Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.444.304 wizyty
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 700 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Świadoma rezygnacja ze wszelkiej formy Absolutu nie jest bowiem rzeczą łatwą. W szczególności, negujemy tu absolutne istnienie jakichkolwiek sensów. Jednak, rezygnując z Absolutu możemy, paradoksalnie, więcej powiedzieć o świecie, niż obstając przy jego istnieniu.
 Światopogląd » Dotyk rzeczywistości

Rwanda - katolicyzm - przemoc (Część II) [1]
Autor tekstu:

Monoteizm może tylko funkcjonować
w kontekście wojny na wyniszczenie
podobnie jak pojęcia absolutnej prawdy.

Zygmunt Bauman

W kolejnym tekście poświeconemu Rwandzie i dokonanemu tam ludobójstwu (na jednym z katolickich portali internetowych polskiego Kościoła katolickiego) natknąłem się na taki oto dylemat: "...Przeczucie mi mówi, że (...) coś musiało się stać z Kościołem w Rwandzie". Tylko co i ile ma to wspólnego z ludobójstwem? Zakrawa to na kpinę, na ignorancję, na kiepski żart (gdyby nie dotyczyło śmierci prawie 1 000 000 ludzi). I taki sposób stawiania dylematów, dotykających gigantycznych dramatów ludzkich i traumatycznych przeżyć oddaje clou mentalności ludzi Kościoła, jego polityki, instytucjonalno-codziennego, praktycznego — nie doktrynalnego i ideologicznego — stosunku do człowieka (który jest ponoć "drogą Kościoła"). Stosunku do osoby ludzkiej. W tak skonstruowanym zwierciadle przeglądają się Henryk Hoser, Sławoj Głódź, Stanisław Dziwisz, Józef Michalik, Antoni Pacyfik Dydycz, Kazimierz Ryczan, Jan Wątroba, Wacław Depo, Wiesław Mering i inni, podobnie myślący i postępujący, członkowie polskiego Episkopatu. To jest — analogiczna sytuacja z rwandyjską i poprzedzającą traumatyczne wydarzenia z 1994 roku — obraz nadwiślańskiego Kościoła i miejscowego katolicyzmu. Jego język, jego świadomość, swoiście pojmowana i dokonywana na organizmie społeczeństwa segregacja (na podobieństwo segregacji rasowej niegdyś w USA czy jak wspomniano wcześniej — w Rwandzie). Na razie retoryczna, na razie w kaznodziejstwie, w mediach katolickich — czyli tworzenie jej w świadomości i sposobie postrzegania świata. Realizacją praktyczną tego podziału i stratyfikacji społeczeństwa na swoich i „Innych". Formą "ostatecznego rozwiązania" zajmą się w każdej, dogodnej chwili bojówki — obojętnie jakiej proweniencji. Bojówki jakie pod skrzydłami Kościoła już buszują w polskiej przestrzeni publicznej (niczym Interahamwe w Rwandzie). A jakie Kościół skwapliwie przygarnie pod swoje skrzydła.

Radio Télévision Libre des Mille Collines — RTLM (pol. Wolne Radio i Telewizja Tysiąca Wzgórz) — rozgłośnia radiowa w Rwandzie nadająca w okresie od 8 lipca 1993 do 31 lipca 1994. Odegrała znaczącą rolę podczas ludobójstwa w Rwandzie. Podczas wojny domowej rozgłośnia nazywana była "radiem nienawiści". Rozgłośnia RTLM posiadała status radia prywatnego, jednak związanego z rodziną ówczesnego prezydenta Juvénala Habyarimany. Radio korzystało też z sieci nadajników państwowej rozgłośni Radio Rwanda. Po wybuchu wojny domowej RTLM otwarcie podżegało do nienawiści w stosunku do ludzi uznanych za Tutsich, umiarkowanych Hutu, Belgów i członków międzynarodowej misji pokojowej UNAMIR. W przeciwieństwie do państwowej stacji, program skierowany był do zwykłego słuchacza, z reguły niewykształconego, mówiącego językiem ulicy. Po śmierci prezydenta Rwandy, Juvénala Habyarimany, który zginął wraz z prezydentem Burundi, Cyprienem Ntaryamirem, w katastrofie lotniczej, rozgłośnia przekazywała informacje skierowane przeciwko Tutsim i straszyła zagrożeniem z ich strony, sprzyjając rozpoczynającej się rzezi oraz namawiała do mordowania Tutsich. Stacja oskarżana była na arenie międzynarodowej o stwarzanie atmosfery nienawiści i terroru, oraz o to, że przygotowała odpowiedni grunt do ludobójstwa. Podczas tych wydarzeń Amerykanie próbowali położyć kres emisji programów radia, jednak zrezygnowano ze względu na koszty i z powodu zarzutów ingerencji w sprawy obcego państwa. Po zakończeniu wojny domowej, kilku dziennikarzy radia zostało skazanych przez Międzynarodowy Trybunał Karny dla Rwandy za podżeganie do nienawiści.

