|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Państwo i polityka » Ekonomia, gospodarka, biznes
Leokadia Oręziak: 25 lat panowania ideologii neoliberalnej w Polsce [4] Autor tekstu: Przemysław Prekiel
Kiedy rząd Donalda Tuska dokonywał reformy OFE, obrońcy twierdzili, że to kradzież pieniędzy Polaków. Czy jednak jakiekolwiek pieniądze są w OFE?
To przeprowadzona w 1999 r. reforma była prawdziwym zamachem na system emerytalny. To wtedy została złamana obowiązująca dziesiątki lat w powojennej Polsce
umowa społeczna, że w ramach tradycyjnego, repartycyjnego systemu emerytalnego (PAYG) pracujące pokolenia finansują bieżące emerytury, czyli zapewniają
środki do życia ludziom starym i nie pozostawiają ich na pastwę losu. Pracujący wpłacają więc składki, z których wypłacane są emerytury (ewentualny
niedobór jest uzupełniany z budżetu państwa). Od 1999 r. aż 40% składki emerytalnej zaczęto kierować do OFE, czyli do zarządzania przez prywatne instytucje
— Powszechne Towarzystwa Emerytalne (PTE). Stanowiło to wielki wyłom w systemie emerytalnym, bo tak znaczna część składek emerytalnych została skierowana
do inwestowania na rynku finansowym. Po to, by nie pozostawić emerytów bez środków do życia (obecnie jest około 5 mln emerytów w powszechnym systemie
emerytalnym), od samego początku rząd musiał jakoś zdobyć pieniądze na pokrycie powstałego w ZUS ubytku składek, które zamiast na wypłatę bieżących
emerytur poszły do spekulacji giełdowych. By pokryć ten wielki ubytek rząd zmuszony został do zaciągnięcia dodatkowych pożyczek. Trzeba podkreślić, że
Polska nie miała i dalej nie ma nadwyżek w budżecie, by odkładać je w OFE na przyszłe emerytury. Wręcz przeciwnie od dziesięcioleci kraj nasz notuje
nieustannie deficyty budżetowe. Zatem jeśli w tych warunkach stworzono przymusowy drugi filar emerytalny, wymuszając tzw. oszczędzanie na przyszłe
emerytury, to było to (i dalej jest) rozwiązanie całkowicie pozbawione sensu. Wprowadzone zostało przez kraj nie w pełni suwerenny, charakteryzujący się
wysokim poziomem korupcji w systemie władzy i jej otoczeniu, pozbawiony rzeczywistej wolności słowa, realizujący z determinacją neoliberalną ideologię.
Neoliberałowie, jak mało kto, pokazali zdolności, jak przechwycić publiczne pieniądze przy pomocy przymusu państwowego, zmuszającego zwykłego człowieka do
przekazywania części swego dochodu prywatnym instytucjom. Jak widać na polskim przykładzie, tak mocno odkrywana i forsowana przez nich „wolność" nie stoi
tu w sprzeczności z przymusem państwowym, jeśli tylko służy on ich interesom.
Wprowadzając OFE w sytuacji chronicznie występujących w Polsce deficytów budżetowych neoliberałowie świadomie działali na szkodę finansów publicznych, a
więc polskiego państwa. Konieczność pokrywania ubytku w ZUS spowodowanego transferem składki do OFE przyczyniła się do lawinowego wzrostu zadłużenia
publicznego w Polsce. Od 1999 r. do końca 2013 r. OFE były przyczyną przyrostu niemal połowy polskiego długu publicznego (ponad 300 mld zł). Tak szybki
wzrost zadłużenia poważnie zwiększył ryzyko niewypłacalności państwa. Okazało się, że np. w 2010 r. ciężar wynikający dla finansów publicznych z tytułu
istnienia OFE wyniósł aż niemal 40 mld zł (w tym 23 mld zł to dług zaciągnięty na pokrycie ubytku składki, a około 17 mld zł to odsetki od całego długu
spowodowanego istnieniem OFE). Gdyby nie zmiany w OFE przeprowadzone w 2011 r. oraz w 2014 r., to mogłoby okazać się, że Polska nie byłaby już w stanie
pożyczyć na rynku krajowym i rynkach międzynarodowych takich gigantycznych pieniędzy, by dalej realizować absurdalny i irracjonalny proces gromadzenia w
OFE za te pożyczone pieniądze środków na przyszłe emerytury. Mimo tej dramatycznej sytuacji i ewidentnego bezsensu istnienia drugiego filara, jego obrońcy
