|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Światopogląd » Światopogląd naukowy
O wpływie nauki na rozwój miłosierdzia [2] Autor tekstu: Eliza Orzeszkowa
Więc wykluczono go z pośród społeczeństwa człowieczego, gnano po wszystkich drogach ziemi z zażartością wściekłego przestrachu. Ani ciemne głębiny lasów,
ani nędzne lepianki, utajone w głuszach wilgotnych bagien, skryć go nie mogły przed ścigającą go resztą ludzkości. Wywlekany ze schronień, do których wiódł
go instynkt zachowawczy, stawianym on bywał przed obliczem rozwścieczonych tłumów, przerażanym i drażnionym pompą i uroczystością umyślnie tworzonych dlań
ceremonii. Na ulicach wiosek kamieniami i urągowiskiem rzucały nań dzieci, wśród placów miejskich oprawcy rozciągali go na płomienistych stosach, toporem
ćwiertowali mu ciało lub strącali go w straszne, dośmiertne, podziemne in pace.
Przez dziewięć wieków żaden głos wśród ludzkości nie podniósł się w obronie nieszczęsnych, w żadnem sercu ludzkiem nie zadrżało widokiem ich cierpień
obudzone uczucie miłosierdzia.
Kiedy wreszcie w XV wieku doktor akademii Sorbońskiej, Edelin, pierwszy ozwał się ze zdaniem, że to, co tak powszechnie uznawano za czarowniczą sztukę i
opętanie dyabelskie, było niczem więcej, jak błądzeniem chorej wyobraźni, ułudą nieprzytomnych zmysłów, stawiono go przed sądem i mianowano rzecznikiem
szatańskim. Ugodzony wzgardą publiczną, przerażony śmiałością własną, Edelin podzielił losy tych, w których obronie chciał stawać. Obłąkanego z kolei,
przyznającego się do spólnictwa z szatanem, zamurowano go w straszliwem, dośmiertnem więzieniu, przez okrutne jakby szyderstwo noszącem miano miejsca
pokoju.
W sto lat jeszcze po Edelinie, malutka Lotaryngia, w przeciągu niespełna dwóch dziesiątków lat była świadkiem 800 uśmierceń samych tylko obłąkanych
niewiast; w Genewie spalono ich 500 w przeciągu trzech miesięcy. W tymże wieku jeden z mężów, stojących na czele umysłowości spółczesnej, doktor
Westfalski, Wier, przekonany o błędzie ludzkości, nie śmiał pokrzywdzonych i prześladowanych bronić inaczej, jak przedstawiając, że ponieważ ludzie ci są
opętanymi przez szatana, cała wina sprawianych przez nich złośliwości spadać powinna na ich uwodziciela, oni zaś sami na politowanie raczej niż na
prześladowanie zasługują.
Tenże sam przecież wiek XV. był epoką odrodzenia sztuk i nauk. Świat starożytny podnosił się z grobu, w którym go pochowano, świat nowożytny poruszał się w
swej kolebce i z niemowlęcia wyrastał na męża. Za sprawą wielkich piastunów nowej tej epoki czasu: Kartezyusza, Bakona, Kopernika, Galileusza, Keplera,
Newtona, Guttenberga, zmartwychwstały lub na ziemię zstąpiły: filozofia, astronomia, matematyka, fizyka i — sztuka drukarska.
Jasność dzienna pochłaniać zaczyna długie, gorączkowe sny ludzkości, w krainę baśni pierzcha uciskający łono jej poczet czarowników, szatanów, wiedźm i
upiorów, wyobraźnia stygnie, widnokrąg myśli rozszerza się, serca łagodnieją, zarazem zbiorowe łono wielkiej gromady prześladowanych podnosi się szerokiem
odetchnięciem ulgi i uspokojenia.
W wieku XVIII Harwej ogłasza światu prawo krążenia krwi. Fizyologia jest stworzoną. Fizyczny organizm człowieka odkrywa tajemnice swe oczom badających go
ludzi. Rozpoznanie funkcyj, pełnionych przez serce, rzuca światło na właściwą naturę czynności mózgowych. Czem dla zawartości klatki piersiowej był Harwej,
tem dla zawartości czaszki stają się we Francyi, Szkocyi i Włoszech Pinel, Cullen i Baglivi. Zrywają oni ostatecznie zasłonę z zakątka niedoli,
przepełnionego dotąd ciemnością i męczarnią wszelaką.
