|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Nauka » Biologia » Antropologia » Nauki o zachowaniu i mózgu » Psychologia i życie
Tendencyjność w słusznej sprawie [1] Autor tekstu: Jarosław Klebaniuk
Psychologowie zajmujący się stereotypami,
uprzedzeniami i dyskryminacją, siłą rzeczy są wyczuleni na przejawy tych zjawisk
nie tylko w grupach społecznych, których przedstawicieli badają, ale i we
własnym środowisku. Polityczna poprawność nakazuje z szacunkiem mówić o i
odnosić się do osób pochodzących z mniejszości rasowych, etnicznych, narodowych,
seksualnych czy religijnych. Naukowcom o otwartych umysłach i egalitarnych
przekonaniach przychodzi to bez trudu; krytycznie oceniają też przejawy
nietolerancji u innych. Krzywdzące oceny całych grup społecznych i uproszczone
sądy na temat należących do nich jednostek uznawane są za przejaw intelektualnej
ułomności, ale też i niedostatku o charakterze moralnym. Podobny szacunek
postulowany jest wobec ludzi o innych poglądach, a różnorodność — etniczna,
kulturowa, światopoglądowa, ideologiczna — uznawana są za naturalny i pożądany
aspekt współczesnego społeczeństwa. Powszechność pewnych poglądów we własnym
środowisku staje się jednak źródłem pewnego paradoksu. Do takiego wniosku można
było w każdym razie dojść po opisanym przez Johna Tierney’a na stronie
internetowej „The New York Times" wystąpieniu Jonathana Haidta z Uniwersytetu w Virginii podczas konferencji Society for Personality and Social Psychology (SPSP,
Towarzystwa Psychologii Osobowości i Społecznej) w San Antonio Convention
Center, która zakończyła się 30 stycznia 2011 roku.
Spośród zgromadzonego w sali tysiąca psychologów -
jak ocenił po podniesionych rękach Haidt — około 80 procent zadeklarowało się
jako „liberałowie" (w polskiej terminologii — ludzie o lewicowych poglądach),
zaledwie kilka procent jako centryści czy libertarianie, a jedynie trzech — jako
„konserwatyści" (ludzie o prawicowych poglądach). Taki rozkład deklarowanych
poglądów wydaje się statystycznie niemożliwy wobec tego, że zgodnie z wynikami
sondaży w całej amerykańskiej populacji konserwatystów jest dwa razy więcej niż
liberałów, przy czym za tych drugich uważa się 20 procent ankietowanych. Różnica
ta skłoniła dra Haidta do wyrażenia dosyć stanowczej oceny środowiska
psychologów społecznych. Określił ich jako „społeczność o moralności plemiennej"
(tribal-moral community) zjednoczoną przez „święte wartości" (sacred
values), które ich „zaślepiają" i są przyczyną wrogości wobec nie-liberałów.
Jednocześnie zakwestionował wiarygodność środowiska, do którego sam należy i jakość prowadzonych w nim badań. Zwrócił uwagę, że wszędzie na świecie, gdy
psychologowie społeczni widzą, że kobiet lub przedstawicieli mniejszości jest
dwu- lub trzykrotnie mniej niż pozostałych, zaczynają podejrzewać dyskryminację,
natomiast gdy pośród nich samych konserwatyści są niedoreprezentowani ponad
stukrotnie, nagle wszyscy bez trudu znajdują alternatywne wyjaśnienia. Sam Haidt
określa się jako centrysta, choć przez bardzo długi czas był liberałem. Wspomina
korespondencję z nie-liberalnymi studentami psychologii społecznej, których
doświadczenia przywodzą mu na myśl te, które były udziałem studentów
homoseksualnych poddawanych izolacji w latach osiemdziesiątych XX wieku. Jedni i drudzy musieli ukrywać swoje prawdziwe uczucia, gdy koledzy pozwalali sobie na
rozmowy towarzyskie na tematy polityczne, żarty i wygłaszanie opinii, oparte na
założeniu, że wszyscy rozmówcy mają jednakowe poglądy.