dalej wmawiają ludziom, że jest to dobre dla nich rozwiązanie. Tymczasem nawet zwykła gospodyni domowa wie, że zupełnie irracjonalne jest zaciągnięcie
kredytu w banku np. na 5 proc., po to, by uzyskane środki włożyć na lokatę na 2 proc.. Wiadomo, że nawet najlepiej oprocentowana lokata daje niższe odsetki
niż odsetki, jakie trzeba zapłacić od nawet najkorzystniejszego kredytu. Czasami spekulanci giełdowi zaciągają kredyt, by kupić akcje, a jak ich kurs
wzrośnie to sprzedać, spłacić kredyt i mieć zysk z transakcji. Taka transakcja może udać się kilka razy, ale czy może udać się każdego dnia, miesiąca,
roku, przez całe dziesięciolecia ? Jednak na takim założeniu opiera się OFE, czyli wielka spekulacja publicznymi pieniędzmi w ramach systemu, na które
polskie państwo pozwoliło w 1999 r. Nie dziwi, że kraje wysoko rozwinięte (w tym Stany Zjednoczone i Niemcy) nie stworzyli takiego bezsensu u siebie. Udało
im się za to wymusić takie rozwiązanie w krajach zależnych, takich jak Polska.
W 2014 r. istniała możliwość uczynienia kolejnego ważnego kroku na drodze do wyzwolenia się Polski z tej współczesnej neokolonialnej zależności.
Skorzystało z niej aż 85 proc. z ponad 16 mln członków OFE i ich składki emerytalne przestały być przekazywane do funduszy. Obecnie są zapisywane na
specjalnym subkoncie w ZUS i objęte są analogicznymi jak w OFE przepisami dotyczącymi dziedziczenia (na marginesie można dodać, że dziedziczenie w systemie
emerytalnym jest bez sensu, o czym zresztą piszę w swojej książce — s.247-248). Przekazanie w lutym 2014 r. do ZUS przez OFE 51,5% aktywów to w żadnym
razie nie była jakakolwiek kradzież, tylko próba ratowania naszego wspólnego dobra, jakim jest system emerytalny, a przede wszystkim ratowania naszego
państwa przed niewypłacalnością. Na obrońcach OFE te argumenty nie robią wrażenia, co nie dziwi, zważywszy, że działają oni na rzecz głównych beneficjentów
OFE, którymi są podmioty zagraniczne, których jedynym celem jest osiągniecie jak największych korzyści z tego eldorado, jakie im polskie państwo stworzyło
w 1999 r. To nie oni ponoszą koszty utrzymywania tego rozwiązania, tylko polskie społeczeństwo. Można założyć, że duża część z tych zagranicznych podmiotów
będzie daleko stąd, jak przyjdzie poważniejszy krach, a ciężar utrzymania starych ludzi i tak weźmie na siebie państwo (o ile neoliberalna ideologia nie
spustoszy całkowicie umysłów młodego pokolenia).
W tym kontekście warto zauważyć, że aż 2,5 mln osób, czyli 15% członków OFE, złożyło w 2014 r. oświadczenie, że chce, by dalej część ich składki
emerytalnej (2,92% miesięcznego wynagrodzenia) była przekazywana do wybranego funduszu emerytalnego. Stało się tak z kilku przyczyn. Po pierwsze, mimo
zakazu reklamy towarzystwa emerytalne wysyłały masowo listy do członków OFE dołączając zaadresowaną na ZUS kopertę i gotowe do podpisu oświadczenie. W
listach tych nie podano jednak informacji o wynikających dla finansów publicznych kosztach oraz zagrożeniach dla emerytury z tytułu pozostania w OFE. Ta
masowa operacja werbowania naiwnych pozostała bezkarna, co może potwierdzać obawy, że „polskie państwo istnieje tylko teoretycznie" i nie ma mocy, ani woli
egzekwowania prawa. Skutkiem tej bezczynności instytucji państwowych jest fakt pozostania w OFE wielkiej grupy ludzi, których część składki nie pójdzie na
finansowanie bieżących emerytur, tylko będzie dalej źródłem spekulacji giełdowych. Po drugie, gdyby osoby decydujące się na pozostanie w OFE musiały
ponieść osobiście konsekwencje tego kroku (np. poprzez obowiązek wniesienia dodatkowej składki, czy utratę części gwarancji dotyczących emerytury
minimalnej), to pewnie zastanowiłyby się dwa razy, zanim taką decyzję by podjęły. Ponieważ tak się nie stało, to ciężar sfinansowania ubytku składki w ZUS
(około 4 mld zł rocznie) z tytułu ich decyzji spada na nas wszystkich.