Z pomiędzy jednak trzech tych mężów nauki, francuzki to lekarz Pinel zdobył sobie w pełnem tego słowa znaczeniu miano reformatora. Za czasów jego, więc u
końca zeszłego stulecia, nie uśmiercano już obłąkanych, nie kamienowano ich po drogach i nie oblewano święconą wodą w świątyniach; niemniej przecież Pinel
zwiedzając więzienia, w których zamykano nieszczęsne te istoty, znalazł je nawpół nagie, wśród atmosfery lodowej, szamocące się w ciężkich i ciasnych
żelaznych okowach, usiłujące roztrzaskaniem głów swych o mury pleśnią wilgoci pokryte, położyć koniec strasznym swym męczarniom, ogołocone z najpierwszych
potrzeb życia i wszelkiej lekarskiej pomocy.
Kiedy na widok ów z ust uczonego męża wyrwały się słowa oburzenia i litości, towarzyszący mu urzędnik państwa rzekł:
— Są to ludzie szkodliwi, trzeba ich więzić.
— Są to ludzie chorzy, trzeba ich leczyć! — odpowiedział Pinel.
W parę dziesiątków lat potem, Esquirol postąpił dalej, nauczając, że ktokolwiek leczyć pragnie obłąkanych, żyć z nimi powinien.
Odtąd nauka, niby mrówka niestrudzona, szpera po wszystkich zakątkach umysłowego i serdecznego świata, zbierając materyały do wielkiego gmachu,
wystawionego na cześć miłosierdzia.
Zjawia się wkrótce jeden jeszcze fakt olbrzymiej doniosłości: doktor Ferrus łączy waryata z resztą człowieczeństwa ogniwem — pracy. Zadziwiające i
dobroczynne odkrycie! Człowiek, posądzany niegdyś o wyrządzanie ludzkości szkód najzłośliwszych, dokonywać zaczyna użytecznych jej robót; brat i
sprzymierzeniec szatana, brata się z bliźnimi swymi we wspólnym trudzie, który zarazem staje się dlań dzielnym środkiem uspakajającym i leczniczym.
Niedość na tem. Po Pinelu, Esquirolu i Ferrusie, wśród mnóstwa innych, znakomicie na polu tem pracujących mężów, przybywa niemiecki doktor Roller, który do
wszystkich dotychczasowych wskazówek i odkryć, dołącza czysto psychiczny czynnik poznawania indywidualnych charakterów obłąkanych, i do cech ich różnych
stosowania różnych rodzai i odcieni obejścia się i leczenia.
W istniejącym dziś pod przewodnictwem Rollera wzorowym szpitalu obłąkanych w Illmenau w Badeńskiem, obok terapeutycznych środków, szerokie znajdują
zastosowanie: praca, nauka, sztuka i towarzyska zabawa. Obłąkani trudnią się tam rolnictwem, ogrodnictwem i rzemiosłem, słuchają muzykalnych koncertów,
zbierają się w salonach na wspólne czytania, pod przewodnictwem lekarzy odbywają długie przechadzki, w których uczą się pierwszych zasad botaniki i
mineralogii.
Oków, chłost, okrutnych poskramiań, nie ma tam ani śladu. Niebezpiecznym wybuchom rozprzężonych nerwów, gorączkowym błądzeniom chorej fantazyi, przybiegają
z pomocą dwa złowieszcze niegdyś, dziś zbawcze pierwiastki roślinne: opium i morfina; objawy ich powstrzymują i złym skutkom zapobiegają wygodne komnaty, w
których kołatana wewnętrzną burzą głowa chorego znajduje ciszę uspokajającą, bezpieczeństwo ścian wywatowanych i łagodne, pocieszające, rozbrajające słowa
nawiedzających lekarzy.
Przecięciowa też liczba chorych, którzy w schronieniu tem odzyskują zdrowie umysłu, bez niebezpieczeństwa powrotu choroby, wynosi 42%.
Oto więc panowie i panie, połowa niemal istot ludzkich, które wśród ciemności świat zalegających wiły się i konały w udręczeniach bez liku ni miary, przy
świetle wiedzy, wspomagane i pielęgnowane, odzyskują prawa, zaszczyty i nadzieje człowieczeństwa. Oto jeden z punktów, wśród których nauka utorowała drogę
i rozszerzyła pole działania miłosierdzia, wśród których widzimy, jak za sprawą rozumu ludzkiego, w dziedzinie uczuć ludzkich, pozioma i uniżająca bojaźń
ustąpiła przed wzniosłą litością, srogie, bezmyślne okrucieństwo stopniało w objęciu oświeconej miłości bliźniego i przemieniło się w czynną, pojętną,
ofiarną dobroczynność.
