|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kościół i Katolicyzm » Historia Kościoła » Kościół w Polsce
Unia brzeska i sytuacja prawosławia w okresie powstania Chmielnickiego [1] Autor tekstu: Joanna Żak-Bucholc
Często
mówi się i pisze o Rzeczpospolitej jako o państwie „bez stosów",
państwie tolerancji religijnej. Rzeczywiście na tle Europy przez szereg
stuleci w Polsce mieliśmy do czynienia z sytuacją niezwykłą, jako że
sytuacja geopolityczna wymagała zarówno niezwykłych rozwiązań
legislacyjnych, jak i postaw.
Po
unii personalnej, a potem realnej Polski z Litwą Rzeczpospolita Obojga Narodów stawała się niejako z definicji państwem
wielowyznaniowym, a ok. 1/3 mieszkańców kraju nie było wyznania katolickiego.
Choć przecież tradycję królewskiej tolerancji zapoczątkował właściwie
Kazimierz Wielki, po przyłączeniu grodów czerwieńskich z ludnością ruską
(za politykę tolerancji spotkała go zresztą klątwa papieska). A że królowie
polscy ze względów geopolitycznych często skazani byli na zawieranie sojuszy z pogańskimi czy niekatolickimi państwami sąsiednimi, to i nie mogli sobie
pozwolić na zadrażnienia z nimi przez prześladowanie ich współwyznawców
mieszkających w granicach Rzeczpospolitej.
W dobie reformacji podpisano w Polsce tzw. konfederację warszawską, a także zgodę sandomierską, które to akty stanowiły o wolności wyznania i wzajemnej tolerancji między konfesją katolicką a protestancką z jej różnymi
odgałęzieniami (inna sprawa, że samo pojęcie „tolerancji"
rozmaicie rozumiano). Co do polityki polskiej wobec ziem wschodnich kraju, gdzie
przeważała ludność wyznania prawosławnego, to faktem jest, że i na Rusi, i na Litwie prawosławie nie było prześladowane. Ale też nie weszło w orbitę
debat w okresie reformacji, tak jakby nie stanowiło ówcześnie problemu.
Problem pojawił się później, za to w dramatycznej postaci.
Wyznawcy
prawosławia nie mieli zatem takich praw i przywilejów, jakie otrzymywała
szlachta oraz duchowieństwo katolickie (chodzi o czasy unii realnej z Litwą).
Litewscy bojarowie otrzymywali takie same prawa, co szlachta polska,
ale… byli to wyłącznie ci bojarowie, którzy byli katolickiego wyznania
wiary. Z kolei stan trzeci, czyli mieszczanie wyznania prawosławnego byli
najwyraźniej dyskryminowani np. we Lwowie w zakresie przyjmowania do cechów i władz miejskich, tak że pomagała dopiero
interwencja samego króla, Zygmunta Augusta. Właśnie za jego królowania
wydano przywilej dla innowierców szlacheckich Wielkiego Księstwa Litewskiego.
Tak więc w 200 lat po unii personalnej z Litwą prawosławni szlachetnie
urodzeni dostąpili zrównania w prawach ze szlachtą katolickiego wyznania.
Jednak
wiatry historii zmieniały się. Sobór trydencki, kontrreformacja, wybór na
tron Zygmunta III Wazę — okazały się być zaczynem zdarzeń, które miały
niepokojące konsekwencje.
Strona
katolicka rozpoczęła kontratak, powołano sobór, zorganizowano zakon jezuitów,
który miał zająć się odzyskaniem utraconego terenu. Na ziemiach polskich
zmagania te także znalazły swój wyraz, polityka władz bowiem po okresie złotej
wolności zmieniła swój bieg. Jednym z problemów była sprawa prawosławia.
Ze strony Rzymu było wiele prób ponownego zbliżenia Kościołów po wielkiej
schizmie z 1054 r. Jedną z nich było podpisania tzw. unii florenckiej w 1439
r. W Polsce walce o odzyskanie prawosławia dla papiestwa celował zwłaszcza
Stanisław Hozjusz, ten sam, który sprowadził do kraju jezuitów w 1564 r.
(uważanych ponad sto lat później przez Chmielnickiego za
prześladowców wiary prawosławnej). Trzeba też dodać, że sam papież
Urban VIII żądał cofnięcia innowiercom i prawosławnym wszelkich praw,
zaprowadzenia jednej wiary — katolicyzmu; "a więc — jak pisze polski
historyk Paweł Jasienica — sprowokowania wojny domowej" [ 1 ].
Czy zdarzenia na Ukrainie w czasie wojen kozackich, zwłaszcza powstanie
Chmielnickiego nosiły znamiona wojny domowej, do tego wojny religijnej to
kwestia sporna, ale wątek religijny przewija się raz po raz w argumentacjach
obu stron konfliktu.