Oceniając dokonane w 2014 r. zmiany w OFE nie można pominąć faktu, że rząd zabrał z OFE tylko około połowy wartości aktywów, pozostawił natomiast ponad 150
mld zł do dalszego zarządzania i czerpania zysków przez PTE. Te 85% członków OFE, które nie zdecydowało się pozostać w funduszach, nie mogło jednak przejść
do ZUS z całością środków zgromadzonych na ich kontach w OFE. Środki te będą stopniowo przekazywane do ZUS w ramach tzw. suwaka (czyli w okresie 10 lat
przed osiągnięciem ustawowego wieku emerytalnego). W praktyce proces ten zajmie około pół wieku, bo dopiero po tym czasie do ZUS trafią środki najmłodszych
członków OFE. Polski rząd zostawił zatem koncernom finansowym możliwość korzystania z tych pieniędzy jeszcze bardzo długo. Mogą one pobierać przez ten czas
co miesiąc tzw. opłaty za zarządzanie oraz według własnego uznania inwestować pieniądze emerytów w kraju i za granicą, wspierając do woli różne preferowane
przez siebie spółki, zwłaszcza rekrutujące się z ich krajów macierzystych. Trudno towarzystwom emerytalnym czynić z tego zarzut. Po prostu korzystają z
nadzwyczajnej hojności polskiego państwa i jego rządzących. Trzeba podkreślić, że aktywa pozostawione w 2014 r. w OFE zostały przez Polskę sfinansowane
także z długu publicznego (jak całe aktywa OFE, tyle, że obligacje skarbowe zostały już umorzone, co pozwoliło zmniejszyć dług o ok. 8% PKB). Jak
podkreślałam uprzednio, od samego początku w OFE nie są odkładane nadwyżki budżetowe, tylko pieniądze pożyczone. Polacy muszą mieć zatem świadomość, że ta
swoista „rezerwa" w postaci aktywów znajdujących się w OFE ma swoją drugą stronę, czyli dług publiczny, jaki Polska zaciągnęła, aby tę rezerwę stworzyć. O
ile wartość aktywów OFE może znacznie spaść w krótkim czasie, o tyle ten dług nie tylko nie spada, ale każdego dnia powiększa się o odsetki.
Wartość rynkowa aktywów (głównie akcji) zgromadzonych w OFE podlegać może bardzo silnym wahaniom, ostatecznie w przypadku wielu z nich może spaść nawet do
zera. OFE to rozwiązanie krzywdzące ogromnie także przyszłych emerytów, gdyż znaczna część ich świadczenia emerytalnego została narażona na wysokie koszty,
pobierane przez PTE, oraz ryzyko utraty wartości w wyniku załamań i kryzysów finansowych.
Pierwszym państwem, gdzie OFE powstały było Chile. Jak tam ten mechanizm się kształtował i czym się skończył? Dlaczego tak niewiele państw, zdecydowały się
na drugi filar?
Tylko 30 na około 200 krajów na świecie ustanowiło przymusowy drugi filar w systemie emerytalnym. Nigdzie ten system się nie sprawdził i większości
przypadków albo został już zlikwidowany albo poważnie zredukowany. W Chile całkowita prywatyzacja systemu emerytalnego nastąpiła w 1981 r., czyli za czasów
wojskowej dyktatury generała Augusto Pinocheta. Poza sprywatyzowanym systemem pozostawiono tylko wojsko i policję, które dalej otrzymują wysokie emerytury
z budżetu państwa. Prywatyzacja polegała na tym, że cała składka emerytalna pracowników została skierowana do funduszy emerytalnych (AFP), zarządzanych
przez prywatne instytucje finansowe. By finansować emerytury osób ze starego systemu, przy braku tej składki, państwo musiało i dalej musi wydatkować
pieniądze z budżetu. Jeżeli chodzi o emerytury z AFP, to okazało się, że większość członków tych funduszy nie jest w stanie osiągnąć nie tylko emerytury
minimalnej, ale żadnej emerytury. Pod naciskiem społecznym w 2008 r. została dokonana istotna reforma polegająca na tym, że ustanowiono finansowany z
budżetu tzw. filar solidarnościowy, z którego wypłaca się bardzo niskie emerytury (ok. 130 USD) o charakterze zasiłku dla osób pozostających całkowicie bez
środków do życia oraz dopłaca się do emerytur większości członków AFP, by zapewnić im pewien choćby minimalny poziom egzystencji. Rocznie wydatki te
kosztują budżet ok. 4% PKB. Po ponad 30 latach od przeprowadzenia powszechnej prywatyzacji emerytur państwo finansuje 80% wszystkich emerytur (nie licząc
emerytur dla policji i wojska). Sprywatyzowany system emerytalny okazał się całkowitą porażką. Dalej przechwytuje gigantyczne środki publiczne w postaci
składek emerytalnych, a nie jest w stanie dać większości emerytów nie tylko godziwych emerytur, ale nawet emerytur na poziomie minimalnym. Wynika to m.in.
