« Państwo i polityka Koło historii czyli jak uczyć się na błędach [1] Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz
Pierwszą turę prezydenckich wyborów w Austrii wygrał antysystemowy prawicowiec, Norbert Hofer z Wolnościowej Partii Austrii. Program partii opiera się na 5
punktach: sprzeciw wobec przystąpienia Turcji do UE, sprzeciw wobec przyjęcia Konstytucji dla Europy, sprzeciw wobec podniesienia unijnych składek,
zaostrzenie prawa o obywatelstwie i skuteczne zwalczanie nadużyć w sprawach przyznawania azylu. Oznacza to rewolucję polityczną w Austrii, gdyż po raz
pierwszy od II wojny dwie mainstreamowe partie padły już w pierwszej turze. Jego przeciwnikami w drugiej turze będą kandydaci niezależni. Sam Hofer do
wyborów szedł z obietnicą budowy płotu na granicy ze wszystkimi sąsiadami.
Trudno powiedzieć, czy Niemcy świadomie prowadzą politykę rozmontowania Unii, ale taki jest jej efekt. W kolejnych krajach europejskich wygrywają partie
coraz bardziej antysystemowe.
Wobec Polski mainstreamowi socjologowie sformułowali w ostatnich miesiącach dwie tezy zapowiadające wielkie zmiany:
1. Janusz Czapiński w badaniu „Diagnoza społeczna" z czerwca 2015 -
po raz pierwszy społeczne poparcie dla demokracji
spadło w Polsce poniżej połowy. Nawet w Warszawie, Poznaniu czy Krakowie zdeklarowanych zwolenników systemu demokratycznego jest zaledwie 44 procent.
Media nie uwzględniają jeszcze tego wyniku, dlatego, kiedy dziś podają ile Polaków uważa, że demokracja jest w Polsce zagrożona przyjmują implicite, że
jest to forma obawy i potępienia. Tymczasem demokracja, przynajmniej w jej dotychczasowym rozumieniu, nie ma już bezwzględnej większości w społeczeństwie.
2. Henryk Domański, socjolog z Polskiej Akademii Nauk:
Czeka nas 30 lat dominacji prawicy.
Ostatnie wybory nie były jakimś radykalnym zwrotem Polski, lecz ostatnią szansą dla partii mainstreamu, którą PiS przy swojej umiarkowanej antysystemowości
jednak jest. Przyszłość będzie coraz bardziej prawicowa, bo młode pokolenie jest bardziej prawicowe niż starsze (bardziej niechętne imigrantom, bardziej
przeciwne aborcji itd). Domański uważa to za część trendu europejskiego. Po 68 cała Europa skręciła w lewo, obecnie się to kończy i wahadło społeczne
wychyli się na dłużej w prawo.
„To pokolenie nigdy więc nie będzie podatne na ideały lewicowe. Przez najbliższe 20-30 lat prawicowe podejście ugruntuje się zatem we wszystkich
społeczeństwach europejskich. Nie ma żadnych podstaw, by twierdzić, że te nastroje w najbliższym czasie ulegną osłabieniu czy że nastąpi zwrot w drugą
stronę."
Historia fluktuuje
Jeśli by wierzyć w teorię wahadła, o jakiej mówi prof. Domański, to zwrot w Polsce i w Europie Zachodniej nie powinien być taki sam. W Europie mieliśmy
bowiem do czynienia z realnie lewicową polityką o bardzo socjalnym obliczu, która zbankrutowała przez to, że Europa z ową socjalną polityką dopuściła
jednocześnie do deindustralizacji i odpływu produkcji, co doprowadziło do tego, że coraz trudniej młodym znaleźć pracę a opanowane przez koncerny systemy
uginają się pod socjalnym balastem.
W Polsce zupełnie inaczej, deindustralizacja nie kojarzy się z żadnym socjalem, którego w Polsce nie było, podobnie jak nie było realnej wolności
gospodarczej. Dlatego też polskie wahnięcie na to, co nazywa się prawą stroną — jako antysystemowe wobec dotychczasowego status quo, może być miksem
wolności i bezpieczeństwa: większa wolność dla rodzimej przedsiębiorczości, połączona z bardziej socjalnym państwem, które środków szuka w zorganizowanej
przestępczości i w koncernach.