Unia
brzeska była w dużej mierze dziełem owego „kontrreformacyjnego
klimatu". Na dobre i złe rękę swą przyłożyli doń zarówno legaci
papiescy, jak biskupi polscy i jezuici (w tym Hozjusz). Król Zygmunt III Waza,
ultrakatolik, który nie cieszył się zaufaniem szlachty, i bardzo chciał
zdobyć poparcie polskiego episkopatu, na zachętę przyrzekał biskupom
rozprawienie się z innowiercami, w tym m.in. wywarcie skutecznego nacisku na
duchowieństwo prawosławne w celu zmuszenia ich do podpisania unii brzeskiej.
Projekt unii nie cieszył się poparciem całej szlachty czy możnowładców
polskich. Katolicka wszak szlachta kaliska,
krakowska i poznańska wystąpiła w obronie prawosławia. Niechętny unii był
też wielmoża kijowski, a więc osoba znająca Kresy doskonale, Konstanty
Ostrogski, który chciał nawet zwołania synodu prawosławnego, a królowi
groził wojną domową, nie przyjął też postanowień unii brzeskiej. Decyzja
zapadła jednak w elitarnym gronie, wysokich hierarchów duchownych i króla.
23
grudnia 1595 roku udali się do Rzymu Hipacy Pociej i Cyryl Terlecki, by przed
papieżem zaprzysiąc unię oddającą
wyznawców „greckich" władzy Rzymu. Na pamiątkę tego wydarzenia w Rzymie bito nawet numizmaty z wizerunkami papieża po jednej stronie, Rusinów -
po drugiej.
W
październiku na synodzie w Brześciu Litewskim (dziś teren Białorusi) uroczyście
ogłoszono unię. Unia miała oczywiście swoje konsekwencje praktyczne. Cała
hierarchia prawosławna naraz przestała istnieć (reaktywowano ją wiele lat
potem, początkowo nielegalnie). Król poddał wszystkich wyznawców prawosławia
sądownictwu metropolity unickiego ("unitami" — od unii brzeskiej — odtąd zwano
tych, którzy zachowawszy podstawowe zwyczaje swojej wiary prawosławnej przyjęli
prymat papieża). Mimo wyraźnego wpływu klimatu kontrreformacji, nie należy
zapominać jednak również o tle politycznym. Otóż w 1589 roku w Moskwie podjęto
decyzję o utworzeniu patriarchatu moskiewskiego, który rościł sobie prawa do
zwierzchnictwa także nad Kościołem prawosławnym na ziemiach polskich. To właśnie
aby przeciwdziałać wpływom Moskwy na ziemiach polskich, pracowano nad
koncepcją unii brzeskiej. Splot okoliczności był więc wysoce dla interesów
Rzeczpospolitej niekorzystny.
Stała
też za tym koncepcja utożsamienia wyznania z państwowością, którego
rzecznikiem był m.in. słynny Piotr Skarga. A zrodziła się ona przecież także i dlatego, że Rzeczpospolita otoczona była przez kraje innowiercze — kraje, z którymi toczyła wojny: o Inflanty z luterańską Szwecją, z mahometańską
Turcją, wreszcie — choć tu uwikłanie w konflikt było innego rodzaju — z prawosławną Moskwą w okresie „wielkiej smuty" i „dymitriad". Poczucie zagrożenia musiało wpływać na stan umysłów,
podobnie jak klimat kontrreformacji -
można powiedzieć, że unia brzeska jest efektem wszystkich tych czynników.
Naciski
państwa, co najmniej w równym stopniu, jak własne poglądy sprawiały, że
unia w niektórych rejonach cieszyła się jednak powodzeniem. Szczególnie na
terenach Białorusi. Ale inni, jej przeciwni, szukali sojusznika w państwie
moskiewskim. I tak było jeszcze długo potem, w czasie powstania
Chmielnickiego. Unia zamiast sprzyjać porozumieniu między Polska a Rusią, stała
się narzędziem wykorzystywanym do zacieśniania kontaktów między Rusią a Moskwą — wbrew interesom Rzeczpospolitej. [ 2 ]
Klimat
na Kresach między innymi z powodu unii nie sprzyjał spokojowi. Duchownych
prawosławnych obkładano klątwą za odrzucenie postanowień brzeskich. Zdarzały
się nawet napady na cerkwie ze strony polskiej i katolickiej (nawet owego
Pocieja, który w Rzymie zawierał unię!). Na Ukrainie pojawiły się pogłoski,
że lwowscy dominikanie poświęcili szablę St. Koniecpolskiego, i teraz posłuży
ona do wytępienia prawosławia i narodu ruskiego.
Była
jeszcze inna kwestia. Proces podobny jaki zaszedł na Litwie po zawarciu unii.
