Państwo i polityka » Stosunki międzynarodowe
Niepoprawna politycznie Anna German [1] Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz
Rok 2013 przyniósł Europie fascynującą batalię na polityki historyczne. Pod tym względem zapisze się on jako czas przełomu. Także w Polsce, gdzie od kilku
lat mamy zatrzęsienie nowych magazynów historycznych oraz wielkie starcie trzech polityk historycznych realizowanych za pomocą serialowych superprodukcji
historycznych: polityki amerykańskiej (seriale „Czas honoru" oraz „1920. Wojna i miłość"), niemieckiej („Nasze matki, nasi ojcowie") oraz rosyjskiej („Anna
German. Tajemnica białego anioła").
Nim ustalimy, kto wygrał to starcie i jaki był jego charakter, kilka słów o genezie tego, co rozegrało się w 2013.
Pokonani piszą własną wersję historii
Po II wojnie światowej świadomość historyczna kształtowana była przez dwa rozdzielne strumienie propagandy: „prawdę sowiecką" i „prawdę amerykańską",
których zasięg wyznaczała żelazna kurtyna. Niemcy przegrali i przez kilka dekad nie mieli nic do powiedzenia. Część Niemiec żyła prawdą sowiecką, a część -
amerykańską.
Może to paradoksalne co napiszę, lecz dla swojego dobra Ameryka powinna była zachować ten podział świata. Polityka 'dziel i rządź' naprawdę jest skuteczna.
Poza tym napięcie wytwarzane przez konkurujące ze sobą imperia, zachowuje ich żywotność.
Stało się jednak inaczej. Ameryka zdobyła dominację i wzięła udział w rozmontowaniu bloku sowieckiego. Nowa Rosja nie stanowiła już zagrożenia ani
konkurencji.
Polska przesiadła się wówczas z prawdy sowieckiej na prawdę amerykańską. Do dziś żyjemy nie tylko pod dominacją amerykańskiej polityki historycznej, ale i
w amerykańskiej popkulturze (aby się o tym przekonać wystarczy rzec, że polska kinematografia to w III RP potworek, zombie, dominują w naszej TV niemal
absolutnie filmy amerykańskie, sączące amerykański punkt widzenia na wszystko [ 1 ]).
To samo dotyczy UE, którą skonstruowano po wojnie i stała się ona jedynie pozornym projektem rozwoju Europy, w istocie oznaczała ona drenaż sił witalnych
krajów europejskich i utrzymywanie ich na takim poziomie jałowości, że systematycznie tracą one swoje znaczenie cywilizacyjne. Jednym z kluczowych
elementów tego projektu był drenaż energetyczny Europy kuriozalnymi dopłatami do eco-energii: Europie wtłoczono mit mający z niej uczynić mesjasza,
pioniera w zbawianiu klimatu, który u dwóch imperiów panujących nie miał zbyt wielkiego poważania. Poza polityką był jeszcze cały kompleks czynników, jak
koszmarne przeregulowanie całej Europy, która stała się karykaturą dawnego ZSRR.
Przychodzi jednak kres tego. Podstawowym czynnikiem jest moim zdaniem galopująca jałowość USA. Imperium pozbawione konkurencji popada w letarg, traci
czujność — słabnie. W konsekwencji Europa zaczęła się budzić do życia.
W całej Europie odradzają się mianowicie polityki narodowe, które oznaczają po prostu koncentrację na interesach ekonomicznych krajowej wspólnoty
społecznej i rezygnację z projektów zbawiania świata. Rozsypanie się jednolitej europejskiej polityki energetycznej oznacza początek procesu rozkładu całej
wspólnoty. Nie będzie Unii Europejskiej bez jednolitej polityki energetycznej. Moim zdaniem Unia skazana jest na upadek — i całe szczęście.
