|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Nauka » Biologia » Antropologia » Nauki o zachowaniu i mózgu » Psychologia i życie
Czy i jak rozmawiać z dzieckiem o śmierci? Autor tekstu: Paulina Krasa
Rok
2013 to w naszej rodzinie rok strat. W wakacje, po długich zmaganiach, z nowotworem przegrał mój stryjek, niecałe dwa tygodnie temu pożegnaliśmy
(nieśmiertelnego zdawałoby się) pradziadka. Obu Lenka dobrze znała, pierwszy
był naszym sąsiadem, drugiego chętnie odwiedzaliśmy. W związku z tym, że
od zawsze traktowaliśmy córkę, dziewczynkę wrażliwą, ale też niesamowicie
mądrą i spostrzegawczą, poważnie i niczego przed nią nie ukrywaliśmy,
postanowiliśmy bez ogródek powiedzieć jej o tym, co stało się z jej
bliskimi. Dziadkowie umarli.
Uczestniczyliśmy wszyscy w obu pogrzebach, Kuba
zdecydowanie mniej świadomie niż reszta z nas, choć nadrabiał powagą. Lena
natomiast zdawała się doskonale rozumieć sens pożegnania, tego, że zawsze będzie
mogła odwiedzać ich na cmentarzu czy pomyśleć o nich, ale już więcej nie
zobaczy Dziadzia Stasia i Dziadzia Mirka. Właśnie. Nie zobaczy. Jako szczerze
wątpiącej w życie po śmierci nie przeszła mi przez gardło żadna inna
wersja. Choć być może według niektórych byłoby to bardziej wskazane czy
zwyczajniej — prostsze, nie potrafiłam snuć opowieści o niebie czy aniołach.
Uznałam, że śmierć jako koniec życia to jedyna uczciwa droga i reakcja Leny
tylko mnie w tym przekonaniu utwierdziła. Do czasu.
Do pewnego chłodnego leniwego wakacyjnego poranka,
kiedy Kuba dosypiał jeszcze z Babcią, a my siedziałyśmy w słońcu na
werandzie z kubkami: kawy i gorącego mleka. — Mamusiu...? Ja nie chcę umrąć — padło z ust 3,5-latki. — Chcę być z Wami długo, z tobą, tatą i Kubą,
bo Was przecież tak bardzo kocham… — nie powiedziała tego z niepokojem czy
ze smutkiem. Nie było to jedno z miliona pytań, które zadała tego dnia. Było
to twierdzenie, wypowiedziane ze świadomością, z pewnością. Jak wszystko
inne, co urodzi się w tej małej mądrej główce i pada z ust przyniesione
przez ślinę na język. Dla mnie znaczyło jedno: nie chcę jeszcze umrzeć,
chcę żyć, jest mi dobrze, jestem szczęśliwa. Nie obyło się oczywiście
bez zapewnienia z mojej strony, że będzie żyła jeszcze długo, mocy gorących
uścisków i dyskretnej zmiany tematu.
Mimo wszystko, takie wyznanie powtórzone po jakimś
czasie drugi raz, ostatnio przy okazji odejścia pradziadka trzeci i czwarty,
nieco mnie zaniepokoiło. Zaczęłam się zastanawiać, czy przypadkiem nie popełniliśmy
błędu, tak bezpośrednio traktując temat. Wertowałam internet w poszukiwaniu
lektur, w poszukiwaniu wskazówki. Okazało się, że część psychologów
dopiero dzieci sześcioletnie uważa za na tyle świadome, aby mogły w ogóle
pojąć, czym jest śmierć. Oburzyłam się, bo znam moją córkę. Ona POJĘŁA.
Czy określony datą urodzenia wiek oznacza, że mam przemilczeć sprawę? Co
odpowiedzieć dziecku, kiedy zapyta, gdzie jest Dziadzio?
Szukałam dalej. Zawyżając odrobinę wiek Lenki
znalazłam kilka książek o pasującej tematyce, które recenzowano jako
odpowiednie dla przedszkolaków. Przydatne zestawienie znajdziecie TUTAJ.