Przekonania polityczne profesury na uczelniach w USA
badali też ekonomiści Christopher Cardiff i Daniel Klein oraz socjolodzy Neil
Gross i Solon Simmons. Niezależnie od siebie ustalili oni, że na elitarnych
uniwersytetach wśród pracowników naukowych zwolenników Partii Demokratycznej
jest sześciokrotnie więcej niż zwolenników Partii Republikańskiej, a na
wydziałach nauk humanistycznych i społecznych dysproporcja ta jest jeszcze
większa. W badaniach z 2007 roku Gross i Simmons wykazali, że wśród profesorów
psychologii relacja ta wynosi 12 do 1. Zdaniem Haidta liberalizm badaczy w tej
dziedzinie, a także socjologii i antropologii, wzrósł po latach 1960-tych, kiedy
to wspólnym celem jednoczącym akademików stała się walka o prawa obywatelskie i przeciwko rasizmowi. Według niego ta podzielana moralność „ogranicza i zaślepia", prowadząc do instrumentalnego traktowania nauki, czyli opowiadania
się za nauką, gdy ta popiera ich „święte wartości", a odrzucania jej lub
wypaczania, gdy im zagraża. Twierdzi przy tym, że przedstawicielom nauk
społecznych łatwo jest obserwować ten proces w innych społecznościach, na
przykład u fundamentalistycznych chrześcijan, opowiadających się za
„inteligentnym projektem" i odrzucających darwinizm. Jako przykład podaje
reakcję środowiska na publikację Daniela Patricka Maynihana, który w 1965 roku
ostrzegał przed wzrostem pozamałżeńskiego rodzicielstwa i zależności od pomocy
społecznej wśród czarnoskórych, naruszając w ten sposób tabu zabraniające
krytykowania ofiar rasizmu. Naukowiec ten spotkał się z odrzuceniem przez
kolegów z Harvardu, którzy uznali go za rasistę i na całe dziesięciolecia
zamknęło to drogę nieuprzedzonym badaniom dotyczących problemów rodzin
afroamerykańskich. Jak podaje Haidt, w ostatnich kilku latach liberalni
socjolodzy zaczynają uznawać, że Moynihan miał wtedy rację.
Z ostracyzmem spotkał się także w 2005 roku ówczesny
prezes Harvardu Larry Summers, który publicznie zastanawiał się, czy przewaga
liczebna mężczyzn jako profesorów niektórych najbardziej prestiżowych wydziałów
matematyki i nauk ścisłych może wynikać częściowo z większej wariancji ilorazów
inteligencji wśród mężczyzn (co oznacza, że w porównaniu z kobietami więcej z nich uzyskuje bardzo wysokie lub bardzo niskie wyniki). „To nie była
dopuszczalna hipoteza. Obwiniała ofiary zamiast sprawujących władzę. Oburzenie
ostatecznie doprowadziło do jego rezygnacji. My, psychologowie powinniśmy byli
być oburzeni tym oburzeniem. Powinniśmy byli bronić jego prawa do swobodnego
myślenia" — komentuje Haidt, dodając, że zamiast tego tabu zabraniające dyskusji
nad różnicami międzypłciowymi zostało jeszcze wzmocnione. Jak twierdzi, uczelnie
wyższe i Narodowa Fundacja Nauki (National Science Foundation) wciąż wydają
dziesiątki milionów dolarów na badania i programy oparte na założeniu, że
kobiety — naukowcy napotykają na dyskryminację i różne formy nieświadomej
stronniczości. Przytacza przy tym analizę dwojga psychologów z Uniwersytetu w Cornell — Stephena J. Ceci i Wandy M. Williams, którzy na podstawie badań z dwóch dziesięcioleci donoszą, że kobietom w nauce akademickiej wiedzie się co
najmniej tak samo, jeśli nie lepiej, niż porównywalnym z nimi mężczyznom, gdy
weźmiemy pod uwagę rozmowy o pracę, zatrudnienie, awanse, finanse i publikacje.
Zdaniem wspomnianych naukowców społeczeństwo zajmuje się obecnie rozwiązywaniem
problemów, które należą już do przeszłości. Zamiast więc tropić dyskryminację w nauce lub oczekiwać, że obie płci będzie jednakowo interesowały się każdą
dyscypliną, uniwersytety powinny ułatwiać kobietom wszystkich naukowych
specjalności łączenie grantu z obowiązkami rodzinnymi.
Tytuł, który swojemu wystąpieniu nadał Haidt
„Świetlana przyszłość post-stronniczej psychologii społecznej" („The Bright
Future of Post-Partisan Social Psychology"), sugerował, że autor wierzy w porzucenie przez koleżanki i kolegów zajmujących się psychologią społeczną
wspólnych wartości moralnych na rzecz obiektywnej nauki i przezwyciężania
różnych tabu. Jego optymizm nie wydaje się bezzasadny, gdyż część jego
słuchaczy, choć poddani dosyć obcesowej jak na naukowy dyskurs krytyce, zgodziła
się, że więcej ideologicznej różnorodności byłoby wskazane. Niektórzy nawet
poparli jego pomysł, żeby w ramach akcji afirmatywnej doprowadzić do
10-procentowego udziału konserwatystów w SPSP, choć inni uznali wyjściowe
statystyki dotyczące członkowstwa naukowców o różnych poglądach za przesadzone.
Zarząd Towarzystwa przegłosował umieszczenie na stronie internetowej zaproszenia
skierowanego do psychologów o „innych punktach widzenia". Także oferta zwrotu
kosztów podróży studentów udających się na walne zgromadzenie przestała być
kierowana wyłącznie do mniejszości etnicznych, rasowych i seksualnych, dzieci
nowych imigrantów i osób niepełnosprawnych. Formułę rozszerzono poprzez
zastąpienie liter „tj.", które ograniczały zakres „grup niedoreprezentowanych",
literami „np.", nie wykluczającymi mniejszości ideologicznych. W ten sposób
plemienny charakter środowiska ujawnił otwartość wykraczającą poza tę, którą
zazwyczaj przypisujemy plemionom.