Wszystko to było jedynie środkiem do osiągnięcia podstawowego celu — zindoktrynowania słuchaczy w duchu nieubłaganej nienawiści do wszystkich Tutsich. „Radio tysiąca wzgórz" posługiwało się tu dwiema podstawowymi metodami:

- wzbudzaniem w słuchaczach "syndromu oblężonej twierdzy". Radio cały czas podgrzewało napięcie polityczne przekonując słuchaczy, że wszyscy Hutu w Rwandzie są w stanie permanentnego zagrożenia. Przesadnie akcentowano i demonizowano rebeliancki ruch RPF (oddziały Tutsich atakujące z terenu Ugandy bojówki Interahamwe), z którym mieli jakoby współpracować wszyscy Tutsi w Rwandzie. Inwazję sił RPF określano jako nieuchronną, a ustalenie jakiegokolwiek modus vivendi z plemieniem Tutsi za niemożliwe. Straszono przy tym, że w razie zwycięstwa Tutsi będą chcieli pomścić wszystkie krzywdy poniesione w poprzednich latach i w najlepszym wypadku obrócą ogół Hutu w niewolników. Dlatego wbijano nieustannie do głowy słuchaczom, że wszyscy Hutu jeśli chcą przetrwać muszą się zjednoczyć wokół rządu i być gotowymi na „uderzenie prewencyjne" przeciw Tutsim.

- demonizowaniem i dehumanizowaniem Tutsich w umysłach słuchaczy. W radiowej propagandzie członkowie tego plemienia byli przedstawiani jako istoty pobawione jakichkolwiek ludzkich cech, podstępne, złe i niebezpieczne. Na antenie „Radia tysiąca wzgórz" mówiąc o Tutsich używano niemal zawsze określenia inyenzi czyli „karaluchy". Nasuwa to od razu skojarzenia z antyżydowską propagandą stosowaną przez nazistów. Cel był tu i tam ten sam — przedstawić ofiary jako istoty niższego rzędu, niebezpieczne, a zarazem żałosne, których zabijanie jest czymś nie tylko usprawiedliwionym ale i moralnie uzasadnionym.

W skierowanej przeciwko Tutsim propagandzie ważną rolę odgrywała również muzyka. Wspomniana stacja radiowa z dużą częstotliwością puszczała przeboje barda ekstremistów Hutu (a zarazem jednego z założycieli radia) Simona Bikindiego. Jego siejące nienawiść ballady, takie jak najsłynniejsza (o dość przewrotnym tytule) "Nienawidzę tych Hutu", wpływały mocno na psychikę słuchaczy. Po rozpoczęciu rzezi, radio nadal podgrzewało nastroje głosząc hasła w stylu "Wszyscy Tutsi zginą. Znikną z powierzchni ziemi. Zniszczymy ich bronią. Powoli, powoli, powoli, zabijemy ich jak szczury". Rozgłośnia pełniła też rolę swoistego centrum informacyjnego dla oprawców, dzień i noc nadając dyrektywy — gdzie i ilu Tutsich ukrywa się w jakim miejscu. We wskazanym rejonie błyskawicznie pojawiali się mordercy. Audycje „Radia tysiąca wzgórz" odegrały znaczącą rolę w przeprowadzeniu ludobójstwa rwandyjskiego. Nieliczni, którzy przeżyli masakry wspominali często, że oprawcy przybywali "z maczetą w jednej dłoni i odbiornikiem radiowym w drugiej"...

