwowego to nie maja na ogół szans stawać w konkury z wielkimi finansistami.
Nie zawsze jednak wielcy gracze myszą się specjalnie
wysilać, bo nasze rządy chętnie biorą niewdzięczną rolę ogrania pracowników na
siebie.
Grodziska Fabryka Wyposażenia Wagonów GROWAG Sp. z o.o.
to wiodący producent siedzeń pasażerskich i amortyzatorów hydraulicznych, jeden z głównych pracodawców w Grodzisku
Wielkopolskim. Jego prywatyzację rozpoczęto w 1999. Od razu chęć przejęcia
zakładu zgłosili pracownicy, którzy w 2001 stworzyli Fundusz Prywatyzacji
Growagu systematycznie odkładając na niego oszczędności, by móc nabyć swoją
firmę. Oddawano tzw. trzynastki. premie, nadgodziny. Poszczególni pracownicy
zgromadzili w funduszu od 7 do 120 tys. zł. W 2002 powołali spółkę pracowniczą. W 2008 firma została skomercjalizowana i stała się jednoosobową spółka skarbu
państwa. Pomimo że utraciła przez to szanse na dotacje unijne, była wiodącym na
polskim rynku producentem tapicerki.
Kiedy pracownicy prawie już uciułali sumę odpowiednią na
zakup firmy, Minister Skarbu ogłosił w listopadzie 2009 ofertę sprzedaży 85%
akcji (15% na mocy ustawy przysługuje pracownikom) — za kosmiczną cenę12,3 mln
zł. Prezes Spółki Pracowniczej Growag Czesław Czapla skomentował rozgoryczony:
„Teraz czujemy się oszukani. Liczyliśmy, że zakład wystawiony będzie na sprzedaż
za jakieś 4,5 do 5 milionów złotych, bo taka jest jego wartość. Kwota, która
widnieje w ogłoszeniu o aukcji została według nas spreparowana przez
Ministerstwo Skarbu Państwa". Chętnych do zakupu nie było. W marcu i październiku 2010 ogłaszano kolejne oferty (10,7 mln zł, 9,1 mln zł). W styczniu
2011 spółka pracownicza weszła w negocjacje kupna wraz z cypryjską GJB Assets
Management Ltd. Pracownicy zrozumieli, że bierze się ich na przeczekanie i odpuścili. W maju 2012 do negocjacji dopuszczone zostały cztery podmioty, w tym
dwaj konkurenci: włoska Saira i polsko-czeskie konsorcjum firm Marbo i Borcad,
PCC SE (własność DB) oraz Paweł Kiełczykowski (Owczarnia). Ten ostatni związany
był z DB Schenker. Poza
Kiełczykowskim
minister wszystkich przepuścił do drugiej tury. Zakończono bez rozstrzygnięcia.
W grudniu 2012 niespodziewanie odwołano prezesa Growagu,
Dariusza Książka, pomimo że pod jego zarządem co roku firma wypracowywała zyski a nawet była w stanie wypłacać trzynastki, a na nowy rok zdobyła zlecenie o wartości 6 mln zł, gwarantujące pracę na cały 2013. Trzymający z pracownikami
prezes był jednak niewygodny w czasie klepnięcia sprzedaży firmy dla
tajemniczego konsorcjum BAM, co ogłoszono w styczniu 2013. Spółka poszła za 5,4
mln zł, czyli niewiele więcej niż gotowi byli już w 2009 zapłacić pracownicy!
Oczywiście naiwnością jest mniemanie, że ogłaszając w 2009 ponad dwukrotnie
wyższą cenę sprzedaży niż realna wartość spółki minister nie wiedział co czyni.
Konsorcjum BAM tworzyli dwaj prywatni inwestorzy: Marek Stein i Andrzej
Kopleński, którzy wzięli po 30% udziałów, oraz niejaka Blefona Management
Limited z Cypru, której przypadło 25%. Czym jest konsorcjum BAM nie wiadomo. O Blefonie też wiele powiedzieć się nie da. W odniesieniu do kolei BAM oznacza
Magistralę Bajkalsko-Amurską na kolejach transsyberyjskich. Tymczasem dwa
miesiące po sprzedaniu Growagu pojawia się wiadomość:
Moskwa chce modernizować Kolej
Transsyberyjską. Okazuje się, że Rosja zamierza włożyć 6,5 mld euro w modernizację BAM do 2017. Widać Rosja chce rozwinąć turystykę transsyberyjską.
Być może zatem Growag będzie miał sporo roboty, o ile jedno BAM okaże się tym
drugim BAM. Choć w rajach to nigdy
nic nie wiadomo.
Chodzi o to, by skubać frajerów
| 2. Magdalenka |
Kiedy ogłoszono bankructwo Polski Ludowej, ufnie
przyjęliśmy, że upadłość układowa
zaprowadzi dobre zasady i gospodarny zarząd, sami oddając się namiętnym sporom o wartości, światopoglądy, przekonania i ideały. Tymczasem wówczas potrzeba było
przeprowadzenia upadłości likwidacyjnej, by na tym co pozostało stworzyć
społeczeństwo prawdziwych obywateli. Każdy przed emeryturą powinien wówczas przejść solidną
edukację z zasad działania gospodarki wolnorynkowej, jej mechanizmów, możliwości i pułapek. Zwłaszcza tych ostatnich. Zrozumieć, że gospodarka jest
najważniejsza. O stokroć ważniejsza niż wybór słusznej koncepcji praw
człowieka… Nie w jakimś sensie absolutnym, lecz dlatego, że stwarza ramy.
Tak
się nie stało. W marcu 1989 Wałęsa oświadczył jednak, że opozycja jest niegotowa
do przejęcia władzy (Głos Pomorza, 6 marca 1989). Każdego kolejnego roku gospodarka
odjeżdżała nam coraz bardziej.
A wbrew pozorom, było co likwidować i na czym budować
prawdziwie wolnorynkową gospodarkę i prawdziwe społeczeństwo obywatelskie.
Przecież system ten nie był tak pusty, jak sklepowe półki. Głównym jego
problemem była nieefektywność i nieudolność zarządców, a nie to, że nie
generował żadnego produktu. W dziedzinach niekonsumpcyjnych pozostał potencjał
niemały, który nawet jeśli nie zawsze interesował zachodnich „inwestorów" i przedsiębiorców swoim „parkiem maszynowym", to jednak stanowił potencjalny
zaródź generowania konkurencyjnej produkcji mogącej wnosić niepotrzebne „zamęty"
na ustabilizowanych rynkach.
Przykre jest, że tę patologię popularyzowano
pod hasłami liberalnymi, przez co niełatwo będzie oswoić
społeczeństwo z uczciwymi zasadami wolnego rynku. Wiele lat temu zostałem
wtajemniczony w doktrynę tego „liberalizmu" przez pewnego bliskiego mi
człowieka, elitarnie wyedukowanego i wychowanego na polskiego „liberała":
Chodzi przecież o to, by skubać frajerów.
Więc każdy skubie tak jak umie, pilnując by i jego nie oskubano. Z drugiej
jednak strony, nie powściągnięto destruktywnego nastawienia do wszystkiego, co
kojarzy się z PRL.
1 2 3 Dalej..
« Ekonomia, gospodarka, biznes (Publikacja: 15-07-2013 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 9108 |
|