Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.351.045 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 693 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
John Brockman (red.) - Nowy Renesans

Znajdź książkę..
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Napatrzył się i wciąż nie mógł zrozumieć - co za fatum wisi nad tym nieszczęsnym krajem, co za przekleństwo, że jeśli nawet pojawiał się tu ktoś porządny, to albo zaraz znikał nie wiedzieć gdzie, albo po fakcie okazywał się zupełnie inny i tak czy owak do wyboru zostawali tylko kretyni i złodzieje, świnie i dupy wołowe, cynicy i nieudacznicy - i proszę, wybieraj, chciałeś wolności, chciałeś demokracji..
 Filozofia » Teksty źródłowe » Nietzsche

Antychryst cz.1 [1]
Autor tekstu: Fryderyk Nietzsche

Tłumaczenie: Leopold Staff

Przedmowa. Książka ta przeznaczona jest dla najmniej licznych. Może z nich nawet nikt jeszcze nie żyje. Mogliby to być ci, którzy rozumieją mego Zaratustrę: jakże bym śmiał brać siebie za jednego z tych, dla których już dziś rosną uszy? — Dopiero pojutrze jest moje. Niektórzy rodzą się jako pośmiertni.

Warunki, w których mnie się rozumie i wtedy siłą konieczności rozumie — znam je zbyt dobrze. Trzeba być rzetelnym w rzeczach duchowych aż do twardości, by choć tylko znieść moją powagę, moją namiętność. Trzeba obytym być z życiem na górach - mieć godną politowania gadaninę o codziennej polityce i samolubstwie ludów pod sobą. Trzeba zobojętnieć, trzeba nie pytać, czy prawda jest pożyteczna, czy się dla kogoś fatalnością staje… Upodobanie siły w pytaniach, do których nikt dzisiaj nie ma odwagi; odwaga do tego, co zakazane; skazanie z góry na labirynt. Doświadczenie wyniesione z siedmiu samotności. Nowe uszy dla nowej muzyki. Nowe oczy dla tego, co najdalsze. Nowe sumienie dla prawd, które dotąd były nieme. I wola ekonomii wielkiego stylu: zachowywać swą siłę, swój zapał w skupieniu… Cześć dla siebie; miłość dla siebie; bezwzględna wolność względem siebie...

Dobrze więc! To są jedynie moi czytelnicy, moi prawdziwi czytelnicy, przeznaczeni mi z góry czytelnicy: cóż zależy na reszcie? — Reszta to tylko ludzkość. — Trzeba być wyższym nad ludzkość siłą, wyżyną ducha — pogardą...

1. — Spójrzmy sobie w twarz. Jesteśmy Hiperborejami — wiemy dość dobrze, jak na uboczu żyjemy. „Ani lądem, ani wodą nie znajdziesz drogi do Hiperborejów": to wiedział o nas już Pindar. Poza Północą, lodem, śmiercią — nasze życie, nasze szczęście... Odkryliśmy szczęście, znamy drogę, znaleźliśmy wyjście z całych tysiącleci labiryntu. Kto i n n y je znalazł? Czyżby człowiek nowoczesny? — „Nie umiem wyjść ni wejść; jestem wszystkim, co wyjść ni wejść nie umie" - wzdycha człowiek nowoczesny… Na t ę nowoczesność byliśmy chorzy — na gnuśny pokój, na kompromis tchórzliwy, na całą cnotliwą niechlujność nowoczesnego „tak" i „nie". Ta tolerancja i largeur serca, która wszystko „przebacza", bo wszystko „pojmuje", jest naszym sirocco. Raczej wśród lodów żyć niż wśród cnót nowoczesnych i innych wiatrów południowych!... Byliśmy dość waleczni, nie szczędziliśmy siebie ni innych, lecz nie wiedzieliśmy długo, dokąd nam z naszą walecznością. Sposępnieliśmy, zwano nas fatalistami. Naszym fatum była pełnia, napięcie, stężenie sił. Łaknęliśmy błyskawicy i czynów, trzymaliśmy się jak najdalej od szczęścia słabeuszów, od „poddania"… Burza w naszym szalała powietrzu, przyroda, którą jesteśmy, zaciemniła się — bo nie mieliśmy żadnej drogi. Formuła naszego szczęścia: „tak", „nie", linia prosta, cel...

2. Co jest dobre? - Wszystko, co uczucie mocy, wolę mocy, moc samą w człowieku podnosi.

Co jest złe? - Wszystko, co ze słabości pochodzi.

Co jest szczęściem? - Uczucie, że moc rośnie, że przezwycięża się opór.

N i e zadowolenie, jeno więcej mocy; n i e pokój w ogóle, jeno wojna; n i e cnota, jeno dzielność (cnota w stylu odrodzenia, v i r t ú, cnota bez moralizny).

Słabi i nieudani niech sczezną: pierwsza zasada naszej miłości dla ludzi. I pomóc należy im jeszcze do tego.