Od upadku Muru Berlińskiego Niemcy rosną w siłę. Dopiero jednak niedawno proces ten doszedł do takiego etapu, że postanowiono całkowicie odrzucić
amerykańską politykę historyczną. Jedno imperium upadło, drugie stało się na tyle jałowe, że nie ma już siły narzucać własnej polityki historycznej. Jak
dziś krzewi się politykę historyczną? Młodym wszczepia się ją w szkole. Dojrzałym — przez filmy i seriale.
Właśnie tym jest sławny niemiecki serial Nasze matki, nasi ojcowie — prawdziwym początkiem niemieckiej polityki historycznej. Nie dziwne, że za oceanem
tak zawzięcie ekskomunikują tę produkcję.
Podobne procesy dzieją się w Rosji. Od czasu upadku ZSRR Rosja pogrążona była w bezładzie i impotencji. Wszystko zmienił Władimir Putin, który okazał się przywódcą
tego formatu, że Rosja zaczęła się powoli odradzać. Dziś Putin realizuje modelową politykę narodową i wbrew temu co w Polsce pisze o nim działająca wciąż
na licencji amerykańskiej propaganda medialna — nie ma on wiele wspólnego z polityką sowiecką.
Podobne procesy zaczynają kiełkować także w Polsce. Sytuacja jest o tyle skomplikowana, że jesteśmy krajem leżącym na granicy Wschodu i
Zachodu, więc pojawiła się u nas istna plątanina interesów i polityk. Nic tutaj nie jest proste i jednoznaczne. Przykładowo, na rynku mediów pojawiają się
prężne ośrodki „prawicowe", które nierzadko pomiędzy sobą różnią się w wielu kwestiach bardziej niż kształtują się różnice pomiędzy medium „liberalnym" a
„prawicowym" działającymi w obu przypadkach na amerykańskiej „koncesji". Oczywiście „koncesję" należy tutaj rozumieć przenośnie — w optyce interesów
ekonomicznych i powiązań kapitałowych.
W tym tekście nie będę jednak opisywał panoramy medialno-geopolitycznej. Wystarczy tutaj zaznaczyć, że o amerykańską politykę historyczną w Polsce
zabiegają tak pozornie skrajnie różne media, jak Gazeta Wyborcza oraz wSieci. Jedno medium na rynku „liberalnym", drugie na rynku „prawicowym". Na zewnątrz
na siebie pokrzykują, by rozczulająco spotkać się wokół serialu „Czas honoru" — wyprodukowanego i emitowanego przez „reżimowe" media niemal od początku
rządów PO, które zbudowała Gazeta Wyborcza wespół z TVN. Bohatersko przez państwowe media realizowany w latach 2008-2013 „Czas honoru", zbiera jednocześnie
zarówno „reżimowe" nagrody, jak i „antyreżimowe". Kiedy ogladalność serialu w 2013 leci na łeb na szyję (strata niemal 500 tys. widzów między V i VI
serią), tygodnik „Do Rzeczy" wymyśla nową nagrodę historyczną „Strażnik Pamięci", którą u schyłku 2013 przyznaje podupadającemu „Czasowi honoru" Obecnie podupadły serial okazał się także najlepszym polskim
serialem i wygrywającym „cudownie" konkurs Telekamery, pomimo że nie był ani najpopularniejszym serialem w polskiej TV ani najpopularniejszym historycznym.
Dodatkowo „bohaterska" telewizja publiczna zapowiada, że nakręci nawet kolejną serię — tym razem ma być o Powstaniu Warszawskim.
Ten ostatni fakt mówi w zasadzie wszystko o tej produkcji: otóż kolejne serie opowiadające polską historię w latach 1941-1946 — darowały sobie „epizod"
Powstania Warszawskiego. Produkcyjnie byłby on najbardziej kosztożerny a kiedy się robi propagitkę a nie prawdziwą opowieść historyczną, to tnie się
koszty.
Przejdźmy do porównania tych trzech produkcji właśnie w ich kluczowym wymiarze: polityki historycznej.