Niektóre tytuły skreśliłam z listy, bo dotyczyły odejścia rodzica lub były
zbyt jednoznaczne światopoglądowo. Nie wszystkie udało mi się też zdobyć
ze względu na wyczerpany nakład. Trafiły do nas trzy: „Kiedy kiedyś, czyli
Kasia, Panjan i Pangór" Jarosława Mikołajewskiego i Doroty Łoskot-Cichockiej,
„Czy umiesz gwizdać, Joanno?" autorstwa Ulf Stark oraz „Mała książka o śmierci" Pernilli Stalfelt. Bardzo żałowałam, że nie udało mi się zdobyć
egzemplarza „Gęś, śmierć i tulipan" Wolfa Erlbrucha, wciąż szukam.
Chwalona „Kiedy
kiedyś…" niespecjalnie przypadła mi do gustu. Ilustracje przepiękne,
ale treść kłóci się z moim poczuciem uczciwości wobec dziecka. Oto starszy
pan, Panjan, przygotowuje małą przyjaciółkę Kasię na swoje odejście. Tłumaczy
jej, że wybiera się w podróż z kompanem z dzieciństwa Pangórem, w rejs po
Oceanie Spokojnym. Kiedy dorośli płaczą, Kasia się cieszy, że Pan Jan
nareszcie jest szczęśliwy. Być może jest to dobra droga, kiedy nie chcemy
powiedzieć wprost, czym jest śmierć. Spotykałam się już wcześniej z tym,
że rodzice nie zabierali dzieci (w różnym wieku) na pogrzeb. Zastanawiałam
się, czy wyjaśniają swoim pociechom odejście bliskiego, a jeśli tak — w jaki sposób, ale nigdy nie miałam śmiałości zapytać. Cóż, sama chyba nie
potrafiłabym zignorować pytań, przemilczeć czy wprowadzić w błąd kłamstwem
(!) o „wyjeździe". „Chyba", bo nie wykluczam takiej opcji. Nauczyłam
się już, że w wychowaniu nie ma kategorycznych twierdzeń. Zresztą, jak w życiu.
Tymczasem w wyjaśnieniu zagadnienia śmierci może pomóc „Mała
książka o śmierci". Dla niektórych nieco zbyt dosadna, dla
innych trywializująca sacrum, mnie zraziła niepotrzebnymi dopiskami i wzmianką o wampirach czy testamencie. Generalnie jest jednak przystępna i, dobrze
wykorzystana, może być użytecznym narzędziem. Autorka nie skupia się na
duchowym wymiarze śmierci, zwracając uwagę na fakt, że NIE WIEMY, co się z nami dzieje, kiedy umrzemy. To, że WYDAJE nam się, że odchodzimy w niebyt,
albo WIERZYMY, że czeka nas Sąd Ostateczny, to zaledwie dwie z wielu opcji.
Podstawą jest jednak niewiadoma, niestety jeszcze trudniejsza do wyjaśnienia
dziecku. Myślę, że nie będzie to jedyna książka z serii „Bez tabu"
wydawnictwa Czarna Owca w naszej biblioteczce.
Ostatnia z trzech książek spodobała mi się
najbardziej. „Czy
umiesz gwizdać, Joanno" opowiada historię dwóch małych przyjaciół — Ulfa i Bertila — z których drugi zazdrości pierwszemu dziadka. Chłopcy
postanawiają znaleźć dziadka dla Bertila w domu starców. Zaprzyjaźniają się z pewnym sympatycznym staruszkiem, spędzają z nim przemiłe (także szalone)
chwile. Niestety, „dziadek" umiera. Ta piękna ciepła książka oswaja młodego
czytelnika ze starością i jest poniekąd rozwinięciem myśli księdza
Twardowskiego „spieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą".
Żadna z tych książek nie rozwiała moich wątpliwości.
Żadna nie jest podanym na tacy sposobem na oswojenie dziecka z tematyką śmierci.
Każda z nich może być natomiast dopełnieniem, uzupełnieniem dialogu. Którąkolwiek
wybierzecie czy też nie wybierzecie żadnej, zadajcie dziś sobie pytanie,
Kochani. Czy i jak będę rozmawiał z moim dzieckiem o śmierci? Czy Wasze
dziecko wie, czym jest cmentarz, który zapewne w najbliższych dniach
odwiedzicie?
PS. Wymienione książki trafiły do nas niedawno i żadnej z nich nie czytałam jeszcze z Leną. Nie chciałam niepotrzebnie przytłaczać
jej drażliwą tematyką. Cieszę się jednak, że je mam, czekają na swój
czas na górnych półkach MOJEJ biblioteczki.
« Psychologia i życie (Publikacja: 01-11-2013 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 9388 |
|