|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Światopogląd » Dotyk rzeczywistości
Rwanda - katolicyzm - przemoc (Część I) [3] Autor tekstu: Radosław S. Czarnecki
Czytając memoriał poświęcony rwandyjskiemu ludobójstwu (ponad 300
stron) możemy się dowiedzieć, iż były kapelan polowy, nauczyciel w Wyższym
Seminarium w Gishamvu, o. Thadee, po
ludobójstwie osadzony w więzieniu w Butare to aktywny uczestnik
masakry w kościele w Kibeho, gdzie żołnierze i cywile przy użyciu
pistoletów, granatów i maczet zabili chroniących się tam ludzi. Osobiście
rozstrzeliwał uchodźców Tutsi, wydawał rozkazy traktowania ich gazem łzawiącym. W tym samym Kibeho gdzie przed laty miała się ukazać
trzem dziewczynkom Matka Boska i gdzie dziś jest największe w Afryce
sanktuarium maryjne (na wzór polskiej Częstochowy)
zamordowano — a w zasadzie zaszlachtowano -
jedną z owych wizjonerek, którą
zaliczono do Tutsich (chodzi o Marię Klarę Mukangango). Innej kobiecie o imieniu Vestine ojciec Thadée zerwał trzymiesięczną córeczkę z jej pleców i przekazał w ręce mężczyzny, który podrzucił
ją w powietrze, wysoko ponad samochodem i pozwolił spaść po drugiej jego
stronie. Dziewczynka zmarła. Mąż Vestine nie zginął od razu, został dobity
przez dwóch innych mężczyzn, jego sąsiadów, a kolejny sąsiad pociął ciało
na kawałki mówiąc, że robi to dla pewności, że ten Tutsi już nigdy nie wróci
wśród żywych. O.Thadee kierował tą akcją ....
Ks. Thadee Rusindizandenkwe powitał na lotnisku w Kigali pod koniec
czerwca 1994 roku (czyli gdy rzezie dogasały, bo nie było już praktycznie
kogo mordować) papieskiego gościa kard. Rogera Etchegaraya znaczącą postać
na watykańskim firmamencie. Przywitał
go z krzyżem na piersi i z pistoletem w ręku.
Kościół milczał i milczy. Kościół głosi pojednanie. Kościół
naucza miłości i jest jak krynica dobroci, spolegliwości i szacunku dla godności
człowieka. Człowieka traktowanego jako obraz Boga, jako doktrynalna droga Kościoła.
Czyż potrzeba większego cynizmu i hipokryzji?
Kapelan wojskowy Anaclet Sebahinde z Butare — postawiono mu zarzuty
przewodzenie militarnej wyprawie w góry w regionie Huye w celu poszukiwań
uchodźców chroniących się w lesie. Ci których znaleziono, zostali zabici.
Trenował młodych chłopców jak posługiwać się granatami. Przyczynił się
do osadzenia w więzieniu polowym sześciu księży, których oskarżył o popieranie uchodźców Tutsi. Trzech z księży zostało zamordowanych w więzieniu pod koniec maja 1994, trzech
pozostałych przeniesiono na posterunek policji gdzie zostali zabici 13
maja. W miejscowości Mubuga zachęcał do zamordowania dwóch innych księży
nie wspierających ludobójstwa. Tych księży nikt nie zamierza kanonizować.
Przeglądamy dalej raport — Athanese Nyandwi proboszcz parafii
Kaduha. Na dzień przed atakiem na uchodźców chroniących się w kościele,
opuszcza parafię i przenosi się do pobliskiej szkoły będącej w tym czasie
lokalną bazą bojówki Hutu Interhamawe.
Dzień później w rzezi w jego kościele ginie 16000 ludzi. W czasie ludobójstwa
wielokrotnie widziano go z mieczem w ręku; oskarżony także o gwałty na
dziewczynkach Tutsi oraz o dostarczanie dziewczynek do siedziby Interahamwe,
gdzie także były gwałcone. African
Rights dysponuje nazwiskami jego ofiar. Przed ludobójstwem zaangażowany
politycznie, wspierał ugrupowania Hutu dążące do eksterminacji Tutsi.
Prof. Timothy Longman (Dyrektor Studiów Afrykańskich z Bostonu) podaje z kolei że w Nyange buldożerami zniszczono kościół wraz z ukrytymi tam wcześniej i uciekającymi przed Interahamwe Tutsi. A podżegaczami i zawiadującymi tym bestialstwem byli księża Jean-Francois
Kayiranga i Eduard Nkurikiye.
Z kolei Wojciech Tochman na podstawie kilkunastu rozmów i świadków (w
tym Polaków przebywający wówczas w Rwandzie) opisuje sytuację z parafii w Gikondo, prowadzonej przez polskich palotynów. Dramat, krew, ludzie oszalali z nienawiści, żądni mordowania i zadawania cierpień; tragiczny obraz
przedstawia chwila kiedy klęczący przed "Najświętszym
Sakramentem" — jak mówi naoczny świadek tych wydarzeń — w kaplicy
należącej do misji Tutsi widzą jak zakonnicy zabierają sakrament i wynoszą
go. Polski żołnierz Jerzy Mączka (był skierowany do misji obserwacyjnej w Rwandzie) mówi Tochmanowi: "Pamiętam
każdy szczegół. Najświętszy Sakrament był najważniejszy".
Przewaga formy nad treścią, symbolu nad życiem,
dogmatu nad ideą. A to człowiek
jest przecież drogą Kościoła .....
