|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Państwo i polityka » Stosunki międzynarodowe
Unijno-rosyjska wojna energetyczna [3] Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz
Choć obecny układ daje Polsce pewne szanse, to jednak uzależnienie polskiej energetyki od irracjonalnej polityki unijnej nie daje nam żadnych gwarancji
perspektywicznych.
Wspólnota europejska rozsypała się w obliczu braku wspólnej polityki energetycznej i wspólnego projektu bezpieczeństwa energetycznego. Energetyka okazała
się wówczas ważniejsza niż idea unijna a poszczególne kraje zaczęły zawierać umowy ze stronami trzecimi, zupełnie nie licząc się z jakimś wspólnym
interesem unijnym, który zresztą trudno byłoby sobie wyobrazić. Niemcy nie poparli unijnego Nabucco i zaangażowały się w Nord Stream z Rosją. Tą samą drogą
poszły Włochy w 2007 zawierając umowę z Gazpromem w sprawie budowy gazociągu South Stream, też konkurencyjnego do unijnego projektu Nabucco. W 2008 tą samą
drogą podążyły Węgry.
Być może jest tylko kwestią przypadku, że unijną politykę energetyczną podmyły umowy Rosji z byłymi państwami Osi, które przegrały II wojnę i nie były
architektami ładu powojennego: Niemcy, Włochy, Węgry. Rosyjski projekt South Stream obejmował także Bułgarię i Austrię. W każdym razie układy te, wyraźnie
zorientowane na interesy partykularne kosztem interesu Unii jako całości, skompromitowały projekt unijny. Fukushima zadała duże ciosy bezpieczeństwu
energetycznemu Niemiec i Włoch i przeorientowała interesy energetyczne obu tych krajów, czy jednak jest jeszcze powrót do wspólnej polityki energetycznej
Unii? Gdy tylko zwolniło się miejsce Niemców przy rosyjskim stole, rychło zajęła je Francja. Węgry nie zamierzają się wycofywać z partnerstwa
energetycznego z Rosją, zyskując w zamian wymierne profity.
Trzeba odnotować, że swego czasu Polska odgrywała znaczącą rolę w usiłowaniach zbudowania wspólnej polityki bezpieczeństwa energetycznego całej Unii.
Projekt zakończył się jednak porażką. Obecne wydarzenia sprawiają wrażenie jakby reaktywowano go, jakby Europa naraz uwierzyła w ideę budowania
bezpieczeństwa energetycznego poprzez uniezależnienie od surowców rosyjskich. Moim zdaniem jest to iluzja, bowiem odbywa się to w efekcie radykalnych
wydarzeń. Poprzez rewolucje nie zbuduje się bezpieczeństwa. Zamiast tego słyszymy werble wojenne. Rosja nie bardzo ma jak tutaj ustąpić, gdyż sukcesywne
załamywanie się Gazpromu jest dla niej i tak dostatecznym problemem. [ 2 ] Europa nie ma żadnego interesu, by pogrążyć Rosję ekonomicznie. A jednak obie strony
rozkręcają wojnę ekonomiczną.
Interesem Chin jest pokój
Obecne napięcia ukazały, że głównym gwarantem pokoju na arenie międzynarodowej są Chiny. Nawet jeśli byłe państwa Osi miały na celu zdemontowanie
nieefektywnego ładu Europy poprzez rozsadzenie unijnej polityki energetycznej, to zakończyło się to fiaskiem oraz rozsadzeniem bezpieczeństwa
energetycznego samych Niemiec i Włoch, które pozbawione zostały energetyki atomowej, co oczywiście stworzyło zagrożenie dla energetyki atomowej całej
wspólnoty. Jeśli Rosja miała ambicje stabilizowania sytuacji na Bliskim Wschodzie, to wystarczyła destabilizacja rynku gazowego, by sama Rosja znalazła się
o krok od interwencji militarnej w obronie fundamentów swojej gospodarki, przy oskarżeniach krajów europejskich o zachowania napastnicze. Jak na dłoni
ujawniły się słabości wewnętrzne zarówno Niemiec jak i Rosji. Słabnące ekonomicznie Stany Zjednoczone od dawna problemy międzynarodowe „rozwiązują" za
pomocą „Ministerstwa Obrony", na dodatek z postępującą nieudolnością, niosąc więcej zamętu niż stabilizacji.
Jedynie Chiny dysponują na arenie światowej dostatecznie stabilną i silną gospodarką, by gasić ogniska zapalne, kiedy więc w tle przewrotu na Ukrainie,
Waszyngton, Moskwa i Berlin zaczęły coraz wyraźniej na siebie powarkiwać, Pekin wkroczył jako rozjemca i rzecznik bezwzględnego pokoju. Choć Chiny w
przeszłości opowiadały się jednoznacznie po stronie Rosji, tym razem weszły do gry jasko rozjemca, nie opowiadając się po żadnej stronie. Z jednej strony
wezwały do poszanowania integralności terytorialnej Ukrainy, z drugiej potępiły zapowiedzi sankcji wobec Rosji. Chiny wyraziły stanowisko, że konflikt
można rozwiązać jedynie na drodze politycznej i dyplomatycznej.