Cztery seriale — trzy polityki historyczne
a) Czas honoru i 1920
"Czas honoru formalnie jest produkcją polską. W istocie jednak: dokładnie w tym samym znaczeniu jest produkcją polską, w jakim polskie są filmy emitowane
w polskich kinach. Generalnie jest to linia amerykańska. Film niesie przesłanie historyczne konfrontacyjne z naszymi sąsiadami. W polskim interesie nie
leży konfrontacja czy budowanie barier ani z Niemcami ani z Rosją — a taką optykę wtłacza ów serial, nie tylko poprzez tło historyczne, ale i przez sposób
odmalowania postaci. Taka optyka jest natomiast jak najbardziej w interesie USA, w imię żywotnej zasady imperialnej: divide et impera. Polska skłócona z
Niemcami i Rosją oznacza zachowanie wpływów USA w naszym kraju.
Taka farbowana „polityka narodowa" jest szkodliwa dla naszego kraju. Oznacza bowiem utrzymanie władzy neokolonialnej: żaden kraj się jeszcze nie odrodził
przez kultywowanie własnej martyrologii i budowanie barier z sąsiadami. Dlaczego telewizja rządów PO sączy nam to do głów, dlaczego działające na rynku
„prawicowym" media na tych samych licencjach geopolitycznych tak gorliwie współdziałają w tym dziele?
Drugim tego rodzaju „polskim" gniotem jest serial i film 1920. Wojna i miłość. Ten z kolei użyźnia resentymenty antyrosyjskie. Pierwszy sezon wyemitowano
w 2011. Film w trakcie emisji stracił kilkaset tys. widzów, więc władze TVP dały sobie spokój z drugą serią. Kiedy jednak pojawił się sukces Anny German
zaczęto się odgrażać, że powstanie także drugi sezon serialu 1920, rozgrywający się w latach 1922-1926.
Nędzę obu tych produkcji widać w wynikach starcia serialowych superprodukcji historycznych. Otóż „polskie" dzieła przegrały zarówno z produkcją niemiecką,
jak i rosyjską (sic!). [ 2 ]
b) Nasze matki, nasi ojcowie
Z sympatią patrzę zarówno na dzieło niemieckie, jak i rosyjskie, które zdecydowanie górują nad „polskimi" produkcjami, zorientowanymi na to, by budować w
Polsce bariery zarówno wobec Niemiec, jak i Rosji. Dodajmy, że „Czas honoru" koncentruje się głównie na budowaniu muru między Polską a Niemcami. Ma to
bardzo konkretny powód: wpływy rosyjskie w polskich mediach są znikome (produkcje rosyjskie w polskich ramówkach to 1%, Rosja nie posiada w Polsce żadnego
istotnego tytułu prasowego. Niemcy natomiast mają w polskich mediach większy wpływ (choć oczywiście do USA nieporównywalny), więc tylko one wydawały się
liczyć w batalii polityk historycznych. Komisja Macierewicza przeorientowała priorytety, co zaowocowało serialem 1920 emitowanym w roku 2011.
1 2 3 Dalej..
Przypisy: [ 1 ] Należy podkreślić, że jest to generalizacja, gdyż Hollywood nie jest jednolite i pojawiają się tam również produkcje, które można śmiało zaliczyć nie tylko do propagandy czy komercyjnej rozrywki, ale i do „budzicieli świadomośc", jak trylogia Matrix braci Wachowskich czy ostatnio Thor. Mroczny świat Taylora — również jest bardziej przypowieścią współczesną w formie fantasy niż bajeczką. [ 2 ] Seriale antyniemiecki i antyrosyjski uzupełnia jeszcze trzeci element amerykańskiej polityki historycznej w Polsce: Polacy źli, czyli film „Pokłosie". Jak należy robić politykę historyczną polskie władze mogą się uczyć od Gierka: w 1975 powstał film o Kazimierzu Wielkim, czyli o tym, jak Polskę budować a nie jak niszczyć. Obejrzyj część pierwszą i drugą — obie dostępne dziś na Youtube. « Stosunki międzynarodowe (Publikacja: 05-02-2014 Ostatnia zmiana: 06-02-2014)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 9563 |