Czy to był "katolicki głos w twoim domu" (założyciele Radia i jego animatorzy oraz dziennikarze byli katolikami, a hierarchia Kościoła lokalnego nie potępiła nigdy języka, form medialnej prezentacji i treści sączonych na falach eteru przez tę rozgłośnię) ? Niech czytelnik sam oceni.

Analogiczną, choć nieco mniej eksponowaną rolę pełniło państwowe "Radio Rwanda" także opanowana przez nacjonalistów Hutu. Stosowało ono podobne metody „prania mózgów" do wymienionych wcześniej w przypadku RTLM. Jego specjalnością były zwłaszcza historie o rzekomych spiskach i okrucieństwach dokonywanych przez Tutsich. Ze względu na swój bardziej oficjalny charakter nie zdobyło ono jednak takiej popularności jak „Radio tysiąca wzgórz". Duży wpływ na jego mniejsze oddziaływanie miał również fakt, że w latach 1992-93 opozycja wymogła pewne złagodzenie podawanych w radiu treści. Dopiero po rozpoczęciu ludobójstwa „Radio Rwanda" całkowicie zrzuciło maskę i gorliwie wspomagało „Radio tysiąca wzgórz" w kierowaniu oczyszczaniem państwa z Tutsich.

Zamykając temat stacji radiowych i ich działań w eterze podczas rwandyjskiego ludobójstwa warto wspomnieć, że obie stacje nadawały swe audycje w dwóch językach - francuskim i Kinyarwanda. Przy czym audycje w języku francuskim były z reguły mniej krwiożercze aby nie wzbudzić niepokoju zagranicznych słuchaczy. Ta ostrożność okazała się zresztą nieco przesadna. Propozycje zamknięcia stacji nawołujących do etnicznej czystki okazało się niemożliwe, gdyż amerykańscy prawnicy uznali to za pogwałcenie wolności słowa.

„Radio tysiąca wzgórz" i „Radio Rwanda" nie były jedynymi mediami wzywającymi do mordu. Ogromną rolę w rozpętaniu kampanii nienawiści przeciwko Tutsim odegrała rządowa gazeta "Kangura" („Obudźcie się"). Jako pierwsza, bo już w 1990 r. zainicjowała ona agresywną kampanię prasową przeciwko Tutsim. Podobnie jak „Radio tysiąca wzgórz" posługiwała się ona metodą demonizowania i dehumanizowania Tutsich oraz wzbudzania wśród czytelników z plemienia Hutu poczucia permanentnego zagrożenia. Czyniono to zarówno za pośrednictwem tekstów jak i sugestywnych komiksów oraz karykatur. „Kangura" była zresztą swoistym pionierem w szerzeniu nienawiści. Wiele schematów i trików propagandowych stosowanych później szeroko na antenie „Radia tysiąca wzgórz" wzięło swój początek z łam „Kangury". Jej oryginalnym pomysłem było m.in. wydrukowanie tzw. "10 przykazań Hutu" (odwołujących się do Dekalogu i w takiej formie skonstruowanych co w takim katolickim kraju jak Rwanda miało niebywałe znaczenie) wzywających de facto do rozprawy z Tutsi.

Philip Zimbardo, psycholog amerykański o światowej sławie, zauważa celnie, że 

"Podejmując problem zła zwykle koncentrujemy się na agresywnych, destrukcyjnych działaniach sprawców lecz brak działania także być może formą zła, gdy trzeba udzielić pomocy, sprzeciwić się, okazać nieposłuszeństwo lub ujawnić zło. Jedną z najistotniejszych, a najmniej uznawanych przyczyn zła poza głównymi sprawcami, protagonistami krzywdy, jest milczący chór, który patrzy a nie widzi, który słucha a nie słyszy". 


1 2 3 Dalej..
 Zobacz komentarze (9)..   


« Dotyk rzeczywistości   (Publikacja: 21-09-2013 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Radosław S. Czarnecki
Doktor religioznawstwa. Publikował m.in. w "Przeglądzie Religioznawczym", "Res Humanie", "Dziś", ma na koncie ponad 130 publikacji. Wykształcenie - przyroda/geografia, filozofia/religioznawstwo, studium podyplomowe z etyki i religioznawstwa. Wieloletni członek Polskiego Towarzystwa Religioznawczego. Mieszka we Wrocławiu.

 Liczba tekstów na portalu: 129  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Return Pana Boga
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 9291 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365