Chodzi o polonizację szlachty ruskiej. Jak się wyraził jeden z historyków
polskich, nieszczęściem dla Polski okazała się siła kultury polskiej...
Przywykło się wojny na Kresach postrzegać w perspektywie konfliktu społecznego i pewnych pojęciowych zbitek: Pan-Polak-Katolik versus Chłop-Rusin-Prawosławny. A przecież proces kształtowania się tożsamości na kresach, a szczególnie
na wielkich i długo mało zaludnionych terenach Ukrainy Zadnieprzańskiej był
bardziej skomplikowany. Wielu ludzi później postrzeganych jako „ruski chłop"
wywodziło się z rdzennych ziem Korony polskiej, nawet spośród drobnej
szlachty. Wielu możnych, owych „kresowych książąt", miało z kolei
korzenie ruskie. Tyle, że w określonym kontekście historycznym przestało mieć
to znaczenie...
Stąd
nie może wywoływać zdziwienia narzekanie autora z XVII w. prawosławnego
Melecjusza Smotryckiego w dziele zatytułowanym „Trenos, to jest lament
Jedynej Świętej Powszechnej Apostolskiej Wschodniej Cerkwii":
"Gdzie dom książąt Ostrogskich (...)? Gdzie inne sławne domy książąt
ruskich, gdzie Słuccy, Zasławscy, Zbarascy, Wiśniowieccy, Sanduszkowie,
Czartoryscy (...)?" [ 3 ]
Szczególnie
pouczający jest los rodziny Wiśniowieckich. Przodek sławnego głównie za
sprawą powieści Henryka Sienkiewicza „Ogniem i mieczem" Jeremiego Wiśniowieckiego
Dymitr zakładał pierwszą Sicz Zaporoską! Jego kompanią byli Kozacy, z którymi
„Jarema" toczył wiele lat później krwawy bój. Sam Jeremi wychowany w wierze prawosławnej w 1632 roku zmienił wyznanie na katolickie, mając lat
ok. 20. Inni z „królewiąt kresowych" zrobili to zresztą wcześniej.
Metropolita prawosławny starał się na próżno odwieść Wiśniowieckiego od
tego kroku, w jego słowach odczytać można zresztą jeden z powodów, dla których
Jeremi podjął taką decyzję: "płacze i lamentuje Cerkiew Boża, matka
nasza, że Wasza Książęca Mość gardzić nią raczysz (...) Mówią, że
wiara grecka jest chłopską wiarą (...)". [ 4 ]
Otóż
to — pogarda i zrównanie w świadomości wiary prawosławnej ze stanem chłopskim...
Z
wielkich rodów ruskich tylko ród Kisielów i Czetwertyńscy trwały przy
starej wierze.
Jednak
nawet i katoliccy możnowładcy zdawali sobie sprawę, że taka polityka wobec
prawosławia jest już choćby z taktycznego punktu widzenia niebezpieczna. Spór o unię wciąż ciążył na polityce polskiej, szczególnie w kontekście zagrożeń wojennych, które nie szczędziły Rzeczpospolitej. Np. w czasie mobilizacji wobec tureckiej nawały w 1620 roku nawoływano, by
zaniechać dotychczasowej polityki wobec prawosławia, gdyż połowa wojska miała
składać się z Rusinów. Mimo to niewiele wskórano, choć Kozacy poparli
wtedy Rzeczpospolitą. Jeszcze na długo przed powstaniem Chmielnickiego na sejm
przybywali Kozacy obiecując wierność państwu, a prosząc o zaprzestanie prześladowań
religijnych. "Naród nasz Ruski cierpi (prześladowania) niemal po
wszystkiej ziemi Litewskiego Państwa, i w krajach Ruskich (...)" [ 5 ].
Na to król Zygmunt III upomniał zaraz posłów, by nie wtrącali się do wewnętrznych
spraw Wielkiego Księstwa Litewskiego. A jak zauważa Jasienica, chodzi o coś
bardzo ważnego — oto Kozacy zaczęli już się uważać za głos całej Rusi w granicach Rzeczypospolitej, nie tylko Ukrainy, ale i Białorusi. Ponadto
Kozaczyzna, skądinąd niezbyt gorliwa religijnie, mimochodem wyrastała na
jedynego obrońcę prawosławnego ludu i cerkwi.
1 2 Dalej..
Przypisy: [ 1 ] Paweł
Jasienica, Rzeczpospolita
Obojga Narodów, Warszawa 1997, cz. I,
s. 341. [ 3 ] Cyt.
za: Władysław Andrzej Serczyk, Na płonącej Ukrainie, Warszawa 1998-99, s. 37. [ 4 ] Cyt. za: P. Jasienica, op. cit.,
s. 299. [ 5 ] Cyt. za: ibidem, s 341. « Kościół w Polsce (Publikacja: 16-05-2002 Ostatnia zmiana: 24-05-2005)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 99 |
|