|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Światopogląd O zadowoleniu [2] Autor tekstu: Małgorzata B. Jakubiak
3.
System wartości i przyjęte powszechnie w danym społeczeństwie normy społeczne stanowią nie tylko przedmiot rozważań i analiz dla filozofów, socjologów i
psychologów oraz temat dla pisarzy, ale są także narzędziem socjotechnicznym. Każde społeczeństwo, a w nim przede wszystkim grupy najbardziej wpływowe, na
swój sposób kształtują poglądy swoich członków, style życia i wzory zachowań.
Rozmaite techniki manipulacji stanem świadomości i podświadomości ludzi w taki sposób, aby sprzyjało to utwierdzeniu panującego porządku było stosowane
chyba od zawsze. Stany zadowolenia i niezadowolenia, potrzeby, postawy życiowe etc., były pobudzane lub wygaszane. Chcąc zburzyć jakiś porządek lub chociaż
fragment rzeczywistości opierano się na niezadowolonych, chcąc utrwalić lub wzmocnić to, co jest, trzeba mieć oparcie w jakichś zadowolonych, prawdziwych
bądź wykreowanych sztucznie. I nie tylko „starożytni Rzymianie" wiedzieli o tym, że o wiele łatwiej jest pobudzić, zaspokoić czy chociażby stworzyć iluzje
zaspokojenia potrzeb niewybrednych — czego symbolem, po dziś dzień aktualnym — pozostaje hasło — panem et circenses" (chleba i igrzysk). I nie jest to
istotne, że współczesny bohater powie to raczej słowami jednej z postaci z powieści Aldousa Huxleya: „Dajcie mi telewizję i hamburgery i nie zawracajcie mi
głowy gadaniem o wolności i odpowiedzialności" [ 1 ] — słowa inne, ale sens jest ten sam. Każda epoka ma swoje rozrywki i zabawy oraz swój język, ale problemy
są podobne. Chleb, cyrk, hamburgery i telewizja, wprawdzie określają rodzaj i poziom potrzeb i zainteresowań niektórych ludzi, ale same w sobie nie
wystarczają wszystkim ukierunkowanym na ideały konsumpcyjne. Jeśli zadowolenie wynika głównie z tego, że posiada się coraz to więcej i więcej, a to
powoduje tę nieustanną konieczność zaspokajania kolejnych pożądań. Jak stwierdził Erich Fromm: „chciwość zniewala poprzez ciągłą gonitwę, żeby mieć coś
nowego i coraz więcej" (Mieć czy być).
System dzisiejszego, tzw. świata cywilizowanego ustawiony jest tak, żeby uwaga była ciągle skoncentrowana na szeroko pojmowanej konsumpcji i coraz trudniej
jest wyłączyć się z tego nawet tym, którzy woleliby zająć się czymś innym. Jeszcze wcale nie tak dawno temu wiele rzeczy codziennego użytku służyło swym
posiadaczom całe lata, przechodziło nawet z pokolenia na pokolenie. Człowiek, który zgromadził sprzęty potrzebne do życia, mógł, przynajmniej w pewnym
zakresie, być zwolnionym od troski o ich wymianę. Dzisiaj technologie nastawione są na produkowanie rzeczy krótkotrwałych, co osiągane jest różnymi
sposobami, i zanim nabywca przyzwyczai się do nowego komputera, adapteru, samochodu, mebla czy telefonu, już musi myśleć o kupnie następnego. Nawet jeśli
dana rzecz nie rozpadnie się sama, to trzeba ją wyrzucić bo np. nie ma już współpracujących z nią części, elementów, programów etc. Jednak to jeszcze za
mało. W konsumpcyjnym kołowrotku klient, który kupuje coś od czasu do czasu, zastępując rzecz zużytą rzeczą nową, nie podtrzyma systemu nieustannej
nadprodukcji, potrzebny jest człowiek, który chce mieć wszystko i który ma uwierzyć, że potrzebne jest mu wszystko, każda nowa rzecz, każda nowa jej wersja
o której tylko dowie się, że już istnieje. A stosowane sposoby urabiania umysłów mają sprawić, aby zaistniał wewnętrzny przymus posiadania i aby każdy taki
przymus był odczuwany nie jako przymuszanie, nagabywanie, ale wprost przeciwnie jako otwierająca się przed człowiekiem możliwość, wręcz przywilej, jako
realizacja wielkich możliwości i zarazem wolności, pozwalające na poczucie wyższości i triumfu nad tymi, którzy t e g o jeszcze nie mają.
Psychologiczne sterowanie ludźmi od dawna zaczęło zastępować ten rodzaj rządów, w których władza i siła przejawiały się wprost. Już filozofowie starogreccy
zauważyli znaczenie „poczucia wolności" w odróżnieniu od faktycznego stanu bycia wolnym. I faktycznie, o czynach, (np. wyzwoleńczych) decyduje stan
poczucia wolności, czy też zniewolenia. Człowiek zniewolony, który w pełni identyfikuje się z formą narzuconą mu — często niepostrzeżenie dla niego — nie
zauważa pęt, w których tkwi. O ile przymus fizyczny, a także ekonomiczny są wyraźnie odczuwalne pozostawiając „wolnego ducha" i rozum, które w wewnętrznym
oporze przeciw sile buntują się i rodzą niekiedy opór czynny, walkę o niezależność. Nawet propaganda, będąc wprawdzie metodą urabiania jaźni, prowadzona w
sposób widoczny, budzi u wielu sprzeciw i pozwala na zachowanie dystansu. Lecz ta najbardziej skuteczna propaganda i reklama, trafiając do podświadomości,
umie sprawić, że jej twierdzenia odbiorca zaczyna uważać je za swoje, dystans do niej znika, a myśli, uczucia i pragnienia wielu ludzi dostrajają się
„dobrowolnie" do założonych przez kogoś zamierzeń.
