|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Światopogląd » Życie świeckie
Magiczna rzeczywistość czyli przez wertepy, meandry i habździe świata oświaty Autor tekstu: Paulina Machiavella
Duchy, upiory i strzygi miały niezbywalną właściwość: gdy tylko w dziecięcym
pokoju znikało światło, wypełzały ze szczelin, zakamarków i kącików. Kiedy
zapalano lampkę, tchórzliwie chowały się w szczelinach i zakamarkach — nie można
było ich wypatrzeć. Gdy zapadał zmrok, przynosiłam moim dzieciom niezwykłe
światło, taki kaganek oświaty. Okazało się, że skutecznie rozprasza wszystkie
mroki. Czytałam moim dzieciom jak na Matkę Polkę przystało. Czytałam, jako cała
Polska czyniła.
Pewnego dnia zorientowałam się, że moje prywatne (hodowane przeze mnie od
nasionka) dzieci nie boją się ciemności! W ciągu zaledwie kilku książkowych
podróży dokonały czegoś, co mnie zajęło ponad trzydzieści lat: strzygi, upiory i dydka oraz straszydła wszelakiej maści spakowały manatki i wyniosły się z dziecięcego pokoju i umysłów na dobre. Tych literackich wycieczek-wspomożycieli
było kilka — przygody Jerzego, o których opowiadał pan Hawking z żoną, kilka
książeczek o tym, czym jest Świat i Wszechświat. Dzieci dały się uwieść i oczarować temu, jak działa natura. Może właśnie dlatego najważniejszą książką
jest dla nich Magia rzeczywistości Richarda Dawkinsa.
Czytam płynnie. To chyba zanikająca umiejętność. (Nie wierzycie? Policzcie, ile
osób czyta w tramwaju, metrze, autobusie, którym jedziecie. Poczujecie się,
czytelnicy tego tekstu, jak wybrańcy i/lub odszczepieńcy. Nie chcę was martwić,
ale jeśli zechcecie przystąpić do tego eksperymentu, zapewne przekonacie się, że
jesteście dziwadłami). W każdym razie — być może przez to dinozaurze
zwyrodnienie — zostałam zaproszona do akcji „Cała Polska Czyta Dzieciom".
Poprosiły mnie panie nauczycielki z pewnego przedszkola. Nie przez przypadek ani
dzięki oszałamiającej karierze dostałam owo zaproszenie. Powód jest dość
prozaiczny: byłam i jestem stałym bywalcem tej instytucji. Czasem nawet dwa razy
dziennie. Powierzam jej pracownikom własnego syna.
Przeczytam, owszem, czemu nie? Nauczycielki przedszkolne przeszczęśliwe: — Pani
-inko, to, pani -inko, tamto.
Nieszczególnie lubię to „-inko", ale, myślę sobie, niech już tam mi inkują,
przetrzymam dla kaganków i dzieci. Przecież wszystkie są nasze, więc ważniejsze
od mojego lubienia lub nielubienia. A skoro ważniejsze, to przyniosę im nie byle
co, tylko ten mój kaganek. Bo po co im kolejny raz o głupich chłopczykach i nieposłusznych dziewczynkach! Ja chcę pokazać im urzekającą rzeczywistość.
Przypuszczałam, że może się to sprawdzić, szczególnie, że wypróbowałam reakcję i poziom zrozumienia na dzieciach tak swoich, jak i wypożyczonych na tę
okoliczność. Wypożyczone dzieci (nazywam je czasami „krawieckie", bo nie są
prawdziwe, tylko przyszywane — na jedną noc albo wypad do kina tudzież demolkę
świeżo pościelonego łóżka):
- zrozumiały,
pomimo tego, że są wychowywane w nietykalnym duchu wartości katolickich,
- przyswoiły,
pomimo wieku osiem i pięć lat,
- pomyślały — inaczej nie wywiązałaby się burzliwa dyskusja.
To chyba dość jasny znak, że „Magia rzeczywistości" zadziałała?
— Pani dyrektor! Oto pani -inka. Współpracuje od lat i lubimy i dzieci tutaj
swoje, i dla przedszkola tyle, a tyle, a to i tamto i wszystko ślicznie,
śliczniutko, najśliczniejszości, pani dyrektor szanownie umiłowana!
— Dobrze, dobrze, więc kiedy by to tego?
— A wtedy i wtedy.
Pani dyrektor: — Bo to by trzeba, dobrze, dobrze. Zrobimy wtedy i wtedy! Rzecz
to ważna i chwalebna!
— Przepraszam bardzo, bo ja bym nie chciała o chłopczykach i dziewczynkach.
