|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Państwo i polityka » Stosunki międzynarodowe
Chiny i Polska - państwa środka Azji i Europy [1] Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz
Spis treści: Kocioł środkowoeuropejski Amerykańska koncepcja militarnego Intermarium Chińska koncepcja gospodarczego Międzymorza Kultura jako polski soft power Uchodźcy germańscy i pierwszy upadek Zachodu Potęga Wielkiego Muru Mit wyższości Zachodu Kultura, natura, konserwatyzm i postęp Jing jang cywilizacji Serce Europy Wielki Step — kulturostrada pomiędzy Polską i Chinami "Na granicy polsko-chińskiej od 50 lat panuje spokój" *
Wiele osób komentujących koncepcję Międzymorza uważa to za mrzonkę sprzed wieku, podczas kiedy dziś może ona być bardziej realna niż w okresie II RP — ze
względu na zainteresowanie dwóch kluczowych mocarstw: USA i Chin. Choć Amerykanie i Chińczycy od kilku lat podnoszą konieczność budowy silnego bloku
państw Europy Środkowej z różnych przyczyn, jednak faktem jest, że na obu kluczowych geopolitycznie kierunkach dostrzega się potrzebę wzmocnienia Europy
Środkowej. Przed wojną Międzymorze wspierała jedynie Francja, która nie była wówczas najważniejszym graczem na arenie międzynarodowej.
Kocioł środkowoeuropejski
Jeśli zaś idzie o wewnętrzne podziały i różnice w samej Europie Środkowej, to dziś są one znacznie mniejsze niż przed wojną. Wprawdzie między Polakami i
Ukraińcami nie było wówczas Wołynia czy Akcji Wisła, lecz antypolski nacjonalizm na Ukrainie był wówczas żywszy aniżeli dziś. Poza tym na Litwie świeża i bolesna
była sprawa aneksji Litwy Środkowej, z Czechami mocno nas dzielił konflikt o Śląsk Cieszyński. Traktat z Trianon z 1922 odebrał Węgrom 2/3
terytorium i dostęp do morza, skłócając je ze wszystkimi sąsiadami dookoła. W ramach Grupy Wyszehradzkiej, która jest historycznym integratorem i liderem
Europy Środkowej, każdy był skłócony z każdym dookoła, co projekt Intermarium czyniło polityczną fikcją, w najlepszym zaś razie futurologią.
Dziś sytuacja w Europie Środkowej jest zgoła inna. Grupa Wyszehradzka jest coraz solidniej zintegrowana i mówi jednym głosem w coraz większej liczbie spraw
strategicznych (m.in. w sprawie imigrantów, Nord Stream). Dziś z obu stolic Grupy zabrzmiały mocne głosy na rzecz Polski: czeski prezydent Zeman
powiedział: „Polski rząd nie powinien podlegać moralizatorstwu UE, która powinna wreszcie skupić na swoim podstawowym zadaniu, czyli na ochronie
zewnętrznych granic Unii", z kolei węgierski premier Orban w czasie święta narodowego Węgier powiedział: „Tak jak podczas naszej tysiącletniej wspólnej
historii również teraz stoimy przy waszym boku w walce, którą toczycie o wolność i niezależność waszej ojczyzny. Wraz z wami mówimy Brukseli: więcej
szacunku dla Polaków!"
Również od wschodu sytuacja jest lepsza niż za Piłsudskiego. Według badań socjologicznych wśród zagranicznych sympatii Ukraińców,
Polska
uplasowała się na pierwszym miejscu. Nawet jeśli uznamy, że badanie realizowane było na zachodzie Ukrainy, to i w Donbasie mamy propolskie gesty,
jak choćby
upamiętnienie
ofiar rzezi wołyńskiej.