W 1937 roku w stanach Zjednoczonych powstał, z inicjatywy i funduszy filantropa o nazwisku Filene, Instytut Analizy Propagandy. W tym czasie do USA zaczęły
przenikać hasła faszystowskie, co w niemałym stopniu przyczyniło się do podjęcia badań nad propagandą adresowaną do emocji i instynktów. Istnienie
instytutu było jednak krótkotrwałe. Ujawnianie metod pozyskiwania ludzi było nie na rękę nie tylko producentom towarów i właścicielom firm reklamowych, ale
także politykom oraz Kościołom. Instytut przestał działać, gdy wybuchła II wojna a światowa — rządy alianckie włączyły do zwykłych działań wojennych „wojnę
psychologiczną" i ujawnienie jej chwytów również nie było wskazane.
Nie przez pomyłkę propaganda i reklama wymieniane są w jednym szeregu, bo chociaż dotyczą różnych obszarów życia, to ich zasady funkcjonowania są wspólne.
Współczesna propaganda zresztą coraz bardzie zbliża się do reklamy i posługuje się chwytami reklamowymi.
4.
Stan ciągłego pobudzania, nieustannego agitowania do czegoś sprawia, iż człowiek, który przyjmuje to wyzwanie do nieustannego wyścigu przestaje interesować
się czymkolwiek innym. Względy etyczne, kulturalne, społeczne stają się drugorzędne i mogą być brane pod uwagę jedynie wtedy, gdy nie kolidują z interesem,
z nadążaniem za propagowanym stylem życia, posiadania etc.
Przeciwstawiając ludzi sobie nawzajem w procesie nieustannej rywalizacji załatwia się przynajmniej dwie sprawy. Po pierwsze napędza się koniunkturę dla
produkcji i zbytu rzeczy, która nigdy nie miałaby szans być zrealizowana, gdyby nie „trans konsumpcyjny" i „system motywacyjny" (ciągła potrzeba aby być
wyżej i mieć więcej, której niezrealizowanie jest odczuwane jako równoznaczne z zepchnięciem na społeczny out). Te czynniki wprawiają ludzi w najwyższe
obroty. Po drugie, stwarzanie takiego wizerunku życia, że wszystko jest w zasięgu ręki (pozycja, pieniądze, kuszące rzeczy, podróże etc.) — wystarczy tylko
postarać się, składa niejako całą odpowiedzialność za sytuację życiową jednostki na nią samą.
Człowiek, któremu nie wiedzie się, jest niezadowolony ze swojej sytuacji życiowej, nie za bardzo ma już kogo obwiniać — skoro państwo nie rości sobie
funkcji opiekuńczych — jedynie samego siebie jako osobę niezaradną i pozbawioną inicjatywy. Państwo, które nie rozdziela, nie przydziela, nie zapewnia i
nie daje chroni się przed funkcją adresata wszelkich pretensji, a skoro są tacy, którym wiedzie się dobrze a nawet doskonale, to znaczy, że jest to możliwe
i zależy tylko od jednostki.
Erich Fromm, charakteryzując rozwinięte społeczeństwo przemysłowe, napisał wprost: „Egoizm, samolubność i chciwość to cechy, które system musi stymulować,
aby istnieć".
W wielu środowiskach upowszechnia się opinia, że nie należy pokazywać otoczeniu zmęczenia, niepowodzenia, braków finansowych, trzeba natomiast kreować się
na osobę zadowoloną, której wszystko i zawsze udaje się, która zawsze jest „na topie" (sic!), która zawsze nadąża za posiadaniem tego, co nowe trendy mieć
każą i to w najnowszej, wchodzącej na rynek wersji. Jest to rodzaj tarczy ochronnej przed tym, aby opinia nieudacznika ani na chwilę nie stała się realna.
Maska zadowolenia jest wskaźnikiem skuteczności w działaniu. Ale taka postawa tworzy zarazem tarczę ochronną dla panującego porządku, bo poszkodowani sami
tuszują swe porażki. Oczywiście do czasu.
Na koniec, można by zauważyć, że „zdobywcy sukcesów życiowych są bliscy zawału serca, żyją w ustawicznym stresie i wcale nie są prawdziwie szczęśliwi" -
jak napisał współczesny (XX w.) wiedeński filozof i etolog Konrad Lorentz. (Regres człowieczeństwa, PIW, 1986). Dodać można jeszcze, że często nie mają po
prostu czasu, by cieszyć się posiadanym mieniem, choć towarzyszy im chyba ulga, że zdołali utrzymać się na powierzchni, albo i nawet na górze piramidy
społecznej.
Czy zatem dążenie do materialnego i hierarchicznego sukcesu jest w stanie wypełnić życie w sensie innym niż czasowym? Oto członkowie społeczeństw, których
cechuje stan materialnego dobrobytu (ale i zarazem ciągłe napięcie związane z jego utrzymaniem i powiększaniem), coraz częściej szukają, po godzinach
pracy, sensu, nadziei i relaksu w bogactwie wiecznych wartości, głoszonych przez całą gamę różnych religii, filozofii życia i modnych praktyk duchowych -
na ogół zminimalizowanych i zamkniętych w kapsułce takiej, którą zdołają „przełknąć" ci, dla ktorych sprawy te są zgoła obce i o których i tak zapomną, gdy
następnego dnia rano wrócą do firm.
1 2
Przypisy: [ 1 ] Aldous Huxley (1894 — 1963) — angielski pisarz, którego twórczość przesycona jest refleksją na temat współczesnej cywilizacji. « Światopogląd (Publikacja: 19-04-2015 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 9834 |
|