|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Światopogląd » Dotyk rzeczywistości
Rwanda - katolicyzm - przemoc (Część II) [1] Autor tekstu: Radosław S. Czarnecki
Monoteizm może tylko funkcjonować
w kontekście wojny na wyniszczenie
podobnie jak pojęcia absolutnej prawdy.
Zygmunt Bauman
W kolejnym tekście
poświeconemu Rwandzie i dokonanemu tam ludobójstwu (na jednym z katolickich
portali internetowych polskiego Kościoła katolickiego)
natknąłem się na taki oto dylemat: "...Przeczucie
mi mówi, że (...) coś musiało się stać z Kościołem w Rwandzie".
Tylko co i ile ma to wspólnego z ludobójstwem? Zakrawa to na kpinę, na
ignorancję, na kiepski żart (gdyby nie dotyczyło śmierci prawie 1 000 000
ludzi). I taki sposób stawiania dylematów, dotykających gigantycznych dramatów
ludzkich i traumatycznych przeżyć oddaje clou
mentalności ludzi Kościoła, jego polityki, instytucjonalno-codziennego,
praktycznego — nie doktrynalnego i ideologicznego — stosunku do człowieka (który
jest ponoć "drogą Kościoła").
Stosunku do osoby ludzkiej. W tak skonstruowanym zwierciadle przeglądają się
Henryk Hoser, Sławoj Głódź,
Stanisław Dziwisz, Józef Michalik, Antoni Pacyfik
Dydycz, Kazimierz Ryczan, Jan Wątroba, Wacław Depo, Wiesław Mering i inni,
podobnie myślący i postępujący, członkowie polskiego Episkopatu. To jest — analogiczna sytuacja z rwandyjską i poprzedzającą traumatyczne wydarzenia z 1994 roku — obraz nadwiślańskiego Kościoła i miejscowego katolicyzmu.
Jego język, jego świadomość, swoiście pojmowana i dokonywana na organizmie
społeczeństwa segregacja (na podobieństwo segregacji rasowej niegdyś w USA
czy jak wspomniano wcześniej — w Rwandzie). Na razie retoryczna, na razie w kaznodziejstwie, w mediach katolickich — czyli tworzenie jej w świadomości i sposobie postrzegania świata. Realizacją praktyczną tego podziału i stratyfikacji społeczeństwa na swoich i „Innych". Formą "ostatecznego
rozwiązania" zajmą
się w każdej, dogodnej chwili bojówki — obojętnie jakiej proweniencji.
Bojówki jakie pod skrzydłami Kościoła
już buszują w polskiej przestrzeni publicznej (niczym Interahamwe
w Rwandzie). A jakie Kościół skwapliwie przygarnie pod swoje skrzydła.
Radio
Télévision Libre des Mille Collines — RTLM
(pol. Wolne Radio i Telewizja Tysiąca Wzgórz) — rozgłośnia radiowa
w Rwandzie
nadająca w okresie od 8 lipca 1993 do 31 lipca 1994. Odegrała znaczącą rolę
podczas ludobójstwa w Rwandzie.
Podczas wojny domowej rozgłośnia nazywana była "radiem
nienawiści". Rozgłośnia RTLM posiadała status radia prywatnego, jednak
związanego z rodziną ówczesnego prezydenta Juvénala Habyarimany.
Radio korzystało też z sieci nadajników państwowej rozgłośni Radio Rwanda.
Po wybuchu wojny domowej RTLM otwarcie podżegało do nienawiści w stosunku do
ludzi uznanych za Tutsich,
umiarkowanych Hutu,
Belgów i członków międzynarodowej misji pokojowej UNAMIR. W przeciwieństwie do państwowej stacji, program skierowany był do zwykłego słuchacza, z reguły niewykształconego, mówiącego językiem ulicy. Po śmierci
prezydenta Rwandy, Juvénala Habyarimany,
który zginął wraz z prezydentem Burundi,
Cyprienem Ntaryamirem, w katastrofie lotniczej, rozgłośnia przekazywała informacje skierowane
przeciwko Tutsim i straszyła zagrożeniem z ich strony, sprzyjając rozpoczynającej się rzezi
oraz namawiała do mordowania Tutsich. Stacja oskarżana była na arenie międzynarodowej o stwarzanie atmosfery nienawiści i terroru, oraz o to, że przygotowała
odpowiedni grunt do ludobójstwa. Podczas tych wydarzeń Amerykanie próbowali
położyć kres emisji programów radia, jednak zrezygnowano ze względu na
koszty i z powodu zarzutów ingerencji w sprawy obcego państwa. Po zakończeniu wojny
domowej, kilku dziennikarzy radia zostało skazanych przez Międzynarodowy Trybunał Karny dla Rwandy
za podżeganie do nienawiści.