Ale pójdźmy dalej jeszcze, spuśćmy się myślą na najgłębsze dno otchłani, kędy z pośród łachmanów nędzy i mroku niewiadomości, z pośród zabójczych wyziewów
moralnego zepsucia i szalonego zamętu rozuzdanych instynktów, przed wyobraźnią naszą stanie król nędzarzy, aktor, któremu w tragedyi zbiorowego żywota
ludzkości przypadła w udziale rola najtragiczniejsza, człowiek występny.
Zbuntowany przeciw porządkowi rzeczy, ustanowionemu prawem pisanem, zaprzeczył on zarazem czynnie podstawowym prawdom i zrzekł się najwyższych zaszczytów
przyrodzenia ludzkiego.
Jako więc cząstka zbiorowego ciała stał się wrogiem społeczności, jako wzięta w sobie jednostka, na pozór przynajmniej, przestał być człowiekiem.
Ztąd kara dlań i wzgarda; ztąd miłosierne uczucia dążą ku niemu powoli, chwiejnie, trwożliwie, po przez ciernie, gorycze i ciemności zwątpień, wstrętów i
niebezpieczeństw.
Przez długie też wieki mniemano, że na tym punkcie sprawiedliwość i słuszna dbałość społeczeństw o bezpieczeństwo własne, pogodzić się nie mogą z
miłosierdziem.
Któż dziś, czytając lub słysząc o panującej w dawnych systemach karnych dzikiej rozmaitości narzędzi mąk i zagłady, o wnętrzach ówczesnych więzień, o
niepojętej lekkomyślności lub ciemnym fanatyzmie, z jakiemi ludzie rozporządzali się życiem, czcią i cierpieniami swych bliźnich, nie wyobraził sobie, że
staje oko w oko z ponurą jakąś, fantastyczną legendą?
A jednak, legenda ta była dla wieków długich, zwyczajną bardzo, pochwalaną, pożądaną rzeczywistością.
Ludzkość, niby dziecię w okrucieństwie ćwiczone, bawiła się widokiem płomienistych stosów, ohydnych rusztowań, tysiącznych przyborów katuszy i hańby.
Jak starożytne ludy, z chciwem zaciekawieniem dziką radością biegły przyglądać się morderczym zapasom, zlewającym krwią nieszczęsnych skazańców
przestrzenie cyrków, tak średniowieczna ludność zalegała rynki miejskie przy każdej podanej jej sposobności krwawego widowiska.
Powszechnie znanemi są zmiany i modyfikacye. Wszystko, co odnosi się do ulepszonych, udokładnionych i zupełnie już z żywiołu okrucieństwa oczyszczonych
systemów śledczych, do postępowania sądowego, które otwierając szczelnie przedtem zamknięte drzwi przybytku sprawiedliwości, wprowadziło doń kontrolę i
krytykę publiczną, do porady i obrony prawnej udzielonej oskarżonej jednostce, do zawezwania w pomoc pisanej ustawie głosu i zdania społecznego sumienia
pod postacią sądów przysięgłych, do złagodzenia nakoniec kar przez zdjęcie z nich barbarzyńskiego znęcania się nad ciałem i duchem skazanego, wszystkie te
słowem zmiany i modyfikacye w teoryi ogólnie ustanowione, a w praktykę wprowadzone lub z blizka wprowadzić się mające, jeśli nie zbadanemi, to przynajmniej
znanemi są przez wszystkich.
1 2 3 4 5 Dalej..
« Światopogląd naukowy (Publikacja: 05-06-2014 Ostatnia zmiana: 06-06-2014)
Eliza OrzeszkowaZ domu Pawłowska herbu Korwin, primo voto Orzeszkowa, secundo voto Nahorska, ps. „E.O., Bąk (z Wa-Lit-No), Li...ka, Gabriela Litwinka” (1841-1910). Pisarka i działaczka społeczna epoki pozytywizmu. Wraz z Florentym Orzeszką założyła w Ludwinowie szkółkę wiejską. Pod wpływem patriotycznych kazań rabina Markusa Jastrowa podjęła hasło asymilacji polskich Żydów. Była zaangażowana w Powstanie Styczniowe. Współpracowała z tygodnikiem „Bluszcz”. W 1904 i 1909 była nominowana do literackiej Nagrody Nobla. Ponieważ była niepraktykująca, proboszcz odmówił jej pogrzebu. Dopiero po interwencji biskupa pochowano ją w Grodnie. Główne dzieła: Nad Niemnem, Meir Ezofowicz, Cham, Marta. Liczba tekstów na portalu: 2 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: O konieczności lokalnej produkcji i szkolnictwa zawodowego | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 9671 |
|