Złota myśl Racjonalisty: "Chrystus jest tym, co najpiękniejsze w naszym życiu, wszystkie marzenia, które chcielibyśmy realizować z ukochaną osobą na życiowej drodze. Jeśli ktoś mówi: ja chcę ślub humanistyczny, to oznacza - mnie jest Chrystus niepotrzebny"
Materiał ten potwierdza moje osobiste doświadczenia, że wśród krajowych Polaków poziom niechęci do muzułmanów jest niższy aniżeli wśród tych, którzy
wracają z emigracji i stykają się osobiście z muzułmanami w Anglii.
Tak jak można się było spodziewać manifestacje zwolenników i przeciwników pokazały zupełnie inny obraz aniżeli starano się kreować pseudosondażami:
proporcje przeciwników do zwolenników wynosiły minimum 10:1.
By ratować wizerunek sondaży opublikowano dziś sondaż pokazujący, że liczba przeciwników jest jednak nieco większa — nie przekracza jednak 50%.
Oczywiście prawdziwy obraz tych proporcji pokazały manifestacje.
Społeczeństwo nie chce przyjmowania do kraju uchodźców, zwłaszcza w takiej liczbie, w jakiej narzucają to Niemcy. I jeśli zwolennicy są w ogóle
zainteresowani racjonalną dyskusją powinni przyjąć, że głosów przeciwnych nie da się zakrzyczeć za pomocą moralnych oburzeń czy skwitować islamofobią.
Można narzekać, że społeczeństwo jest w błędzie, lecz nie można mistyfikować rzeczywistości, twierdząc, że większość jest za a ci co są przeciw to ksenofobia.
Tym co nam w tej chwili grozi to nie jest urojony faszyzm, lecz nadgorliwość, która jest od faszyzmu znacznie gorsza, gdyż o ile faszyzm jest tylko objawem
problemów społecznych o tyle nadgorliwość społeczna jest źródłem problemów i konfliktów społecznych.
Wedle wszelkiego prawdopodobieństwa październikowe wybory sprowadzą na ziemię tych, którzy na siłę chcą do Polski sprowadzać tysiące imigrantów. Istnieje
natomiast ryzyko, że nie zostanie z tego wyciągnięta żadna lekcja i środowiska proimigranckie w polityce i mediach, zamiast zdiagnozować źródło tego
nastawienia społecznego i skonfrontować się z nim za pomocą polityki społecznej i debaty — uznają problem imigrantów za swą nową misję społeczną.
Mówiąc inaczej obawiam się, że część środowisk lewicowych, zamiast niwelować prawdziwe powody niechęci do przyjmowania tysięcy imigrantów — problemy na
rynku pracy, niski status ekonomiczny, trudności w zbudowaniu i utrzymaniu rodziny na prowincji — uzna, że głównym problemem społecznym Polski jest niechęć
do przyjmowania imigrantów i uczyni z tego tematu nowe idee fixe, które może wyrosnąć na kolejny temat zastępczy. Nie byłoby dobrze, gdybyśmy zamiast
debatować o naprawie kraju i zatrzymaniu uciekających z Polski młodych ludzi, zaczęli toczyć wielomiesięczne boje o przyjmowaniu imigrantów. Zarówno dla
nas, jak i dla Syrii czy Erytrei jest to ewidentny temat o nader umiarkowanym ciężarze społecznym na liście najbardziej palących problemów społecznych
kraju.
Przypomnijmy, że lewica zanikła w Polsce, bo zatraciła umiejętność adresowania swoich postulatów i aktywności wobec realnych problemów społecznych.
Przestrzeliła kwestie obyczajowe, upośledzając te socjalno-bytowe. Zamiast cokolwiek rozwiązywać przyczyniła się jedynie do mnożenia konfliktów
społecznych.