Wszystko to było jedynie środkiem do osiągnięcia podstawowego celu — zindoktrynowania słuchaczy w duchu nieubłaganej nienawiści do wszystkich
Tutsich. „Radio tysiąca wzgórz" posługiwało się tu dwiema podstawowymi
metodami:
-
wzbudzaniem w słuchaczach "syndromu
oblężonej twierdzy". Radio cały czas podgrzewało napięcie polityczne
przekonując słuchaczy, że wszyscy Hutu w Rwandzie są w stanie permanentnego
zagrożenia. Przesadnie akcentowano i demonizowano rebeliancki ruch RPF (oddziały
Tutsich atakujące z terenu Ugandy bojówki Interahamwe), z którym mieli jakoby współpracować wszyscy Tutsi w Rwandzie. Inwazję sił
RPF określano jako nieuchronną, a ustalenie jakiegokolwiek modus
vivendi z plemieniem Tutsi za niemożliwe. Straszono przy tym, że w razie
zwycięstwa Tutsi będą chcieli pomścić wszystkie krzywdy poniesione w poprzednich latach i w najlepszym wypadku obrócą ogół Hutu w niewolników.
Dlatego wbijano nieustannie do głowy słuchaczom, że wszyscy Hutu jeśli chcą
przetrwać muszą się zjednoczyć wokół rządu i być gotowymi na
„uderzenie prewencyjne" przeciw Tutsim.
-
demonizowaniem i dehumanizowaniem
Tutsich w umysłach słuchaczy. W radiowej propagandzie członkowie tego
plemienia byli przedstawiani jako istoty pobawione jakichkolwiek ludzkich cech,
podstępne, złe i niebezpieczne. Na antenie „Radia tysiąca wzgórz" mówiąc o Tutsich używano niemal zawsze określenia inyenzi
czyli „karaluchy". Nasuwa to od razu skojarzenia z antyżydowską propagandą
stosowaną przez nazistów. Cel był tu i tam ten sam — przedstawić ofiary
jako istoty niższego rzędu, niebezpieczne, a zarazem żałosne, których
zabijanie jest czymś nie tylko usprawiedliwionym ale i moralnie uzasadnionym.
W skierowanej przeciwko Tutsim propagandzie ważną rolę
odgrywała również muzyka. Wspomniana stacja radiowa z dużą częstotliwością
puszczała przeboje barda ekstremistów Hutu (a zarazem jednego z założycieli
radia) Simona Bikindiego. Jego siejące
nienawiść ballady, takie jak najsłynniejsza (o dość przewrotnym tytule) "Nienawidzę
tych Hutu", wpływały mocno na psychikę słuchaczy. Po rozpoczęciu
rzezi, radio nadal podgrzewało nastroje głosząc hasła w stylu "Wszyscy
Tutsi zginą. Znikną z powierzchni ziemi. Zniszczymy ich bronią. Powoli,
powoli, powoli, zabijemy ich jak szczury". Rozgłośnia pełniła też rolę
swoistego centrum informacyjnego dla oprawców, dzień i noc nadając dyrektywy — gdzie i ilu Tutsich ukrywa się w jakim miejscu. We wskazanym rejonie błyskawicznie
pojawiali się mordercy. Audycje „Radia tysiąca wzgórz" odegrały znaczącą
rolę w przeprowadzeniu ludobójstwa rwandyjskiego. Nieliczni, którzy przeżyli
masakry wspominali często, że oprawcy przybywali "z maczetą w jednej dłoni i odbiornikiem radiowym w drugiej"...
Czy to był "katolicki
głos w twoim domu" (założyciele Radia i jego animatorzy oraz
dziennikarze byli katolikami, a hierarchia Kościoła lokalnego nie potępiła
nigdy języka, form medialnej prezentacji i treści sączonych na falach eteru
przez tę rozgłośnię) ? Niech czytelnik sam oceni.