Pojęciem-kluczem tego polskiego zwrotu staje się neokolonializm. Polacy rozumieją swoją sytuację inaczej niż ludzie Zachodu, dla których głównym problemem
są imigranci rozsadzający systemy socjalne, u nas jest to peryferyzacja w globalnym systemie ekonomicznym, która przez eksploatację takich krajów jak
Polska przez kraje ekonomicznego centrum oddalano w czasie niechybne załamanie się tego coraz mniej wydolnego systemu.
To że problem imigrantów w krajach środkowoeuropejskich nabrzmiał tak mocno, że wydaje się być dziś w Polsce pierwszorzędny, choć problem imigrantów u nas
realnie nie występuje i prawdopodobnie nie wystąpi, związane jest jedynie z niefortunną polityką Brukseli, która usiłuje nakazowo wzbogacić Polskę o
problem imigrantów z którym mierzy się Europa Zachodnia. Jest to jednak przede wszystkim sprzeciw wobec coraz głębszych ingerencji Brukseli w politykę
krajów narodowych i dalszego przerzucania swoich własnych problemów na kraje słabsze.
Generalnym jednak wyznacznikiem skutecznej polityki kontrsystemowej jest właśnie pojęcie neokolonializmu. Ostatnio nawet oficjalny socjolog III RP, Janusz
Czapiński w programie telewizyjnym przyznał w tej sprawie rację Marianowi Kowalskiemu:
Ja się z panem zgadzam, jesteśmy półkolonią.
O ile esencjonalną treścią zwrotu antysystemowego w Polsce jest zjawisko neokolonializmu, o tyle jej kształtem zewnętrznym (obyczajowo-aksjologicznym) jest
nie tyle konserwatyzm, co negacja systemowej Kongregacji Czystości Doktrynalnej, którą bez wątpienia w III RP była Gazeta Wyborcza. W tym upatrywałbym
stosunku młodych do takich kwestii, jak aborcja, której GW była przez 25 lat główną strażniczką.
Młodzi z chęcią rozwalą tzw. kompromis aborcyjny, ale przede wszystkim dlatego, że kojarzy się on z GW. Opublikowała ona niedawno
sondaż CBOS z którego wynika, że najbardziej liberalni są ludzie w wieku
45-54, najbardziej zaś konserwatywni respondenci w wieku 18-24 lata! W tej ostatniej grupie aż 65% popiera ograniczenie prawa do aborcji. Stąd też
ograniczenie prawa do aborcji nie jest kwestią „czy", lecz „kiedy".
Podobnie będzie z innymi głównymi „prawdami wiary" kojarzonymi z GW. Polska zmiana jest nie tyle prawicowa czy lewicowa, co po prostu antyczerska, jako że
to przy ul. Czerskiej w Warszawie znajdował się główna „strażnica czystości systemowej".
Jeśli uświadomimy to sobie, możemy ograniczyć wylewanie dziecka z kąpielą w trakcie nadchodzącej zmiany. Dzięki temu można oddzielić potrzebę zmiany
wynikającą z esencjonalnych racji systemowych od totalnego negowania wszystkiego, co kojarzy się z tym nieudolnym systemem, który młodzi chcą całkowicie
odmienić.
Esencjonalne kwestie to te, które dotyczą zniewolenia gospodarczego i rozbicia społecznego (neokolonializm, antywspólnotowość). Drugorzędne kwestie to te,
które dotyczą środków służących do generowania podziałów społecznych i wzburzeń emocjonalnych.
Neokolonialna polityka nie traktowała kwestii obyczajowych czy światopoglądowych jako celów samych w sobie, lecz jako instrumenty podziałów oraz odwracania uwagi od spraw zasadniczych. Tak samo w
osiemnastym wieku carycy Katarzynie i królowi Fryderykowi, którzy podnosili kwestię tolerancji w Polsce, bynajmniej nie zależało na tym, by Polska stała
się tolerancyjna, lecz by stała się destruktywnie nietolerancyjna, dając tym samym powód do ingerencji zewnętrznych.