Z drugiej strony Chiny zaczęły samodzielnie za pomocą instrumentów czysto ekonomicznych demontować główny czynnik zapalny polityki Unii Europejskiej:
irracjonalna politykę klimatyczną, która wywróciła relacje rosyjsko-europejskie do góry nogami. Nawet jeśli obecnie coraz więcej Europejczyków zdaje sobie
sprawę, że odnawialne źródła energii nie nadają się na fundament energetyki europejskiej, to barierą w rewizji tej polityki jest dośc mocno rozwinięty
przemysł gadżetów OZE, dający wiele miejsc pracy, przynajmniej w niektórych krajach, które tym samym blokują wszelkie zmiany. Chiny zaczęły więc ordynować
fenomenalny środek leczniczy: stworzyli u siebie największy na świecie przemysł paneli słonecznych, którymi niemal w całości zalali Europę, w cenach
superdumpingowych. Mówiąc inaczej: Chiny zaczęły finansować destrukcję europejskiego przemysłu paneli słonecznych oraz rozsadzanie budżetów krajowych
kosztami dopłat do zielonej energii.
Operacja okazała się niezwykle skuteczna. Upadło 60 europejskich fabryk produkujących panele słoneczne. Do agonalnych lamentów całej branży „klimatycznej"
doszła rosnąca irytacja kolejnych rządów uginających się pod ciężarem nadspodziewanej skali dopłat do energetyki solarnej zalanej bardzo tanimi panelami do
łapania Słońca. W listopadzie 2012 Dania, ścisła awangarda OZE, powiedziała dość dopłatom dla promieni słonecznych, uzasadniając to: „zbyt szybkim rozwojem
elektrowni słonecznych". Jeszcze większy zielony szok przeżyli Niemcy, kiedy operator sieci energetycznej oznajmił 23 października 2012, że na subwencje
dla zielonej energii w kolejnym roku potrzeba ponad 20 mld euro. Oznaczało to koszty dwadzieścia razy więcej niż obiecywali zieloni. Niemcy dowiedzieli
się, że płacą najwyższe na świecie stawki za energię elektryczną a długi wobec producentów zielonej energii będą spłacać przez kolejne 20 lat. U niektórych
musiało to rodzić skojarzenia z powojennym dranażem kraju reparacjami wojennymi. Wiara w zieloną energię zaczęła się gwałtowanie załamywać. Organizacje
przemysłowe oświadczyły, że zielona energia stała się niebezpieczna dla niemieckiego przemysłu. Początkowo nie rozumiano jak do tego doszło, że wszystkie
szacunki kosztów tej energii okazały się tak grubo zaniżone. Minister środowiska ogłosił w następstwie program dwuletniego „chłodzenia słońca". Pierwszy
raz w Unii problemem stał się zbyt szybki pochód ekoreligii!
Odkrycie przyczyny rozstrojenia zielonych planów wydatkowych, doprowadziło do największego kryzysu unijno-chińskiego w roku 2013. Komisja chciała ratować
przemysł solarny i politykę dotacyjną, idąc śladem Waszyngtonu, który u schyłku 2012 wprowadził cła zaporowe na chińskie panele w wysokości 71%. Komisarze
zagrozili Chinom cłami karnymi w wysokości 48% w razie dalszego wykańczania europejskiej branży solarnej dumpingowymi cenami. W odpowiedzi Chiny zagroziły
analogicznymi sankcjami celnymi na samochody i wina, co przyniesie gospodarkom Niemiec, Francji, Włoch i Hiszpanii jeszcze poważniejsze straty. Argumenty
ekonomiczne okazały się przekonujące i Komisja musiała ustąpić. Dla zachowania twarzy jesienią 2013 ogłoszono zawarcie kompromisu, który polegał na tym, że
Unia wycofała się z ceł a Chiny zobowiązały się do drobnych korekt w handlu panelami, nie rezygnując de facto ze stosowania dumpingowych cen,
zapowiadających rychły koniec całej gałęzi gadżetów do walki z globalnym ociepleniem.
Efekt całej operacji jest możliwy do przewidzenia: rządy europejskie będą coraz mniej skore do finansowania energetyki solarnej opartej wyłącznie na
chińskich panelach. Załamanie europejskiego przemysłu wokół polityki klimatycznej powinno stymulować procesy demontażu tej polityki. Wzmocnienie Europy
leży w interesie Chin, tak jak pogrążąjące się w zadłużeni gospodarki europejskie są zapowiedzią przyszłych problemów także dla Chin.
Tak jak interesy ekonomiczne kryją się za stymulowaniem wojen, tak za promocją pokoju też stoją konkretne interesy ekonomiczne. Miejmy nadzieję, że okażą
się silniejsze.
1 2 3
Przypisy: « Stosunki międzynarodowe (Publikacja: 13-03-2014 Ostatnia zmiana: 17-03-2014)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 9602 |
|