Chciałabym zaczarować- odczarować. Dawkins! Co pani dyrektor powie?
— Tak, tak. Oczywiście, naturalnie — pani dyrektor powie.
W takim razie niech się świat dowie, jaka tu jasność i blask. Pani -inka
radośnie ( i po wyrażeniu zgody przez panią dyrektor) dała znać lokalnej prasie i tv. A niechby blask i ich oślepił!
Owszem — lokalna prasa i tv odpowiedziały — przyjadą, przybędą, przyjdą, bo
blask lubią.
— Pani -aniu, a co to ta pani -inka będzie czytać? — ni stąd, ni zowąd pani
dyrektor szanownie umiłowana zapytała. — „Magia rzeczywistości"? Dawkins? MUSZĘ
PRZECZYTAĆ!
I pani dyrektor przeczytała.
Recenzję w Internecie.
Po czym zakazała pani -ince czytać dzieciom w przedszkolu „Magię rzeczywistości"
R. Dawkinsa.
Zdobycie wiedzy na temat powodów, na podstawie których podjęła swoją decyzję,
zajęło mi pół roku. Próbowałam się dowiedzieć nieoficjalnie: podpytywałam
zaprzyjaźnione nauczycielki ,
pytałam w mailach kierowanych do dyrekcji — zyskałam bardzo konkretne i nader
wyczerpujące ignorowanie. Zmiana taktyki przyniosła pewne rezultaty: udzielano
mi odpowiedzi. Bardzo wymijających. I tak zakomunikowano mi: „...wymieniona
książka nie jest książką właściwą dla dzieci w naszym przedszkolu". Ale bez
odpowiedzi na pytanie, dlaczego „wymieniona książka nie jest właściwą dla dzieci w naszym przedszkolu". Snuję wyrafinowane domysły: może dlatego, że większość
dzieci w naszym przedszkolu chodzi na religię? Większość, czyli
wszystkie. Nawet mój osobisty syn. Pomimo oświadczenia, że ma chodzić — nie.
(Nawet mu się to podoba — jego najlepszymi przyjaciółmi są kredki, farby i pędzle, na religii mógł sobie rysować baranki, a kolorowanki ze świętą rodziną
przerabiać na wampirki).
Z pisma możemy się także dowiedzieć, że: „...treści książki są zbyt trudne i niezrozumiałe dla dziecka w wieku przedszkolnym". Mój mały eksperyment wskazuje
coś przeciwnego. Poza tym mówiłam o fragmentach — ani ja, ani moi znajomi nie
daliśmy rady przeczytać „Magii…" w jeden wieczór.
Pani dyrektor po zapoznaniu się z obszernymi fragmentami książki i po
konsultacjach ze specjalistami punktuje: "Jukatan nie jest fragmentem Ameryki
Południowej, tylko Ameryki Środkowej (choć Dawkins w oryginale napisał: 'Central
America')". Słusznie!
W pewnym sensie bardzo się cieszę z tej odmowy. Dzięki niej co najmniej jedna
osoba więcej dowiedziała się o tej ciekawej książce, dotarła do recenzji,
przeczytała obszerne fragmenty oraz — i tutaj wyrazy szacunku: dotarła do
oryginału!
Ponadto pani dyrektor podaje kilka innych przykładów i wskazuje błędy (rzekomo)
merytoryczne. Na szczęście wywoływanie w dzieciach poczucia winy i wkładanie im
do głów haniebnego piętna grzechu pierworodnego jest merytorycznie poprawne i pedagog z prawie trzydziestoletnim stażem nie widzi w tym nic zdrożnego.
Przy wejściu do przedszkola mojego syna widnieje maksyma: KAŻDE DZIECKO MA PRAWO
DO SZCZĘŚCIA, KTÓRE POLEGA NA AKTYWNOŚCI, CZYLI BAWIENIU SIĘ I POZNAWANIU
ŚWIATA. Pewien znajomy, którego wtajemniczyłam w przygody z „Magią…", skwitował:
" ALE TO MY BĘDZIEMY DECYDOWAĆ, JAKIEGO ŚWIATA".
Dziękuję P.
« Życie świeckie (Publikacja: 16-09-2013 )
Paulina MachiavellaAktorka, czasami aktywna fanka tytoniu, córka, doktorantka UAM, instruktorka teatralna, mama, prezes stowarzyszenia OFFERA, przyjaciółka, szczęśliwa posiadaczka równie szczęśliwej suki, żona. Nigdy nie wygrała w lotto i nie była w Australii. Największe jej dokonanie, to posiadanie konta na fb. Liczba tekstów na portalu: 6 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Danger! Mother gender! albo dogmat kastracyjny | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 9280 |
|