Dzisiejszym szermierzom tolerancjonizmu jako polityki neokolonialnej też bynajmniej nie zależy na Polsce umiarkowanej i tolerancyjnej, lecz porywczej,
rasistowskiej i fanatycznej. Im więcej ekscesów tym lepiej.
Należy więc rozróżniać między sprzeciwem wobec narzucania kwot imigrancyjnych i masowego przyjmowania nieintegrujących się uchodźców, a ślepą
islamofobią, która np. stałaby się barierą dla współpracy gospodarczej z krajami muzułmańskimi. Pamiętajmy, że problem imigrantów dla Polski nie jest nawet drugorzędny.
Nasze podstawowe problemy związane są z neokolonialno-mafijną strukturą polskiej gospodarki, której głównym gwarantem jest antywspólnotowa polityka
społeczna aplikowana przez ośrodki medialne, czyli rozbicie społeczne, obliczone na zwalczanie i ośmieszanie wszelkich zorganizowanych grup społecznych.
Mówiąc hasłowo, Polska potrzebuje więcej wolności i solidarności, przy czym musimy pamiętać, że absolutyzowanie wolności w warunkach zdegenerowanych
więzi społecznych, musi prowadzić do faworyzowania i cementowania przewagi najsilniejszych. A najsilniejsi w chorym systemie wyłaniają się często w sposób
patologiczny. Dlatego najważniejsza jest dziś solidarność społeczna.
Historia się powtarza
Antydemokratyczny zwrot młodego pokolenia nie jest niczym nadzwyczajnym w historii Europy. Analogiczny proces rozegrał się w przedwojennej Europie w związku z wielkim kryzysem. Dzisiejsze przesilenie europejskie jest
również związane z wielkim kryzysem, którego pierwsza fala przyszła w 2008 roku. Jego katalizatorem w moim przekonaniu był jednak rok 2001, kiedy w USA
doszło do wielkiego zamachu na ekspansję nowej formy kapitalizmu — i przestawienia go z formy monokratycznej
(koncerny) w formę pracowniczą, co oznaczało upowszechnienie własności i zespolenie kapitalizmu z demokracją.
W 2001 proces ten został mocno wyhamowany — poprzez podstępne niemal jednoczesne rozwalenie największych amerykańskich spółek pracowniczych: United
Airlines, Polaroid, Enron. Początek wielkiego kryzysu, któremu towarzyszy galopujące rozwarstwienie ekonomiczne rozwiniętych społeczeństw, jest następstwem
tego procesu.
Czy aktualny wielki kryzys doprowadzi do takiej samej zmiany jak ten przedwojenny, który jak wiadomo zaowocował w Europie reżimami nazistowskimi,
faszystowskimi i autorytarnymi? Nie sądzę. Historia się powtarza, lecz za każdym razem nieco inaczej.
Kryzys przedwojenny z lat 1929-1933 zaczął się od Stanów, lecz nie doprowadziło to do rewolucji politycznej w Stanach ani do wyłonienia się reżimu
podobnego do autorytaryzmów europejskich. Aktualny kryzys też objawił się w Stanach, lecz wielki antysystemowy zwrot nie ominie raczej Stanów. Jego twarzą
jest dziś Trump. Jaki będzie ten antysystemowy zwrot Stanów trudno powiedzieć, lecz jeśli w kraju będącym największą i niekwestionowaną potęgą militarną
wygrywa polityk idący pod hasłem „Make America Great Again" — to oznacza, że Amerykanie są gotowi na kolejną wielką zadyme militarną, nawet jeśli nie
wysławia się tego expressis verbis. Alternatywną i spokojniejszą wizję antysystemową dawał Ameryce Sanders, lecz nie zdobyła ona dostatecznego poparcia.
1 2 Dalej..
« Państwo i polityka (Publikacja: 26-04-2016 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 9996 |