z tego, że system ten jest tak skonstruowany, że jedynie jedna trzecia składek pobieranych co miesiąc od wynagrodzeń pracowników jest przeznaczana na
wypłatę bieżących emerytur, zaś dwie trzecie idzie do gry na rynku finansowym. W ten sposób w AFP znajduje się aktualnie około 160 mld USD, przy czym około
45% tej kwoty zostało zainwestowane za granicą, głównie w Stanach Zjednoczonych. Instytucje zarządzające AFP to wielkie koncerny finansowe, w tym także
zagraniczne. Powstała zatem sytuacja, w której z jednej strony sektor prywatny przechwytuje wielkie publiczne pieniądze pochodzące ze składek emerytalnych,
a z drugiej ogromne rzesze starych ludzi cierpią niedostatek, mimo tych zasiłków, które od 2008 r. wprowadziło państwo. Sytuacja ta była dotychczas
wielokrotnie powodem masowych protestów społecznych, przy czym wielokrotnie demonstranci byli brutalnie potraktowani przez siły porządkowe (w tym gazem
łzawiącym i wodą z armatek). Protestujący domagają się już od dawna przywrócenia tradycyjnego, repartycyjnego systemu emerytalnego, obowiązującego
powszechnie w świecie. Społeczeństwo nie chce być dalej przedmiotem tego eksperymentu, który wprowadzono w 1981 r. Wychodząc naprzeciw tym żądaniom,
prezydent Chile, Michelle Bachelet, w kwietniu 2014 r. powołała komisję, której powierzyła zadanie przygotowania zmian w systemie emerytalnym. Miałam
zaszczyt być członkiem tej komisji, obok dziewięciu innych profesorów zagranicznych i czternastu profesorów Chile. Komisja pracowała prawie półtora roku.
Na początku września 2015 roku przedłożyła pani prezydent raport końcowy ze swoich prac. Zawarte zostały w nim trzy odrębne propozycje zmian w systemie
emerytalnym. Pierwszą przedstawili obrońcy funduszy emerytalnych AFP, proponując ich dalsze utrzymywanie, znaczne podwyższenie wieku emerytalnego oraz
finansowanie z budżetu państwa podwyżki emerytur oraz większej liczby emerytur. Druga propozycja sprowadza się do zredukowania funduszy AFP o połowę.
Trzecia propozycja została opracowana przeze mnie, we współpracy z chilijskim Instytutem CENDA i wybitnym ekonomistą i intelektualistą, profesorem Manuelem
Riesco. Zaproponowałam całkowitą likwidację funduszy emerytalnych i przywrócenie w Chile tradycyjnego, publicznego, repartycyjnego systemu emerytalnego
(PAYG). Która z tych propozycji będzie realizowana w praktyce, zadecydują politycy po najbliższych wyborach.
1 2 3 4 5 Dalej..
« Ekonomia, gospodarka, biznes (Publikacja: 22-11-2015 )
Przemysław Prekiel Publicysta Przeglądu Socjalistycznego, autor wywiadu-rzeki z prof. Krzysztofem Dunin-Wąsowiczem, "Krzysztof Dunin-Wąsowicz – Historyk, socjalista, pamiętnikarz. Rozmawia Przemysław Prekiel. Instytut Wydawniczy „Książka i Prasa”. Warszawa 2012. Liczba tekstów na portalu: 15 Pokaż inne teksty autora Poprzedni tekst autora: Tortury CIA | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 9938 |
|