Na Litwie mamy problem z dużą mniejszością polską, która nie ma pełnej swobody narodowej. Nie powinniśmy
jednak na to patrzeć jako wyraz generalnej niechęci do Polski, lecz przez pryzmat samoobrony kulturowej małego narodu. Dokładnie tak tę sprawę przedstawia prezydent Litwy, Dalia
Grybauskaite, która
podkreśla,
że: „Litwa jest małym krajem i musi bronić swego języka i kultury". Z drugiej jednak strony
zauważa, że: „Stosunki polsko-litewskie są owiane
mitami, usiłuje się im nadać negatywny wydźwięk, ale w rzeczywistości nasza współpraca jest bardzo owocna". To niezwykle ważna uwaga, gdyż zdaje się ona
wskazywać, że Litwa rozumie, że jest sztucznie skłócana z Polską. Widać to także w Polsce: choć Polacy na Litwie nie mają swobody ekspresji narodowej, to
przecież analogicznie jest w Niemczech, gdzie mimo umowy o przyjaźni uparcie podtrzymuje się do dziś
moc
dekretu Goeringa z 1940, który odebrał Polakom status mniejszości narodowej — a mimo tego problemu niemieckiego się niemal nie podnosi, natomiast
problemem litewskim jesteśmy przez media od lat bombardowani. Czyżby efekt zdominowania polskich mediów przez kapitał niemiecki?
Polacy w Niemczech traktowani są rażąco niesymetrycznie. Mniejszość niemiecka w
Polsce otrzymuje corocznie z budżetu państwa 90 mln zł oraz cieszy się licznymi przywilejami, m.in. ma zagwarantowaną reprezentację w Sejmie bez żadnego
progu wyborczego. Mniejszośc polska w Niemczech, która liczy obecnie ok. 2 mln osób, z których wielu mieszka tam od pokoleń, nie ma nawet statusu
mniejszości narodowej. Dostają od państwa niemieckiego jedynie 1,2 mln zł rocznie (1% tego, co płaci biedne państwo polskie na Niemców w Polsce). Władze
niemieckie utrudniają starania Polaków o możliwość nauczania języka polskiego jako ojczystego w niemieckich szkołach. Wydatki na jedno dziecko polskie w
Niemczech wynoszą 4 euro podczas gdy w Polsce wydatki na jedno dziecko niemieckie to
aż
350 euro!
Litwa to mały naród, w którym 200-300 tys. Polaków stanowi aż 6,5% mieszkańców. W porównaniu do Niemiec, Litwa ma znacznie więcej powodów (nie tylko
demograficznych, ale i historycznych), by obawiać się nazbyt swobodnego rozwoju mniejszości polskiej, która zwłaszcza, gdyby zaczęła być finansowana przez
znacznie silniejsze państwo polskie, mogłaby ekspandować znacznie dynamiczniej niż ludność litewska. Niemcy nie mają odwagi przyznania Polakom
swobody narodowej, choć Polacy stanowią tam jedynie 2,5% a ich państwo jest znacznie bogatsze niż Polska. Dlaczego krajowe media milczą o tym, że postępowanie Niemiec wobec mniejszości polskiej, jest
bardziej skandaliczne i kuriozalne niż postępowanie Litwy wobec tamtejszych Polaków?
Być może jednak nie powinniśmy odbierać tego w kategoriach afrontu, lecz właśnie jako obawy przed siłą kulturową mniejszości polskiej, której obawia się
nie tylko mała Litwa, ale i wielkie Niemcy.
Nawet na Białorusi sytuacja jest lepsza. W Niemczech, przy 2 mln Polaków, liczba dzieci uczących się w szkołach społecznych języka polskiego wynosiła 4
tys. w 2011 (w roku szkolnym 2006/2007 — 6 tys.). Na Białorusi, gdzie liczba Polaków szacowana
jest od 300 tys. do 1,2 mln, polskiego uczy się 12 tys. dzieci.
Na tej demonizowanej Litwie w 2014 Polak został ministrem energetyki. Litewsko-polsko-ukaińska brygada wojskowa, która ma stacjonować w Lublinie, też jest
raczej dowodem na możliwości rozwoju współpracy między naszymi narodami.