Analogiczną, choć nieco mniej eksponowaną rolę pełniło
państwowe "Radio Rwanda" także
opanowana przez nacjonalistów Hutu. Stosowało ono podobne metody
„prania mózgów" do wymienionych wcześniej w przypadku RTLM. Jego
specjalnością były zwłaszcza historie o rzekomych spiskach i okrucieństwach
dokonywanych przez Tutsich. Ze względu na swój bardziej oficjalny charakter
nie zdobyło ono jednak takiej popularności jak „Radio tysiąca wzgórz".
Duży wpływ na jego mniejsze oddziaływanie miał również fakt, że w latach
1992-93 opozycja wymogła pewne złagodzenie podawanych w radiu treści. Dopiero
po rozpoczęciu ludobójstwa „Radio Rwanda" całkowicie zrzuciło maskę i gorliwie wspomagało „Radio tysiąca wzgórz" w kierowaniu oczyszczaniem państwa z Tutsich.
Zamykając temat stacji radiowych i ich działań w eterze podczas rwandyjskiego ludobójstwa warto
wspomnieć, że obie stacje nadawały swe audycje w dwóch językach -
francuskim i Kinyarwanda. Przy czym audycje w języku francuskim były z reguły
mniej krwiożercze aby nie wzbudzić niepokoju zagranicznych słuchaczy. Ta
ostrożność okazała się zresztą nieco przesadna. Propozycje zamknięcia
stacji nawołujących do etnicznej czystki okazało się niemożliwe, gdyż
amerykańscy prawnicy uznali to za pogwałcenie wolności słowa.
„Radio tysiąca wzgórz" i „Radio Rwanda" nie
były jedynymi mediami wzywającymi do mordu. Ogromną rolę w rozpętaniu
kampanii nienawiści przeciwko Tutsim odegrała rządowa gazeta "Kangura"
(„Obudźcie się"). Jako pierwsza, bo już w 1990 r. zainicjowała ona
agresywną kampanię prasową przeciwko Tutsim. Podobnie jak „Radio tysiąca
wzgórz" posługiwała się ona metodą demonizowania i dehumanizowania
Tutsich oraz wzbudzania wśród czytelników z plemienia Hutu poczucia
permanentnego zagrożenia. Czyniono to zarówno za pośrednictwem tekstów jak i sugestywnych komiksów oraz karykatur. „Kangura" była zresztą swoistym
pionierem w szerzeniu nienawiści. Wiele schematów i trików propagandowych
stosowanych później szeroko na antenie „Radia tysiąca wzgórz" wzięło
swój początek z łam
„Kangury". Jej oryginalnym pomysłem było
m.in. wydrukowanie tzw. "10 przykazań Hutu" (odwołujących się do
Dekalogu i w takiej formie skonstruowanych co w takim katolickim kraju jak
Rwanda miało niebywałe znaczenie) wzywających de
facto do rozprawy z Tutsi.
Philip Zimbardo, psycholog
amerykański o światowej sławie, zauważa celnie, że
"Podejmując
problem zła zwykle koncentrujemy się na agresywnych, destrukcyjnych działaniach
sprawców lecz brak działania także być może formą zła, gdy trzeba udzielić
pomocy, sprzeciwić się, okazać nieposłuszeństwo lub ujawnić zło. Jedną z najistotniejszych, a najmniej uznawanych przyczyn zła poza głównymi
sprawcami, protagonistami krzywdy, jest milczący chór, który patrzy a nie
widzi, który słucha a nie słyszy".
1 2 3 Dalej..
« Dotyk rzeczywistości (Publikacja: 21-09-2013 )
Radosław S. CzarneckiDoktor religioznawstwa. Publikował m.in. w "Przeglądzie Religioznawczym", "Res Humanie", "Dziś", ma na koncie ponad 130 publikacji. Wykształcenie - przyroda/geografia, filozofia/religioznawstwo, studium podyplomowe z etyki i religioznawstwa. Wieloletni członek Polskiego Towarzystwa Religioznawczego. Mieszka we Wrocławiu. Liczba tekstów na portalu: 129 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Return Pana Boga | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 9291 |
|