Co jest szkodliwsze niż jakikolwiek występek? — Litość czynna dla wszystkiego, co nieudane i słabe - chrześcijaństwo...

3. Nie to, co ma zluzować ludzkość w kolejnym szeregu istot, jest problematem, który tu stawiam (- człowiek jest kresem-): lecz jaki typ człowieka hodować należy, jakiego chcieć należy, jako wartościowszego, godniejszego życia, pewniejszego przyszłości.

Ten typ wartościowszy istniał już dość często: lecz jako szczęśliwy przypadek, jako wyjątek, nigdy jako chciany. Raczej o n właśnie największym przejmował strachem, był dotąd prawie samą straszliwością i z obawy chciano odwrotnego typu, hodowano go, osiągnięto: zwierzę domowe, zwierzę stadne, chore zwierzę człowiecze - chrześcijanina...

4. Ludzkość n i e przedstawia rozwoju ku lepszemu lub silniejszemu lub wyższemu, w ten sposób, jak się to dziś mniema. „Postęp" jest jeno ideą nowoczesną, to znaczy ideą fałszywą. Europejczyk dzisiejszy stoi wartością swoją głęboko pod Europejczykiem odrodzenia; rozwój dalszy n i e jest zgoła mocą jakiejś konieczności wywyższeniem, podniesieniem, wzmocnieniem.

W innym znaczeniu udają się ustawicznie na najrozmaitszych miejscach ziemi i na gruncie najrozmaitszych kultur poszczególne wypadki, które rzeczywiście przedstawiają typ wyższy: coś, co w stosunku do zbiorowej ludzkości jest rodzajem nadczłowieka. Takie szczęśliwe wypadki wielkie udaności były zawsze możliwe i będą może zawsze możliwe. A nawet całe rody, szczepy, ludy mogą w danych okolicznościach przedstawiać taką w y g r a n ą.

5. Nie należy chrześcijaństwa ozdabiać i przystrajać: wydało ono ś m i e r t e l n ą wojnę temu wyższemu typowi człowieka, wyklęło wszystkie podstawowe tego typu instynkty, wydestylowało z tych instynktów zło, s a m e g o złego: człowieka silnego jako typowo pogardy godnego, jako „wyrzutka". Chrześcijaństwo stanęło po stronie wszystkiego, co słabe, niskie, nieudane, stworzyło ideał ze sprzeciwiania się samozachowawczym instynktom silnego życia; zepsuło rozum nawet duchowo najsilniejszych, ucząc najwyższe wartości duchowe odczuwać jako grzeszne, na manowce wiodące, jako pokuszenia. Najżałośliwszy przykład: zepsucie Pascala, który wierzył w zepsucie swego rozumu przez grzech pierworodny, podczas gdy był on tylko przez jego chrześcijaństwo zepsuty! -

6. Bolesne, grozą przejmujące ukazało mi się widowisko: ściągnąłem zasłonę z zepsucia człowieka. Słowo to, w moich ustach, bronione jest przynajmniej od jednego podejrzenia: że zawiera moralne oskarżenie człowieka. Jest ono — chciałbym to raz jeszcze podkreślić — wolne od moralizny: i to do tego stopnia, że owo zepsucie tam właśnie najsilniej odczuwam, gdzie dotąd najświadomiej dążono do „cnoty", do „boskości". Rozumiem zepsucie, zgadujecie to już, w znaczeniu decadence: twierdzeniem mym jest, że wszystkie wartości, w których ludzkość teraz swe najwyższe pożądania zebrała, są wartościami decadence.

Nazywam zwierzę, rodzaj, indywiduum zepsutym, jeśli straci swe instynkty, jeśli wybiera, jeśli przenosi nad inne to, co dlań szkodliwe. Historia „uczuć wyższych", „ideałów ludzkości" — i rzecz możliwa, że będę ją musiał opowiadać — byłaby prawie także wyjaśnieniem, dlaczego człowiek jest tak zepsuty. Życie samo uważam za popęd do wzrostu, trwałości, gromadzenia sił, do mocy: gdzie brak woli mocy, tam jest upadek. Twierdzeniem mym jest, że wszystkim najwyższym wartościom ludzkości brak tej woli, że wartości upadkowe, wartości nihilistyczne panują pod najświętszymi imionami.

7. Zwie się chrześcijaństwo religią l i t o ś c i. — Litość stoi w przeciwieństwie do afektów tonicznych, podnoszących energię poczucia życia: działa depresyjnie. Litując się, traci się siłę. Przez litość zwiększa i zwielokrotnia się jeszcze ubytek siły, który już sam cierpienie przynosi życiu. Samo cierpienie staje się przez litość zaraźliwym; w pewnych okolicznościach można osiągnąć przez nią ogólny ubytek życia i energii życiowej, który stoi w niedorzecznym stosunku do quantum przyczyny (wypadek z śmiercią Nazaretańczyka). To jest pierwszy punkt widzenia; lecz istnieje jeszcze ważniejszy.