Oficjalnie oskarżono 24 kapłanów jako czynnych uczestników ludobójstwa
(w tym trzech rekrutujących się z kościołów protestanckich). Ale to tylko oficjalna strona tych dramatycznych
wydarzeń. Opisy pojedynczych
morderstw z rąk księży, wydawania ludzi mordercom, gwałtów na dzieciach i kobietach, wyganiania lub nie wpuszczania do kościołów są jednak nagminne. Za
każdym takim opisem kryje się tragedia; ludzi jako zbiorowości i pojedynczych
osób czy rodzin. ludzi, którzy często uwierzyli..… Kościołowi, kapłanowi,
doktrynie, idei. Jedną z pierwszych
blokad dróg, które zasłynęły potem jako miejsca, gdzie ginęło najwięcej
uciekających ludzi uznanych za Tutsi, założył proboszcz jednej z parafii koło
stolicy Kigali polecając pilnującym drogi, by nie dopuścili nikogo do jego kościoła.
Było też — jak zawsze w życiu — sporo duchownych,
którzy przeciwstawili się zabijaniu, dawali schronienie zrozpaczonym i wystraszonym Tutsim. Zachowywali się jak przystało na duchownych, jak ludzie,
nieraz narażając swoje życie. I życie te niemal zawsze tracili. Kto nie był z Hutu, musiał zginąć. Księża dobrze o tym wiedzieli i wiedzieli co ich
niedługo po wpuszczeniu Tutsich do kościołów czeka. Ginęli razem z nimi lub
byli ścigani przez innych duchownych za zdradę i zabijani. Pod sutannami byli
nie tylko Hutu, ale i Tutsi.
I jak w Auschwitz musi paść to samo pytanie, po raz kolejny — jakie
stawia mieszkający od ćwierćwiecza i pracujący w oświęcimskim centrum
Dialogu i Modlitwy ks. dr Martin Deselears (Niemiec, katolik, teolog) — "gdzie
był wtedy Bóg ?". Kościół rzymski jednak nie tylko nie chce
odpowiedzieć na to pytanie, on go po prostu omija. Najlepsza jest w tej
sytuacji cisza, milczenie, wyniosła duma i pozorna (na pokaz i w retoryce)
pokora. Ale jest ochoczy gdy trzeba napomnieć, ocenić, podkreślić prawdziwość
własnych wartości i aksjologii.
Wobec silnego moralizatorstwa Kościoła, zwłaszcza — polskiego, wobec
jego pychy (a w zasadzie — hierarchów i licznych księży tak ochoczo
cytowanych przez media przy byle okazji), nie może paść pytanie z ogródka
katolickiego nauczania o złu i grzechu.
Czy Jan Paweł II był winny czy bez winy (a z nim Watykan, miejscowa hierarchia i duchowieństwo) ? Czy brak interwencji w tej konkretnej sprawie jest grzechem? Czy podczas pielgrzymki do Rwandy papież
uczynił co było w jego mocy, aby
nieuchronności nadciągającej tragedii zapobiec? Jeżeli papież, apelował i nakazywał ex cathedra (o czym jednak
nic nie wiadomo) powstrzymanie się od rzezi to jak w takim razie oceniać wartość
nauki Kościoła, jej wpływ na wiernych, jego moralny autorytet i jego pomnikową
wielkość godną kanonizacji, wymagającą świętości (o
którym tak w Polsce środowiska katolickie zapewniają)? A jeśli nie wiedział
ku czemu idzie w Rwandzie, jeśli zawiodły kościelne kanały komunikacji i dyplomatyczne środki informacyjne to czy brzemię grzechu jest cokolwiek
mniejsze ?
Dzisiejsza sytuacja jest taka; po ludobójstwie zostało bardzo wiele
sierot, którymi zaopiekowały się Kościoły protestanckie. Od wczesnych
lat dzieciństwa
wyrastały już
jako adwentyści, ewangelikanie, członkowie kościoła odnowienia i nigdy tak
naprawdę nie byli świadomymi katolikami. Nie było tu więc celowej konwersji z jednej wiary na drugą, obrażenia się czy swoistej zemsty. Jest jedynie pamięć o grzechu Kościoła rzymskiego. Bo
dla zwykłego, przeciętnego Afrykańczyka subtelne różnice
teologiczno-doktrynalne europejskiego chrześcijanina: katolika, luteranina,
kalwinisty, zielonoświątkowca, Świadka Jehowy itp. są
nie do końca pojmowane nie tylko z tytułu takich wydarzeń, ale
także z mocno ugruntowanej kulturowo i tożsamościowo wspólnoty
klanowo-plemiennej i duchowej więzi z otaczającą przyrodą i zmarłymi
przodkami.
*- tu mieszka
szczęście (łac.)
**-
Bóg tak chce (łac.)
1 2 3
« Dotyk rzeczywistości (Publikacja: 19-09-2013 )
Radosław S. CzarneckiDoktor religioznawstwa. Publikował m.in. w "Przeglądzie Religioznawczym", "Res Humanie", "Dziś", ma na koncie ponad 130 publikacji. Wykształcenie - przyroda/geografia, filozofia/religioznawstwo, studium podyplomowe z etyki i religioznawstwa. Wieloletni członek Polskiego Towarzystwa Religioznawczego. Mieszka we Wrocławiu. Liczba tekstów na portalu: 129 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Return Pana Boga | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 9286 |
|