Jest socjologicznym pewnikiem, że nietolerancja i ksenofobia to problemy wynikające z upośledzenia ekonomicznego. Kto ma marną sytuację socjalno-bytową ma
wszelkie prawa obawiać się wszystkiego. Najlepszy sposób na budowanie postaw otwartych i tolerancyjnych to budowanie zamożności społeczeństwa. Zamiast tego
środowiska lewicowe postawiły na nadgorliwość, walcząc ze skutkami, pozostawiając przyczyny. Polityka taka była nie tylko nieskuteczna, była ona
przeciwskuteczna, gdyż potęgowała problemy, mnożąc konflikty społeczne.
Pora by pięknoduchy zeszły nieco na ziemię i zaczęły naprawdę słuchać społeczeństwa w którym żyją — nie tyle dlatego, że wyznajecie złe wartości, ile
dlatego, że kompletnie nie wiecie jak z nimi wyjść do waszego społeczeństwa.
By wielkomiejski lekkoduch zrozumiał, jak w oczach przeciętnego polskiego robotnika i mieszkańca zabiedzonej prowincji wygląda polityka społeczna centrali,
która wypycha młodych za granicę poziomem wynagrodzeń i która czyni z Polski jeden z czterech krajów do którego ma trafić najwięcej uchodźców w Unii, by
zrozumieć jak odczytywany jest przekaz mainstreamu, który z jednej strony nachalnie reklamuje wręcz emigrowanie młodych, a z drugiej bezpardonowo walczy o
przyjmowanie do Polski imigrantów — otóż odczytywane jest to następująco:
W stolicy pięciomilionowej Danii manifestacja proimigrancka zebrała ponad 30 tys.
ludzi. W stolicy trzydziestopięciomilionowej Polski analogiczna manifestacja zebrała w porywach do tysiąca osób. Nie dlatego, że Polacy są ksenofobami,
lecz dlatego, że są wielokrotnie ubożsi niż Duńczycy i na prowincjach całe miejscowości się wyludniają z młodych, którzy muszą emigrować, by utrzymać
rodzinę.
Polacy nie mają najmniejszych powodów, by ufać, że aparat państwa jest w stanie zweryfikować, czy wśród uchodźców nie ma terrorystów czy tym bardziej
imigrantów czysto ekonomicznych. Od kilku miesięcy nasz aparat usiłuje się uporać z operacją przyjęcia i adaptacji w Polsce 200 uchodźców polskiego
pochodzenia z Donbasu — i nie wygląda to dobrze.
Polska jest dziś jednym z najbardziej monoetnicznych i monokulturowych krajów Europy. Można to krytykować jako anachronizm. Można to krytykować z punktu widzenia naszej historii. Tyle że wielokulturowość i wieloetniczność są dobre tylko w pewnych określonych okolicznościach, stając się zagrożeniem w innych, zwłaszcza przy złej władzy. A Polska nie ma dziś dobrej władzy i solidnej elity, która byłaby nas w stanie dobrze razem ułożyć. Równie dobrze obecny trend polski można traktować jako wyciąganie lekcji z własnej historii. Nie można bowiem zapominać, że wielokulturowość stała zarówno za potęgą Rzeczypospolitej, jak i za jej upadkiem. Przybysze niezwykle nas wzbogacili kiedy mieliśmy rodzimą dynastię. Lecz nasza wielokulturowość stała się także pretekstem rozbiorów — po obudzeniu konfliltów przez obce dynastie. Kraje zachodnie nigdy nie były tak wielokulturowe jak Rzeczpospolita i nigdy nie upadły przez wielokulturowość jak Rzeczpospolita. Obecnie nasze elity nie potrafią rozwiązać elementarnych konfliktów społecznych pomiędzy samymi Polakami, dodatkowo podsycając je. Za niechęcią do otwierania się w takich warunkach na wielokulturowość tkwi tzw. mądrość ludowa. Chcecie by Polacy nie obawiali się o nowe konflikty społeczne — zakończcie wojnę polsko-polską.
Polecam inne spojrzenie na cały ten kryzys z uchodźcami w ujęciu syryjskiej dziewczyny, którą nie interesują rozedrgane sumienia europejskich pięknoduchów,
lecz prawdziwe rozwiązanie problemu jej kraju:
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.