Jeśli się przypuści, że litość mierzy się wartością reakcji, którą wywoływać zwykła, to niebezpieczny jego dla życia charakter ukazuje się w jeszcze jaśniejszym świetle. Litość krzyżuje na ogół prawo rozwoju, które jest prawem s e l e k c j i. Utrzymuje ona przy życiu, co do śmierci dojrzało; broni ku korzyści wydziedziczonych i skazańców życiowych, nadaje samemu życiu, wskutek bezliku wszelkiego rodzaju nieudanych, których przy utrzymuje, wygląd posępny i podejrzany. Ważono się nazwać litość cnotą (- w każdej dostojnej moralności uchodzi ona za słabość -); posunięto się dalej, uczyniono z niej samą cnotę, grunt i źródło wszech cnót tylko oczywista, o czym zawsze pomnieć należy, z punktu widzenia filozofii nihilistycznej, która zaprzeczenie życia na swej wypisała tarczy. Schopenhauer był co do tego w swym prawie: przez litość zaprzecza się życiu, czyni się je bardziej zaprzeczenia godnym — litość jest praktyką nihilizmu. By rzec raz jeszcze: ten depresyjny i zaraźliwy instynkt krzyżuje owe instynkty, które dążą do utrzymania życia i podwyższenia jego wartości: jest on zarówno jako mnożnik nędzy, jak też jako zachowawca wszystkiego, co nędzne, głównym narzędziem wzmożenia decadence — litość namawia do nicości!… Nie mówi się „n i c o ś ć": natomiast mówi się „zaświat"; lub „Bóg"; lub „życie p r a w d z i w e"; lub nirwana, zbawienie, szczęśliwość... Ta niewinna retoryka z dziedziny idiosynkrazji religijno-moralnych okazuje się natychmiast o wiele mniej niewinną, gdy się zrozumie, jaka dążność narzuca tu na siebie płaszcz wzniosłych słów: dążność wroga życiu. Schopenhauer był wrogiem życia: dlatego litość stała się dlań cnotą... Arystoteles, jak wiadomo, wdział w litości stan chorobliwy i niebezpieczny, któremu by należało czasem dopomóc środkiem przeczyszczającym: rozumiał on tragedię jako środek przeczyszczający. Ze stanowiska instynktu życia, trzeba by rzeczywiście poszukać środka, by takiemu chorobliwemu i niebezpiecznemu nagromadzeniu litości, jak to przedstawia przykład z Schopenhauerem (i niestety także nasza powszechna literacka i artystyczna decadence od Petersburga do Paryż, od Tołstoja do Wagnera), zadać pchnięcie: by pękło... Nie ma nic niezdrowszego, wśród naszej niezdrowej nowoczesności, nad litość chrześcijańską. T u być lekarzem, t u być nieubłaganym, t u krajać nożem — to n a s z e zadanie, to nasz rodzaj miłości człowieka, przez to jesteśmy filozofami i Hiperborejami! -

8. Trzeba koniecznie powiedzieć, kogo odczuwamy jako swoje przeciwieństwo — teologów i wszystko, co krew teologów ma w żyłach — naszą całą filozofię… Trzeba było fatalność tę widzieć z bliska, lepiej jeszcze, trzeba było doświadczyć jej na sobie, trzeba było zniszczeć przez nią prawie, by tu nie znać już żartu (- wolnoduchostwo naszych panów przyrodników i fizjologów jest w moich oczach żartem — brak im namiętności w tych rzeczach, cierpienia z ich powodu -). Owo zatrucie sięga o wiele dalej, niż się mniema: odnalazłem instynkt teologiczny „pychy" wszędzie, gdzie człowiek dziś czuje się „idealistą" — gdzie, wskutek wyższego pochodzenia, rości się sobie prawo do patrzenia na rzeczywistość z wyższością i obco… Idealista ma, zupełnie jak kapłan, wszystkie wielkie pojęcia w ręku (i nie tylko w ręku!), gra nimi z dobrotliwą pogardą przeciw „rozumowi", „zmysłom", „zaszczytom", „dobrobytowi", „wiedzy", widzi podobne rzeczy pod sobą, jako siły szkodzące i uwodne, nad którymi unosi się duch w czystym „dla siebie" - jak gdyby nie pokora, czystość, ubóstwo, jednym słowem świętość, niewymownie więcej szkody dotychczas życiu przyniosły niż jakiekolwiek straszliwości i występki… Czysty duch jest czystym kłamstwem… Dopóki kapłan uchodzi jeszcze za wyższy rodzaj człowieka, ten przeczyciel, oszczerca, truciciel życia z powołania, dopóty nie ma odpowiedzi na pytanie: co j e s t prawda? Przewrócono już prawdę do góry nogami, skoro świadomy adwokat nicości i zaprzeczenia uchodzi za przedstawiciela „prawdy"...


1 2 3 4 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Antychryst cz.2
Antychryst cz.3


« Nietzsche   (Publikacja: 08-09-2004 Ostatnia zmiana: 19-09-2004)

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 3625 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365