Generalnie uznać należy, że podziały w Europie Środkowej, mimo że istnieją, są jednak bez porównania mniejsze niż w okresie, kiedy swoją koncepcję
Intermarium wysuwał Piłsudski.
Amerykańska koncepcja militarnego Intermarium
Jeszcze ważniejsze jest wsparcie ze strony USA i Chin. W zasadzie być może to właśnie dzięki nim powróciła ta koncepcja.
Najpierw zaproponowali to Amerykanie. W 2009 ukazała się książka „Następne 100 lat" Georga Friedmana, dyrektora agencji Stratfor, określanej "cieniem CIA".
Autor zaproponował utworzenie przez Polskę sojuszu środkowoeuropejskiego bardzo silnie związanego ze Stanami Zjednoczonymi. Narzekał jednocześnie, że USA
zależą od Polski bardziej niż dostrzegają to sami Amerykanie.
Ów sojusz miałby być przedmurzem NATO przed rosyjskim zagrożeniem, a w zasadzie rosyjsko-niemieckim. W związku z przeniesieniem aktywności amerykańskiej na
Pacyfik i konflikt z Chinami, wzmocniony blok środkowoeuropejski stanowiłby tamę dla ekspansji rosyjskiej oraz dla sojuszu rosyjsko-niemieckiego. Wyrazem
tego projektu była decyzja, która zapadła 12 maja 2011 na spotkaniu V4 o utworzeniu Wyszechradzkiej Grupy Bojowej pod dowództwem polskim, do której poza
członkami V4 weszliby także Ukraińcy. Polska formuje zatem regionalne grupy bojowe, obejmujące Litwę, Ukrainę, Słowację, Czechy i Węgry.
4 czerwca 2014 Obama zapowiedział w czasie szczytu NATO w Warszawie wzmocnienie środkowoeuropejskiego sojuszu ze Stanami, lecz jak dotąd niewiele za tym
poszło. Za kilka miesięcy odbędzie się w Warszawie kolejny szczyt NATO, który będzie ostatecznym sprawdzianem dla koncepcji Międzymorza formowanego jako
sojusz wojskowy pod patronatem USA. Coraz więcej wskazuje na to, że będzie to weryfikacja negatywna. Być może zresztą ze strony USA cała ta koncepcja była
jedynie grą na szachowanie Rosji, by ją finalnie kupić w amerykańskim konflikcie z Chinami. Wydaje się bowiem, że Rosja jest niezwykle istotna dla
powodzenia amerykańskiej batalii przeciwko Chinom. Być może zatem USA naciskało na Rosję poprzez wschodnią Europę i jednocześnie od strony Turcji.
Chińska koncepcja gospodarczego Międzymorza
W tekście Polska, Rosja i wiatr historii przedstawiłem taki scenariusz w którym po zawarciu antychińskiego sojuszu
USA z Rosją, Polska automatycznie staje się sojusznikiem Rosji, jako wasal (czy mówiąc inaczej: junior partner) USA. Teoretycznie, nawet w ramach sojuszu z
Rosją, USA nadal mają interes w istnieniu strefy buforowej między Rosją a Niemcami. W praktyce jednak może to przybrać postać podziału stref wpływów: USA
wzmacniają poprzez TTIP kontrolę nad Unią Europejską, zaś Rosja wzmacnia kontrolę nad Ukrainą i Białorusią, przez zostawienie jej wolnej ręki na tym
obszarze. Taki układ i dla Rosji i dla USA może być zadowalający. W takim układzie Polska nie tylko musi zrezygnować z koncepcji wzmocnienia siły Europy
Środkowej w ramach Unii, ale i zostałaby jeszcze bardziej speryferyzowana. Nie tylko oznaczałoby to scementowanie wpływów gospodarczych Niemiec, ale i
wzmocnienie wpływów amerykańskich korporacji.
1 2 3 4 5 6 Dalej..
« Stosunki międzynarodowe (Publikacja: 16-03-2016 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 9986 |
|