Enuncjacje Haidta wydają się dosyć kontrowersyjne.
Jeśli bowiem wziąć pod uwagę opinię, jaką mają psycholodzy u tych socjologów,
którzy postrzegają ich w stereotypowy sposób, to trudno byłoby bronić tezy o ich
liberalizmie (po polsku — lewicowości). Wprawdzie psycholodzy społeczni tym
między innymi różnią się od psychologów osobowości, że większą od nich wagę
przywiązują do sytuacyjnych, zewnętrznych uwarunkowań ludzkiego zachowania i przekonań, ale i tak perspektywa psychologiczna nieuchronnie, niejako z definicji ciąży ku procesom psychicznym i jednostkowym, w niewielkim stopniu,
jeśli w ogóle, uwzględniając procesy makrospołeczne i systemowe. W ostatnich
kilkunastu latach wprawdzie olbrzymią popularność zyskały takie koncepcje jak
teoria dominacji społecznej czy teoria usprawiedliwiania systemu, ale i one
koncentrują się na jednostkowych motywach i różnicach między ludźmi,
pozostawiając rozważania o systemie społecznym i jego krytykę przedstawicielom
innych dyscyplin. Indywidualne atrybucje procesów społecznych, choćby nawet
opatrzone klauzulą masowości, są traktowane przez lewicujących socjologów jako
tendencyjne i to w konserwatywną stronę. Kajanie się środowiska psychologów
społecznych, które rozpoznaje u siebie lewicowe skrzywienie ideologiczne, może
więc wzbudzić zdziwienie i niedowierzanie u tych, którzy przykładają odmienną
miarę do politycznych perspektyw uprawiania nauki.
Inna wątpliwość związana jest z wartościowaniem
różnych stanowisk w świetle empirycznych osiągnięć psychologii społecznej. Gdyby
nie badania eksperymentalne nad zniekształceniami poznawczymi, powstawaniem
stereotypów i uprzedzeń, wreszcie nad podejmowaniem tendencyjnych,
dyskryminujących decyzji, na przykład dotyczących dystrybucji dóbr czy
przyjmowania do pracy osób pochodzących z różnych grup społecznych, to nigdy nie
byłoby możliwe ustalenie, jakie procesy w praktyce działania różnych instytucji
wymagają takiej korekty, by stały się bardziej racjonalne i sprawiedliwe. Za
akcjami afirmatywnymi stoją przecież twarde dane empiryczne i to nie tylko o naturze statystycznej, ale przede wszystkim dowodzące istnienie mechanizmów
kreujących nierówności społeczne, wykluczających przedstawicieli niektórych
grup, prowadzących do zaprzepaszczenia potencjału wielu jednostek. Gdyby
konserwatywna ideologia do dziś panowała w psychologii, to niższy średni iloraz
inteligencji czarnoskórych wciąż byłby przypisywany przyczynom genetycznym, a nie wpływowi wychowania i innym czynnikom środowiskowym. Nie wiedzielibyśmy do
dziś, że Murzyni z bogatych domów, rozwijający się w środowisku o wysokim
statusie społecznym i nabywający odpowiedni kapitał kulturowy, nie są wcale
mniej inteligentni od poddawanych takim samym oddziaływaniom białych. Gdyby
konserwatywna ideologia dominowała w środowisku specjalistów od zdrowia
psychicznego, to homoseksualizm do dziś byłby uznawany za patologię i odpowiednio traktowany. Zdolności i pracowitość przedstawicieli mniejszości
rasowych napotykałyby na niedowierzanie i opór nie tylko wśród uprzedzonej
większości, ale i w elitach, decydujących o kształcie edukacji i instytucjonalnych ścieżek kariery zawodowej. Homoseksualiści, zamiast rozwijać
swój androginiczny potencjał, byliby poddawani przymusowemu leczeniu lub
trwonili energię na odpowiadającą nadawanej im psychopatologicznej etykietce
dysymulację. A wszystko to w imię postulowanej przez Haidta ideologicznej
równowagi.
1 2 Dalej..
« Psychologia i życie (Publikacja: 11-02-2011 )
Jarosław KlebaniukDoktor psychologii; adiunkt w Instytucie Psychologii Uniwersytetu Wrocławskiego; autor ponad pięćdziesięciu artykułów naukowych z zakresu psychologii społecznej; redaktor pięciu książek, w tym „Fenomen nierówności społecznych” i „Oblicza nierówności społecznych”; w latach 2007 – 2010 członek Komitetu Psychologii PAN; pisuje także prozę; publikował m. in. w „Akcencie”, „Bez Dogmatu”, „Kresach” i „Lampie”. Liczba tekstów na portalu: 14 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Jak Niemcy Polakom Żydów... | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 915 |
|